„Mąż boi się mopa jak diabeł święconej wody. Nie będzie się poniżał szorowaniem podłogi, bo to robota dobra dla bab”

kuchnia fot. iStock by Getty Images, AndreyPopov
„Ludzie patrzyli na nasze małżeństwo i widzieli zadbany dom, wakacje, nowy samochód. A czego nie widzieli? Skostniałych zasad i mojego nieszczęścia. Fakt, Andrzej zarabiał solidnie i to on głównie łożył na nasze utrzymanie”.
/ 29.06.2024 20:30
kuchnia fot. iStock by Getty Images, AndreyPopov

Niby powinnam się cieszyć, a przynajmniej tak mówią mi ludzie wokół. Inni patrzą na mnie, nie znając prawdy, i widzą zorganizowaną kobietę, która prowadzi dom na medal. Myślą sobie: „Jaka ona musi być szczęśliwa z takim mężem!”. Ale jak jest naprawdę? To wiem tylko ja. Ten darmozjad już naprawdę daje mi się we znaki.

Wiedziałam, że znowu się wymiga

Niektóre rzeczy w życiu są pewne. Słońce wschodzi na wschodzie, mleko kipi, gdy zostawi się je na gazie, a mój mąż… No, mój mąż nigdy nie dotknie mopa. Ostatnio w domu mieliśmy z tego powodu małą sprzeczkę.

– Kochanie, mogłeś przetrzeć podłogę w kuchni? – zapytałam, wiedząc, że odpowiedź jest do przewidzenia. To było więcej niż pewne, że znowu się wymiga.

– Przecież wiesz, że to nie dla mnie. Mop? Naprawdę? – odpowiedział z wyraźnym obrzydzeniem w głosie.

Nie mogłam powstrzymać się od westchnięcia.

– Przecież to tylko podłoga. Nikt od tego nie umarł.

Andrzej zmarszczył brwi i dumnie wyprostował się na kanapie.

– No nie, nie będę się poniżał. Szorowanie podłogi to robota dla bab.

Poczułam, jak krew zaczyna mi się gotować w żyłach.

– Dla bab, mówisz? – odparłam chłodno. – A ja to kto? Może księżniczka, która czeka na księcia, żeby ją uratował?

– No ale przecież to ty zawsze sprzątałaś. To naturalne, że się tym zajmujesz.

Starałam się opanować frustrację

– Naturalne, mówisz? Ciekawe. Jak pamiętam, to oboje tu mieszkamy, oboje brudzimy. Może byś raz na jakiś czas pokazał, że potrafisz coś więcej niż tylko leżeć na kanapie i narzekać.

Andrzej przewrócił oczami.

– Przestań przesadzać. Poza tym nigdy nie widziałem, żeby facet szorował podłogę. To niemęskie.

Takich sprzeczek było więcej. To była moja codzienność. Ludzie patrzyli na nasze małżeństwo i widzieli zadbany dom, wakacje, nowy samochód. A czego nie widzieli? Skostniałych zasad i mojego nieszczęścia. Fakt, Andrzej zarabiał solidnie i to on głównie łożył na nasze utrzymanie. Ale też nie pracował dwadzieścia cztery godziny na dobę, żeby nie móc od czasu do czasu uczestniczyć w domowych obowiązkach. Przecież dla mnie to już była cała doba harówki!

Następny wieczór i następna rozmowa. Podjęłam temat:

– Andrzej, musimy poważnie porozmawiać – powiedziałam, siadając naprzeciw niego przy stole. – To nie może tak dalej wyglądać.

Spojrzał na mnie z wyraźnym zniecierpliwieniem.

– Znowu zaczynasz? Już mówiłem, że mopowanie to nie dla mnie.

– Chodzi o coś więcej niż mopowanie. To kwestia szacunku. Czuję się, jakbym była twoją służącą, a nie partnerką.

– Przesadzasz. Przecież ja zarabiam na nasz dom. Ty masz tylko o niego dbać. Czy to takie trudne?

Ta rozmowa nie była łatwa

– A może zamiast mówić, co ja powinnam robić, zastanów się, co ty możesz zrobić, żeby nam wszystkim było lepiej. Nie tylko finansowo.

– Ale przecież ty zawsze byłaś w tym dobra. W sprzątaniu, gotowaniu, organizowaniu wszystkiego. Dlaczego teraz to się zmienia?

– Bo teraz widzę, że to nie jest sprawiedliwe. Chciałabym, żebyś zrozumiał, jak się czuję. Żebyś chociaż spróbował pomóc.

Andrzej westchnął ciężko i wstał od stołu.

– Dobra. Spróbuję coś zrobić. Ale nie obiecuję, że nagle zmienię się w perfekcyjnego pana domu.

– Wcale tego od ciebie nie oczekuję – odpowiedziałam. – Chcę tylko, żebyś pokazał, że ci zależy. Że jesteśmy w tym razem.

Niestety, to było jak walenie grochem o ścianę. Andrzej może i starał się na początku, ale szybko wracał do swoich starych nawyków. Jego próby pomagania były sporadyczne i raczej symboliczne, niż faktycznie przydatne. Wciąż czułam, że cała odpowiedzialność za dom leży na moich barkach.

Obowiązki stawały się coraz cięższe

Sprzątanie, gotowanie, opieka nad dziećmi – wszystko to wymagało nieustannego zaangażowania. Czułam, jak moje siły są na wyczerpaniu. Mimo to starałam się nie pokazywać słabości. Przecież musiałam być tą zorganizowaną kobietą, którą wszyscy widzieli.

W końcu pewnego dnia przestałam sprzątać. Tak na dobre. Zignorowałam to, co należało do moich zadań. Gary nie były pomyte, podłoga zaczęła się lepić. Wszędzie śmieci. Brak ciepłych obiadków. Na reakcję męża nie musiałam czekać zbyt długo. Od razu zauważył, że coś nie gra.

Andrzej wszedł do kuchni, oczywiście z piwem w ręku, i spojrzał z niedowierzaniem na bałagan.

– Co się dzieje? Dlaczego tu taki syf? – zapytał tonem pełnym irytacji.

Nie odwracając wzroku od książki, którą czytałam, odpowiedziałam spokojnie:

– Przecież mówiłeś, że sprzątanie i gotowanie to moja sprawa. Więc wzięłam cię za słowo– Andrzej prychnął z politowaniem.

– Nie rób z siebie ofiary. Po prostu chciałem odpocząć po pracy.

Westchnęłam cicho, odrywając wzrok od książki.

– I ja też chciałabym mieć czas na odpoczynek. Ale widać, że nasze definicje odpoczynku się różnią.

Poczułam gorycz

– Przestań z tymi dramatami. Po prostu ogarnij to miejsce, bo tak nie da się żyć – rzucił, machając ręką w stronę bałaganu.

– Zawsze to mówisz. Może czas, żebyś sam coś zrobił, zamiast narzekać?

– Czy ty naprawdę myślisz, że umiem to wszystko robić? Nie jestem do tego stworzony – to była kolejna jego wymówka.

– Może i nie jesteś do tego stworzony, ale to nie oznacza, że nie możesz się nauczyć. Ja też musiałam się nauczyć wielu rzeczy, których wcześniej nie umiałam.

– Ja po prostu nie chcę –  Andrzej wzruszył ramionami.

Otóż to. Nie chodziło o umiejętności. Chodziło o chęci. Wiedziałam, że nic nie zmieni jego postawy. Teraz coraz częściej myślę nad rozwodem. To zbyt długo kiełkowało w mojej głowie.

Wiedziałam, że ta relacja nie spełnia moich oczekiwań, że nie mogę już dłużej udawać przed sobą, że wszystko jest w porządku. Codzienna walka o pomoc, o zrozumienie, o podział obowiązków, stały się dla mnie wykańczającą rutyną. A z każdym dniem czułam, jak ta rutyna coraz bardziej ogołaca mnie z wewnętrznej energii.

Przestałam czuć się w tej relacji szczęśliwa. Muszę w końcu wykrzesać z siebie siły i podjąć decyzję, która jest dla mnie właściwa, choć wiąże się z bólem i niepewnością co do przyszłości. Teraz moim priorytetem jest znalezienie siły i odwagi, by podjąć kroki niezbędne do zmiany swojego życia na lepsze. Tak, właśnie to chcę zrobić.

Jola, 44 lata

Czytaj także:
„Kiedy bratanica zaczęła nam pomagać, myślałam, że trafiłam szóstkę w totka. Wydało się, że to nie z dobroci serca”
„Już w noc poślubną zrozumiałam, że popełniłam błąd. Mąż oczekiwał, że w łóżku będę spełniać jego fantazje”
„Mąż oczekuje orderu i gratulacji, bo umył po sobie gary. Sądzi, że skoro wziął sobie żonę, to sprzątanie go ominie”

Redakcja poleca

REKLAMA