„Mąż jest dobrym partnerem, ale fatalnym kochankiem. W sypialni zmienia się w brutala, który siłą bierze to, co chce”

Kobieta, która ma problem z mężem fot. Adobe Stock, deagreez
„Wiem, tyle kobiet marzy o ognistym kochanku, o dowodach miłości i uwielbieniu, jakie ja mam na co dzień! Jednak ja tę namiętność dostaję prawie co wieczór, czy tego chcę, czy nie. W dodatku tak silną, że potem całe ciało mam w siniakach”.
/ 06.11.2021 05:51
Kobieta, która ma problem z mężem fot. Adobe Stock, deagreez

Wyszłam z wanny, otuliłam się ręcznikiem. Rozcierając balsam na dekolcie i ramionach, spojrzałam w lustro…Obiektywnie rzecz biorąc, nadal byłam ładna. Pewnie, że nie tą świeżą urodą, którą 15 lat temu tak się wszyscy zachwycali. Teraz mam lat 35, urodziłam dwoje dzieci, no i niełatwe życie też odcisnęło swe piętno na moim ciele.

– Grażka, czekam na ciebie. Co ty tam robisz? – zawołał Arek.

Skuliłam się cała w sobie, zdrętwiałam. Zobaczyłam w lustrze zupełnie inną osobę niż kilka sekund temu. Zniknęła gdzieś dojrzała kobieta pewna swojej urody. Pojawiła się zalękniona, przestraszona szara mysz.

– Zaraz… wychodzę – wydusiłam z siebie. – Daj mi parę minut.

– Pospiesz się! – krzyknął mąż.

Odstawiłam balsam na półkę, ściągnęłam ręcznik. Znowu spojrzałam na siebie krytycznie. Nie jest źle, figurę mam całkiem przyzwoitą. Tyle że tak naprawdę wcale mnie to nie cieszyło. Może gdybym miała parę kilo nadwagi, Arek by mnie nie chciał? Mój wzrok zatrzymał się na czerwonej plamie na wysokości żeber. Ten ślad jest świeży. Inne zdążyły już nabrać różnych odcieni fioletu i żółtego. Delikatnie dotknęłam małego siniaka przy szyi… Przestraszyłam się, gdy Arek ścisnął mnie za gardło. Bałam się, że mnie udusi.

– Czekam! – zawołał znowu.

Włożyłam piżamę i wyszłam z łazienki. Mój mąż siedział w pokoju. Telewizor był włączony, na stole stały dwa kieliszki wina. Korzystając z tego, że dzieci wyjechały, szykował się na romantyczny wieczór. Niestety, wiedziałam, czym takie wieczory się kończą. I wcale się z tego nie cieszyłam.

– Twoje ulubione, wytrawne – powiedział, podając mi wino.

Uśmiechnęłam się z przymusem. Zamoczyłam usta i przymknęłam oczy. Wino było rzeczywiście znakomite, Arek jest prawdziwym znawcą.

– Obejrzymy film? – zapytał.

– Leci jakaś komedia.

– Nie wiem – szepnęłam.

Tak naprawdę, byłam gotowa zrobić wszystko, byle tylko jak najbardziej opóźnić moment, kiedy się położymy…

Czy ja mam chodzić w worku na kartofle?

Wiem, tyle kobiet marzy o ognistym kochanku, o dowodach miłości i uwielbieniu, jakie ja mam na co dzień! Jednak ja tę namiętność dostaję prawie co wieczór, czy tego chcę, czy nie. W dodatku tak silną, że potem całe ciało mam w siniakach.

Mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że mój mąż mnie gwałci. Nie obchodzi go to, czy ja mam ochotę na seks. Nie zawsze też liczy się z moim samopoczuciem czy potrzebami. Nie, to nie jest tak, że on mnie do czegoś zmusza. Arek po prostu nie zwraca uwagi na moje protesty ani sugestie. Gdy mnie dotyka, kiedy zaczyna mnie całować, nagle coś się z nim dzieje. Kompletnie traci głowę i z delikatnego, romantycznego kochanka zmienia się w dzikiego brutala.

Zazwyczaj zaczyna się tak samo. Właśnie podczas romantycznej kolacji, oglądania filmu, wspólnego picia wina. Arek naprawdę jest wtedy czuły i cudowny. I kiedyś uwielbiałam takie wieczory, gdy byliśmy sami.

Miałam wówczas ochotę wtulić się w niego, oddać pieszczotom, zatracić w erotycznej grze.
Niestety, te chwile szczęścia trwały bardzo krótko. W pewnym momencie ogarniało go jakieś szaleństwo… Zamiast całować, zaczynał mnie gryźć. Przestawał być delikatny, a jego dotyk stawał się brutalny. Zupełnie nie zwracał uwagi na moje protesty, nie słyszał jęków – bynajmniej nie rozkoszy – i zdawał się w ogóle nie widzieć tego, że zaczynam się bronić. Zatracał się w swojej namiętności i brał siłą to, co chciał, a co mógł przecież dostać normalnie.

Oczywiście wiele razy rozmawiałam z nim na ten temat. On przepraszał, całował moje siniaki, obiecywał, że następnym razem będzie nad sobą panował. Niestety, rzadko, bardzo rzadko, dotrzymywał słowa. Podniecenie zawsze bierze górę nad jego rozsądkiem. Na początku myślałam, że to mu przejdzie. Wejdzie w rutynę i jego dzikie żądze osłabną, a on sam złagodnieje. Jednak mijały lata, a mój mąż z czasem stawał się jeszcze bardziej władczy i bezwzględny. Co gorsza,
z wiekiem jego potrzeby wcale się nie zmniejszają. Na palcach jednej ręki mogę policzyć dni, kiedy kładł się obok mnie do łóżka i po prostu zasypiał.

Czy nie próbowałam czegoś z tym zrobić? Pewnie, że tak! Przeszukałam internet w poszukiwaniu informacji. Znalazłam wiele wątków na ten temat, sama nawet włączyłam się w dyskusję na jakimś forum. Okazało się, że nie ja jedna mam taki problem, ale szczerze mówiąc, nie bardzo mnie to pocieszyło. Zwłaszcza że nie znalazłam tam pomocy.

Mam tak samo – pisała jedna z kobiet, podpisująca się nickiem Aga 28. – Ale pomyśl, że inne kobiety w ogóle nie dostają żadnego zainteresowania. Moim zdaniem lepiej mieć za dużo niż wcale.
Dawkuj seks – doradzał naiwnie jakiś Gabriel XX. – Facet to wzrokowiec, więc po prostu staraj się go jak najmniej podniecać.

To znaczy – co miałam robić? Chodzić w worku na kartofle i nie myć się tygodniami?! Jedyną korzyścią z moich wędrówek po wirtualnym świecie seksualnych problemów był fakt, że wreszcie zdecydowałam się udać do specjalisty. Najpierw napisałam do jednego z e-lekarzy.

Byłam u seksuologa, u psychologa też

Wygląda na to, że jesteście państwo typową parą niedobraną pod względem potrzeb seksualnych
– napisał lekarz. – Przychodzi do mnie wiele małżeństw, które też borykają się z takimi problemami. W większości przypadków pomaga terapia, ale muszą się jej poddać państwo oboje. Świetnie. Genialna porada, tylko jak miałam namówić swojego męża na to, żeby wybrał się ze mną na wizytę do seksuologa?! Zaczęłam delikatnie.

– Kochanie – powiedziałam pewnego ranka, gdy po upojnej nocy do mojej kolekcji dołączył nowy siniak. – Musimy coś zrobić z tym naszym seksem. Ja cierpię.

– Wiem skarbie, przepraszam… Znowu się zapomniałem. Ale przy tobie ciągle tracę głowę. Jesteś dla mnie wszystkim…

– Dlatego mam wielką prośbę, chciałabym, żebyś poszedł ze mną do lekarza – wypaliłam szybko. – Do seksuologa.

– No co ty! – parsknął z niechęcią. – Mam jakiemuś konowałowi opowiadać szczegóły z naszego intymnego życia?

Próbowałam mu przerwać.

– Poza tym poczytaj, co oni tak naprawdę robią – nie dał mi dojść do słowa. – Co chwila jest jakaś afera, bo kolejny seksuolog wykorzystywał pacjentkę.

– Dlatego pójdziemy razem…

– Nie. I ty też nie pójdziesz.

Poszłam zimą sama i po kryjomu, bo mimo wielu prób nie udało mi się namówić męża, by mi towarzyszył. Lekarz potraktował mnie poważnie, ale i on mi nie pomógł.

– Potrzeby seksualne są bardzo różne – powiedział. – Z tego co pani opowiada, wynika, że pana Arka nie są zbyt wybujałe, jeżeli chodzi o częstotliwość zbliżeń. Niepokojące są natomiast zachowania perwersyjne, które preferuje. Ale żeby cokolwiek z tym zrobić, musiałbym spotkać się z nim osobiście.

– Nie ma takiej opcji – mruknęłam. – Nie namówię go na wizytę.

– Może spróbuje pani go przekonać? – nalegał. – Skoro panią kocha i żałuje brutalności…

– Tak, kocha mnie i żałuje, ale do lekarza nie przyjdzie – wzruszyłam ramionami.

– No więc czego pani oczekuje ode mnie? – zapytał lekarz. – Ja mogę doradzić spotkanie z psychologiem, żeby pomógł pani. Mężowi na odległość nic nie poradzę. Tu potrzebna jest terapia.

U psychologa też byłam. Dowiedziałam się, że mam myśleć o sobie i konsekwentnie walczyć
o swoje potrzeby. Lekarka doradziła mi też spotkania na warsztatach i terapię. Jednak po kilku takich sesjach machnęłam ręką. To nie ja mam problem, tylko Arek. Na tych spotkaniach słyszałam jedynie, że jeżeli on mnie nie rozumie, to powinnam myśleć o sobie. Czyli odejść.

Tyle że to żadne rozwiązanie. On nadal kocha mnie namiętnie, a ja chcę być kochana, ale delikatniej. Nie chcę od niego odejść, nie chcę go porzucać, on jest dobrym mężem i ojcem. Kocham Arka. Tylko jak mam przeżyć takie wieczory jak dzisiejszy? Na razie jest miło, ale doskonale wiem, co będzie za chwilę…

Czytaj także:
„Moja synowa to wyrodna matka ze złego domu. Udawała miłą i dobrą, aż nie przepisaliśmy działki na syna”
„Mąż znęcał się nade mną jak psychopata. Złamał mi rękę, potrafił mnie głodzić, zabraniał chodzić do toalety”
„Była miłością mego życia, ale wzbraniała się przed dziećmi i małżeństwem. Po rozstaniu zostawiła mi list”

Redakcja poleca

REKLAMA