„Romans w pracy grzał mnie jak piec kaflowy zimą. Dopóki nie pojawił się konkurs o awans na kierownika działu”

para kłóci się w pracy fot. Adobe Stock, stockbusters
„Czułam, jak coś we mnie pęka. W jego oczach, tonie głosu i lekceważeniu zaczynałam dostrzegać coś, czego wcześniej nie chciałam widzieć. Żartował sobie z mojego wysiłku, z moich ambicji?”.
/ 03.10.2024 17:30
para kłóci się w pracy fot. Adobe Stock, stockbusters

Zawsze chciałam więcej. Więcej wyzwań, odpowiedzialności, satysfakcji z pracy. I teraz nadarzyła się okazja – stanowisko kierownika zespołu marketingu. W firmie, gdzie rywalizacja między działami marketingu i sprzedaży była codziennością, taka szansa pojawiała się raz na kilka lat. Wiedziałam, że mam odpowiednie kwalifikacje, ale nie tylko to się liczyło.

Mój chłopak Piotr pracował w sprzedaży. Poznaliśmy się na wyjeździe integracyjnym i choć wszyscy wiedzieli, że nasze działy walczą o wpływy, nie przejmowaliśmy się tym. Do czasu. Im bliżej było konkursu o awans, tym bardziej zmieniało się jego zachowanie.

Zbliżał się konkurs o awans

Na początku było świetnie. Ciche spojrzenia w biurze, przelotne dotknięcia przy automacie do kawy. Wszystko zaczęło się na tym wyjeździe integracyjnym, kiedy oboje spędziliśmy noc na rozmowach o życiu, pracy i przyszłości. Piotr wydawał się rozumieć mnie jak nikt inny. Może dlatego przymykałam oczy na drobne sygnały, które teraz nabierały nowego znaczenia.

Ostatnio coś jednak zaczęło się zmieniać. Często żartował, że „sprzedaż zawsze wygrywa”. Na początku śmiałam się razem z nim, ale gdy zbliżał się konkurs o awans, te słowa zaczęły mnie coraz bardziej drażnić. Siedzieliśmy w jego mieszkaniu, kiedy po raz kolejny rzucił podobną uwagę.

– Nie bierz tego tak poważnie, Magda – powiedział, widząc moje ściągnięte brwi.

– A co, jeśli to jest poważne? – odparłam, próbując opanować irytację. – Wiesz, że awans jest dla mnie ważny.

– Daj spokój, to tylko praca – jego ton był lekko drwiący. – Zresztą, sprzedaż zawsze wygrywa, nie?

Patrzyłam na niego, nie wierząc własnym uszom. Czy on naprawdę to powiedział? Żartował sobie z mojego wysiłku, z moich ambicji? Przez chwilę siedziałam w milczeniu, a potem nagle wybuchnęłam:

– Piotr, co ty mówisz? Od kiedy to stało się grą? Zależy mi na tym, a ty...?

Przerwał mi, unosząc rękę.

– Spokojnie, Magda, przecież wiesz, że to dla mnie bez znaczenia. Po prostu nie rób z tego dramatu.

Czułam, jak coś we mnie pęka. W jego oczach, tonie głosu i lekceważeniu zaczynałam dostrzegać coś, czego wcześniej nie chciałam widzieć. Ale czy to mogło znaczyć więcej, niż tylko jego niedojrzałość?

Zaczęłam go obserwować

Od tamtej kłótni zaczęłam bardziej przyglądać się Piotrowi. Wcześniej, gdy mówił o swojej pracy, słuchałam z fascynacją. Teraz jednak każde jego słowo wydawało się pełne ukrytych znaczeń. A może to ja przesadzałam? Może nasze kłótnie to zwykła reakcja na stres związany z nadchodzącym konkursem?

Któregoś dnia, podczas spotkania zespołu marketingu, omawialiśmy nowy projekt, nad którym mieliśmy pracować. Projekt był tajny – coś, co mogło dać naszemu zespołowi przewagę nad sprzedażą. Kiedy wieczorem zapytałam Piotra, co planuje na kolejny tydzień, powiedział coś, co sprawiło, że zamarłam.

– Mamy spotkanie z nowym klientem, który jest zainteresowany naszą nową ofertą. Coś w stylu tej waszej kampanii, o której słyszałem – rzucił, jakby od niechcenia, przeglądając telefon.

Stanęłam jak wryta.

– Skąd wiesz o naszej kampanii? – zapytałam, próbując utrzymać głos na pozornie obojętnym poziomie.

Piotr spojrzał na mnie z zaskoczeniem, a potem uśmiechnął się lekko, jakby przyłapany na niewinnej plotce.

– A, wiesz, coś mi się obiło o uszy. Te wasze sprawy marketingowe zawsze się gdzieś przewijają.

Zerknął na mnie, jakby chciał sprawdzić, czy kupuję tę wymówkę. Ale w mojej głowie zaczęło rodzić się podejrzenie, które nie dawało mi spokoju. Jak mógł wiedzieć o szczegółach kampanii, skoro nikt poza naszym zespołem o niej nie rozmawiał? Zaczęłam przeglądać e-maile, analizować swoje spotkania. Coś było nie tak. Czy możliwe, że Piotr w jakiś sposób zdobył informacje, które powinny być poufne?

Z każdym dniem narastało we mnie przeczucie, że coś jest nie w porządku. Nie miałam dowodów, ale coraz bardziej zaczynałam wątpić w uczciwość Piotra. Czy to możliwe, że mógł mnie zdradzić – nie tylko emocjonalnie, ale i zawodowo?

Pojawiły się plotki

Podejrzenia nie dawały mi spokoju. W firmie zaczęły krążyć plotki o wycieku poufnych danych, a ja nie mogłam się oprzeć myśli, że Piotr mógł w tym maczać palce. To, co wcześniej wydawało się niemożliwe, stawało się coraz bardziej realne.

Pewnego wieczoru, kiedy większość pracowników już wyszła, postanowiłam zostać dłużej w biurze. Wiedziałam, że Piotr miał spotkanie z Mateuszem – jego najbliższym współpracownikiem i jednym z rywali mojego zespołu. Coś mnie tknęło, żeby to sprawdzić.

Ukryłam się za drzwiami sali konferencyjnej, gdzie siedzieli. Słyszałam ich stłumione głosy, jak rozmawiali o strategiach sprzedaży. Jednak po chwili rozmowa nabrała zupełnie innego charakteru.

– Ta informacja o ich nowej kampanii marketingowej była strzałem w dziesiątkę – powiedział Mateusz, a ja poczułam zimny dreszcz na plecach. – Dzięki niej mamy przewagę. Jak to załatwiłeś?

Piotr roześmiał się cicho, ale w jego głosie wyczułam napięcie.

– Magda opowiadała mi o projekcie. Nie musiałem się nawet wysilać. Po prostu wyciągnąłem odpowiednie informacje, kiedy była zbyt zajęta, żeby to zauważyć.

Zatkało mnie. Czułam, jak moje serce wali jak oszalałe. Piotr – człowiek, któremu ufałam, z którym dzieliłam życie, zdradził mnie w najgorszy możliwy sposób. To nie była tylko zdrada emocjonalna. On świadomie wykorzystał naszą relację, by sabotować moją pracę i zespół.

– Nieźle – odpowiedział Mateusz z zadowoleniem. – Dzięki temu marketing jest na straconej pozycji. Luiza już zaczyna tracić wiarę w Magdę. Nie ma szans na awans, jeśli nadal będziemy dostawać takie informacje.

Słysząc te słowa, poczułam, jakby grunt usunął mi się spod nóg. Oparłam się o ścianę, walcząc z uczuciem mdłości. Wszystko, co zbudowałam, nagle legło w gruzach. Piotr nie tylko zniszczył nasze relacje – zniszczył moje szanse na awans, który był dla mnie wszystkim.

Nie było już odwrotu

Wybiegłam z biura, nie wiedząc, co mam teraz zrobić. Czy zgłosić zdradę i narazić się na jeszcze większe cierpienie, czy przemilczeć wszystko i udawać, że nic się nie stało?

Nie mogłam tego dłużej trzymać w sobie. Następnego wieczoru, kiedy wróciłam do mieszkania, czułam, że to musi się skończyć. Piotr siedział na kanapie z laptopem na kolanach, wyglądając tak, jakby nic się nie stało. Zwykle, gdy wracałam z pracy, witał mnie uśmiechem, ale dziś na sam jego widok zbierało mi się na płacz. Nie wiedziałam, jak zacząć, ale wiedziałam, że muszę to zrobić.

Stanęłam przed nim, zaciskając dłonie w pięści, żeby nie dać po sobie poznać, jak bardzo trzęsły mi się ręce.

– O co chodzi? – zapytał, jakby to była kolejna, rutynowa rozmowa o pracy, którą moglibyśmy odłożyć na później.

Ale ja nie chciałam odkładać niczego. Wiedziałam, że to teraz albo nigdy.

– Słyszałam waszą rozmowę z Mateuszem – wybuchnęłam. – O tym, jak zdobywasz informacje z mojego zespołu. Jak wykorzystujesz mnie, żeby sabotować moją pracę.

Piotr zamarł, a jego twarz przybrała wyraz kompletnie wyzutego z emocji. Nie powiedział nic, ale po jego oczach widziałam, że dobrze wie, o czym mówię. Przez chwilę próbował jeszcze coś zatuszować, ale widział, że nie ma sensu.

– To nie tak, jak myślisz... – zaczął, ale jego głos był słaby, jakby sam w to nie wierzył.

Zacisnęłam zęby, czując, jak narasta we mnie gniew.

– Jak mogłeś?! – niemal krzyknęłam. – Zdradziłeś nie tylko mnie, ale i mój zespół. Naszą firmę! Myślałam, że coś nas łączy, a ty... Ty po prostu mnie wykorzystałeś!

Piotr wstał z kanapy, próbując mnie uspokoić, ale odsunęłam się od niego.

– Magda, nie chciałem tego zrobić... To tylko praca. Musiałem to zrobić, żebyśmy mieli przewagę – Jego głos brzmiał desperacko, ale to tylko sprawiło, że poczułam się jeszcze gorzej.

– Dla ciebie to tylko praca? – warknęłam. – Dla mnie to była przyszłość. A teraz nie ma już ani pracy, ani nas.

Odwróciłam się na pięcie, zostawiając Piotra sam na sam z jego poczuciem winy. Wiedziałam, że nie ma już odwrotu.

Czekała mnie rozmowa 

Następnego dnia w pracy czułam się jak w amoku. Mijałam kolegów z zespołu, nie mogąc skupić się na ich uśmiechach i przyjaznych pozdrowieniach. Wszystko, co działo się w biurze, wydawało się obce i odległe.

Wiedziałam, że to będzie trudny dzień. Czekała mnie rozmowa z Luizą, moją szefową. Nie mogłam już milczeć, choć oznaczało to wyjawienie prawdy o Piotrze. Czułam ból, ale wiedziałam, że muszę to zrobić – nie tylko dla siebie, ale też dla mojego zespołu.

Siedziałam w gabinecie Luizy, próbując opanować drżenie rąk. Ona spoglądała na mnie przez okulary, jak zawsze surowa i profesjonalna.

– Magda, coś się dzieje? – zapytała bez ogródek, widząc moje napięcie. – Wyglądasz, jakbyś miała coś ważnego do powiedzenia.

Zebrałam się w sobie, odetchnęłam głęboko i zaczęłam mówić.

– Luiza... Chodzi o przeciek informacji z naszego zespołu. Myślę, że wiem, kto za tym stoi – powiedziałam cicho, ale zdecydowanie.

Jej twarz pozostała niewzruszona, ale widziałam, że słucha uważnie. Podałam jej szczegóły o rozmowie, którą podsłuchałam, o tym, jak Piotr zdobywał informacje i przekazywał je Mateuszowi. Mówiłam wszystko, nie omijając nawet najboleśniejszych momentów. Kiedy skończyłam, zapadła cisza. Luiza patrzyła na mnie przez chwilę, po czym westchnęła.

– To bardzo poważne oskarżenie, Magda. Masz na to jakieś dowody? – zapytała w swoim charakterystycznym, chłodnym tonie.

Pokręciłam głową.

– Nie mam dowodów pisemnych, ale wiem, co słyszałam. Nie jestem w stanie tego zignorować.

Luiza oparła się na fotelu, chwilę milczała, jakby analizowała sytuację. W końcu spojrzała na mnie surowym wzrokiem.

– Cenię twoją lojalność wobec zespołu, ale musimy działać ostrożnie. Sprawdzimy to dokładnie, ale na razie proszę cię, byś trzymała to w tajemnicy. Piotr zostanie zawieszony w swoich obowiązkach, a ja zajmę się resztą.

Wstałam, czując ulgę, ale jednocześnie ciężar na sercu. To nie była decyzja, którą łatwo było podjąć, ale wiedziałam, że nie miałam wyboru. Nie mogłam pozwolić, żeby czyjaś zdrada niszczyła wszystko, na co pracowałam.

Wychodząc z gabinetu, czułam, że coś we mnie pękło. Wiedziałam, że zrobiłam to, co musiałam, ale cena była ogromna. Straciłam Piotra, człowieka, którego kiedyś kochałam, ale zyskałam coś innego – szacunek do samej siebie.

Zostałam z pustką

Dwa tygodnie później stanęłam przed oknem w nowym biurze – moim biurze. Zdobyłam awans. Powinnam była czuć satysfakcję, powinnam była być dumna. Wszyscy mówili, że zasłużyłam na to stanowisko, że byłam najlepszą kandydatką. Ale kiedy patrzyłam na swoje odbicie w szybie, widziałam tylko zmęczoną kobietę, która zapłaciła za ten sukces cenę, jakiej nigdy się nie spodziewała.

Piotr został zawieszony, a później zwolniony. Nigdy więcej ze sobą nie rozmawialiśmy, choć przez te ostatnie dni krążył wokół mojego biurka jak cień. Wiedziałam, że w końcu do niego dotarło, jak bardzo nasza relacja ucierpiała przez jego decyzje, ale było już za późno. Nasza miłość okazała się być jedynie pionkiem w jego grze o przewagę.

W firmie szybko zapomniano o skandalu, a ja... ja zostałam z pustką. Luiza wręczyła mi awans osobiście. W jej głosie wyczułam szacunek, ale też chłodną kalkulację. Znałam ją już na tyle, by wiedzieć, że ceniła lojalność, ale równie mocno zależało jej na wynikach.

Moje zwycięstwo nie było zasługą jedynie ciężkiej pracy – to była strategia, tak samo jak wszystko w tej firmie. Musiałam być częścią tej gry, czy tego chciałam, czy nie. Stałam przy oknie, patrząc na zachodzące słońce. Nowy dzień w firmie, nowe wyzwania. Często zastanawiałam się, czy było warto.

Czy ta kariera, to jedno stanowisko, było warte utraty zaufania do ludzi, których kiedyś uważałam za bliskich? Straciłam nie tylko Piotra – straciłam też kawałek siebie. Jednak było już za późno na gdybanie.

Zyskałam władzę, prestiż, pieniądze. Ale kiedy wracałam wieczorami do pustego mieszkania, nie czułam triumfu. W mojej głowie wciąż krążyło pytanie, które nigdy nie dawało mi spokoju – ile jeszcze muszę poświęcić, by naprawdę wygrać?

Magdalena, 28 lat

Czytaj także:
„Przyjaciółka miała zadatki na starą pannę. Wystarczyła jedna randka z finałem w sypialni, żeby zaczęła zadzierać nosa”
„Zawsze byłam porzucana, a miłość wydawała się nieosiągalna. Pewien słowiański przesąd skutecznie odmienił mój los”
„Gdy kochanek nie zapraszał mnie do siebie, myślałam, że wstydzi się ciasnej kawalerki. A potem odkryłam, co ukrywał”

Redakcja poleca

REKLAMA