„Mąż był pewny, że zajmie się domem lepiej niż ja. Prawie zgubił córkę, dostał mandat i dał dzieciom pizzę na obiad”

uśmiechnięta kobieta fot. Adobe Stock, Vitaliy
„– To jest naprawdę świetny pomysł! – powiedział z entuzjazmem Maciek. Wszystko będzie śmigać! Zero bałaganu, narzekania, wczesne chodzenie spać. Tatuś zadba o wszystko! A kiedy wrócisz z pracy, na stole będzie pyszna kolacja... A obok stęskniony ja”.
/ 07.01.2024 19:15
uśmiechnięta kobieta fot. Adobe Stock, Vitaliy

– Mamusiu, on mnie szczypie! – Adaś krzyczał tak głośno, że mógłby zmarłego wkurzyć, ale mój niesłychanie opanowany mąż w żaden sposób nie zareagował. Był oazą spokoju. Nie uznał za stosowne zrobić w tej sytuacji cokolwiek.

Mąż nie interesował się domem

I to nie był pierwszy raz. Zazwyczaj nie wnikał w wieczne kłótnie między chłopakami. To zawsze ja byłam tą osobą, która nakładała kary, wyjaśniała i... ogólnie – wychowywała dzieci. A dodatkowo oczywiście gotowała, prała, prasowała i dbała o to, aby wszystkim było dobrze

– Krzysiu, proszę, nie dokuczaj swojemu bratu. I nie machaj tym widelcem, tylko zjedz jajecznicę – mówiąc to, przeniosłam na drugie ramię półtoraroczną Olę.

„Chyba jednak będzie wygodniej, jeśli posadzę ją na kolanach” – uznałam w końcu.

Już chciałam usiąść przy stole z moim uroczym ciężarem, kiedy na swojej drodze napotkałam męską dłoń, a w niej pusty kubek.

– Kochanie, skoro już stoisz, nalałabyś mi jeszcze kawy? – zapytał mąż.

Poprawiłam sobie na ramieniu wierzgającą Olę, wyrwałam z rąk Krzysia widelec, który stał się bronią skierowaną w brata, a potem zabrałam Maćkowi kubek. Gdy robiłam mu kolejną kawę, zaczerpnęłam głęboko powietrza i zapytałam:

– Słuchaj, nie widzisz, jak dużo mam roboty w domu? Nie mógłbyś trochę mi pomóc? Wiesz, chłopcy potrzebują taty.

– Dziewczynka też – odparł z uśmiechem Maciek, zerkając na Olę przez stół. – Dobra, ale o co chodzi? – zapytał. – Co się dzieje?

Jak mam mu powiedzieć, że powinien się jakoś udzielać, być obecny na co dzień? Jeszcze jakiś czas temu miałam nadzieję, że w naszym małżeństwie będziemy współpracować.

On robił karierę, ja utknęłam w domu

Poznaliśmy się na imprezie na pierwszym roku studiów. Oboje byliśmy na psychologii. Wybraliśmy ten kierunek po długich rozważaniach, całkowicie świadomie. Oboje interesowaliśmy się ludzką psychiką, intrygowała nas zawiłość zachowań i problemów, które nas spotykają.

Gdy tylko skończyliśmy studia, Maciek dostał pracę w Ośrodku Wsparcia dla Rodzin. Jego kariera się rozwinęła i teraz jest cenionym terapeutą. Skupia się głównie na pomaganiu rodzicom w nawiązaniu porozumienia ze swoimi buntującymi się nastoletnimi dziećmi, prowadzi też mediacje pomiędzy skłóconymi partnerami, a także zapobiega rozpadom wielu związków.

A co ze mną? Ja od razu po studiach zaszłam w ciążę z Krzysiem. Razem z Maćkiem postanowiliśmy, że zostanę w domu, aż synek nie pójdzie do przedszkola. To rozwiązanie było dobre zarówno dla dziecka, jak i dla nas – zatrudnienie opiekunki byłoby dla nas za drogie.

Już rok później na świecie pojawił się Adaś. Od zawsze marzyliśmy o licznej rodzinie, dlatego niedługo potem podjęliśmy decyzję o kolejnym dziecku. I powitałam upragnioną córkę. Oczywiście w związku z tym nie mogłam iść do pracy, przynajmniej do czasu, aż dzieci podrosną. Dyplom pokrył się kurzem, tak samo jak moje zawodowe aspiracje. Wiedziałam, że w domu mam ważne zadania, ale towarzyszył mi też smutek, że nie mogę spełniać swoich ambicji.

„Jeszcze tylko rok – powtarzałam sobie. – Krzyś pójdzie do szkoły, Adaś do przedszkola, a Olą zajmie się babcia, bo planuje niedługo przejść na emeryturę. Wtedy będę mogła w końcu poszukać pracy”.

To bardziej współlokator niż mąż

Kariera Maćka rozwijała się szybko. Jego zarobki znacznie wzrosły, mogliśmy dzięki temu kupić mieszkanie, ale jednak na kredyt. Tyle że coś za coś, mąż był w domu coraz rzadziej, a kiedy już się pojawił, nie miał za wiele czasu dla rodziny.

Czasami wydawało mi się, że to po prostu mój współlokator. Przyjazny, troskliwy, grzeczny, ale jednak współlokator. Człowiek, który jest mi obcy. Nasze małżeństwo wyglądało tak, że ja dbałam  o dom i dzieci, a Maciek zarabiał na rodzinę. Tyle że coraz bardziej się od niej oddalał.

Nawet kiedy był w domu, dzieci zawsze przychodziły z problemami do do mnie. Oczywiście kochały ojca, ale nie umiały z nim rozmawiać. No i na pewno nie patrzyły na niego jak na obrońcę, który poda im pomocną dłoń czy zawiąże sznurówki.

Nie mogłam się dłużej oszukiwać. Przecież mam dyplom z psychologii, znam się trochę na ludziach. Prawda była taka, że Maciek nie zbudował głębokiej więzi z naszymi dzieciakami, bo nie poświęcał im wystarczająco dużo czasu. Nie poznali się dobrze. Co miałam zrobić? Dobrze wiedziałam, że złośliwe uwagi i pretensje nie przyniosą dobrych efektów. Maciek poczułby się atakowany. W końcu ciężko pracuje, zarabia, dba o rodzinę! A ja co, tylko sobie siedzę w domu, wszystko robi się samo, dzieci rosną tez same z siebie i same o siebie dbają, więc o co chodzi?

Postanowiłam pokazać Maćkowi, jak wiele traci, zaniedbując rodzinne życie. Przecież nie chodzi o obowiązki, ale też o czułość czy uczucia. Zabawne wypowiedzi dzieci, przedszkolne przedstawienia, mecze naszych maluchów... To wszystko dzieje się tu i teraz, za chwilę przeminie. A Maciek przegapi ten czas. Nie pozwolę na to!

Byłam stanowcza

– Wszystko ok? Mogę jakoś pomóc? – zapytał Maciek, patrząc na mnie z troską.

– Tak – odparłam, pewnie uniosłam głowę. – Chciałabym, żebyś zajął się domem. Przez trzy tygodnie.

– Nie jestem pewien, czy dobrze zrozumiałem. Co będziesz robić w tym czasie? Wyjeżdżasz? Jesteś chora? Czego mi nie mówisz? – zaniepokoił się.

– Spokojnie, wszystko w porządku. Dowiedziałam się, że w Instytucie Psychologii szukają stażystów. Co prawda, te praktyki nie są płatne, ale od czegoś trzeba zacząć. Chciałabym wrócić do pracy. Praktyki wydają mi się dobrym rozwiązaniem, a co dalej – zobaczymy.

– A co z dziećmi?

– Musisz zrobić sobie wolne i zająć się domem przez ten czas. Chciałabym, żebyśmy się na chwilę zamienili rolami.

– Hmm, myślę, że to jest naprawdę świetny pomysł! – powiedział z entuzjazmem Maciek. – Chyba właśnie tego mi trzeba... odpocząć! Trzy tygodnie w domu! Odsapnę trochę, przejrzę papiery do pracy doktorskiej, no i ogólnie trochę tu ogarnę. Znaczy ja wiem, że się starasz i w ogóle, ale jednak można by było trochę tu zmienić. Ale nie martw się, wszystko będzie śmigać! Zero bałaganu, narzekania, wczesne chodzenie spać. Tatuś zadba o wszystko! A kiedy wrócisz z pracy, na stole będzie pyszna kolacja... A obok stęskniony ja.

Miałam pewne obawy

Trochę się obawiałam, czy sprosta zadaniu, które przed nim stanęło, ale trudno. Przeszła pora, żeby wreszcie w praktyce przetestował porady, które daje rodzinom z problemami. Doświadczenie na pewno mu się przyda.

Tymczasem pobiegłam do komputera i od razu złożyłam wniosek o staż. Po kilku dniach dostałam odpowiedź – zostałam przyjęta. Tego dnia śniadanie przebiegło całkiem spokojnie. Dzieci się nie kłóciły. Ciągle patrzyły na mnie szeroko otwartymi oczami. Mama wychodziła, a w domu zostawał tata. Ola wyglądała, jakby miała się  rozpłakać.

Mamusiu, kiedy wrócisz? – zapytał Adaś.

– Mama wróci, zanim się zorientujecie, a my spędzimy razem fajny dzień – stwierdził zdecydowanie Maciek. – Najpierw odbiorę was z przedszkola, potem wszyscy pójdziemy na lody.

– Hurra! – ucieszyli się chłopcy. – Ale super!

Ja też byłam zadowolona. Jak dotąd mój mąż świetnie sobie radził. Mogłam bez obaw iść do mojej pracy. Tak o tym myślałam, chociaż to tylko staż.

Pierwszy dzień nie był bardzo ciężki. Właśnie analizowałam najnowsze badania, kiedy poczułam wibracje telefonu.

– Gdzie Ola ma skarpetki?! – bez wstępu zapytał Maciek – Musimy już wychodzić po Krzyska.

– W komodzie. Jak tam?

– Wszystko ok!– rzucił szybko mój mąż i się rozłączył.

Uznałam, że zaufam tej odpowiedzi i nie będę się martwić na zapas. Zostawiłam więc obawy dotyczące sytuacji w naszym domu i wróciłam do czytania badań.

Tego się nie spodziewałam

No i było, choć chyba nie do końca tak, jak bym tego oczekiwała. Gdy wróciłam z pracy, zastałam scenę rodem z familijnego filmu. Cała rodzina, której uśmiech nie schodził z twarzy, właśnie jadła kolację. Maciek wraz z dzieciakami siedzieli na podłodze, w obok nich... leżało pudełko z pizzą. Ola, z twarzą umazaną keczupem, biegała wokół, trzymając w ręku niezjedzony kawałek z pepperoni. Wszyscy jedli, aż im się uszy trzęsły, w doskonałej harmonii. Stanęłam jak wryta.

– Maciek, co to ma znaczyć? Dlaczego jecie pizzę? Przecież zrobiłam rosół i kotlety, wszystko zostawiłam w lodówce. Wystarczyło podgrzać. Dlaczego tego nie zrobiłeś?

– Nie chcieli jeść – odpowiedział krótko. – Nie miałem siły na kłótnie z nimi. No dobra, to droga na skróty, ale jutro będzie lepiej.. A jak ci minął pierwszy dzień w pracy?

– Bardzo dobrze, ale wiesz, to nie o moją pracę się teraz martwię. Bardziej mnie zastanawia, jak ty sobie poradzisz. Dzieci nie powinny jeść fast-foodów, trzeba zrobić im jakiś dobry obiad. Jeszcze zdążę coś ugotować, może... 

– Kochanie, uspokój się, usiądź. Obiecałem, że się wszystkim zajmę? No i tak właśnie zrobię. Jutro zrobię im spaghetti, także nie przejmuj się na zapas.

Niespodzianek było więcej

– Mamo, mamo, tata dostał mandat! – zawołał Adaś, podbiegając do nas. – Przed przedszkolem nie można parkować – dodał po chwili.

– Dziś było świetnie – do rozmowy włączył się Krzyś. – Byliśmy w parku i tata zrobił nam zawody, biegaliśmy na 100 metrów! Wszyscy biegaliśmy, tata też!

– Wszyscy? – roześmiałam się, lekko zdziwiona. – Olcia też?

– Nie, ona nie biegała – odpowiedział Krzyś. – To dlatego, że od razu gdzieś uciekła. Ale tata ją szybko znalazł i potem cały czas ją nosił na barana.

Z przerażeniem spojrzałam na męża.

– Co masz na myśli mówiąc, że uciekła?

– Odwróciłem się dosłownie na chwilę, odszedłem na parę kroków, żeby pokazać chłopcom metę. No i właśnie wtedy to się stało. Poprosiłem Olę, żeby została na miejscu, ale ona sobie poszła. Boże, tyle nerwów! Na szczęście szybko ją znalazłem, nie odeszła daleko.

– Ktoś mógł ją porwać!

– Ale nikt jej nie porwał – przerwał mi stanowczo mąż. – Teraz już wiem, że nie można nawet na chwilę tracić dziecka z oczu.

– Wcześniej o tym nie wiedziałeś?

– No, jak widać, nie. Wiesz, bardzo wielu rzeczy nie wiem. Ale przynajmniej wiem, że muszę się dużo nauczyć. To wcale nie jest takie proste, zastąpić cię w domu – wyznał nagle. – Jak sobie z tym radzić? Znaleźć czas i energię? Przecież to w zasadzie praca na cały etat

Umowa to umowa

– To widocznie pracuję na trzy zmiany – powiedziałam z uśmiechem, wskazując dzieciaki – Ale co teraz? – zapytałam z pewnym niepokojem. – Mam zrezygnować z praktyk?

– Nie! No co ty, daj spokój – Maciek gwałtownie zaprzeczył.. – Przecież umówiliśmy się, że na trzy tygodnie zamieniamy się miejscami. Umowa to umowa.

Miałam wiele obaw, ale Maciek bardzo chciał spędzić czas w domu, zająć się dziećmi. Gdy nadszedł wieczór, a dzieciaki już były wykąpane, nadszedł czas, żeby położyć je spać. Właśnie wybierałam bajkę do czytania przed snem, kiedy usłyszałam wołanie „Tata, chodź!”.
No proszę. To coś nowego

– Nie mama, tata! – powiedziałam, podając Maćkowi książeczkę z bajkami i wskazując mu drzwi do sypialni dzieci.

Już po chwili usłyszałam jego głos i wybuchy dziecięcego śmiechu. Właśnie się dowiedziałam, że mój mąż miał niesamowity talent aktorski!

Wykorzystałam tę chwilę spokoju, żeby zadzwonić do przyjaciółki. Zawsze brakowało nam czasu, żeby pogadać. Nawet się nie spostrzegłam, a minęło pół godziny. Nie zauważyłam, kiedy w domu zrobiło się całkiem cicho. To był dobry moment, by sprawdzić, co robią dzieci.

I co się okazało? Cała czwórka, w tym Maciek, słodko spała, ułożona w dziwnych pozycjach na niewielkim łóżku. Na ten widok uśmiechnęłam się. Zrobiło mi się ciepło na sercu. Właśnie o tym marzyłam. Cała rodzina w komplecie, szczęśliwa, otoczona miłością. Było pięknie.

Czytaj także: „Nauczyciele uwzięli się na mojego syna. Siadał w karnej ławce, a w zeszycie miał pełno uwag. Prawda mnie zszokowała” „Mój chłopak był biedny jak mysz kościelna, a ja miałam swoje potrzeby. Znalazłam sponsora z wypchanym portfelem”
„Wszyscy w szkole znęcali się nad jednym kolegą, tylko ja go broniłem. Po latach odwdzięczył mi się tak, że głowa mała”

 
 


 

Redakcja poleca

REKLAMA