„Mąż na emeryturze zamienił się w lenia i kanapowca. Denerwuje mnie w nim wszystko, myślę o rozwodzie”

Leniwy emeryt fot. Adobe Stock, Jelena Stanojkovic
Następnego dnia poszłam do fryzjera, a kiedy wróciłam Andrzej coś smażył sobie na patelni. Cała kuchnia była w opłakanym stanie. Oczywiście nawet nie zauważył mojej nowej fryzury.
/ 09.06.2021 11:08
Leniwy emeryt fot. Adobe Stock, Jelena Stanojkovic

Mój mąż zawsze taki był – leniwy i niezbyt chętny do pomagania w domu. Dziwne, że dopiero teraz zaczęło mi to przeszkadzać.

Trzydzieści dwa lata – tyle przepracowałam jako nauczycielka. I choć naprawdę kocham dzieci, to muszę wyznać, że dzień przejścia na emeryturę był jednym z tych najszczęśliwszych w moim życiu. Nareszcie miałam czas, duużo wolnego czasu! Bez pośpiechu robiłam zakupy, gotowałam mężowi i dwójce studiujących dzieci wymyślne obiadki, odnowiłam też kontakty z niektórymi koleżankami.

Cieszyłam się każdym dniem, marząc o chwili, kiedy i mój mąż nie będzie musiał wstawać rano do pracy. „Będziemy razem spacerować, jeździć na wycieczki i robić to, na co wcześniej nie mieliśmy czasu” – planowałam. Wreszcie dwa lata temu Andrzejowi zaproponowano przejście na wcześniejszą emeryturę. Skorzystał z tej możliwości, z czego bardzo się ucieszyłam. Niestety, wkrótce dopadło mnie rozczarowanie.

Mój ślubny zaczął się zachowywać jak ostatni leń

Zapuścił się, w ogóle nie wychodził z domu, a jego ulubionym zajęciem stało się wysiadywanie przed telewizorem z pilotem w ręce.

– Mieliśmy razem spacerować, odwiedzać znajomych, do kina chodzić, a my co? Nic, tylko siedzimy w domu i gapimy się na jakieś durne seriale! Nudzę się z tobą – wyrzucałam mu.

– A ja lubię swoje życie, te spokojne dni. I nie mam ochoty nic zmieniać – Andrzej odpowiadał zawsze tak samo.

Dość się napracował, więc teraz odpoczywa?

Trudno mi się było z tym pogodzić, tym bardziej że oboje coraz mniej mieliśmy sobie do powiedzenia. Przez 26 lat żyliśmy w miarę zgodnie, sądziłam więc, że tak będzie zawsze. Tymczasem Andrzej drażnił mnie z dnia na dzień bardziej! Chodził po mieszkaniu w starym, rozciągniętym dresie, niczego po sobie nie sprzątał. Prawdę mówiąc, nigdy nie należał do pedantów, jednak kiedyś mi to tak nie przeszkadzało…

Miałam 55 lat i coraz bardziej męczyłam się w swoim małżeństwie. No i zaczęłam marzyć o zmianie.

– Denerwuje mnie to wszystko! – wykrzyczałam pewnego dnia mężowi. – Ty śpisz do południa, potem siedzisz przed telewizorem, jesteś zadowolony z życia i nic innego cię nie obchodzi.

– A co mam robić? Dość się napracowałem, odpoczywam, i tyle – odparł.

– No właśnie! Ty odpoczywasz. I nawet nie przyjdzie ci do głowy, co ja o tym myślę. Może byś się ruszył i pojechał ze mną do mojej siostry na wieś?

– A co cię tak nosi? Źle ci w domu? – usłyszałam w odpowiedzi.

Machnęłam ręką i wyszłam z pokoju. Po chwili usłyszałam dźwięki dochodzące z telewizora i trzask otwieranej puszki piwa. Ogarnęła mnie złość. A więc tak ma wyglądać nasze wspólne życie na emeryturze…

Zacisnęłam zęby, mrucząc pod nosem jakieś przekleństwo. Następnego dnia poszłam do fryzjera, a kiedy wróciłam Andrzej coś smażył sobie na patelni. Cała kuchnia była w opłakanym stanie. Oczywiście nawet nie zauważył mojej nowej fryzury.

– Wyjdziemy gdzieś wieczorem? – spytałam, uśmiechając się prosząco.

– Oj nie, wiesz, coś mnie głowa boli. Nie najlepiej się czuję – jęknął i sięgnął do szafki po tabletki. Tyle że ja nie zamierzałam kolejnego popołudnia spędzać w domu. Wysłałam SMS-a do koleżanki, która odpisała, że ma wolne i chętnie mnie u siebie zobaczy.

Posprzątał? Ciekawe gdzie, bo nic nie widać

Ewa mieszka spory kawałek drogi ode mnie, ale ja postanowiłam zrobić sobie spacerek. Pogoda była ładna, szłam więc powoli, oglądając wystawy sklepowe i przyglądając się przechodniom. Przez głowę przebiegały mi niewesołe myśli o moich problemach małżeńskich. Wreszcie dotarłam na miejsce.

Ewa zrobiła kawę i usiadłyśmy w kuchni, gdzie zawsze najlepiej nam się rozmawiało.

– Czego ty oczekujesz od Andrzeja? – spytała, kiedy opowiedziałam jej, jak ostatnio mnie wkurza. – To porządny człowiek i niezły mąż – stwierdziła.

– Porządny? – zdziwiłam się. – Stary nudziarz, ot co! Nic w domu nie robi, tylko bawi się pilotem od telewizora. I jakie ja mam z nim życie? Nudne!

– Oj, Renata, czy ty przypadkiem nie przesadzasz? Nie szukasz dziury w całym? – zapytała.

– Chciałabym, żeby mój mąż był bardziej… no bardziej… – zamilkłam. Uświadomiłam sobie, że tak naprawdę sama nie wiem, o co mi chodzi.

– Dziwię ci się – ciągnęła dalej Ewka. – A może ty byś wolała takiego, który by wracał późnymi wieczorami? Podpity i nie wiadomo skąd? Radzę ci, doceń to, co masz. Żebyś raptem nie obudziła się z ręką w nocniku – dodała uszczypliwie.

Oburzona wypiłam kilka łyków kawy. Nie wiedziałam, co odpowiedzieć, bo Ewa kompletnie zbiła mnie z tropu.

– Posłuchaj, moja droga – odezwała się znowu. – Chociaż od mojego rozstania z Wieśkiem minęło dziesięć lat, to ja do dziś żałuję, że tak się stało. Spojrzałam na nią z niedowierzaniem, a Ewa ciągnęła ze smutnym uśmiechem: – Wiesiek też mnie denerwował. Miał swoje przyzwyczajenia, różne nawyki… Stale miałam do niego pretensje, a on się złościł. Kłóciliśmy się o byle co, nie mogliśmy się dogadać. W końcu wzięliśmy rozwód, bo myślałam, że spotkam kogoś lepszego.

Piętnaście lat wspólnego życia diabli wzięli. Wiesiek ożenił się po raz drugi, a ja nikogo nie spotkałam i do dziś jestem sama. I żałuję, naprawdę strasznie żałuję. Bo doceniłam go dopiero wówczas, gdy nie byliśmy już razem.

– Myślałam, Ewuniu, że jesteś zadowolona – odezwałam się cichutko.

– Co mam robić? Użalać się nad sobą? – wzruszyła ramionami. – A prawda jest taka, że przez własną głupotę zniszczyłam sobie małżeństwo, i tyle. Ujadałam na niego, narzekałam, to sobie poszedł. Szkoda, niedługo też byśmy byli parą emerytów – dodała, spoglądając w okno. Popatrzyłam na nią ze zdziwieniem. – A szło jedynie o drobiazgi, o rzeczy, które nie mają znaczenia. Rozumiesz? Kochana, możesz więcej stracić niż zyskać. Radzę ci dobrze, opamiętaj się, póki czas. Nie przekreślaj Andrzeja – zakończyła swój wywód ze łzami.

Zaskoczona jej wyznaniem, długo siedziałam bez słowa. I właśnie wtedy dotarło do mnie, że ja byłam niesprawiedliwa wobec Andrzeja. Wzruszona objęłam koleżankę i wyszeptałam:

– Dziękuję, nawet nie wiesz, ile dzięki tobie zrozumiałam. Kiedy wieczorem wróciłam do domu, mój mąż czekał na mnie trochę zaniepokojony. Nadal ubrany w ten swój rozciągnięty dres, lecz tym razem ja powstrzymałam się od złośliwych komentarzy.

– Posprzątałem trochę, chciałem ci zrobić niespodziankę – powiedział. Rozejrzałam się po mieszkaniu i pomyślałam: „Jak to dobrze, że mi powiedział. Sama bym nie zauważyła”. Uśmiechnęłam się więc nawet i powiedziałam, że się cieszę.

– To może jutro… wybierzemy się do twojej siostry? – rzucił Andrzej.

– Chętnie – odparłam zadowolona.

Od tej pory staram się nie zwracać uwagi na drobiazgi i nie czepiać się byle czego. Nie narzekam jak przedtem i zauważyłam, że między nami zmieniło się na lepsze. Andrzej chętniej chodzi ze mną na spacery i zakupy, ja polubiłam wspólne wieczory przy telewizorze… Bo spokojem, cierpliwością i uśmiechem więcej można osiągnąć niż gniewem.

I zawsze będę wdzięczna Ewie, że w porę otworzyła mi oczy. Wiedziemy z mężem spokojne, stabilne życie emerytów. Mam czas dla siebie, dzieci, rodziny i znajomych. Jest tak, jak wcześniej marzyłam. Wystarczyło sobie uświadomić, że ideały spotyka się jedynie w bajkach. 

Czytaj także:
„Nie umiem zaakceptować swojego zięcia. Według mnie nie nadaje się ani na męża, ani tym bardziej na ojca”
„8 lat znosiłam przemoc ze strony męża. Odeszłam dopiero, gdy rzucił naszą kilkuletnią córką o ścianę”
„Nikt nie rozumiał tego, że wiążę się z wdowcem z dzieckiem. Wszyscy myślą, że pakuję się w straszne bagno”

Redakcja poleca

REKLAMA