– Skąd ona go wytrzasnęła? – pytałam samą siebie, gdy wysoki rudzielec odbierał Julię z pracy.
Odkąd tylko go poznała, inni mężczyźni przestali dla niej istnieć. Był tylko Arek, Areczek, Aruś… Moja serdeczna przyjaciółka nie miała czasu nawet dla mnie. Ważniejszy był jakiś księgowy, który nigdy nawet nie raczył skinąć głową w moją stronę. 30 lat na karku i taki brak kultury. Szlag by trafił tego jej Areczka. – denerwowałam się nie raz.
Kończył się kolejny senny piątek. Wracałam właśnie z wydawnictwa, gdy drogę przeciął mi jego srebrny nissan.
– Przyjechał książę – zakpiłam. Jednak to, co zobaczyłam chwilę później, odebrało mi mowę. Kątem oka zobaczyłam wewnątrz auta Julię szamoczącą się z Arkiem. Nie wierzyłam własnym oczom. Ale nim zdołałam cokolwiek zrobić, samochód zniknął za najbliższym zakrętem.
Nigdy nie wspomniałam Julii, że widziałam ją z Arkiem
Od tamtego dnia czujniej niż zwykle przyglądałam się przyjaciółce i powoli odkrywałam jej ponurą tajemnicę – drżące ręce, starannie przykryte pudrem siniaki. Wreszcie, gdy któregoś dnia zobaczyłam granatowe ślady na jej rękach, nie wytrzymałam i przycisnęłam Julię do muru:
– To przez Arka, prawda? – zapytałam nie kryjąc już swoich uczuć.
– To nie tak, jak myślisz – Julia odpowiedziała smutno po chwili milczenia. Ty nic nie wiesz… On mnie naprawdę bardzo kocha. Szaleńczo wprost.
Podczas tej długiej rozmowy padło zbyt wiele przykrych słów. Julia była zapatrzona w Arka jak w obrazek i wciąż powtarzała, że on ma dobre intencje i na pewno się zmieni. Ja jednak nie dałam się tak łatwo przekonać i obstawałam przy swoim, oczywiście współczując przy tym mojej najlepszej przyjaciółce. Kiedy wracałam do domu, zrobiło mi się jeszcze bardziej przykro, bo kto jak kto, ale Julia, wcześnie osierocona przez matkę i wychowywana przez ciotki, bardziej niż ja zasługiwała na szczęśliwy związek.
– Żal dziewczyny – podsumował mój narzeczony, gdy opowiedziałam mu o problemach przyjaciółki. – A tego jej skurczybyka to bym wygonił gdzie pieprz rośnie – dorzucił.
– A jakże – przytaknęłam, ciesząc się w duchu, że trafił mi się taki porządny mężczyzna. Pracowity, zapobiegliwy. I na szczęście nie damski bokser.
Dopiero teraz zrozumiałam, jak bardzo powinnam być wdzięczna losowi za swoje życie. Jednak dobry humor popsuło rozmyślanie o Julii, która przez następny tydzień po naszej rozmowie nie pojawiła się w pracy. Dzwoniłam do niej, ale nie odbierała moich telefonów.
– Szefie, co się dzieje z Julią? – zapytałam w końcu naszego kierownika.
– Pani o niczym nie wie? – zdziwił się. – Julia jest w szpitalu, miała wypadek.
Wypadek?! Czułam, że tracę grunt pod nogami. „To przez tego głupiego Arka” – pomyślałam.
Natychmiast pojechałam do szpitala.
– Wyrzuć go na zbity pysk – powiedziałam, gdy tylko Julia zaczęła się żalić, że spadła ze schodów.
– Po co w ogóle tutaj przyszłaś? – krzyknęła zapłakana. – Po co to całe zamieszanie? To tylko złamana noga i zwichnięty nadgarstek.
– Ile razy jeszcze chcesz mnie okłamywać? – wybuchnęłam. – Czy nie widzisz, że ten facet zmarnuje ci życie?!
– Klaro, to nie tak... On się zmieni… – tłumaczyła, nie patrząc mi w oczy. – Proszę, zrozum.
Westchnęłam ciężko. Nie chciałam jej zrozumieć. Julia zawsze wydawała mi się inteligentną i rozsądną kobietą, a tutaj takie słowa. Załamałam się. Nie wiedziałam, jak jej wytłumaczyć to, co było dla mnie oczywiste.
– Jak dobrze, że mam ciebie, Klaro – Julia wtuliła się we mnie.
– Od tego są przyjaciółki – wyszeptałam, modląc się w duszy, aby po wyzdrowieniu jak najszybciej wyrzuciła ze swojego mieszkania i z serca tego męskiego boksera. I tak też się stało.
Zostawiła mi tylko kartkę na biurku
– Widocznie nie chciała ci powiedzieć. – skwitował mój narzeczony, gdy wróciłam do domu. – Tak to już jest. Widać, nie zasłużyłaś – ocenił, wkładając nos w gazetę.
– Co ty tam wiesz – fuknęłam zła na cały świat, choć tak naprawdę byłam rozżalona, że Julia przestała mi ufać. Tym bardziej zabolało mnie, gdy pewnego dnia zastałam w pracy na moim biurku kartkę z suchą informacją: „Zmieniłam pracę. Przeprowadziłam się do Krakowa. Będziemy w kontakcie. Julia”.
– Maciek, życie naprawdę jest brutalne – pożaliłam się narzeczonemu. – Najpierw Julia… A potem, kto wie, może i ty odejdziesz ode mnie, zostawiając mi tylko lakoniczną informację, że już mnie nie kochasz.
– Nie gadaj głupstw, kochanie! Ja nigdzie się nie wybieram. Nie oszalałem, tak jak twoja przyjaciółka – zdenerwował się mój ukochany. – A swoją drogą, pewnie Julia jeszcze nie raz cię zaskoczy. Zobaczysz.
Nie wierzyłam w jego słowa, a jednak niecały miesiąc później wśród sterty korespondencji znalazłam kolorową pocztówkę od… Julii. Od naszej rozmowy w szpitalu minęły 3 lata. A teraz, nagle Julia zapraszała mnie do siebie na swoje urodziny. Nie wiedziałam, jak mam to rozumieć.
Wykręciłam jej numer i potwierdziłam moją wizytę
Kupiłam bilet na pociąg i pojechałam do Krakowa. Tak jak się umówiłyśmy, przyjechałam do niej prosto z dworca. Kamienica, w której Julia wynajmowała mieszkanie, nie należała do najpiękniejszych, ale była położona blisko centrum. Obładowana torbami wbiegłam na trzecie piętro. Taka byłam szczęśliwa, że za chwilę zobaczę moją przyjaciółkę. Zastukałam do masywnych drewnianych drzwi.
– Arek? – zdębiałam.
– Klara, witaj.
Nie wierzyłam własnym oczom. Na korytarzu stał… ten sam Arek. Księgowy. Damski bokser.
– Czy… czy… czy jest Julia ? – zapytałam, jąkając się z wrażenia.
Jeszcze nie doszłam do siebie po podróży, a tutaj taka niespodzianka. Kto by pomyślał. Stałam i wpatrywałam się w jego duże zielone oczy.
– Jak to? On tutaj? Ona z nim? Jak to możliwe, że znów są razem?
– Klara, moja kochana! – z kuchni wybiegła Julia i przytuliła mnie mocno do siebie. – Wchodź! Czego się napijesz? Może herbaty?
– Z chęcią. Zdejmę tylko płaszcz – powiedziałam, nie mogąc jeszcze uwierzyć w to, co przed chwilą zobaczyłam.
W kuchni, przy filiżance herbaty Julia opowiedziała mi o wszystkim. Dowiedziałam się, że Arek przeszedł terapię i nauczył się panować nad złymi emocjami. Teraz to ja czułam się jak najgorsza wiedźma, bo tak bardzo pragnęłam ich rozstania. Było mi przykro i wstyd za to, co myślałam o tym chłopaku. Arek chyba rzeczywiście się zmienił. Wydoroślał.
– W sumie to całkiem normalny facet – wyszeptałam, żegnając się po kolacji z Julią. – Tylko wciąż nie pojmuję, co ty w nim widzisz?
– Po prostu go kocham.
Czytaj także:„Zakazany owoc najlepiej smakuje. Czy dlatego seks z narzeczonym przyjaciółki jest tak nieziemski?” - historia Izabeli „Był sporo starszy i miał żonę, ale zakochałam się bez pamięci. Teraz zostałam sama z brzuchem”„Związałam się z mężczyzną młodszym o 15 lat. Dopiero teraz wiem, że żyję. Wcześniej to była... wegetacja”