„Mąż myślał, że nasza 17-letnia córka jest w ciąży. Chyba powinnam się przyznać, że to ja spodziewam się dziecka”

Zatroskana kobieta fot. iStock by GettyImages, AndreyPopov
„Majka zachowuje się tak skandalicznie, że nie wiemy, czego się po niej spodziewać. Nastoletnia ciąża byłaby wierzchołkiem góry lodowej”.
/ 11.01.2024 07:20
Zatroskana kobieta fot. iStock by GettyImages, AndreyPopov

Czy okres dojrzewania kiedyś mija? Czasami mam wrażenie, że moja córka się w nim zatrzymała na stałe. Ma już 17 lat i z utęsknieniem czekam, kiedy ten "trudny okres" w końcu przeminie.

– Kochanie, kiedy w końcu zwolnisz łazienkę? Musimy z ojcem zdążyć przed pracą chociaż umyć zęby – stukam w drzwi.

– Już, mamo. Tylko pięć minut! – odpowiada zirytowana.

– Jakie pięć minut! Wyjdź stamtąd natychmiast! – do naszej codziennej rozmowy dołącza mąż.

– O mój Boże, no już... – nasza pociecha wychodzi z łazienki.

– Coś ty zrobiła z twarzą? – mąż rzuca pytanie retoryczne.

– To makijaż. A niby co? – odpowiada Majka.

– Natychmiast to zmyj! W takim stanie do szkoły nie pójdziesz! Wyglądasz jak latawica! – mąż traci wszelkie maniery.

Oto jak wyglądają u nas poranki...

Próbowałam już chyba wszystkiego

Majka się buntuje, a jej ojciec jest nieugięty. Córka podnosi głos, Marek stara się ją przekrzyczeć. Nasze niepokorne dziecko zaczyna płakać, co powoduje, że ojciec czuje się niezręcznie, macha ręką, a wieczorem prowadzi ze mną rozmowę na temat jego niewłaściwego wychowywania.

Oczywiście to ja jestem odpowiedzialna za to, że Majka jest zuchwała, że ubiera się i maluje w prowokujący sposób, niechętnie pomaga w domowych obowiązkach i nie przykłada się do nauki.

Majka jest jedynakiem. Ja jednak uważam, że robiłam wszystko, by wychować ją jak najlepiej. Spędzałam z nią dużo czasu, rozmawiałam, interesowałam się jej problemami, probowałam uczyć odpowiedzialności i stawiałam wymagania. Wszystko szło dobrze, dopóki nie nadszedł czas jej dojrzewania...

Wtedy młodociany potwór zagnieździł się w naszym domu! Moja córka przestała ze mną rozmawiać, mówiąc: ”Zostaw mnie w spokoju i tak tego nie zrozumiesz” i przestała mi pomagać: ”Nie mam czasu, muszę iść do Kingi”. Także przestała spędzać z nami czas: ”Do kina z rodzicami? Ale to żenujące!”.

Nie umiem odnaleźć się w tej nowej sytuacji, Robert również, ponieważ z jego ukochanej córeczki pozostało niewiele. Ma wrażenie, że oddala się od niego, co wywołuje w nim silny niepokój. Pewnego dnia po prostu wpadł w szał.

– Majka ma szlaban na wychodzenie z domu! – oświadczył mąż, stojąc jeszcze w drzwiach wejściowych.

– Co się znowu stało?! – nie kryłam zdziwienia.

– Widziałem ją, jak spacerowała po parku z jakimś chłystkiem! – wyraził swoje oburzenie.

– O, czyżby Majka miała chłopaka? To dlatego zaczęła się malować – skinęłam głową, dostrzegając sens w jej zachowaniu.

– Co?! O czym ty mówisz?! Czy zdajesz sobie sprawę, co się może stać? Z tego będą tylko problemy! – zaniepokoił się Robert.

Wiedziałam, że z tego zakazu nie wynikną żadne korzyści. Maja to wierne odbicie swojego ojca, kiedy coś sobie zaplanuje, potrafi za wszelką cenę iść do przodu, by osiągnąć swój cel.

Przyłapał ich

Następnego dnia przyszła do domu po godzinie 20. Doszło do kłótni, podczas której odkryliśmy, że nasza córka jest zakochana w pewnym Piotrze i nic nie jest w stanie przeszkodzić w ich miłości. Jeżeli nadal będziemy jej zabraniać spotkań z nim, zagroziła, że się do niego wprowadzi i więcej jej nie zobaczymy.

Osobiście uważałam, że jest to mocno wyolbrzymione, ale Robert zareagował z niepokojem.

– W takim razie, zróbmy inaczej... niech Piotr przyjdzie do ciebie, ale może zostać tylko do dwudziestej! I ostrzegam, nie rób głupot – wykrzyknął, a następnie szybko opuścił pokój.

Nasza córka codziennie gościła swoją sympatię. Przyzwyczaiłam się do niego, a on zawsze był grzeczny i starał się być pomocny, a do tego zauważyłam, że wpływa na Majkę pozytywnie. Stała się bardziej opanowana i poważniejsza. Mój mąż miał jednak inne zdanie na ten temat. Nie wytrzymał i wtargnął do pokoju naszej córki bez uprzedniego pukania. Przyłapał ich na pocałunku. Wybuchła straszliwa awantura.

Majka do nas wykrzyczała, że nie okazujemy jej nawet odrobiny zaufania i kompromitujemy ją na oczach Piotrka. Dodatkowo doskonale zdaje sobie sprawę, skąd pochodzą dzieci i z pewnością jest bardziej odpowiedzialna niż my, skoro obliczyła, że przyszła na świat pięć miesięcy po naszym weselu... I się wydało. Planowałam kiedyś porozmawiać z Majką na temat "tego", lecz nie była zainteresowana:

– Nie ma takiej potrzeby, ja wszystko wiem.

Mój mąż był obrażony, córka z daleka go omijała, a ja znalazłam się między wódką a zakąską...

Nie czułam się dobrze z tym wszystkim

Psychicznie i fizycznie coś ze mną było nie w porządku. Przytrafiały mi się zawroty głowy, czułam się wycieńczona i nieustająco zmęczona.

–Umów się do lekarza – powiedział Robert, kiedy ponownie odczuwałam mdłości.

– Zalecam wykonanie testu ciążowego, gdyż symptomy są dość klarowne – zasugerował doktor.

– Co? Ale przecież mam 37 lat! – zaniepokoiłam się.

Test zrobiłam w domu i nie mogłam uwierzyć w to, co zobaczyłam – jestem w ciąży! Pomyślałam, że powiem Majce i Robertowi przy kolacji i z tej okazji ugotuję coś pysznego. Poszłam więc po zakupy, a gdy wróciłam do domu, weszłam prosto w sam środek burzy. Mój mąż i córka byli zatopieni w rozgorzałej kłótni.

– Powtarzam ci, że to nie moje. Ile razy muszę ci to mówić?

– A czyje? Moje?! – krzyczał Robert – Skończyło się randkowanie! Przecież cię ostrzegałem!

–Co się stało tym razem?

– To! – mój partner machnął w moim kierunku pudełkiem po teście ciążowym, który wykonałam tego poranka.

– Hest mój. Spodziewamy się dziecka.

– Co?! – zbladł.

– Ty, mamusiu? Ale super! – Maja zaczęła się śmiać.

– W tym wieku? Co my teraz zrobimy? Myślałem, że te czasy mamy już za sobą. Zupki, kupki, pieluchy... – zdezorientowany położył sobie dłoń na głowie.

– Tato, spokojnie... Czy ty na pewno wiesz, skąd się biorą dzieci? – dziewczynka przewracała się ze śmiechu. – Mamuś, ale się cieszę. Będę miała brata!

– Ewentualnie siostrę... – wciąż w stanie szoku dodał mój mężczyzna.

– Tato, znam takie powiedzenie "Uczył Marcin Marcina..." – Maja była rozśmieszona całą tą sytuacją.

– Wystarczy! – krzyknął głośno Robert, wyraźnie zakłopotany.

I tak w domu zagościł spokój...

 

Czytaj także:
„Zostawiłam męża i ogołociłam nasze konto bankowe. To była zapłata za zdradę. Prawie zrujnowałam nasze życie”
„Obcy facet wychowuje moje dziecko i płaci za błędy mojej młodości. Zawsze wiedziałam jak się ustawić”
„Wszyscy się ze mnie śmiali, bo wyszłam za mąż za robotnika. Teraz my brylujemy na salonach, a oni wyją z zazdrości”

Redakcja poleca

REKLAMA