Nigdy nie ukrywałam, że chciałabym mieć faceta na poziomie. Dlatego tak bardzo ucieszyłam się, że poznany w Internecie Paweł ma dobrze prosperującą knajpę. Jednak szybko okazało się, że w sieci można napisać wszystko, a mój pseudobiznesmen to jedynie właściciel bujnej wyobraźni.
Od dzisiaj kończę z facetami
Już straciłam nadzieję, że poznam kogoś odpowiedniego. Wszyscy moi dotychczasowi faceci okazywali się nieudacznikami, zazdrośnikami, zdrajcami i narcyzami. Z każdym kolejnym związkiem miałam coraz większe nadzieje, które dosyć szybko ulatniały się niczym kamfora. W końcu powiedziałam dość.
– Mam dosyć facetów – powiedziałam przyjaciółce, której od kilku lat zwierzałam się ze swoich nieudanych miłostek. – Od dzisiaj kończę ze związkami – powiedziałam stanowczo.
– Anka, daj spokój – roześmiała się Bożena. – Przecież ty nie jesteś stworzona do życia w pojedynkę – powiedziała.
– Może i tak – westchnęłam. – Ale wolę być sama niż z kimś, kto zupełnie nie nadaje się do związku – powiedziałam stanowczo.
Bożena spojrzała na mnie współczującym wzrokiem, a potem nagle się uśmiechnęła.
– No co? – zapytałam, widząc, że coś już przyszło jej do głowy.
– Mam pomysł – powiedziała z błyskiem w oku. – Założymy ci profil na portalu randkowym.
Spojrzałam na nią zdziwiona. Ja i profil randkowy?
– Chyba żartujesz – odpowiedziałam. – Ja już jestem za stara na takie rozrywki.
– Jaka za stara? – szybko zaprotestowała Bożena. – Randki w sieci są dla każdego, bez względu na wiek. A może akurat poznasz kogoś ciekawego – przekonywała mnie.
– No sama nie wiem – odpowiedziałam z wahaniem. – Jakoś nie wierzę w te wielkie miłości internetowe.
– Nie przekonasz się, dopóki nie spróbujesz – usłyszałam stanowczy głos przyjaciółki. – Przecież i tak nic nie tracisz. A zyskać możesz naprawdę dużo. Może poznasz wreszcie swojego księcia z bajki? – powiedziała i mrugnęła do mnie okiem.
„Dlaczego nie?” – pomyślałam zamyślona. Bożena miała rację – już gorzej być nie mogło. Dlatego postanowiłam działać.
Twierdził, że ma złoty biznes
Założenie profilu trwało zaledwie kilka minut. Napisałam kilka zdań o sobie, dodałam kilka fajnych fotek, przedstawiłam swoje oczekiwania i voilà – stałam się internetową poszukiwaczką miłości. Muszę przyznać, że odzew płci przeciwnej bardzo mnie zaskoczył.
Już w czasie kilku pierwszych dni otrzymałam kilkadziesiąt zgłoszeń. Tylko co z tego, skoro zdecydowana większość tych wiadomości pochodziła od facetów poszukujących kobiety na jedną noc. A ja nie szukałam romansu, a prawdziwego związku. „Uff, chyba nic z tego nie będzie” – pomyślałam rozczarowana, gdy kolejny raz przeczytałam propozycję spotkania w hotelu na godziny. I kiedy chciałam już zrezygnować z tych internetowych poszukiwań miłości, to odezwał się do mnie Paweł. Był zupełnie inny od wszystkich tych mężczyzn, którzy pisali do mnie poprzednio.
– Chyba znalazłeś się tutaj przez zupełny przypadek? – zapytałam Pawła po kilku tygodniach wymiany internetowych wiadomości.
– Dlaczego tak myślisz? – przeczytałam na ekranie telefonu.
– Bo jesteś zupełnie inny – odpisałam po kilku sekundach.
– Bo nie proponuje ci seksu na pierwszej randce? – szybko pojawił się tekst, a potem emotikonka uśmiechniętej buzi.
– To też – odpisałam. – Ale też nie chwalisz się sylwetką, samochodami i pieniędzmi – dodałam.
– Bo nie czuję takiej potrzeby – odpisał Paweł. – Nie chcę, aby kobiety leciały na moje pieniądze. Chcę tylko, aby ktoś pokochał mnie za to, jaki jestem – przeczytałam. A potem dowiedziałam się, że mój nowy znajomy z Internetu to właściciel dobrze prosperującej knajpy.
– Ale pieniądze szczęścia nie dają – napisał. – Oddałbym tę knajpę, dom, samochód i pieniądze za kogoś, kto mnie pokocha.
„Jaki romantyk” – pomyślałam z uśmiechem na ustach. I od razu zrobiło mi się cieplej na duszy. Doszłam do wniosku, że chyba wreszcie poznałam kogoś, o kim marzyłam całe życie. Paweł był sympatyczny, oczytany, zabawny i inteligentny. Dodatkowo wydawał się całkiem przystojny – przynajmniej tak wynikało ze zdjęcia, które widniało na jego profilu. No i miał biznes, który zapewniał mu całkiem przyzwoity dochód. Czyżbym w końcu spotkała swój ideał? Nie mogłam uwierzyć w swoje szczęście.
– Spotkajmy się – szybko podjęłam decyzję. Nie miałam powodów, aby dłużej zwlekać.
Paweł początkowo się wahał, ale w końcu się zgodził. A ja poczułam, że los się do mnie uśmiechnął i w końcu mam szansę na związek z kimś na poziomie.
Nasza relacja stawała się poważna
Paweł okazał się dokładnie taki, jak sobie wyobrażałam. Zaczęliśmy spotykać się regularnie, a ja z każdym kolejnym tygodniem czułam, że coraz lepiej czuję się w towarzystwie Pawła.
– On jest cudowny – zachwycałam się moim nowym facetem podczas spotkania z przyjaciółką. – Przystojny, czarujący, męski i zabawny. A do tego nie narzeka na brak pieniędzy – mrugnęłam porozumiewawczo do Bożeny.
Ona doskonale wiedziała, że zależy mi na związku z kimś, kto może sobie pozwolić na wygodne życie.
– Zakochałaś się – podsumowała przyjaciółka.
– Chyba tak – odpowiedziałam po chwili.
– A tak wzbraniałaś się przed portalami randkowymi. A tu proszę, pełen sukces – roześmiała się. – Uczcijmy to – powiedziała i podniosła do góry kieliszek wina. Wzniosłyśmy toast za mój szczęśliwy związek.
– To kiedy poznam twojego wybranka? – zapytała Bożena. – Mam nadzieję, że nie będziesz go ukrywać.
– No co ty – roześmiałam się. – Oczywiście, że go poznasz. Tylko nie wiem kiedy. Paweł jest bardzo zajęty. Wiesz, jest właścicielem dobrze prosperującej knajpy. A to wymaga czasu i zaangażowania.
– Byłaś w tej knajpie? – zapytała przyjaciółka.
– Jeszcze nie – odpowiedziałam.
I wtedy przyszło mi do głowy, że faktycznie jest to dziwne, że Paweł mnie jeszcze do niej nie zaprosił. Postanowiłam to zmienić.
– A może spotkamy się w twojej knajpie? – zapytałam Pawła, który jeszcze tego samego dnia zaproponował romantyczne spotkanie. Mój facet chwilę milczał, a potem powiedział, że nie jest to dobry pomysł.
– Tam nie będziemy mogli spokojnie spędzić czasu – tłumaczył. – Wszyscy będą coś ode mnie chcieli.
Tym razem odpuściłam. Ale gdy padło kilka kolejnych odmów i wykrętnych tłumaczeń, to w mojej głowie pojawiły się podejrzenia. Zaczęłam nawet myśleć, że on prowadzi tę knajpę razem z żoną. Postanowiłam to sprawdzić.
Wszystko okazało się kłamstwem
Gdy pewnego wieczoru powiedział, że musi iść do pracy, to podjęłam decyzję, że będę go śledzić. Po kilkunastu minutach dotarliśmy do bardzo znanej knajpy, która biła rekordy popularności wśród mieszkańców stolicy. „To się ustawiłam” – pomyślałam z satysfakcją. Weszłam do środka i niemal od razu dojrzałam Pawła. Stał za barem i nalewał piwo. Podeszłam do niego uśmiechnięta od ucha do ucha. Jednak Paweł wcale się nie ucieszył.
– Co ty tu robisz? – zapytał zaskoczony.
– Nawet właściciel musi czasami wziąć się do roboty – zaśmiałam się, nie odpowiadając na jego pytanie. – Ale muszę przyznać, że do twarzy ci w tym fartuszku barmana – mrugnęłam do niego okiem.
Paweł niespokojnie rozglądał się na boki i wyraźnie było widać, że nie jest zadowolony z mojej wizyty. Szybko przekonałam się o przyczynie tego zdenerwowania.
– Paweł, przestań podrywać dziewczyny i weź się w końcu do roboty. Klienci czekają – usłyszałam głos mężczyzny, który właśnie opuścił zaplecze.
Postanowiłam interweniować.
– Proszę z łaski swojej nie mówić właścicielowi, co ma robić. Lepiej sam weź się do roboty, bo za chwilę możesz nie mieć już tej pracy – powiedziałam groźnie. Facet dziwnie na mnie spojrzał, a potem odwrócił się w stronę Pawła.
– O czym ona mówi? – zapytał. Paweł się nie odzywał, ale widać było, że jest zawstydzony.
– O tym, że nie mówi się właścicielowi, co ma robić – powiedziałam.
– Ale to ja jestem właścicielem – usłyszałam od człowieka, który wydawał polecenia Pawłowi.
– A Paweł kim jest? – zapytałam zdziwiona. Spojrzałam na swojego faceta, który spuścił głowę. – Paweł? – zwróciłam się w stronę swojego chłopaka.
Paweł dalej stał bez słowa, ale po chwili złapał mnie za łokieć i poprowadził w kierunku wyjścia.
– Zaraz wracam – rzucił jeszcze przez ramię.
– Byle szybko – odpowiedział mężczyzna. – Bo za chwilę stracisz tę pracę.
Na zewnątrz było chłodno i to mnie trochę otrzeźwiło. Spojrzałam na Pawła, który dalej nic nie mówił
– Co to ma znaczyć? – zapytałam.
W końcu dowiedziałam się, że mój facet to jedynie pracownik tej knajpy. I to pracownik bez większych kwalifikacji, który zajmuje się dosłownie wszystkim.
– Taki przynieś, wynieś, pozamiataj – powiedziałam ironicznie.
– Można tak powiedzieć – powiedział. – A co, masz z tym problem? – zapytał.
– Tak, mam z tym problem – syknęłam. – Jesteś zwykłym oszustem.
– Ale oszustem, który się w tobie zakochał – powiedział cicho.
Nie interesowało mnie to. Chciałam mieć związek z facetem na poziomie, a kolejny raz trafiłam na nieudacznika. Paweł próbował się tłumaczyć, ale ja nie chciałam tego słuchać. Kolejny raz się zawiodłam. Całkowicie zerwałam z nim kontakt. Wprawdzie on pisał i dzwonił do mnie wielokrotnie, ale ja całkowicie go ignorowałam. I chociaż Bożena mówiła mi, aby dać mu szansę, to ja nie mogłam się przemóc. Nie potrafiłam mu wybaczyć tego, że mnie oszukał.
Czytaj także:
„Pożar odebrał mi dorobek życia. Gdy płakałam na stercie gruzu, dostrzegłam święty obrazek, który dał mi nadzieję”
„Marzyłem o dziecku, ale moja żona nie chciała o tym słyszeć. Zasłaniała się karierą i figurą”
„Chytry braciszek wrócił z emigracji, gdy odkrył, że mama jest chora. Tylko czekał, aż staruszka położy się do grobu”