„Mąż mojej przyjaciółki to niezłe ciacho. Nic dziwnego, że młoda sąsiadka zagięła na niego parol. Tylko Kaśki żal...”

kobieta pociesza przyjaciółkę fot. Adobe Stock, nenetus
„– Raz można poprosić sąsiada o pomoc. No, może dwa – oznajmiła Kaśka rozgoryczona. – Ale ona zaczepia Pawła niemal codziennie. Myślę, że się jej spodobał i chce mi go odebrać. A te wszystkie naprawy to tylko pretekst… Rozumiesz… Kawka, herbatka w podzięce, potem może jakieś winko…”.
/ 17.11.2022 12:30
kobieta pociesza przyjaciółkę fot. Adobe Stock, nenetus

Ile czasu nie widziałam się z Kaśką? Chyba ze trzy miesiące. Twierdziła, że jest bardzo zajęta. Była moją najlepszą przyjaciółką, co tu ukrywać, mocno się za nią stęskniłam. Brakowało mi naszych babskich pogaduszek. Kiedy więc któregoś dnia usłyszałam w słuchawce, że ma wolne popołudnie i możemy się spotkać, bardzo się ucieszyłam. Liczyłam na to, że spędzimy miło kilka godzin. 

O ustalonej porze zjawiłam się w naszej ulubionej kawiarni. Kaśka już czekała. Spodziewałam się, że przywita mnie szerokim uśmiechem, tymczasem była smutna.

– Wybacz kochana, ale coś niewyraźnie wyglądasz… Masz jakieś kłopoty? – zapytałam, gdy już usadowiłam się przy stoliku.

– A żebyś wiedziała, że mam. I to takie, przez które spać spokojnie nie mogę – westchnęła.

Co się stało? Coś w pracy? W domu? – naciskałam.

Milczała przez dłuższą chwilę.

– Boję się, że Paweł mnie zostawi dla innej – wypaliła w końcu.

Aż podskoczyłam.

– Twój mąż? No coś ty, Kasia. To niemożliwe! Ten facet kocha cię tak samo mocno jak w dniu ślubu!

– Też mi się tak wydawało. Ale teraz mam wątpliwości…

– Dlaczego?

– Och, to dłuższa historia. Może więc najpierw zamówimy coś słodkiego? – spojrzała na mnie błagalnie.

Aneta jest młoda, ładna i samotna...

Przywołałam kelnera i zamówiłam nam po kawie i wielkiej kremówce. Taki zestaw zawsze poprawiał nam humor i łagodził stres. Kaśka błyskawicznie pochłonęła ciacho i zaczęła opowiadać:

– Wszystko zaczęło się dwa miesiące temu, gdy do mieszkania obok wprowadziła się nowa sąsiadka. Małpa ma na imię Aneta... – zawiesiła głos.

– Domyślam się, że młoda, ładna i samotna?– domyśliłam się.

– A żebyś wiedziała! Ma najwyżej trzydzieści lat i wygląda jak modelka. Nie ma faceta, który by się za nią nie obejrzał.

– Paweł też się ogląda?

– Nie tylko ogląda, moja droga, ale nawet u niej bywa. I to bardzo często.

– Co?!

Podobno po to, by pomóc jej coś tam naprawić lub przestawić.

– Słucham?

– No tak… Niedawno przesuwał jakieś meble, wcześniej podłączał pralkę, naprawiał kontakt i spłuczkę w toalecie, a teraz ma montować jakieś półki…

– Może rzeczywiście potrzebowała pomocy? – zasugerowałam.

– Naprawdę w to wierzysz? Bo ja nie! Raz można poprosić sąsiada o pomoc. No, może dwa. Ale ona zaczepia Pawła niemal codziennie. Myślę, że się jej spodobał i chce mi go odebrać. A te wszystkie naprawy to tylko pretekst… Rozumiesz… Kawka, herbatka w podzięce, potem może jakieś winko…

– Rozmawiałaś z nim na ten temat?

– Próbowałam. Ale gdy tylko przeszłam do rzeczy, wyśmiał mnie. Stwierdził, że to zwykła sąsiedzka pomoc, że Aneta nie ma żadnych niecnych zamiarów. A nawet gdyby miała, to nic by z tego nie wyszło, bo on kocha tylko mnie.

– No widzisz, mówiłam!

– Mówiłaś, mówiłaś… I co z tego? Wiarołomni mężowie zawsze mydlą żonom oczy, zapewniają o swojej wielkiej miłości. Biedaczki dowiadują się o zdradach ostatnie, zwykle wtedy, gdy już jest za późno. Boję się, że to koniec mojego małżeństwa.

– E tam, na pewno nie będzie aż tak źle.

– Nie pocieszaj mnie, nie pocieszaj. Wiem jak wyglądam, ile mam lat. Nie mam przy Anecie żadnych szans…

– Mogę ci jakoś pomóc?

– Sama muszę sobie z tym poradzić. Ale dziękuję, że mnie wysłuchałaś… – westchnęła ciężko, a potem nagle wstała od stolika i wyszła, nie oglądając się za siebie.

Niebezpieczeństwo wciąż istnieje...

Przez następne dni nie miałam od Kaśki żadnych wiadomości. Nieraz korciło mnie, by do niej zadzwonić, ale rezygnowałam. Nie chciałam dolewać oliwy do ognia. Pomyślałam, że gdy będzie chciała się wypłakać, sama się odezwie i opowie mi o wszystkim. Prawdę mówiąc, nie spodziewałam się happy endu. Im dłużej zastanawiałam się nad sytuacją przyjaciółki, tym mocniej utwierdzałam się w przekonaniu, że jej obawy nie są bezpodstawne. I że Paweł wymieni ją na młodszy model. Obiecałam sobie nawet, że gdy się to już stanie, to będę ją wspierać ze wszystkich sił.

Zadzwoniła po dwóch tygodniach i zaproponowała spotkanie w tej samej kawiarni. Tym razem spodziewałam się, że będzie smutna i przygaszona, ale ona uśmiechała się od ucha do ucha.

– Miałaś rację, nie jest aż tak źle! Prawdę mówiąc, jest bardzo, ale to bardzo dobrze! – zakrzyknęła uradowana, gdy już usadowiłam się na krześle.

– Czyżby sąsiadka się wyprowadziła?

– Nie, nadal mieszka obok. Ale okazało się, że ma faceta, którego bardzo kocha. Był na jakimś kontrakcie za granicą i dlatego nie pomagał jej w przeprowadzce i tych wszystkich naprawach. Ale dwa dni temu się pojawił, z trzema wielkimi walizkami. Wygląda więc na to, że zostanie na dłużej!

– Czyli co? W końcu odetchnęłaś z ulgą? Kremówka niepotrzebna? Tylko kawa?

– Zdecydowanie. I może jeszcze jakieś dobre wino! Żeby jakoś uczcić tę radosną chwilę. Ja stawiam – uśmiechnęła się.

Zanim jednak zdążyła zawołać kelnera, odezwał się jej telefon.

– Tak kochanie? Że co? Chyba sobie żartujesz! Skoro musisz, to idź! – burknęła i się rozłączyła.

Uśmiech na jej twarzy w sekundę został zastąpiony przez grymas wściekłości.

– Co się stało? – zapytałam.

– To był mój szanowny małżonek.

– Domyśliłam się. Czego chciał?

– Zadzwonił, żeby mnie poinformować, że przed chwilą była u nas Aneta. Znowu poprosiła go o pomoc. Tym razem przy wymianie kranu w kuchni.

– Przecież mówiłaś, że jej facet wrócił! I że Paweł nie będzie już potrzebny…

– Ja też tak myślałam. Ale to podobno jakaś sierota, która nie ma pojęcia o męskich pracach domowych. No i mój mąż zgodził się go oczywiście wyręczyć. Co ty na to? Bo mnie chyba zaraz szlag trafi!

– No tak… Większość facetów do niczego się dzisiaj nie nadaje! Twój to prawdziwy skarb – odparłam i szybciutko przywołałam kelnera.

Zamówiłam nam kawę, wino i po wielkiej kremówce. Bo choć powód do świętowania ciągle był, to uznałam, że coś na stres też się przyda. Niebezpieczeństwo zmalało, lecz ciągle istnieje…

Czytaj także:
„Żona zostawiła mnie z dzieckiem, które spłodziła sobie z kochankiem. Nie miałem wyboru, musiałem być ojcem dla Zosi”
„Tata z poczciwego dziadka, zmienił się w jurnego ogiera. Wszystko przez lafiryndę z internetu, która przemeblowała nam życie”
„Przez wiele lat żyłam w trójkącie z byłą żoną mojego męża. Myślałam, że jest moją przyjaciółką, ale ta żmija miała inny plan”

Redakcja poleca

REKLAMA