„Teściowie w tajemnicy naciskali na intercyzę. Ja też chciałam się zabezpieczyć i zażądałam kasy za bycie kurą domową”

pewna siebie kobieta fot. Getty Images, Sunwoo Jung
„– Przekalkulujmy coś sobie. Uznajmy, że po ślubie będę pracować w domu mniej więcej 5 godzin dziennie. Najniższa stawka nie wchodzi w grę. Ale też nie będę nikogo okradać. Niech będzie 25 zł za godzinę. To by dawało 125 zł dniówki i 3750 zł na miesiąc, moim zdaniem całkiem sensownie”.
/ 25.01.2024 22:00
pewna siebie kobieta fot. Getty Images, Sunwoo Jung

Teściowie wyskoczyli z pomysłem intercyzy niespodziewanie. Po początkowym szoku i niedowierzaniu zdałam sobie sprawę, że ja też muszę zadbać o swoje interesy.

To był szantaż

Zaprosili mnie, niby chcąc pogadać o weselu. Chcieli omówić jakieś ważne sprawy. Ale kiedy tylko pojawiłam się w ich mieszkaniu, teść natychmiast podbiegł do komputera i zaczął opowiadać. Mówił oczywiście na temat intercyzy. A co gorsza, Maćka wtedy nie było.

Gdy tylko usłyszałam, co mają mi do powiedzenia, praktycznie straciłam cierpliwość. Musiałam się naprawdę mocno kontrolować, żeby nie wybuchnąć. Jedyne, co mi zostało, to zacisnąć zęby i wysłuchać, co chcieli mi przekazać. A mieli do powiedzenia wiele.

Nie będę wnikać w szczegóły, bo nie starczyłoby mi na to czasu i miejsca... W skrócie chodziło o to, że cały majątek, który Maciek zgromadzi w trakcie naszego małżeństwa, ma należeć jedynie do niego.

– Przepraszam cię, moja droga, ale chcemy po prostu zadbać o dobro naszego dziecka. Nie możemy dopuścić, żebyś lekkomyślnie wydawała jego pieniądze, a gdyby doszło do rozwodu, zostawiła go na lodzie. Mam nadzieję, że to rozumiesz – przyszła teściowa była rozbrajająco szczera.

– No dobra. A jeśli nie podpiszę intercyzy? – zapytałam, czując się coraz bardziej rozdrażniona.

– Wtedy nie będzie żadnego ślubu – oznajmił mój przyszły teść.

– Ok. Rozmawialiście o tym z Maćkiem, czy tylko ze mną? – teraz byłam nie tylko zła, ale zaczynałam też czuć strach. Stres łapał mnie za gardło.

– Nie rozmawialiśmy z nim. Ale na pewno zrozumie. Dużo dla niego zrobiliśmy, nie będzie się sprzeciwiał i uszanuje nasze zdanie. To jak, podpisujesz? – przyglądali mi się uważnie.

– Muszę to przemyśleć. Nie wiem jeszcze, co zrobić – powiedziałam, wstając z fotela.

– Dobrze. Ale daj nam znać jak najszybciej. Im wcześniej, tym lepiej. W końcu trzeba by było już zacząć planować ślub...

Mama Maćka uśmiechnęła się do mnie promiennie.

– Jasne. Dajcie mi tydzień – odpowiedziałam, kierując się w stronę wyjścia.

– Mam nadzieję, Dominisiu, że jesteś rozsądna i podejmiesz dobrą decyzję – gdy wychodziłam, dobiegły mnie jeszcze słowa przyszłego teścia.

– I proszę cię bardzo, żeby ta rozmowa pozostała między nami! Przecież nie będziemy denerwować Maćka, to nasza sprawa – dorzuciła przyszła teściowa. Nie odwróciłam się nawet. Chciałam jak najszybciej opuścić to mieszkanie – zanim powiem coś, czego mogłabym szybko pożałować.
Intercyza to umowa. Chyba można ją trochę zmienić?

Jak mogli mnie tak potraktować?

Wróciłam do siebie, ale jeszcze długo nie mogłam pozbyć się ścisku w gardle. Czułam się źle, zupełnie tak, jakby ktoś potraktował mnie jak śmieć. Nie chodziło już nawet o samą intercyzę, ale sposób, w jaki chcieli to załatwić moi przyszli (czy na pewno?) teściowie. Wystarczyło, żeby pogadali ze mną wcześniej, zwyczajnie, po ludzku. Rozmowa o pieniądzach nie należy do najłatwiejszych, ale jeśli wiedziałabym wcześniej o ich planach, nie czułabym się teraz jak kretynka.

Zdecydowałam się na ślub z Maćkiem, bo go kocham. Nie mają dla mnie znaczenia pieniądze ani firmy, ani te, które dostał od rodziców. Ale jego rodzice podeszli mnie podstępem, a co gorsza, postawili mi warunek. Czułam się okropnie!

Przez chwilę rozważałam, czy by nie zadzwonić do narzeczonego i nie zakończyć tego raz a dobrze. Trzymałam już w ręku telefon, ale ostatecznie schowałam go do torebki. Moja nieżyjąca już matka zawsze mi mówiła, że nie można podejmować ważnych decyzji pod wpływem silnych emocji. Najpierw trzeba się opanować, uspokoić, wszystko dokładnie przemyśleć.

Uznałam więc, że posłucham jej rady. Miałam jednak kolejny kłopot. Od zawsze było mi trudno samej rozwiązywać problemy, dlatego postanowiłam pogadać ze swoją najbliższą przyjaciółką, Dorotą. Znamy się od wielu lat i zawsze pomagamy sobie w trudnych momentach. Byłam pewna, że i teraz okaże się pomocna.

Dorota, podobnie jak ja, była oburzona propozycją moich przyszłych teściów. Kiedy skończyłam opowiadać jej, co się stało, zrobiła się cała czerwona ze złości.

– Cholera! Ludzie mają trochę pieniędzy na koncie i od razu im się wydaje, że nie muszą szanować innych! – zawołała gorzko.

– Nikt do tej pory tak bardzo mnie nie poniżył  – wyznałam ze smutkiem.

– I co zamierzasz z tym zrobić? – zapytała Dorota.

– Wiesz... Nie mam pojęcia. Mam mętlik w głowie. Z jednej strony chciałabym oddać Maćkowi pierścionek. Ale z drugiej... Przecież go kocham i nie potrafię sobie wyobrazić życia bez niego.

– Czy on wie, co się stało?

– Nie. Nie było go, nie słyszał naszej rozmowy.

– No to powiedz mu!

– Nie mogę. Wiesz, on bardzo szanuje swoją rodzinę, liczy się z jej zdaniem. Bardzo by go to zabolało. A zresztą, to i tak nic nie da. Jego rodzice, tak czy siak, będą naciskać. Nie zmienią zdania.

– Trudna sprawa – zamyśliła się. – Ale nie jest to sytuacja bez wyjścia! – nagle jej twarz się rozjaśniła.

– Co? Coś przyszło ci do głowy? – zapytałam, patrząc na nią pełna nadziei.

– Myślę, że tak. Przede wszystkim intercyza to nic innego jak umowa małżeńska. Czyli jest umową, a do każdej umowy można coś dodać, dopisać. To się nazywa klauzulą. Nie musi być związana z rozdzielnością majątkową...

– Nie rozumiem. Do czego zmierzasz? – mętlik w mojej głowie tylko się zwiększył.

– O matko, przecież to takie proste. Zgadzasz się na intercyzę, ale pod pewnymi warunkami...

– Jakimi?

– Zaraz coś wymyślimy – oznajmiła moja niezastąpiona przyjaciółka.

Ten plan był genialny

W ciągu kolejnych 15 minut przejrzałyśmy sieć w poszukiwaniu inspiracji. Nieskromnie przyznam, że poszło nam świetnie.

– Rodzice Maćka wpadną w szał, kiedy przedstawię im swoje warunki  – uznałam.

– No i bardzo dobrze! Przyda im się taka lekcja za to, jak okropnie cię potraktowali – stwierdziła Dorota.

Zadzwoniłam do nich już na drugi dzień. Odebrała teściowa.

– Cześć, kochanie! I jak tam, miałaś czas pomyśleć o naszej rozmowie?  – zapytała łagodnie.

– Jasne.

– I jak, zgadzasz się na intercyzę?

– Tak.

– To fantastyczne – wyraziła swoje zadowolenie. – To skoro tak, od razu załatwię wizytę u notariusza. Załatwmy to jak najszybciej.

– Poczekajcie chwilę... Najpierw musimy pogadać. Mam pewne uwagi.

– Jakie? Przecież wszystko jest już dograne.

– Niezupełnie – odparłam. – Może się spotkamy? Najlepiej we trójkę, tak jak ostatnio. Maciek nie musi o wszystkim wiedzieć – użyłam ich argumentu.

– Dobrze, to wpadnij, pogadamy – zgodziła się niechętnie.

Po południu byłam już u moich przyszłych teściów. Podobnie jak poprzednim razem, usiedliśmy wszyscy w salonie. Umościłam się na fotelu. Choć targały mną nerwy, nie dałam nic po sobie poznać. Rozłożyłam się wygodnie i zaczęłam mówić:

– Wiem, że zależy wam na szczęściu waszego syna... – powiedziałam.

– Oczywiście, moja droga, to zawsze jest dla nas najważniejsze – przerwała mi teściowa.

– Czyli chcielibyście, żebym była jak najlepszą żoną. Żebym o niego dbała, żebym mu dogadzała, poświęcała mu każdą wolną chwilę... No i wiadomo, prała, sprzątała, prasowała, gotowała...

– A to nie jest oczywiste? – teść wyglądał na niego zdziwionego przebiegiem tej rozmowy.

– Pewnie tak. Wiecie, że naprawdę kocham Maćka i z prawdziwą przyjemnością będę dbać o jego potrzeby.

– No dobrze. To skoro tak, to o co ci właściwie chodzi? – teściowa patrzyła na mnie z coraz większym zdumieniem.

– O zapłatę. Za każdą dobrze wykonaną pracę należy się odpowiednia płaca – odpowiedziałam.

– Czekaj... Co takiego? O czym ty mówisz? – zapytali zaskoczeni.

– Chodzi o to, że nie muszę i nie będę musiała prosić Maćka o pieniądze ani rozliczać się z tego, na co wydaję kasę. Wciąż pracuję, mam dobre stanowisko w korporacji. Mam swoje pieniądze. Ale co, gdy pojawią się dzieci, a ja zostanę z nimi w domu?

– No chyba wiadomo. Maciek stanie na wysokości zadania i  będzie utrzymywać rodzinę! – wykrzyknął z oburzeniem teść.

– Dokładnie. Właśnie tak go wychowywaliśmy – przytaknęła teściowa.

– Na pewno tak będzie. Ale wiecie, wolałabym mieć to na piśmie. Na wszelki wypadek. Nawet ustaliłam kwotę...

– Jaką kwotę? – wtrącił z irytacją ojciec Maćka.

– Przyjmijmy, że po ślubie będę pracować w domu ok. 5 godzin. Jestem dokładna, młoda i sprawna, także nie będę pracować za minimalną stawkę. Nie chcę też nikogo okradać. Także trzeba to trochę uśrednić. Załóżmy, że wynagrodzenie wynosi 25 złotych na godzinę. Daje to 125 złotych dniówki i miesięcznie 3750 złotych lub 3875 złotych, to zależy, ile dni ma dany miesiąc.

– Dziewczyno, co ty wygadujesz?! – twarz teściowej zrobiła się czerwona.

– No oczywiście to nie jest jakaś niezmienna kwota – mówiłam dalej. – Kiedy przyjdzie na świat nasze dziecko, będzie musiała wzrosnąć. I to dość mocno, przecież opieka nad dzieckiem to właściwie praca na pełen etat… A do tego jeszcze dodatkowe zadania, które także powinny być odpowiednio opłacane. Chwilka, zaraz oszacuję mniej więcej, ile to będzie… – zaczęłam szukać kalkulatora w telefonie.

– Dosyć! Myśleliśmy, że jesteś poważną kobietą. Że normalnie, jak dorośli się dogadamy. A Ty co? Jawnie z nas szydzisz! Jak ci nie wstyd! – oburzył się ojciec Maćka.

– Szyderstwo? No co wy. Nigdy nie mówiłam bardziej serio. Ja tylko chcę zadbać o swoje sprawy. Na pewno to rozumiecie, prawda? – zaśmiałam się.

A jednak nie rozumieli. Co prawda, nie wyrzucili mnie z domu, ale patrzyli na mnie z takim wstrętem, że sama sobie poszłam. Bałam się, że jeśli zostanę tam choć chwilę dłużej, to zemdleję na miejscu. Nie mam zielonego pojęcia, co będzie z intercyzą dalej.

Od naszego spotkania minął już tydzień, ale teściowie nadal milczą. Pewnie wciąż się zastanawiają, czy moje słowa były na serio, czy chciałam ich tylko wkurzyć. Muszę przyznać, że początkowo chciałam przede wszystkim tego drugiego, ale teraz... Im więcej o tym myślę, tym bardziej mi się zdaje, że takie zabezpieczenie faktycznie byłoby dla mnie korzystne. Dziś jestem pewna, że Maciek mnie kocha, ale czy jutro też tak będzie?

Czytaj także:
„Syn i córka to śmierdzące lenie. Gdy poproszę ich o pomoc w domu, mówią mi, żebym znalazła sobie innego frajera”
„Mój facet jest zimny jak noce na Syberii. Skaczę wokół niego jak kotka w rui, a on nie okazuje mi żadnych uczuć”
„Na emeryturze rajskie plaże wymieniłem na sanatorium. Nie narzekam. Tutaj też panienki pchają mi się na kocyk”

Redakcja poleca

REKLAMA