„Mąż nigdy mi nie pozwalał na realizację mojego marzenia. Musiało upłynąć wiele lat, bym postawiła na swoim”

zamyślona kobieta fot. Getty Images, Westend61
„Żadne argumenty do niego nie trafiały – mówiłam, że psy od wieków towarzyszą człowiekowi. A na wolności raczej się męczą, niż z niej cieszą. Pies powinien mieć swoje miejsce, człowieka, który go pokocha, i zawsze pełną miskę”.
/ 17.03.2024 19:15
zamyślona kobieta fot. Getty Images, Westend61

Kiedy moje córki się wyprowadziły, dom zaczął wydawać mi się pusty. Zrobiło w nim się też jakby nudno. Jestem osobą pełną energii, która lubi być potrzebna. Moim marzeniem było posiadanie psa, który stałby się moim towarzyszem, którego mogłabym pokochać.

Pies był moim marzeniem

Z mężem oglądaliśmy telewizję. Właśnie występowała popularna piosenkarka, Kora, trzymając na rękach przepięknego, białego psa.

– Krzysiu, jak ja bym chciała mieć takiego pieska! – westchnęłam, patrząc na męża.

Wiedziałam, że mogę tylko pomarzyć. Krzysztof był absolutnym przeciwnikiem trzymania zwierząt w mieszkaniu!

– Psy powinny przebywać na zewnątrz, w mieszkaniu się duszą. To dla człowieka tylko dodatkowy kłopot – zwykł mówić.

Żadne argumenty do niego nie trafiały – mówiłam, że psy od wieków towarzyszą człowiekowi. A na wolności raczej się męczą, niż z niej cieszą. Pies powinien mieć swoje miejsce, człowieka, który go pokocha, i zawsze pełną miskę. Wtedy jest szczęśliwy. A nie gdzieś siedzieć na mrozie czy w deszczu, na tak zwanej wolności. Co do obowiązku... W tej kwestii akurat się zgadzaliśmy. Tylko że ja chciałam mieć takie obowiązki!

Może i to was zaciekawi? Poniżej historie, które napisało samo życie:

 

Cieszę się, kiedy coś się dzieje

Po tym, jak nasze dziewczyny – Ania i Ola – wyszły za mąż i opuściły dom rodzinny, czułam pustkę. Brakowało mi obowiązków domowych. Przez całe swoje dorosłe życie opiekowałam się domem i rodziną – troszczyłam się o córki, męża, gotowałam, sprzątałam, robiłam pranie i cieszyłam się z tej roli. Lecz teraz, gdy wokół mnie zapanowała ta straszliwa pustka, zaczęło mi się nudzić.

Drugi rok z rzędu tęskniłam za jakimś zajęciem. Moje dni upływały jakby bez celu. Zawsze miałam słabość do zwierząt, więc pomyślałam, że mój mąż mógłby w końcu zgodzić się na małego psiaka. Będę go kochała, rozpieszczała, zabierała na spacery...

– Krysiu, znowu zaczynasz? Czy naprawdę potrzebujemy takiego obowiązku na starość? – odpowiedział Krzysiek, zmieniając kanał w telewizorze.

Westchnęłam zrezygnowana. Kilka tygodni później obchodziliśmy moje imieniny. Zaplanowaliśmy uroczystość na sobotę. Zaprosiliśmy aż 12 osób! Córki z mężami, krewni, sąsiedzi – wszyscy byli obecni. Spędziłam wiele czasu w kuchni, ale zrobiłam to z prawdziwą radością. W końcu miałam coś do roboty. A potem, kiedy wszyscy zjawił się u nas w domu i obserwowałam ich jedzących, jak bardzo smakowało im to, co przygotowałam, to poczułam się tak ważna i szczęśliwa!

Z moją głową było coś nie tak

Uroczystość okazała się bardzo przyjemna. Wspominaliśmy i snuliśmy opowieści, które sprawiły, że śmialiśmy się do łez. Goście zaczęli się zbierać dopiero po północy, a nasze córki i ich mężowie zdecydowali się zostać u nas na noc. Było to dla mnie ogromnym zaskoczeniem, bo zazwyczaj woleli wracać do swojego domu. Przygotowywałam dla nich pościel, kiedy nagle poczułam się dziwnie. Najpewniej przesadziłam z tym słodkim winem!

Rzadko kiedy pije alkohol. Zazwyczaj tylko przy specjalnych okazjach, ale nasz sąsiad podarował mi dużą butelkę domowego wina. Chwalił się, że jest tak dobre, bo zrobione z owoców z jego ogrodu. Skosztowałam i muszę przyznać – smakowało wybornie! Nie jestem przyzwyczajona do picia alkoholu, ale przez cały wieczór piłam to wino, jakby to był słodki kompot. Nagle poczułam, że świat się kołysze, i nie byłam w stanie ustać na nogach. Ale najgorsze było to, że zaczęłam się jąkać. Nie byłam w stanie sklecić nawet zdania!

– Mama się upiła, co za historia – Ania i Ola zaczęły się śmiać. Moi zięciowie też wydawali się rozbawieni.

– Ech, kobieto – Krzysztof potrząsał głową, ale i jego rozbawiła ta sytuacja.

Mnie jednak nie było do śmiechu. Helikopter w mojej głowie wirował coraz mocniej. Czułam się naprawdę źle. Opierając się o ścianę, przeniosłam się do sypialni i w ubraniu rzuciłam się na łóżko. Chciałam tylko trochę odpocząć, odzyskać siły, bo w końcu musiałam zmienić tę pościel, posprzątać po gościach, przebrać się na noc...

Świętowanie nie skończyło się najlepiej

Poranek przywitał mnie promieniami słońca i przerażającym bólem głowy. Czułam się, jakby moja głowa była z ołowiu! Zerknęłam na zegar… O rety, już prawie południe! Nigdy wcześniej nie zdarzyło mi się spać tak długo! Z trudem zdołałam wstać. Nadal miałam na sobie wczorajszą sukienkę… Ale wstyd! Zawsze taka skrupulatna, skromna, dokładna i pobożna, a teraz po prostu się upiłam. Co pomyślą o mnie zięciowie?!

W domu panowała cisza. „Chyba wszyscy poszli na spacer” – przemknęło mi przez myśl. Zmrużyłam oczy. Słońce wpadające przez okna dodatkowo potęgowało już i tak straszne pulsowanie w mojej głowie. Czułam się naprawdę fatalnie. „Powinnam posprzątać, przygotować obiad. Jak to wygląda, żeby starsza kobieta upiła się i spała aż do południa! Dzisiaj na wieczornej mszy pójdę się wyspowiadać” – upominałam siebie w myślach.

Poszłam do salonu – ku mojemu zdziwieniu po wczorajszych urodzinach został starannie posprzątany. „Aha, córki sprzątnęły za pijaną matką” – torturowałam się wyrzutami sumienia. W głowie mi huczało. Niespodziewanie, moją uwagę przykuł nieznany dźwięk dochodzący z poziomu podłogi. Spojrzałam w tym kierunku. Na dywanie zauważyłam wiklinowy koszyk, z którego dobiegał cichy skowyt małego, białego szczeniaka!

– Co tutaj robisz... – wyszeptałam zdziwiona.

Uklękłam na podłodze. Serce biło mi tak mocno, jakby chciało wyskoczyć z piersi. Złożyłam dłonie do modlitwy.

– Święty Antoni! – wyszeptałam, spoglądając na wizerunek mojego ulubionego świętego, który wisiał na ścianie. – Rozumiem, że wypiłam wczoraj za dużo. Teraz już wiem, co chciałeś mi przekazać. Przyrzekam, że nigdy więcej nie sięgnę po alkohol. Proszę cię tylko, abyś nie karał mnie halucynacjami.

Najlepszy prezent na świecie

Nagle ktoś wybuchnął głośnym śmiechem. Zerknęłam uważnie na Antoniego. Jednak odgłosy śmiechu dochodziły od strony kanapy! I okien!

– Co się dzieje?! – zaniepokoiłam się.

W tym momencie zza kanapy wyskoczyły Ania i Ola, a zza zasłon wyszli obaj zięciowie oraz mąż. Wszyscy byli aż czerwoni od tłumionego śmiechu.

– Mamo! To nie halucynacje! To twój wymarzony szczeniaczek! Jeszcze raz najlepsze życzenia z okazji imienin! – krzyknęła Ola, dusząc się ze śmiechu.

Więc to jest powód, dla którego moje córki i zięciowie zostali na noc! Zaplanowali dla mnie piękną niespodziankę, tylko w gronie rodzinnym. A ja... No, powinnam się tylko wstydzić!

– Mój Boże, ile on was kosztował? – zapytałam zaniepokojona.

– Zorganizowaliśmy zbiórkę i daliśmy radę – odpowiedziała moja druga córka, a następnie cała piątka podbiegła do mnie i zaczęli na nowo składać mi życzenia. Niespodziewanie dobiegł do mnie głos męża:

– Chwileczkę. A gdzie właściwie jest ta nasza... halucynacja?

Wszyscy zaczęliśmy szukać szczeniaka, który zniknął z koszyka. Okazało się, że schował się w moim łóżku, pod kołdrą. Wyglądało na to, że przestraszył się i uciekł ze względu na głośne dźwięki. Podniosłam to maleństwo. Było przyjemnie ciepłe i urocze! Spoglądało na mnie tymi ciemnymi oczkami. I miał maleńki nosek! Serce biło mu szybko, ale mimo to, skrupulatnie mnie obwąchiwał. Poczułam wzruszenie. Przygarnęłam go do siebie, pachniał tak miło, nie jak typowy pies.

Z niepokojem spojrzałam na Krzysztofa. Ale na jego twarzy widoczny był tylko szczery uśmiech. Poczułam ulgę. Z pewnością został poinformowany o całej sytuacji i również miał udział w tej niespodziance.

– Bardzo, bardzo dziękuję. To najwspanialszy prezent, jaki mogliście mi podarować! Kocham was najbardziej na świecie! – wyznałam najbliższym, wycierając łzy grzbietem dłoni.

Nasz szczeniak ma już swoje imię... Deluś. Tylko my, jako rodzina, znamy genezę tego imienia. Szczerze mówiąc, nie widzę powodu, aby się tym chwalić przed innymi. Moje zwierzątko to najinteligentniejszy i najbardziej wspaniały pies na całym świecie. Jest moją radością i ukojeniem. A jeśli chodzi o Krzysztofa... Ten uroczy psiak całkowicie zawładnął sercem mojego męża! Krzyś nie widzi świata poza Delkiem i już nie uważa, że psy powinny przebywać na zewnątrz domu.

Czytaj także:
„Spod klosza rodziców trafiłam do wielkiego świata. Ciągła impreza i obcy faceci w łóżku – tak wyglądała moja wolność”
„Poświęciłam prawdziwą miłość dla pieniędzy innego i to był błąd. Żałuję, że nie mogę cofnąć czasu”
„Żałuję, że zostałam matką. Kocham moje dziecko, ale oddałabym wszystko, by przespać choć jedną noc w całości”

Redakcja poleca

REKLAMA