„Dostałam wysoką emeryturę, a dzieci od razu chciały mnie wycyckać. Nie dam im już ani złotówki”

smutna starsza kobieta fot. iStock by Getty Images, Thanasis Zovoilis
„Mijały tygodnie, a telefon milczał. Ani Alina, ani Bartek się nie odzywali. Czekałam każdego dnia, że może zadzwonią, przyjadą. Ale czas płynął, a ja coraz bardziej odczuwałam samotność. Z każdym mijającym dniem byłam bardziej przekonana, że podjęłam słuszną decyzję, choć kosztowała mnie więcej, niż się spodziewałam”.
/ 03.10.2024 18:30
smutna starsza kobieta fot. iStock by Getty Images, Thanasis Zovoilis

Siedziałam w moim ulubionym fotelu, trzymając w dłoniach stare zdjęcie Jana. Minęło już pięć lat od jego śmierci, a mimo to wciąż miałam wrażenie, że zaraz wejdzie do pokoju. Jan był silny, nieustraszony – bohater wojenny, który nigdy nie pozwalał sobie na słabość. Zawsze dbał o naszą rodzinę, a po jego odejściu dom stał się pusty, pełen tylko wspomnień.

Po śmierci męża zaczęłam dostawać wysoką emeryturę. Nie wiedziałam, co z nią zrobić. Nigdy nie żyliśmy w luksusie, nie potrzebowałam dużo. Ale wtedy pomyślałam, że mogłabym pomóc dzieciom. Alina i Bartek, moi ukochani, wydawali się tak wdzięczni, kiedy zaczęłam im regularnie pomagać. Byłam przekonana, że ta finansowa pomoc zbliży nas do siebie jeszcze bardziej.

Z czasem coś zaczęło się zmieniać. Każda ich wizyta przynosiła nowe prośby o pieniądze. Rozmowy o życiu zastępowały kwestie finansowe, a ja czułam, że z każdym dniem oddalamy się od siebie. Najbardziej bolało mnie, że wnuki, które kiedyś tak chętnie do mnie przychodziły, teraz wpadały tylko na jakieś większe okazje. Zaczęłam się zastanawiać: czy gdybym przestała dawać, przestaliby mnie odwiedzać?

Córka liczyła na wsparcie

Pewnego ranka zadzwonił telefon. Spojrzałam na ekran – to była Alina. Ostatnio rzadko dzwoniła, ale kiedy już się odzywała, wiedziałam, że ma konkretny powód. Odruchowo poczułam lekkie napięcie. Odebrałam, mając nadzieję, że może porozmawiamy o czymś innym niż zwykle.

– Mamo, mam prośbę – zaczęła, a ja już wiedziałam, co zaraz usłyszę. – U nas jest krucho z pieniędzmi, a mały ma niedługo urodziny. Mogłabyś nam pomóc, tak jak ostatnio?

Poczułam znajome ukłucie w sercu. Znowu to samo.

– Oczywiście, kochanie – odpowiedziałam. – Ale jak u ciebie w pracy? Wszystko w porządku?

– Jakoś leci – odparła krótko, zupełnie ignorując moje pytanie. – To co, przelejesz mi pieniądze?

Zgodziłam się, ale z każdą chwilą czułam narastający dyskomfort. Próbowałam jeszcze zaprosić ją na obiad w weekend.

– Tęsknię za wami – dodałam, próbując ukryć żal.

– Zobaczymy, mamo. Teraz mamy dużo na głowie – odparła szybko, jakby chcąc zakończyć rozmowę.

Po rozłączeniu długo siedziałam w milczeniu, patrząc przez okno. Czy Alina kiedykolwiek dzwoniłaby do mnie bez potrzeby finansowej? Coraz bardziej czułam, że pieniądze stały się jedyną płaszczyzną naszej relacji. Każda rozmowa, każda wizyta miała na celu jedno – prośbę o kolejne wsparcie. A ja? Ja czułam, jak tracę coś o wiele cenniejszego niż pieniądze. Traciłam więź z własnymi dziećmi.

Zepsuli mi urodziny

Zbliżały się moje 70. urodziny. Zawsze czekałam na ten dzień z nadzieją, że spędzimy go razem, jak kiedyś. Rankiem przygotowałam wszystko: stół, ciasto, herbatę. Cieszyłam się, że dzieci i wnuki przyjdą. Chciałam, żeby to był wyjątkowy dzień, bez rozmów o pieniądzach, bez problemów – tylko my, jak dawniej.

Około południa zadzwonił telefon. To był Bartek.

– Mamo, wszystkiego najlepszego! – usłyszałam na początku, ale jego głos był dziwnie spięty.

– Ale muszę porozmawiać o czymś ważnym. Remont domu kosztuje nas majątek. Mogłabyś nam pomóc?

Poczułam, jak cała radość ulatuje.

– Bartku, dzisiaj są moje urodziny – powiedziałam z trudem. –  Możemy na chwilę zapomnieć o pieniądzach?

– Mamo, przecież to nie dla nas, robimy to dla dzieci. Myślałem, że zrozumiesz – odparł, jakby nic się nie stało.

Kiedy wieczorem cała rodzina w końcu przyjechała, atmosfera była napięta. Rozmowy krążyły wokół pieniędzy, problemów finansowych i remontu. Siedziałam przy stole, czując, jak oddalam się od nich coraz bardziej. Po ich wyjściu poczułam się pusta i zdecydowałam: koniec z finansową pomocą. Chciałam sprawdzić, czy nadal będą mnie odwiedzać, jeśli przestanę ich wspierać.

Nagle przestałam dla nich istnieć

Po urodzinach długo rozmyślałam o tym, co się stało. Czułam się zawiedziona, a jednocześnie zdeterminowana. Wiedziałam, że jeśli nie postawię granic, nigdy nie przekonam się, czy moje dzieci są ze mną z miłości, czy z powodu pieniędzy. Przestałam pomagać finansowo. Nie powiedziałam im tego wprost, ale w sercu podjęłam tę decyzję.

Mijały tygodnie, a telefon milczał. Ani Alina, ani Bartek się nie odzywali. Czekałam każdego dnia, że może zadzwonią, przyjadą. Ale czas płynął, a ja coraz bardziej odczuwałam samotność. Z każdym mijającym dniem byłam bardziej przekonana, że podjęłam słuszną decyzję, choć kosztowała mnie więcej, niż się spodziewałam.

Siedząc samotnie w fotelu, patrzyłam przez okno, zastanawiając się: „Czy naprawdę przestali o mnie pamiętać tylko dlatego, że przestałam dawać im pieniądze? Może zrobiłam błąd. Ale czy kiedykolwiek dowiedziałabym się prawdy, gdybym nadal ich wspierała?”

Każdego dnia czułam coraz większą pustkę. Wnuki, które kiedyś spędzały u mnie weekendy, teraz przestały mnie odwiedzać. Cisza stawała się przytłaczająca.

Czułam się samotna

Mijały kolejne miesiące, a ja coraz bardziej czułam, jak samotność mnie przytłacza. Nikt nie dzwonił, nikt nie przychodził. Nawet wnuki, które kiedyś tak chętnie spędzały u mnie czas, przestały się pojawiać. Dom, który kiedyś tętnił życiem, stał się pusty. Cisza była nie do zniesienia.

Zaczęłam żałować swojej decyzji, choć wiedziałam, że to była jedyna droga, by sprawdzić, czy jestem dla nich ważna, jeśli nie mam im nic do zaoferowania. Czy naprawdę byłam dla nich nikim, jeśli nie mogłam im pomóc finansowo? Ta myśl nie dawała mi spokoju.

Siedząc przy pustym stole, przypominałam sobie, jak kiedyś zasiadaliśmy przy nim razem, jak dzieliliśmy się radościami i troskami. Teraz to były tylko wspomnienia. „Może powinnam była dalej im pomagać” – myślałam czasem, ale duma nie pozwalała mi się poddać. Nie chciałam wrócić do tego, by moja wartość w ich oczach zależała od tego, ile mogłam im dać.

Nie wierzyłam im

W końcu postanowiłam to zakończyć. Zadzwoniłam do Aliny i Bartka, prosząc, żeby przyjechali. Kiedy się zjawili, atmosfera była napięta. Wiedziałam, że muszę to powiedzieć.

– Mam wrażenie, że nasze relacje oparte są tylko na pieniądzach – zaczęłam, starając się mówić spokojnie. – Kiedy przestałam pomagać, przestaliście mnie odwiedzać. Czy to naprawdę wszystko, co nas łączy?

Alina szybko odpowiedziała:

– Mamo, to nie tak. Po prostu mamy teraz trudny czas. Ale pieniądze były naprawdę potrzebne.

Bartek dodał:

Nikt nie chciał cię wykorzystywać. Po prostu zaskoczyłaś nas, kiedy nagle przestałaś pomagać.

Słuchałam ich, ale wiedziałam, że nic się nie zmieni. Dla nich pieniądze były czymś oczywistym. Po ich wyjściu w domu znów zapanowała cisza, jeszcze bardziej przytłaczająca niż wcześniej.

Po tej rozmowie zrozumiałam, że już nic nie będzie takie samo. Moje dzieci, choć kochane, bardziej ceniły pieniądze niż czas i miłość, którą mogłam im dać. Samotność stała się moją towarzyszką. Wiedziałam, że nie mogę wrócić do roli, w której byłam jedynie bankomatem. Cena za milczenie była wysoka, ale wiedziałam, że muszę ją zapłacić. Chciałam być dla nich kimś więcej niż źródłem finansowego wsparcia, choć samotność, którą wybrałam, bolała.

Maria, 70 lat

Czytaj także: „Mój facet pachniał drogimi perfumami, ale ukradkiem żył na kredyt. Myślał, że nigdy się nie dowiem”
„Syn nie zamierzał dorosnąć, więc dostał nauczkę. Koniec z czyszczeniem naszego portfela i lodówki”
„Mąż harował za granicą, a ja go zdradziłam. Nauczkę dostałam, gdy kochanek zostawił mi 100 zł i po prostu wyszedł”

Redakcja poleca

REKLAMA