„Moja matka zniszczyła mój związek. Przez jej podłą intrygę, straciłam miłość swojego życia. Dziś jestem sama, jak palec"

Matka rozbiła mój związek fot. Adobe Stock, fizkes
„– Znam prawdę. Tylko nie rozumiem, jak mogłaś? Wierzyłam ci, jak nikomu innemu. Oszukałaś mnie i to podle! Patrzyłaś, jak cierpię, męczę się, tęsknię za nim… Jeszcze wszystko można było naprawić, ale ty nie dałaś nam szans!".
/ 07.11.2022 11:25
Matka rozbiła mój związek fot. Adobe Stock, fizkes

Mam dwadzieścia sześć lat. Trzy lata temu rozstałam się z narzeczonym. Bardzo to przeżyłam, do dzisiaj żałuję, że nam nie wyszło. No ale jak mogło wyjść, skoro za moimi plecami on spotykał się z inną dziewczyną. Kiedy się o tym dowiedziałam, wpadłam w szał; kazałam mu iść do diabła, wyrzuciłam pierścionek, na jego oczach podarłam nasze wspólne zdjęcia.

Nie chciałam słuchać tłumaczeń, że to tylko niewinna znajomość, że do niczego jeszcze między nimi nie doszło i że naprawdę, kocha tylko mnie! Byłam w takim szale, że nie słuchałam, jak błaga o przebaczenie…

Powiedziałam, że jest gnojkiem i że go nienawidzę

Spakowałam walizkę i pojechałam do przyjaciółki. Mieszkała i pracowała w Hiszpanii, pomogła mi znaleźć dorywczą robotę w małej knajpce. Po czterech miesiącach trochę mi przeszło, minęły jeszcze dwa i zaczęłam myśleć o powrocie. Postanowiłam zapomnieć o zdradzie.

Zrozumiałam, że Filip jest mężczyzną mojego życia i że chce z nim być. Niestety, za późno…

Dwa dni po moim powrocie, on się ożenił. Znowu wyjechałam, tym razem na dwa lata. Powoli dochodziłam do siebie. Miałam pracę, nieźle zarabiałam, odkładałam pieniądze z myślą, że jakoś mądrze je zainwestuję…

Dziś nie mam nic. Wszystko poszło na leczenie mamy

Odebrałam niespodziewaną wiadomość od ciotki: „Wracaj, z mamą kiepsko, lepiej, żebyś tu była!”. Okazało się, że to nowotwór trzustki i że mama ma niewielkie szanse na wyjście z tej choroby. Zaczęła się walka o jej życie i zdrowie.

Bardzo cierpiała. Fatalnie znosiła chemię, schudła tak, że zrobiła się przeźroczysta. Ja jednak nie traciłam nadziei, że z tego wyjdzie. Bardzo mamę kocham. Sama mnie wychowała, bo tatuś zorganizował sobie inną rodzinę i spłodził nowe dzieci, które obchodziły go bardziej niż ja.

Mama nigdy na niego nie narzekała, nie zrażała mnie do niego, ale miała uraz do facetów; każdego oglądała przez szkło powiększające, szczególnie tych, którzy zaczynali się przy mnie kręcić. Tych od razu brała pod lupę, obserwowała, wypytywała, dowiadywała się rozmaitych szczegółów i tajemnic, wyciągała ich wszystkie brudy, do piątego pokolenia wstecz.

– I tak do końca się nie zabezpieczysz – mówiła. – Chłopy są nieprzewidywalne! Ale zawsze lepiej wiedzieć, niż żyć w nieświadomości, co ci taki egzemplarz może wywinąć!

Filipa nie lubiła od początku

On się naprawdę starał, żeby się przypodobać i zasłużyć na jej sympatię. Kupował kwiatki, pamiętał o imieninach, zrywał się z krzesła, kiedy wchodziła do pokoju. Nic nie pomagało.

– Ma wredne oczy – oceniała. – I patrzy spode łba. Za grosz mu nie wierzę i tobie radzę to samo. Będziesz przez niego płakała, zobaczysz!

– Ale czemu tak się do niego uprzedziłaś? – pytałam. – Co on ci zrobił?

Wtedy padał tak głupi argument, że nie miałam słów

– Jest podobny do jednego takiego, którego znałam w młodości. Toczka w toczkę!

– Co z tego?

Co ty wiesz? Nie znałaś go. To największy zdrajca pod słońcem… Ile dziewczyn on oszukał, to jeden Bóg wie!

– Ciebie też?

– Ja byłam za mądra i za ostrożna – urywała rozmowę, ale czułam, że kłamie.

Filip miał pecha, że jej przypominał jakąś złą miłość, z dawnych lat? Co za nonsens...

To mama mi doniosła, że mój narzeczony ma inną

Nigdy nie pytałam, skąd to wiedziała, bo i tak by się nie przyznała. Wystarczyło mi, że to pewna informacja. Mama nigdy nie kłamała. Była przy mnie, kiedy wariowałam z rozpaczy, pocieszała, tłumaczyła, że świat się nie kończy na jednym wrednym narzeczonym.

– Będziesz miała innych, lepszych – obiecywała. – Ten kundel na ciebie nie zasługiwał… Ledwo się jakaś napatoczyła, podniósł ogon i poooszedł! Nie ma po kim płakać!

Było mi lżej, że jest blisko, że mnie przytula, pozwala się wyryczeć, robi zimne kompresy na głowę. Byłam wdzięczna, że zgodziła się, abym wyjechała.

– Jedź! – mówiła. – Zobaczysz inny świat, zapomnisz. Może kogoś poznasz?

Z Hiszpanii dzwoniłam codziennie, zawsze miałam nadzieję, że mama coś mi powie o Filipie… Może był, przepraszał, żałował, pytał o mnie? Ale nigdy nie zająknęła się o nim ani słowem! Jej choroba wszystko przysłoniła, Filip zszedł na drugi plan, już o nim nie myślałam, mama stała się najważniejsza…

I właśnie wtedy go spotkałam...

Tyle razy sobie wyobrażałam, co powiem i jak się zachowam, kiedy staniemy twarzą w twarz, a byłam w stanie tylko wymamrotać „cześć”… Musiałam mieć kretyńską minę.

On się wyraźnie ucieszył. Zapytał, czy mam chwilę, bo chciałby pogadać. Zgodziłam się na szybką kawę w pobliskiej knajpce.

– Mam mało czasu – zaczęłam od razu, żeby sobie nie pomyślał, że mdleję ze szczęścia na jego widok. – Muszę wracać, moja mama ciężko choruje, nie może być zbyt długo sama.

– Twoja mama jest chora? Nie wiedziałem. Przykro mi.

– Nie udawaj, nigdy jej nie lubiłeś!

– Z wzajemnością – powiedział. – Teraz to już nieważne, ale miałem do niej żal…

– O co?

– Nieważne.

– Może dla ciebie, ja wolałabym wiedzieć… Puszczasz jakieś zatrute dymy na jej temat, powiedz szczerze, co do niej masz?

Może tylko to, że zniszczyła nasz związek…

Szlag mnie trafił! Co on gadał?

– Moja mama? Zwariowałeś? To ona przygruchała ci panienkę i wepchnęła ją do twojego łóżka? To jej wina?

– Jakbyś przy tym była! Właśnie tak!

Zamurowało mnie, ale teraz już byłam pewna, że nie odpuszczę i wyciągnę z niego, czemu rzuca na moją mamę takie podłe oskarżenia?

– Gadaj! Czy ja o czymś nie wiem?

– Dobrze, skoro chcesz – zgodził się. – Pamiętasz, jak pierwszy raz uciekłaś za granicę, po tej awanturze między nami?

– Do końca życia tego nie zapomnę! Zdradziłeś mnie!

– Wtedy jeszcze nic się nie wydarzyło, chociaż faktycznie moja obecna żona ostro się przy mnie kręciła… Ale zapytaj, kto ją do tego namawiał?

– Kto?

– Twoja matka!

– Oszalałeś?

– Nie. Pracowały w tej samej instytucji, dogadały się, twoja matka nawet zapłaciła jej jakieś pieniądze.

– Za co?

Mówiła, że za sprawdzenie, czy jestem ci wierny. Że nie ma do mnie zaufania i chce się przekonać, jaki naprawdę jestem? Że to jej obowiązek, jako matki, bo ma złe przeczucia.

– I co dalej?

– Może by się wszystko rozeszło po kościach, gdyby Halina się we mnie nie zakochała. Wymyśliła, że jeśli nas rozdzieli, sama będzie miała szansę… Wtedy poszła na całość i powiedziała twojej matce, że ze sobą sypiamy, a twoja matka zrobiła aferę… Ty uwierzyłaś w każde jej słowo. Mnie nie chciałaś słuchać.

– Czemu odpuściłeś?

– Ja odpuściłem? Przychodziłem codziennie, błagałem o adres w tej Hiszpanii, robiłem z siebie szmatę i głupka. Twoja matka goniła mnie jak psa!

– Pytałam o ciebie… Nigdy nic nie powiedziała.

Więc tego, że pisałem listy też nie wiesz? I że zaklinałem ją, żeby nam nie marnowała życia?

– Nie wiedziałam…

– W końcu twoja matka zgodziła się ze mną porozmawiać, ale tylko po to, żeby mi oznajmić, że poznałaś kogoś, że jesteś szczęśliwa, zakochana i wychodzisz za mąż. Wtedy naprawdę cię zdradziłem…

Chwilę milczał, a potem dodał:

Halina szybko zaszła w ciążę, więc się z nią ożeniłem. Było mi wszystko jedno.

– Nie wierzę… Moja matka nie mogłaby tak kłamać!

– A jednak kłamała, w żywe oczy. Bujała ciebie i mnie. Teraz to już nie ma znaczenia, bo minęło sporo czasu, niedługo urodzi mi się drugie dziecko, syn… Halina jest dobrą żoną i matką, jakoś się wszystko powoli poukładało. Mam nadzieję, że i ty zapomniałaś o złych chwilach. Jesteś szczęśliwa?

Nie mogłam słowa wykrztusić

Coś tam wymamrotałam, że już naprawdę jest strasznie późno i że muszę uciekać. Zostawiłam go przy stoliku i pognałam do wyjścia. Na szczęście właśnie podjechała taksówka, więc mogłam uciec, niczego już nie słuchając i nie wyjaśniając. Mama spała, kiedy wróciłam.

Przymknęłam drzwi do jej pokoju i zaczęłam tak szlochać, jakbym się miała utopić we własnych łzach. Uciekłam do łazienki, odkręciłam kran nad wanną i wyłam w ręcznik. Ale chyba mama coś usłyszała, bo zaczęła pojękiwać i wołać, żebym do niej przyszła. Więc zmoczyłam włosy i zaczęłam udawać, że mi szampon wpadł do oka, dlatego tak mnie szczypie i czerwienieje…

Chyba nie uwierzyła, ale nie zadawała żadnych pytań. Dopiero dwa dni później poprosiła, żebym usiadła obok jej łóżka.

– Coś się stało? – spytała.

A ja, że nic, że wydaje się jej…

– Znam cię przecież. Widzę, że coś cię gryzie. Powiedz, lekarze ci coś powiedzieli o mnie?

Wtedy nie wytrzymałam...

Mamo, nie wszystko się musi kręcić wokół ciebie! Mam swoje problemy!

– Tym bardziej powiedz…Może pomogę?

Jeszcze bardziej mnie poniosło.

– Ty już lepiej nie pomagaj, bo tylko zaszkodzisz – oświadczyłam. – Zajmij się sobą.

– A jednak mam rację, coś się stało – upierała się, więc wywaliłam z siebie, że spotkałam Filipa, rozmawialiśmy i wszystko mi powiedział.

– Znam prawdę. Tylko nie rozumiem, jak mogłaś? Wierzyłam ci, jak nikomu innemu. Oszukałaś mnie i to podle! Patrzyłaś, jak cierpię, męczę się, tęsknię za nim… Jeszcze wszystko można było naprawić, ale ty nie dałaś nam szans!

Jakby jakaś tama we mnie puściła, tak płynęły te złe słowa…

– Skrzywdziłaś mnie, nigdy ci nie wybaczę. Zachowałaś się jak najgorszy wróg, nie jak matka! Jesteś podła! Dlaczego? Co masz na swoje usprawiedliwienie?

Spodziewałam się, że zacznie się tłumaczyć, przepraszać, zapewniać, że nie chciała, nie miała złych intencji, ale nic z tego. Jeszcze raz zapytałam:

– Co masz na swoją obronę?

– Nic – usłyszałam. – Masz rację.

– Myślisz, że to wystarczy?

– Ja już mam swoją karę – odpowiedziała. – Nic się nie dzieje bez przyczyny, zachorowałam, bo na to zasłużyłam. Cierpię za twoją krzywdę. Jest sprawiedliwość!

Poczułam się, jakby mnie ktoś walnął w głowę

Ona ledwo żyła, a ja chciałam wykrzyczeć nad nią cały swój ból! Zrobiło mi się jej bardzo żal. Leżała taka chudziutka, biała jak bibuła, obolała, zdana na moją łaskę. Miałam ją torturować? Opadła ze mnie cała złość.

– Co za bzdury opowiadasz? Nie chcę tego słuchać. Ja ci przecież nie życzę niczego złego. Jest mi przykro, bo dowiedziałam się, że nie jesteś taka doskonała, jak o tobie myślałam. Spadła ci aureola!

– Narozrabiałam? – zapytała.

– Narozrabiałaś. Strasznie.

– I co teraz będzie?

– Nic. Będziemy żyły dalej. Jakoś się wszystko wyprostuje...

– Wybaczysz mi?

– Już ci wybaczyłam. Trudno się mówi…

– A tego Filipa nadal kochasz?

– Chyba już nie. Nadal mi serce pika, kiedy o nim myślę, ale to zamknięty temat. I wiesz co, ty miałaś trochę racji! Niby nic złego nie robił, niby mnie szukał, ale jednak z tamtą się przespał i zrobił jej dziecko! Nie jest taki kryształowy, na jakiego chce wyglądać. Robi z siebie niewiniątko, wszystko zrzuca na kobiety, ciebie, Halinę i mnie też, a sam jest czysty. Wkurza mnie!

Mama patrzy na mnie uważnie, jest przestraszona, podejrzewa, że trochę bujam, żeby ją uspokoić. Ma rację! Jeszcze długo będzie mnie prześladowała myśl o tym, że mogłam być szczęśliwa z Filipem, mieć rodzinę, rodzić dzieci. I że to ja teraz oczekiwałabym na naszego syna.

Ale czy warto katować mamę takimi żalami i rozdrapywać rany? Posiedzę przy niej, podam lekarstwa, nakarmię, zmienię bieliznę, potrzymam za chudą jak patyk rękę… Poczekam, aż spokojnie zaśnie. Wtedy zamknę się w łazience, żeby sobie popłakać, ale cicho, żeby broń Boże nie usłyszała…

Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”

Redakcja poleca

REKLAMA