„Mąż mnie zdradził z latynoską pięknością. Odpłacę mu tak, że się zdziwi. Zobaczy, co to znaczy słowiańska dusza”

wściekła kobieta fot. iStock, elenaleonova
„Każdy związek wcześniej czy później przechodzi kryzys. Nas dopadło to po 15 latach całkiem udanego i szczęśliwego małżeństwa. Miałam okazję do zdrady, ale zwyciężył rozsądek. Jednak gdy okazało się, że mój mąż nie jest mi tak wierny jak ja jemu, to stwierdziłam, że moje poświęcenie jest nic niewarte”.
/ 29.03.2024 22:00
wściekła kobieta fot. iStock, elenaleonova

Sama nie wiem, kiedy zdałam sobie sprawę z tego, że nasze małżeństwo przechodzi kryzys. Wszystko wydarzyło się prawie niepostrzeżenie.

— Nawet się ze mną nie przywitasz? — zapytałam męża, który wszedł do domu, odwiesił kurtkę do szafy i poszedł do kuchni. Nie powiedział przy tym ani jednego słowa.

— A, cześć — usłyszałam obojętne przywitanie od człowieka, którego żoną byłam prawie 15 lat. — Zamyśliłem się — powiedział. A potem nie dodał nic więcej i zajął się jedzeniem kolacji.

Spojrzałam na Marka i pomyślałam, że bardzo się zmienił. Kiedyś spędzaliśmy ze sobą dużo czasu, opowiadaliśmy o swoich dniach, oglądaliśmy razem filmy i planowaliśmy weekendowe zajęcia. A w nocy oddawaliśmy się namiętności, która była jednym z ważnych elementów naszego życia. A teraz? Ciągle się mijaliśmy, prawie w ogóle ze sobą nie rozmawialiśmy, a we wspólnym łóżku odwracaliśmy się do siebie plecami.

"Co się z nami stało?" — zastanawiałam się w myślach. Oczywiście zdawałam sobie sprawę z tego, że miesiąc miodowy kiedyś minie, ale nie sądziłam, że będziemy żyć jak dwójka obcych sobie ludzi.

— Może wybierzemy się gdzieś na weekend? — zapytałam męża. Tęskniłam za naszymi dawnymi wypadami i miałam nadzieję, że Marek czuje to samo.

— Może innym razem — odpowiedział. Nawet na mnie nie spojrzał, a całe jego zainteresowanie było skierowane na komórkę, w której oglądał jakieś głupie filmiki.

— Ok — odpowiedziałam oschle i zabrałam się za zmywanie naczyń.

Tak było każdego wieczoru. Marek wracał z pracy, jadł kolację i od razu włączał telefon. A gdy próbowałam z nim porozmawiać lub zaplanować jakiś wyjazd, to mnie ignorował i szybko ucinał temat. Tak naprawdę to od kilkunastu miesięcy żyliśmy nie ze sobą, ale obok siebie. A mnie było z tego powodu bardzo przykro.

On mnie już chyba nie kocha

Z każdym kolejnym dniem czułam się we własnym małżeństwie coraz gorzej. Tęskniłam za swoim dawnym Markiem, który był radosny, uśmiechnięty i zaangażowany w nasze wspólne sprawy.

— Tak się czasami zdarza — pocieszała mnie przyjaciółka, z którą umówiłam się na kawę. — Prawie każde małżeństwo z długim stażem przechodzi kryzys, z którym musi się zmierzyć — dodała. No ba, o tym akurat nie trzeba było mnie przekonywać. Ale wiedzieć o czymś, a przekonać się o tym na własnej skórze, to dwie zupełnie inne rzeczy.

— A może Marek najzwyczajniej w świecie już mnie nie kocha? — zapytałam żałośnie. Nie chciałam przyjąć tego do wiadomości, ale zdawałam sobie sprawę, że każda miłość może się kiedyś skończyć.

— Myślę, że przesadzasz — powiedziała Marta. A potem podsunęła mi myśl, aby nieco ożywić nasz skostniały związek.

— Wino, nastrojowa muzyka i seksowna bielizna — zasugerowała ściszonym głosem. — Zobaczysz, że Mareczek od razu przestanie się dąsać i natychmiast odzyska wigor — dodała ze śmiechem. "To jest myśl" — pomyślałam. I od razu po powrocie do domu wzięłam się za przygotowania.

— Anka, daj spokój — usłyszałam od męża kilka godzin później. Spojrzał na mnie z niechęcią, gdy przygasiłam światło, otworzyłam wino i zdjęłam szlafrok, pod którą prezentowała się koronkowa bielizna. A gdy chciałam się do niego przytulić, to odsunął się ode mnie.

— Co się z tobą dzieje? — zapytałam ze łzami w oczach. Czułam, że za chwilę się rozkleję.

— Nic — odparł obojętnie mój mąż. — Po prostu jestem zmęczony i chcę odpocząć — dodał i poszedł do łazienki.

Tego wieczoru nie odezwaliśmy się już do siebie ani słowem. Leżeliśmy po swoich stronach łóżka i żadne z nas nawet nie próbowało porozmawiać o tym, co się stało. A kilka minut później usłyszałam chrapanie Marka.

Jest pani piękną kobietą

Kolejne dni niewiele zmieniły. Marek wychodził rano do pracy, a wieczorem jadł kolację i zajmował się swoim telefonem. Już nawet nie próbowałam namawiać go do żadnych rozmów lub igraszek, bo bałam się odrzucenia.

Trochę wytchnienia od domowych problemów miałam w pracy. Bardzo lubiłam swoją firmę i czułam się w niej jak ryba w wodzie.

— Jutro wpadnie do nas potencjalny klient, aby omówić ewentualną współpracę — powiedział szef. I niemal od razu spojrzał na mnie. Wiedziałam, co to oznacza. Musiałam przygotować prezentację, która zachęciłaby go do nawiązania współpracy. I chociaż wiedziałam, że wiąże się to z siedzeniem w biurze do późnych godzin wieczornych, to nie miałam nic przeciwko temu. Nie chciałam wracać do domu, w którym musiałabym przebywać z oschłym i milczącym mężem. Tutaj przynajmniej mogłam się czymś zająć.

A prezentacja okazała się pełnym sukcesem. Klient był zachwycony naszą firmą i od razu zgodził się na podpisanie umowy.

— Powinniśmy to uczcić — powiedział szef i zaprosił nasz zespół na wspólną kolację. To był przemiły wieczór. A gdy zbieraliśmy się do wyjścia, to szef poprosił mnie, abym jeszcze chwilę została.

— Chciałbym pani podziękować, bo to dzięki pani otrzymaliśmy ten kontrakt — powiedział, nachylając się do mnie. I wtedy poczułam, że to nie jest jedynie zawodowa pochwała. Szef popatrzył na mnie w szczególny sposób.

— Jest pani nie tylko zdolna i pracowita, ale także bardzo piękna — dodał szeptem. Poczułam, jak po plecach przebiega mi dreszcz. Szef był bardzo przystojnym mężczyzną, obdarzonym dużym urokiem osobistym. I niewątpliwie wysyłał mi sygnały, że chciałby spędzić ze mną resztę nocy. "Czemu nie?" — pomyślałam. Marek miał mnie w nosie, czego ewidentnym dowodem był fakt, że nawet do mnie nie nie zadzwonił i nie zapytał, o której godzinie wrócę.

I kto wie, czy nie uległabym swojemu szefowi, gdyby nie ostatni przebłysk rozsądku. Doszłam do wniosku, że dla kilku chwil przyjemności nie warto niszczyć małżeństwa. Grzecznie się pożegnałam i wróciłam do domu. "Nawet nie wiesz, jakie masz szczęście" — pomyślałam, patrząc na śpiącego męża. A potem położyłam się obok niego, zastanawiając się, czy dobrze zrobiłam.

Mąż znalazł sobie młodszy model

Cały czas miałam nadzieję, że mój małżeński kryzys w końcu się zakończy. Bolało mnie jednak to, że Marek sprawiał wrażenie, jakby zupełnie mu na tym nie należało. Dosyć szybko przekonałam się, dlaczego tak się dzieje.

Tego dnia nie czułam się najlepiej. Poprosiłam szefa o to, abym mogła wcześniej wyjść, a on nie miał nic przeciwko temu. Od tamtego pamiętnego wieczoru zachowywał się w stosunku do mnie bardziej poufale, ale nigdy nie przekroczył granicy szef — podwładna. A ja od czasu do czasu zastanawiałam się, jakby to było, gdybym zdecydowała się na romans z nim. Jednak za każdym razem powstrzymywała mnie myśl, że mam męża i nadzieję na poprawę naszych relacji.

Gdy tylko przekroczyłam próg mieszkania, to od razu wiedziałam, że coś jest nie tak. Usłyszałam jakieś głosy, które dochodziły z sypialni. "Czyżbym zostawiła włączone radio?" — pomyślałam. A potem uświadomiłam sobie, że my przecież w sypialni nie mamy żadnego radia. A gdy zbliżyłam się do drzwi, to od razu domyśliłam się, co tam się dzieje. I nie myliłam się. Zobaczyłam Marka, który w naszym łóżku baraszkował z młodą, latynoską sąsiadką. "To tak jesteś zmęczony" — pomyślałam ze złością.

Chciałam wpaść do sypialni i zrobić im awanturę. Ale w ostatniej chwili się powstrzymałam. Żadne z nich nawet mnie nie zauważyło, więc mogłam po cichu wycofać się do korytarza. Jeszcze przez chwilę nasłuchiwałam obrzydliwych odgłosów, a potem opuściłam nasze mieszkanie. Już zamykając za sobą drzwi, wiedziałam, że na pewno tak tego nie zostawię. "Jeszcze zobaczysz, do czego jest zdolna zdradzona kobieta" — pomyślałam ze złością. I w tej samej chwili zadzwoniłam do szefa.

— Dasz się namówić na kolację? — zapytałam uwodzicielskim głosem. I tak jak przypuszczałam, od razu się zgodził.

Umówiliśmy się na wieczór, oboje wiedząc, jak skończy się ta kolacja. I nawet jeżeli przez chwilę miałam wyrzuty sumienia, to szybko się ich pozbyłam. Mój mąż mnie zdradził, a ja nie zamierzałam przejść na tym do porządku dziennego. Jeszcze się przekona, co to znaczy być zdradzonym. 

Czytaj także:
„Rodzina ciągle pyta, kiedy ślub. Wciskają mi, że mój termin ważności się kończy i żaden nie zechce starej kociary”
„Mój brat to wiejski podrywacz, który żadnej pannie nie przepuścił. Brał je sobie na sianko, bo miał dobry bajer”
„Mój syn to pantoflarz. Nawet po rozwodzie chce być lojalny, choć żona go zdradziła i upokorzyła”

Redakcja poleca

REKLAMA