„Mąż nie mógł znieść, że mam wyższe stanowisko i więcej zarabiam. Odszedł do kochanki, gdy byłam 3 raz w ciąży”

Zdradzona kobieta w ciąży fot. Adobe Stock
Dariusz i ja pracowaliśmy w jednym banku w centrum Warszawy. Szybko awansowałam, a ciąże nie spowalniały tego tempa. On zaś wyszarpywał dodatki do pensji, był dobrym, choć przeciętnym pracownikiem. W domu był - mówiąc łagodnie - bezużytecznym nieudacznikiem. Na odchodnym wygarnął mi, że trudno być mężem tak doskonałej kobiety, więc… odszedł do 23-letniej studentki.
/ 05.10.2021 08:02
Zdradzona kobieta w ciąży fot. Adobe Stock

Wolałabym wykreślić kilka lat ze swojego życiorysu. Żeby była jasność - nie żałuje tego, że mam 3 wspaniałe córki, które wspierają mnie każdego dnia, ale żałuję, że tak długo byłam cierpliwa. 

Mama mówiła mi, że Dariusz ściąga mnie w dół

Już jako nastolatka doskonale wiedziałam, kim chcę być: od zawsze byłam liderem grupy, gospodarzem klasy, kapitanem drużyny. Było dla mnie oczywiste, że jestem urodzonym przywódcą i rodzice też pchali mnie do nauki w kierunku menadżerskim i kierowniczym. Nie byłam zadufana w sobie, a świadoma swoich plusów - nie wiedzieć czemu, przyciągałam persony o zupełnie innych charakterach, w tym mojego męża.

Na studiach załapałam się na płatny staż do banku - to była rzadkość w tamtych czasach, by za praktyki dostawać pieniądze. Była to mała pensja, ale zawsze przychodziłam pierwsza i wychodziłam ostatnia. Zostałam zauważona, a moje wyniki w nauce na studiach tylko potwierdzały moje umiejętności i kompetencje. 

Któregoś wieczoru nie byłam w biurze sama - światło paliło się też w boxie niedaleko. Przy biurku siedział chłopak, który na biurku miał bałagan, papiery były wszędzie. Ewidentnie nad czymś pracował - przyznam, że skupiona mina sprawiała, że wydawał mi się jeszcze przystojniejszy. W pewnym momencie zauważył moje ciekawskie spojrzenie - wtedy dowiedziałam się, że nazywa się Darek, pochodzi z okolic Przemyśla i mieszka kątem u cioci w Warszawie. 

Od razu załapaliśmy wspólny temat, a raczej ja chciałam mu się przypodobać narzekając na pracę, trudności itp. Nie chciałam się przyznać ze ledwo co awansowałam i dostałam umowę na czas nieokreślony i stać mnie na wyjęcie 2-pokojowego mieszkania.

Darek rozbawiał mnie różnymi anegdotami, był czarujący i inteligentny. Znał się na muzyce, filmach, książkach, nawet psychologii - na tym, o czym ja nie miałam pojęcia wielokrotnie spędzawszy czas jedynie nad pozycjami o ekonomii. 

Zaczęliśmy się spotykać i po kilku miesiącach zaszłam w ciążę. W pracy zorientowali się, gdy zaczynałam III trymestr... nikomu nie mówiłam, pracowałam sporo, a nawet więcej niż kiedykolwiek, bo przydzielono mi ważnych klientów - dzięki temu wyzwaniu mogłam mieć w kieszeni kolejny awans i podwyżkę. Była nam potrzebna - ja zarabiałam 6 tys. brutto, Darek - 2,5 tys brutto. Widać jak na dłoni, kto mógł zarządzać budżetem i układać plan na życie. Mama była przeciwna naszemu związkowi i wolała zająć się dzieckiem - uznała, że darek to typ pasożyta, mało ambitnego człowieka. Śmiałam się, że przeciwieństwa się przyciągają.

Wróciłam do pracy 2,5 miesiąca po porodzie

Darek oświadczył mi się tuż po tym, jak dowiedział się o ciąży - podarował mi pierścionek po babci i snuł marzenia o zaradnej, kochanej córeczce, która będzie jego księżniczką, będzie mu gotować i sprzątać...

....bo ja nie miałam zamiaru. Po urodzeniu Antosi wróciłam do pracy po 2,5 miesiącach, na początku na pół etatu, a potem już na dłużej. Bardzo pomagała mi mama. Z Darkiem jeździliśmy do pracy we dwójkę i wychodziliśmy razem, przywożąc do domu pracę. Prawdą jest, że mieliśmy inne problemy - ja, kierowniczka pionu oceny ryzyka i obsługująca klientów premium, on - wciąż młodszy specjalista ds. przyznawania kredytów. Ja miałam liczne spotkania z najbogatszymi ludźmi w kraju, on - stemplował wnioski i zaświadczenia. 

Ślub wzięliśmy szybki, przyjęcie było skromne i proste. Cieszę się, że nie szaleliśmy z wydatkami, a raczej - ja nie szalałam. Gdy Antosia skończyła 2 lata, Darek bardzo naciskał na drugie dziecko. Przysługiwał mi dłuższy urlop macierzyński, namawiał mnie na to, byśmy spędzali więcej czasu razem. Podświadomie wiedziałam, że ma rację, że się od siebie oddalamy, więc drugie dziecko zadziała jak cement. 

Summa summarum teraz czuję, że to był błąd. Miałam prawie 30 lat, kredyt na większe mieszkanie, dwie córki i męża, któremu nie mogłam zaufać w żadnej kwestii. Nie mógł nas utrzymać finansowo, nie zajmował się domem - nie sprzątał, nie gotował. Potrafił odgrzać kurczaka z rożna z knajpy niżej lub odkręcić słoik z klopsami od teściowej. Czy mi to przeszkadzało? Z początku nie. Miał zapał, by się czegoś uczyć, odróżniać drożdżowe od biszkoptowego, ale z czasem ta chęć uleciała. 

Nie interesowały go wydatki związane z domem, tłumaczył, że jego pensja idzie na jego podstawowe wydatki oraz odkłada na koncie pieniądze dla córek, dlatego moje konto było tym, z którego opłacaliśmy dosłownie wszystko: rachunki, czynsz, zakupy, paliwo, kredyty. Jak się potem okazało, pieniądze szły na kochankę...

Musiałam i chciałam pracować, bo mąż nie mógł nas utrzymać

Gdy pojawiła się Marcysia, potrzebowałam drugiej pary rąk do pomocy przy dziewczynkach i domu. Zatrudniłam nianię i gosposię w jedynym i zamiast spędzać miesiące w domu na byciu mamą na pełen etat, wróciłam do pracy, by mieć 100% pensji i czuć się doceniana i wartościowa. Brzmi egoistycznie? Być może. Ale ja w tym związku nosiłam spodnie, dlatego czułam, że ja mogę decydować.

Niestety czas działał na niekorzyść Dariusza. Wiecznie mnie ganił za to, że dużo pracuję, że nie mam dla niego czasu. Powiedział, że miał szansę dostać awans, ale pracowalibyśmy nad tym samym projektem, więc odmówił. Żalił się, że w firmie traktują go protekcjonalnie, jako gorszą połowę mnie - ja miałam czas na dobre pomysły, przyniesienie domowego ciasta z okazji urodzin czy pamiętanie wszystkich imion pracowników. Uznawano mnie za ideał, a Dariusz nie mógł tego znieść.

Oczywiście, że ideałem nie byłam, ale nie mogę narzekać na to, że ktoś miał o mnie dobre zdanie, prawda? Czasem czuję się winna... Czułam się i wtedy, w Andrzejki. Poszliśmy do znajomych, Darek był markotny, ale chciałam się dobrze bawić i wskrzesić tego przebojowego chłopaka, którym kiedyś był tym bardziej, że na koncie wylądowała moja 5-cyfrowa premia.

Po imieninowej imprezie wracaliśmy taksówką, obściskiwaliśmy się jak szaleni i poprosiliśmy o podwózkę do najbliższego hotelu. Mieliśmy fantastyczny seks, czego owocem jest Stasia. 

Rozkochał w sobie studentkę - tak, jak kiedyś mnie

Kiedy po kilku tygodniach zobaczyłam dwie kreski na teście, byłam blada jak ściana. Wiedziałam, że teraz będę musiała utrzymywać 5 osób i nie pogodzę tak obowiązków macierzyńskich z pracą. Darek bardzo się zmienił - początkowo widział chyba szansę na „normalny dom”. Robił zakupy, kupował mi kwiaty, rozpieszczał dziewczynki i czasem się... zawieszał. Chyba najpierw uważał, że w końcu może być samcem alfa, bo trójka dzieci zobowiąże mnie do bycia w domu, a z drugiej zorientował się, że nie potrafi utrzymać rodziny.

Któregoś dnia gdy on wrócił z pracy (musiałam w 7. miesiącu pójść na zwolnienie, bo lekarz zalecił mi odpoczynek) wyczułam, że coś jest nie tak. Był nerwowy i nieswój. Wyznał mi, że ma kochankę od roku i ona jest w ciąży. Że nie potrafi wytrwać przy takiej kobiecie jak ja, że czuje się jak nikt - bez kariery, pieniędzy, koneksji. Zaimponował studentce i przy niej czuł się męski.

Wykrzyczałam mu w twarz, że w takim razie rozwojowo stanął w miejscu, a jedyne co potrafi robić to dzieci, że jest moim utrzymankiem, a nie mężem. Kazałam mu spakować swoje rzeczy i iść do niej. Ta zdrada boli mnie tym bardziej, że okłamywał mnie tyle miesięcy. Niestety jestem jednak przekonana, że to nie była miłość mojego życia - gdyby tak było, rzuciłabym dla niego karierę, a nie uciekała w pracę od męża, którego po cichu się wstydziłam. 

Urodziłam Stasię o czasie, jesteśmy we trójkę zaopiekowane. Brak mi jednak męskiego ramienia, nawet takiego „nieudacznika”. Mama twierdzi, że trudno znaleźć kogoś, kto nie będzie się bał mojej silnej osobowości i kogo nie ośmielą moje sukcesy zawodowe i zarobki. Czy znajdę kogoś, kto będzie chciał być z matką 3 dzieci?

Więcej historii kobiet:„Przez prawie 20 lat nie miałem pojęcia, że mam córkę. Nie zdążyłem jej poznać, bo.... zmarła”„Moją córkę zabił na pasach pijany kierowca. Zatraciłam się w swojej żałobie i odtrąciłam bliskie mi osoby”„Mam żonę, dwójkę dzieci i kochankę. Żyję tak od kilku lat bez wyrzutów sumienia, bo żona wie o wszystkim”

Redakcja poleca

REKLAMA