„Mąż był zimny jak ryba, więc wskoczyłam do łóżka nieznajomemu. Niestety, okazało się, że pragnie nie tylko mojego ciała”

kobieta, która zdradza męża fot. Adobe Stock, Yakobchuk Olena
„Czemu nie wzięłam tej czerwonej sukienki? No tak, nie miałam przecież nigdzie bywać... W końcu włożyłam tę z jasnoszarego lnu, z dużym wycięciem na plecach. Zrezygnowałam ze stanika, by nie burzyć linii opalonych pleców. I – co tu kryć – trochę zawrócić w głowie Markowi sterczącymi sutkami. >>Być kobietą, być kobietą…<< – pobrzmiewało mi w głowie”.
/ 03.01.2023 12:30
kobieta, która zdradza męża fot. Adobe Stock, Yakobchuk Olena

Nie wiem, od czego zacząć. Może od imienia? Jestem Magda. 45 lat. Mąż Janek, dwoje nastoletnich dzieci. Ja i Janek to małżeństwo, jakich wiele. Ogień już się wypalił; na szczęście do oczu sobie nie skaczemy. Żyjemy obok. Ach – mieszkamy w takim niedużym mieście. Nie powiem gdzie, bo jeszcze ktoś skojarzy… Zresztą – imiona też zmieniłam. Ale historia, o której opowiem, zdarzyła się naprawdę.

Od lat miałam problem z kręgosłupem. Przez kilka lat w pracy musiałam dźwigać. Czasem tak bolało, że musiałam brać dzień czy dwa wolnego. Wreszcie załapałam się na operację. Ryzyko było, ale ból był jeszcze większy. Zaryzykowałam. I rzeczywiście – operacja pomogła! Nie tak, że już nic nie bolało, ale jak pomyślę o wcześniejszych torturach… W pracy znaleźli mi zajęcie bez dźwigania, zapisałam się w kolejkę do sanatorium. Wszystko szło w dobrą stronę. I wreszcie, po prawie dwóch latach, dostałam skierowanie. Nad morze. Do… A nie. Też nie powiem.

Miałam szczęście, bo skierowanie było na lipiec. Miałam więc mieć zabiegi i wczasy w jednym. W dodatku prawie za darmo. W dzień przed wyjazdem żartowaliśmy z Jankiem, że na pewno poznam jakiegoś przystojnego kapitana i popłynę w rejs dookoła świata. Nawet zasnęliśmy przytuleni do siebie. Seksu nie było, ale nie było go już od kilku dobrych lat. Przywykłam. Następnego dnia mąż odprowadził mnie na pociąg, pocałował w czoło i poszedł. Pociąg ruszył.

To był mężczyzna ze snów. Nie mogłam odmówić

Chyba zasnęłam, bo gdy otworzyłam oczy, zobaczyłam go. Siedział naprzeciw. Opalony. Blondyn o niebieskich oczach. Muskularna sylwetka i ten uśmiech…

– Dzień dobry! – powiedział, a ja zobaczyłam garnitur białych zębów i dołeczki w policzkach, które składały się do uśmiechu. – Pozwoliłem sobie zająć miejsce obok pani… Mam nadzieję, że nie ma pani nic przeciw?

– Nie, skądże – rzuciłam onieśmielona i zauroczona jak nastolatka. A potem wyciągnęłam do niego rękę i powiedziałam: – Magda jestem.

– Marek – przytrzymał moją rękę przez chwilę. – Miło mi.

Pozostałą drogę nad morze przegadaliśmy. Marek był świetnym kompanem podróży. Opowiadał zabawne historyjki, rzucał dowcipami, poczęstował mnie nawet swoją kawą, gdy okazało się, że mój termos został w domu. Rozstaliśmy się na dworcu. Marek rycersko pomógł mi zapakować bagaż do taksówki, uśmiechnął się i powiedział:

– Do zobaczenia. Mam nadzieję, że może uda nam się spotkać na kawie…

– Mieszkam w ośrodku … – rzuciłam szybko nazwę. – Znajdziesz mnie, jeśli zechcesz.

Zakwaterowałam się. Minęły chyba dwa dni i nagle, schodząc do jadalni, zobaczyłam go. Jasne bermudy, błękitna, rozpięta koszula, na głowie letnia panama, a w ręku kwiaty. Nogi lekko się pode mną ugięły, ale widziałam, że takich miękkich kolan było wokół więcej. Co tu kryć – Marek był facetem z marzeń.

– Magda, ja do ciebie – zdjął kapelusz, podał mi kwiaty, a połowa kuracjuszek omdlała. No nie. Nie naprawdę. Ale widziałam te zazdrosne spojrzenia rzucane w naszą stronę.

– Za chwilę mam obiad, więc może po?

– Chciałem cię zaprosić na obiad. Na lody i kawę też – uśmiechnął się jeszcze szerzej.

Nie mogłam odmówić. Sami rozumiecie, że nie mogłam. Choćby przez te spojrzenia innych kobiet, ślące mnie na stos.

– Poczekaj, pójdę się tylko przebrać.

W pośpiechu poprawiłam makijaż, narzuciłam sukienkę, na szyi rozpyliłam mgiełkę „Mademoiselle” Chanel. Byłam gotowa.

– Pięknie wyglądasz! – Marek szarmancko podał mi ramię. – To niedaleko, możemy się przejść. Chyba że chcesz jechać rikszą…

– Nie, nie róbmy zamieszania – dostrzegłam, że niektórzy kuracjusze oglądają się za nami. – Chodźmy.

Zaprosił mnie do siebie na szampana

Obiad – owoce morza, sałatka, schłodzone białe wino – był po prostu boski. Kawa i lody też. No i Marek – zabawny, zrelaksowany, pełen tego chłopięcego czaru. Miałam wrażenie, że jestem na francuskiej albo włoskiej riwierze, na której tak naprawdę nigdy z Jankiem nie byłam. Nie było nas stać.

– Spotkamy się wieczorem? – zapytał. Chciałbym cię zabrać na tańce.

– Tak. Chętnie. Po 19 będę mogła wyjść.

– Cudownie. Będę czekał przed ośrodkiem.

Popołudnie z zabiegami wlokło się w nieskończoność. Wreszcie popędziłam do pokoju. Długi prysznic i krytyczny przegląd garderoby. „Czemu nie wzięłam tej czerwonej sukienki? No tak, nie miałam przecież nigdzie bywać…”. W końcu włożyłam tę z jasnoszarego lnu, z dużym wycięciem na plecach. Zrezygnowałam ze stanika, by nie burzyć linii opalonych pleców. I – co tu kryć – trochę zawrócić w głowie Markowi sterczącymi sutkami. „Być kobietą, być kobietą…” – pobrzmiewało mi w głowie. Dziesięć minut po dziewiętnastej byłam na dole.

Pewnie już się domyślacie, że Marek nie tylko był cholernie przystojnym facetem, ale i tańczył nieziemsko. Taki John Travolta i Patrick Swayze w jednym.

– Dasz się zaprosić do mnie na szampana? – tchnął w moje ucho, gdy po północy, rozbawieni, wracaliśmy z tańców.

Powinnam odmówić. Wiem. Byłam… Nie – jestem przecież mężatką. Ale mąż był daleko i od lat zimny niczym martwe ryby wyciągane z chłodni. A Marek był tu. Roześmiany i gorący. Pełen zrozumienia i czułości.

– Tak – rzuciłam tylko, wtulając się mocniej w jego ramię. – Tak.

Marek wynajmował piętrowy apartament. Na dole rodzaj salonu połączonego z kuchnią, na górze sypialnia. Wszystko z oknami w stronę morza. Bajka. Nastawił cicho radio, z lodówki wyciągnął szampana. Z wprawą kelnera drogiej restauracji otworzył go i rozlał do kieliszków.

– Za nas – wzniósł toast.

– Za nas – przytaknęłam, przytykając kieliszek do ust.

A potem tańczyliśmy. Wolno, do jakiegoś ognistego kawałka, który klarnet zdawał się wygrywać na samym dnie piekła. Tak był gorący.

– Mogę? – Marek dłonią lekko rozsunął materiał sukienki, patrząc mi w oczy – Jesteś taka piękna…

– Hmmm… – wyraziłam zgodę, bo przecież nie mogłam inaczej. Tańczyłam w ramionach księcia z baśni. Co ja mówię – księcia? Króla. Albo cesarza. Szampan i emocje grały we mnie ostrzej niż klarnecista w radio.

Jaka ja byłam głupia...

Gdy sukienka się ze mnie zsunęła, Marek wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni. Kochaliśmy się… A nie. Nie powiem wam. Zresztą – tego się nie da opowiedzieć. To był kosmos.

Gdy wschód słońca zaczął barwić fale morza (obłędnie!), Marek pomógł mi się ubrać i odprowadził do mojego ośrodka.

– Bardzo ci dziękuję, kochanie – wyszeptał, a raczej wymruczał. – Mam nadzieję, że zachowasz mnie w dobrej pamięci.

Pocałował mnie lekko w koniuszek ucha, w zgięcie dłoni – i odszedł. Spoglądałam za nim cielęcym wzrokiem, gdy szedł w stronę morza…

Spałam do południa. Po przebudzeniu spojrzałam na telefon. Pulsowała ikonka wiadomości. Spojrzałam. Od Marka! Otworzyłam ją i… Świat zawirował. Marek przysłał mi zdjęcia z naszej wspólnej nocy! Ale jakie! Widać było na nich dokładnie moją twarz i to, jak angażuję się w intymne pieszczoty. Był też dopisek:

„Kochanie, dziękuję ci za upojną noc. Pilnie potrzebuję 5 tysięcy złotych. Masz na to tydzień. U dołu znajdziesz numer konta. Myślę, że rozumiesz, że za nic w świecie nie chciałbym wysyłać tych zdjęć twojemu mężowi. A tym bardziej na portale dla napalonych nastolatków… Tydzień. Całuję cię”.

Opadłam na łóżko. W zasadzie złożyłam się jak koło ratunkowe, z którego ktoś wypuścił powietrze. Pssssyt… Jaka ja byłam głupia. Jaka głupia…

Czytaj także:
„Zdradziłam męża z wakacyjnym donżuanem, bo tęskniłam za wielką miłością. Zachowałam się jak pensjonarka i... nie żałuję”
„Cierpię na syndrom sztokholmski. Nieważne, że kochanek zbałamucił mnie, okradł i uciekł. Moje serce wciąż należy do niego”
„Zdradziłam męża i nie mam zamiaru mu o tym nigdy powiedzieć. To była tylko przygoda na wyjeździe służbowym”

Redakcja poleca

REKLAMA