Wszystkie koleżanki zazdrościły mi mojego męża. Ciągle powtarzały, że mieć dziecko z tak zaangażowanym w rodzicielstwo facetem to prawdziwe szczęście. To prawda, Jacek był naprawdę świetnym ojcem.
Wstyd przyznać, ale nawet lepszym niż się spodziewałam... Przed narodzinami Natalki był duszą towarzystwa i nie sądziłam, że będzie chciał porzucić ten styl życia.
Lubił flirtować z kobietami
Wybaczałam mu to, bo nigdy nie posunął się za daleko, ale za każdym razem byłam zazdrosna, gdy przyłapywałam go na nieco zbyt długiej rozmowie z jakąś blondynką o figurze modelki. Po narodzinach córeczki zupełnie się zmienił. Nie czuł już potrzeby udowadniania sobie swojej męskości przez oczarowywanie przypadkowych kobiet. Zaangażował się w ojcostwo: często zabierał córkę na kinderbale i wysiadywał z nią na kółkach zainteresowań.
Ja byłam od tego, co w domu, a Jacek od wszystkiego, co poza domem. To był jasny i sprawiedliwy podział, w którym dobrze się odnajdowaliśmy. Przez kilka lat żyło nam się naprawdę idealnie. Natalka rosła jak na drożdżach. Była w przedszkolu, kiedy przeprowadziliśmy się do większego domu na przedmieściach.
Baliśmy się, że nie odnajdzie się w nowym towarzystwie, ale na szczęście małe dzieci szybko się adaptują. Jacek dzielnie chodził z nią na place zabaw, żeby poznawała koleżanki i kolegów z okolicy. Pewnego dnia jednak córeczka powiedziała coś, co mnie zaniepokoiło.
– Mamo, tatuś dziś na placu zabaw powiedział, że od nas odeszłaś – powiedziała mi któregoś dnia przed snem Natalka.
– Co takiego?! Kochanie, musiałaś coś źle zrozumieć. Przecież w życiu bym nie odeszła! To nieprawda, nie martw się niczym – uspokoiłam ją, okryłam szczelnie kołderką i uśpiłam.
Gdy Natalka zasnęła, natychmiast zapytałam męża o jej rewelacje.
– No coś ty... Ona nie ma nawet pięciu lat, pewnie po prostu wymyśla albo zobaczyła coś w telewizorze. Dzieciaki w jej wieku tak mają – roześmiał się mąż.
Gadał o mnie totalne bzdury!
Jakieś dwa tygodnie później szykowałam obiad, na który zaprosiłam swoją najlepszą przyjaciółkę. Stałam nad garnkiem, gdy Natalka wpadła do domu z placu zabaw.
– Jak było, kochanie? – zapytałam.
– Fajnie – powiedziała, ale brzmiała dość markotnie. – Idę się bawić klockami.
Postanowiłam dać jej przestrzeń, bo też nieszczególnie miałam czas, żeby akurat w tym momencie dociekać, co mogło spowodować ten gorszy humor u pięciolatki. Jacek wyrzucił tylko córkę w domu, bo miał tego dnia zaplanowane wyjście do teatru, tak więc szykował nam się babski wieczór. Natalka przepadała za moją przyjaciółką Dorotą. Gdy tylko ulubiona ciocia przekroczyła próg naszego domu, córeczka wyraźnie się rozchmurzyła.
– Jak się ma moja księżniczka? – zapytała Dorota, ściskając Natalkę.
– Dobrze! Byłam dziś na placu zabaw i poznaliśmy z tatą nową koleżankę i jej mamę! – oznajmiła dumna córeczka.
– Co ty mówisz? To super! I co, polubiłaś ją?
– Tak, Marysia jest bardzo fajna. A tata chyba polubił jej mamę, bo dużo razem siedzieli i się śmiali – poinformowała nas.
Poczułam ukłucie, którego dawno nie doświadczyłam, ale szybko zdusiłam je w sobie. Przecież nie będę się czepiać takich bzdur. Spędzając tyle czasu z dzieckiem na placach zabaw trzeba pewnie czasem znaleźć sobie towarzystwo jakiegoś dorosłego...
– O proszę, jaki podrywacz z tego twojego taty – zaśmiała się Dorota, ewidentnie traktując doniesienia mojej córki bardzo luźno.
– Tylko tata opowiadał tej pani jakieś takie dziwne żarty. Mówił, że mamusia nie żyje i jesteśmy sami, ale to przecież nieprawda, mama żyje i jest tutaj – powiedziała zamyślona Natalka.
– Co takiego?! – zdziwiłam się szczerze.
– Mamo, mówiłaś zawsze, że z takich rzeczy się nie żartuje. Dlaczego tatuś to robi? – zapytała mnie córka.
– Nie mam pojęcia, będę musiała z tatą porozmawiać. Zmykaj umyć rączki i się pobawić jeszcze przez chwilę, za kwadrans jemy obiad – zaordynowałam, a Natalka posłusznie podreptała do łazienki.
Nie wiedziałam, co o tym myśleć
– Basia, co to za bzdury? – zaśmiała się Dorota.
– Nie mam pojęcia... Może jej się coś przesłyszało... – bąknęłam zawstydzona.
– Ale nie brzmisz na przekonaną. O co chodzi? Coś się dzieje? – dociekała przyjaciółka.
– Naprawdę nie wiem. Ze dwa tygodnie temu Natalka powiedziała, że tata powiedział na placu zabaw, że od nich odeszłam. Oczywiście powiedział, że na pewno coś źle zrozumiała albo sobie wymyśliła, no i jest to prawdopodobne, bo przecież jest w takim wieku... Ale teraz znowu jakaś dziwna historia? – wyżaliłam się skonsternowana.
– Hm, nie wierzę, żeby Jacek mógł opowiadać takie rzeczy, przecież to zupełnie nieprawdopodobne.
– Pewnie masz rację, martwię się na zapas – zbagatelizowałam sprawę i zmieniłam temat.
Dorota szybko zapomniała o wymysłach Natalki, ale ja miałam jakieś złe przeczucie. Co jeśli mąż jednak nigdy nie porzucił dawnych przyzwyczajeń? Co jeśli wcale nie zajmował się naszą córką ze szczerej miłości, ale... z chęci podrywania samotnych mam na spacerkach? W myślach zrugałam się za te podejrzenia, ale nie potrafiłam pozbyć się nieprzyjemnego poczucia napięcia. Po powrocie męża, postanowiłam znowu donieść mu o rewelacjach Natalki. Nie wydawał się być przejęty.
– No co ty, znowu opowiada te bzdury? Porozmawiam z nią. Tak, faktycznie poznaliśmy Marysię, która była tam z mamą, chwilę z nią pogadałem, ale przecież w życiu bym nie powiedział takich rzeczy – odparł spokojnie Jacek i ponownie uśpił moje podejrzenia.
Natalka mówiła prawdę
Przez następne kilka miesięcy był spokój. Wypytywałam Natalkę o wizyty na placu zabaw, ale w jej relacjach nie było niczego niepokojącego. Raz bawiła się z Marysią, raz z inną koleżanką. Raz tata rozmawiał z inną mamą, a raz czytał książkę. Nic szczególnego. Jednocześnie, zauważyłam jednak, że Jacek coraz częściej obsypuje córkę prezentami. Nowe lalki, klocki, sukienki... Zirytowało mnie to, bo umówiliśmy się, że nie będziemy jej rozpieszczać.
– Jacek, po co tyle jej kupujesz? Już ostatnio i tak dostała sporo prezentów bez okazji. Przystopuj trochę – upomniałam go.
– Oj daj spokój, raz w życiu jest się przedszkolakiem... Obiecuję, że nie będę przesadzał. Nie kupuję żadnych bardzo drogich rzeczy – zbył mnie.
Nie miałam wyboru, musiałam odpuścić. Nie węszyłam tu spisku, a powinnam była. Pewnego dnia przechodziłam akurat koło placu zabaw wracając ze sklepu. Na huśtawkach bujała się właśnie moja córka, a na ławce siedział mój mąż. Rozmawiał z jakąś kobietą. Domyśliłam się, że to jedna z matek. Nie wiem, dlaczego to zrobiłam, może pchnął mnie do tego instynkt, ale zakradłam się nieco, żeby podsłuchać o czym rozmawiają. Miałam nosa!
– Samotne wychowywanie dziecka nie jest łatwe... Sama pewnie wiesz – usłyszałam słowa mojego męża.
– Niestety wiem – pokiwała smutno głową blondynka, z którą rozmawiał. – Madzia widuje tatę maksymalnie raz na miesiąc.
– Bo dziś ojcowie zupełnie nie przejmują się swoimi dziećmi! – parsknął Jacek. – Ja bym tak nie mógł... Pokochałem Natalkę, jak tylko się urodziła. Szkoda, że moja żona nie umiała zrobić tego samego... Odeszła, zostawiła mnie z niemowlakiem i tyle ją widziałem – westchnął smutno.
Nie mogłam uwierzyć w to, co słyszałam! Wszystko, co opowiadała mi córka było prawdą! Już ja mu dam popalić? Flirtować z innymi babami to jedno, ale okłamywać je, że umarłam albo porzuciłam własną rodzinę? Nie sądziłam, że wyszłam za mąż za taką kanalię. Jacek potrafił się świetnie kamuflować, ale był zwykłym parszywcem.
Gdy mąż i córka wrócili do domu, od razu zaczęłam przesłuchanie Natalki.
– Jak tam się bawiłaś, córeczko? Kogo dziś poznałaś ty, a kogo tata? – zapytałam z miną niewiniątka.
– Ja poznałam Madzię, a tata... czytał książkę – powiedziała niepewnie Natalka.
– Kochanie... Muszę cię o coś zapytać i musisz obiecać, że powiesz mi prawdę. Nie bój się, nie będę zła. Czy tatuś kazał ci nie mówić mi o tym, co mówi na placu zabaw? I w zamian kupował ci prezenty? – zapytałam spokojnie.
Natalka rozpłakała się głośno.
– Przepraszam, mamusiu! Tatuś powiedział, że jestem już wystarczająco duża, żeby dotrzymać sekretu, a ja przecież jestem duża! Ja tylko... chciałam, żeby tatuś się nie gniewał – szlochała.
– Cichutko, już dobrze – objęłam córeczkę i pozwoliłam jej uspokoić się w moich ramionach, a potem wykręciłam numer do przyjaciółki. – Dorotka? Czy mogłabym podrzucić ci Natalkę na kilka godzin? Mam coś poważnego do załatwienia...
Czytaj także:
„Gdy przystojniak z plaży zaczął ze mną flirtować, wściekłam się. Myśli, że jestem głupia? Przecież widziałam, że ma żonę”
„Podczas imprezy firmowej flirtowałam z klientem. Zupełnie zapomniałam, że w domu czeka na mnie mąż”
„Żona wzdychała do pewnego pisarza. Uważałem, że to niegroźne, dopóki na spotkaniu autorskim nie zobaczyłem, jak flirtują”