„Mąż chciał mnie wytresować, ale się nie dałam. Gdy się wściekł, zaryzykowałam życie, by od niego uciec”

smutna kobieta fot. Getty Images, Tetra Images
„– Ciągle nie mogę uwierzyć, że wyskoczyłaś przez okno. – Strach był zbyt wielki, by tam pozostać. – Dlaczego nam nic nie powiedziałaś? – zapytała z pretensjami. – Nie chciałam, abyście się martwili. Poza tym nigdy nie dochodziło do aż tak okropnych akcji – tłumaczyłam, choć sama nie byłam pewna swoich słów”.
/ 18.03.2024 18:30
smutna kobieta fot. Getty Images, Tetra Images

W przeszłości bywałam postrzegana jako kobieta niezależna i pokazywałam to wszędzie, gdzie się pojawiałam. Zaraz po zdaniu egzaminu dojrzałości, opuściłam rodzinny dom, znalazłam sobie dorywczą pracę i nie miałam problemów z pogodzeniem jej z nauką. Na ostatnim roku studiów spotkałam Rafała. Do tej pory unikałam mężczyzn, bo wolałam skoncentrować się na pracy i edukacji. W moim życiowym planie nie było miejsca na miłosne perypetie.

To właśnie wtedy pojawił się on. Przystojny, zadbany, elokwentny, starszy ode mnie o siedem lat. Oszalałam na jego punkcie. Miał dobrą posadę, zajmował wysokie stanowisko. Nikt wcześniej nie zrobił na mnie takiego wrażenia. I byłam dumna, że od razu zwrócił na mnie swoją uwagę. Teraz przychodzi mi do głowy, że gdyby nie był dla mnie tak atrakcyjny, uznałabym go po prostu za natręta. Ale w tamtym czasie, był dla mnie ideałem.

Zakochałam się błyskawicznie

To była nowa dla mnie sytuacja, ale czułam się absolutnie szczęśliwa. To właśnie tak wyobrażałam sobie prawdziwą, romantyczną miłość na całe życie. Rafał nieustannie mówił mi, że razem możemy osiągnąć więcej. Ufałam mu, dlatego nie zwlekaliśmy ze ślubem. Wyszłam za niego zaledwie po pięciu miesiącach. Serce biło mi jak szalone, kiedy patrzyłam w oczy Rafała, wypowiadając sakramentalne "tak". Widziałam w nich miłość, a w mojej wyobraźni pojawiały się sielankowe obrazy naszego przyszłego, wspólnego życia.

– Dbaj o nią i bądź dla niej dobry – to były słowa mamy, kiedy skierowała do nas swoje życzenia.

Swoim przenikliwym spojrzeniem obserwowała Rafała.

– Mamo, z czasem go pokochasz tak jak ja. On jest wspaniały! – uspokajałam ją.

– To cudownie, Sabinko, ale pamiętaj, że bez względu na to, co by się nie działo, nasz dom zawsze jest dla ciebie otwarty.

Nie do końca rozumiałam, o co jej chodziło. W końcu byłam taka szczęśliwa. Co mogłoby pójść źle?

Lubił decydować za mnie

Zaraz po weselu kupiliśmy własne lokum. Właściwie to Rafał podjął tę decyzję. Oznajmił, że jest to mój prezent ślubny. Moje oczekiwania względem naszego wspólnego życia były nieco inne – uważałam, że powinniśmy wspólnie decydować o wszystkim – ale postanowiłam, że nie będę robić z tego problemu. W końcu chciał dobrze.

– Podoba ci się, prawda? – powtarzał kilka razy, kiedy pierwszy raz przechodziłam przez pokoje.

Przytakiwałam cicho, czując się nieco zaskoczona.

– Otwarta kuchnia... – zauważyłam.

– Wiedziałem, że ją pokochasz – odpowiedział pewny siebie Rafał.

Wcale mi się nie podobała, ale zamilkłam, nie chcąc go zranić. Wiedziałam, że robi to dla nas. W pewnym momencie zawiązał mi wstążkę na twarzy, zasłaniając oczy.

– Mam niespodziankę – szepnął mi do ucha.

Przytrzymując moją dłoń, zaprowadził mnie w głąb domu. Zatrzymaliśmy się przed drzwiami pewnego pokoju.

– Możesz teraz popatrzeć... – oznajmił z uroczystym tonem.

Byłam w szoku

Ścisnął mi opaskę z oczu. Uśmiech na mojej twarzy zastygł, dając miejsce zaskoczeniu i zakłopotaniu. Niewielki pokój był pokryty tapetą z motywem misiów, a w rogu znajdowało się drewniane łóżeczko. Rafał podszedł do niego i zaczął go kołysać, patrząc na mnie z czułością.

– To moje stare łóżeczko, a teraz będzie w nim spał nasz maluch – wyznał.

– Rafał... – zaczęłam.

– Wiem, wiem, nie planowaliśmy dzieci – przerwał mi. – Ale zmieniłem zdanie.

– Czy mógłbyś wyjaśnić, co znaczy, że zmieniłeś zdanie? Przecież sam sobie ich nie zrobisz, więc powinieneś to przynajmniej ze mną omówić. – Teraz nie jestem gotowa, przynajmniej na chwilę obecną. Przypomnę, że mieliśmy inne ustalenia...

Moje słowa były spokojne, nie planowałam wdawać się z nim w konflikt zaraz po ślubie, ale Rafał wyraźnie się zdenerwował.

– Porozmawiamy na ten temat później – odparł surowym tonem.

Pierwszy raz odczułam strach i niepewność. Przestraszyłam się, że popełniłam błąd, decydując się na tak szybkie małżeństwo. To uczucie było straszne. Ściany małego, niby słodkiego pokoiku zdawały się przysuwać do siebie, jakby chciały zamknąć mnie w klatce.

Teściowa była natrętna

Od tamtego momentu już nigdy nie czułam się tam jak w domu. Nie pomagało ciągłe bycie w towarzystwie matki Rafała, która kilka razy w tygodniu do nas wpadała, wprowadzając swoje zasady.

– Naprawdę nie trzeba – powtarzałam teściowej, kiedy znowu zastawałam ją nad naszym praniem czy naczyniach w zlewie.

Zrobię to porządnie – mruczała pod nosem.

Zaciskałam zęby, starając się uniknąć konfliktu.

– A ten pokój? – pokazała ręką w stronę zamkniętego pokoju dla dziecka.

– Na chwilę obecną pełni funkcję składziku. – odparłam.

– Rafał przemalował go specjalnie z myślą o dziecku – ciągnęła dalej z zarzutem w głosie.

Trochę się pospieszył. – odgryzłam się stanowczo.

– A może po prostu nie możesz mieć dzieci, co? – zapytała napastliwie. 

Złapałam za płaszcz i wybiegłam z mieszkania. Dopiero na zewnątrz, dałam upust swoim łzom. Musiałam się uspokoić. Zastanawiałam się długo i zdecydowałam, że pragnę uratować nasze małżeństwo. Po powrocie do domu planowałam porozmawiać z Rafałem i otwarcie mu powiedzieć, co mi nie pasuje.

Mąż mnie wystraszył

Kiedy przekroczyłam próg mieszkania, panowała tam ciemność. Po omacku zawiesiłam płaszcz i torebkę na wieszaku. Bez namysłu wyjęłam telefon i schowałam go do kieszeni spodni. Poczułam na karku oddech i dłoń męża.

– Gdzie byłaś? – zadał pytanie gniewny głos.

Nie brzmiał jak zwykle, ale to był Rafał. Wyczułam w kieszeni telefon i nacisnęłam przycisk, nie patrząc. Liczyłam na to, że mój głośny sygnał kogoś zaalarmuje. Drżałam ze strachu. Rafał poluzował uścisk. Poczułam, jak do płuc trafia świeże powietrze.

– Zdradzasz mnie – syczał.

– Nie! – chciałam wrzucić, lecz z gardła wydobył się jedynie zachrypły jęk.

Nadal otaczała nas kompletna ciemność. Rafał z impetem przewrócił mnie na ziemię.

– Dlaczego mi to robisz? – wyszeptałam, drżąc ze strachu.

Rafał wyglądał, jakby coś go opętało.

– Byliśmy tacy szczęśliwi... – usłyszałam jego głos, który był tuż przy mojej twarzy, czułam oddech przesiąknięty alkoholem. – A ty wszystko zniszczyłaś!

– Ja? – odparłam.

Być może powinnam siedzieć cicho, ale był niesprawiedliwy. Poczułam wielkie rozczarowanie, dlatego pomimo strachu krzyknęłam:

– To ty! Ty chcesz wszystko kontrolować, mieć mnie na własność! To nie tak miało być. To nie to, co mi obiecywałeś!

Nie skończyłam... Straciłam równowagę. Rafał zaciągnął mnie do pokoju dziecięcego, klucz zaszeleścił w zamku.

– Jeśli spróbujesz coś kombinować... – zagroził zza zamkniętych drzwi.

Musiałam stamtąd uciec

Płakałam tak długo, aż zemdlałam. Ocknęłam się, kiedy wyczułam w kieszeni spodni wibracje telefonu. Na ekranie pojawiły się nieodebrane połączenia od siostry. Chyba udało mi się wcześniej do nie dodzwonić.

Podniosłam się, chwiejąc się na nogach i podeszłam do okna. Odsunęłam zasłony i spojrzałam na zewnątrz. Byłam na pierwszym piętrze, co mogło oznaczać różne rzeczy. Nagle poczułam chłodny powiew. Ten przeciąg musiał zwrócić uwagę Rafała, ponieważ zasuwka w drzwiach wydała metaliczny dźwięk. To jest ten moment, pomyślałam. Usiadłam na parapecie, z nogami na zewnątrz, odepchnęłam się od i skoczyłam.

Wszystko, co później nastąpiło, pamiętam jak przez mgłę. Dostrzegłam światło nadjeżdżających samochodów. Moja siostra przyjechała jako pierwsza. Okazało się, że odebrała ten telefon i całkiem dużo usłyszała. Wystarczająco dużo, aby powiadomić policję. Następnie wsiadła do samochodu i przybyła na miejsce.

Rafał został zabrany na komisariat, a mnie zawieziono do szpitala. Byłam posiniaczona i miałam złamaną nogę.

– O mój Boże, ciągle nie mogę uwierzyć, że wyskoczyłaś przez okno.

– Strach był zbyt wielki, by tam pozostać. 

– Dlaczego nam nic nie powiedziałaś? – zapytała z pretensjami.

– Nie chciałam, abyście się martwili. Poza tym nigdy nie dochodziło do aż tak okropnych akcji – tłumaczyłam, choć sama nie byłam pewna swoich słów.

To był nasz koniec

Być może zawsze dochodziło. Być może od samego początku nie było dobrze, ale uparcie przekonywałam siebie, że jest inaczej i dostrzegałam tylko to, co chciałam zobaczyć. Upór i honor mogą okazać się najgorszymi wrogami. Nie byłam w stanie otwarcie powiedzieć, że popełniłam w życiu ogromny błąd i tragicznie wybrałam. Jedynie mocno zaciskałam zęby, znosiłam poniżenia i dawałam mężowi kolejne szanse.

– To już nie ma znaczenia – siostra starała się mnie pocieszyć. – Teraz musisz wrócić do zdrowia.

Często się słyszy, że czas leczy rany. Zdecydowanie dotyczy to tych fizycznych. Moja złamana noga zagoiła się, siniaki i opuchlizna zniknęły, a odbite żebra przestały sprawiać ból. Moje małżeństwo zakończyło się rozwodem, a Rafał otrzymał zakaz zbliżania się. To jednak nie przyniosło ulgi mojej duszy. Kiedyś była ze mnie silna, nieugięta kobieta, teraz staram się skleić swoje serce i zacząć życie od nowa.

Czytaj także: „Dobrymi chęciami jest piekło wybrukowane. Matka chciała mnie chronić, a zrobiła mi wielką krzywdę”
„Przez matkę mam dwie lewe ręce. Traktowała mnie jak księżniczkę i teraz nawet nie potrafię zrobić prania”
„Mąż nigdy mi nie pozwalał na realizację mojego marzenia. Musiało upłynąć wiele lat, bym postawiła na swoim”

 

Redakcja poleca

REKLAMA