Czy można zabić w sobie miłość? Przekonać swoje serce, że ten, którego sobie wybrało, jest właśnie tym, którego kochać nie może? Jak zrezygnować z uczucia, które zapiera dech w piersiach i odbiera trzeźwy osąd rzeczywistości? Nie da się… Dlatego musiałam wyjechać.
Na wsi życie wciąż toczy się zupełnie innym rytmem niż w mieście. Rodzina nadal jest najważniejsza, a praca i kariera to sprawy drugorzędne. Andrzej zawsze był obok. Dziadkowie sprawiedliwie podzielili należącą do nich ziemię między swoje dzieci: moją mamę i tatę Andrzeja, czyli wuja. Dwa oddzielone płotem gospodarstwa były niemal jak jedno.
Nigdy nie mogłam znaleźć wspólnego języka z moją młodszą siostrą. Marysię interesowały tylko lalki, a potem, gdy podrosła – rozmowy o chłopakach i kosmetykach. Ja wpatrywałam się w niebo, marząc, że kiedyś zostanę astronautką i polecę w kosmos. Cała rodzina kpiła sobie z moich zainteresowań. Wszyscy oprócz niego. Od najmłodszych lat uwielbiałam spędzać czas z Andrzejem. Starszy o dwa lata syn wujka Bronka był moim towarzyszem, odkąd tylko pamiętam.
– Gdybyśmy nie byli rodziną, chyba musiałbym zbierać na wesele! – śmiał się wujek.
Moi rodzice nie mieli nic przeciwko temu. Uważali, że pod opieką rozsądnego, spokojnego Andrzeja jestem bezpieczniejsza.
– Lepiej, że przesiaduje z kuzynem, niż gdyby miała się włóczyć z jakimiś podejrzanymi chłopakami – uznała mama.
– Do roboty w gospodarstwie niech się zabierze! Jest już dorosła, ja w jej wieku miałem na głowie mnóstwo obowiązków! – z niezadowoleniem kręcił głową tato.
Zobaczyłam to w jego oczach
Kiedy Andrzej stał mi się szczególnie bliski? Sama nie wiem, zawsze był moją bratnią duszą. Chyba przegapiłam ten moment, kiedy zaczęłam patrzeć na niego zupełnie inaczej. To było chyba po moim pierwszym zawodzie miłosnym. Spotkałam się kilka razy z synem sąsiadów. Plotka poszła, że jesteśmy parą, a tymczasem on okazał się zwykłą świnią. Ja chciałam, żebyśmy dużo rozmawiali, poznawali się bliżej, a on od razu zainteresował się tym, co mam pod sukienką.
– Już ja mu pokażę! – kipiał ze złości Andrzej, gdy mu się zwierzyłam.
Chciał pognać w śnieżycę do domu sąsiadów. Zawsze był w gorącej wodzie kąpany.
Z trudem go powstrzymałam:
– Daj spokój, nie warto.
Próbowałam się uśmiechnąć, ale chyba nie bardzo mi wyszło.
– Nie lubię patrzeć na twoje łzy.
Pochylił się nade mną i pogłaskał po policzku. Czuły gest… Poczułam się tak, jakby przeszedł przeze mnie prąd. Andrzej spojrzał mi głęboko w oczy, a ja poderwałam się z miejsca i uciekłam. Wcześniej krzyknęłam tylko, że muszę wracać, by pomóc mamie. Potem nie mogłam zapomnieć widoku Andrzeja pochylającego się ku mnie. Przeraziło mnie to, co zobaczyłam w jego spojrzeniu. A jeszcze bardziej bałam się swoich myśli. Próbowałam się oszukiwać, ale prawda była taka, że wystarczył jeden niewinny gest Andrzeja, jego jedno spojrzenie, aby rozpalił w moim sercu ogień.
Nadeszła mroźna Wigilia. Cała rodzina zgromadziła się na wieczerzy. Nie mogłam niczego przełknąć. Czy mi się zdawało, czy Andrzej rzeczywiście mnie unikał? Zresztą i ja uciekałam wzrokiem, kiedy tylko nasze spojrzenia zetknęły się przypadkiem gdzieś nad stołem. Rodzice i wujostwo po godzinie byli już lekko podpici i zajęci tematem córki sołtysa, która wywołała skandal, zachodząc w wieku szesnastu lat w ciążę, więc nikt nie zauważył naszego dziwnego zachowania.
Nikt z wyjątkiem Marysi
– Co, czyżby Andrzejek przestał być twoim ulubieńcem? – szturchnęła mnie w bok.
Burknęłam coś na odczepnego. Trudno mi było usiedzieć przy stole.
Niedługo po Nowym Roku Andrzej miał kończyć 21 lat, a nigdy nawet nie wspomniał o żadnej dziewczynie. Dotychczas o tym nie myślałam, ale teraz zaczęłam się zastanawiać. Czy to znaczy, że…? A może wszystko mi się tylko wydaje, a ten jego czuły gest tak naprawdę nie miał większego znaczenia? W takim razie dlaczego Andrzej unikał mnie przez ostatnie dni?
Wiedziałam, że nie powinnam zaprzątać sobie tym głowy, jednak jego i moje ukradkowe spojrzenia, a przede wszystkim scena sprzed kilku dni sprawiły, że cała byłam jednym wielkim pragnieniem. Pragnieniem jego obecności, dotyku…
– Rozumiem, że sylwestra też spędzamy w tym gronie co zawsze? – wyrwał mnie z zamyślenia głos taty.
– Oczywiście – potwierdził wujek Bronek. – Szykuje się huczna impreza w remizie. Wybawimy się za cały rok!
– Marysia w tym roku spędza sylwestra z koleżankami – wtrąciła mama.
– Nie boisz się o nią? – zdziwiła się ciocia. – Ma dopiero szesnaście lat!
– Gdzie tam, idzie tylko trzy domy dalej! To mądra i rozsądna dziewczyna. Co ją będę w domu trzymać, skoro ona chce do ludzi wyjść? Nie to, co Agata! – rzuciła mama i spojrzała na mnie z dezaprobatą.
– No to może Andrzejek odwiedzi Agatkę? Co będzie dziewczyna sama w sylwestra siedzieć… Obejrzą telewizję, o dwunastej wypiją lampkę szampana i się rozejdą – zasugerowała ciotka.
I właśnie w ten sposób, bez mojej woli, został dla mnie zaplanowany sylwester. Wstrzymałam oddech. Moje serce skakało z radości i kręciło piruety, ale rozum krzyczał głośno: „Nie! To się źle skończy!”. Spojrzałam na Andrzeja. Szybko spuścił wzrok, ale zdążyłam wyczytać z jego twarzy naprawdę wiele. A więc niczego sobie nie wymyśliłam?
W sylwestra już od osiemnastej z niepokojem wpatrywałam się w drzwi wejściowe. Przyjdzie, nie przyjdzie? Nie rozmawialiśmy prawie od dwóch tygodni. To absolutny rekord w historii naszej znajomości. Myślałam, że chociaż napisze esemesa, potwierdzi swoje przybycie, ale Andrzej milczał, a ja nie zamierzałam odzywać się pierwsza. W końcu, kilka minut po dwudziestej, rozległo się cichutkie pukanie do drzwi. Przez chwilę nie byłam pewna, czy się nie przesłyszałam, ale szybko pobiegłam otworzyć.
Domyśliła się wszystkiego
– A więc jesteś – powiedziałam, a w tym jednym zdaniu kryło się więcej emocji niż w tysiącu wypowiedzianych słów.
– Jestem – potwierdził. – Chociaż nie wiem, czy powinienem.
– Wejdź – zaprosiłam go do środka.
Było całkiem normalnie. Oglądaliśmy relację z sylwestrowej imprezy odbywającej się na rynku w Krakowie, jedliśmy świąteczną szynkę z ćwikłą i upieczony przez mamę sernik i popijaliśmy przyniesione przez Andrzeja piwo. Czyżby wszystko, co było wcześniej, rozegrało się tylko w mojej wyobraźni? Dwie godziny i kilka szklanek piwa później odważyłam się zadać pytanie, które wywołało lawinę zdarzeń.
– Dlaczego nigdy nie miałeś dziewczyny?
Andrzej spojrzał na mnie uważnie.
A potem odstawił na stolik puszkę z piwem i chwycił moją dłoń. Znów przez całe moje ciało przeszedł prąd. Tak bardzo chciałam, aby Andrzej objął mnie mocno, potem pocałował, a jeszcze później…
– Dlaczego właśnie teraz o to pytasz?
Przełknęłam głośno ślinę. Cóż miałam powiedzieć? Andrzej mocniej ścisnął moje dłonie, jakby chciał dodać mi otuchy.
– Coś mi się chyba wydawało. Po naszym ostatnim spotkaniu…
– Nic ci się nie wydawało – przerwał mi.
Poczułam, jak wypity alkohol szumi w mojej głowie
A może to wcale nie był alkohol? W tamtej chwili byłam tak szczęśliwa, jak tylko szczęśliwa może być dziewczyna słysząca upragnione słowa z ust ukochanego chłopaka. Moja radość nie trwała jednak długo. Przecież nie mogliśmy… Nasz związek nie miał prawa się udać! Byliśmy najbliższą rodziną, cioteczną siostrą i bratem…
– Jesteś mi najbliższą osobą. Od wielu lat próbuję radzić sobie z tym uczuciem, gorzej lub lepiej. Już się poddałem, zrozumiałem, że moja… – przerwał na chwilę, próbując odnaleźć właściwe słowa. – Że moja miłość do ciebie skazana jest na porażkę.
A więc jednak!
– A potem zobaczyłem to w twoich oczach. Jedna krótka chwila, a złamała mój opór. Zrozumiałem, że muszę zacząć cię unikać, bo to doprowadzi do katastrofy.
– A jednak tu jesteś – wyszeptałam.
– Rozum przegrał walkę z sercem – powiedział, a ja odważyłam się na najbardziej śmiały w moim życiu czyn.
Wbrew regułom, wbrew rodzinie, wbrew wszystkiemu przysunęłam się do Andrzeja i pocałowałam go. Za oknem wybuchały fajerwerki, a ja całowałam mojego wujecznego brata i chciałam o wiele, wiele więcej. Nagle trzasnęły drzwi wejściowe. Odskoczyliśmy od siebie jak oparzeni.
Po chwili weszła Marysia. W mig pojęła wszystko.
– Co ty tutaj robisz? – wydusiłam.
Marysia pobiegła do swojego pokoju, trzasnęła drzwiami i zamknęła je na klucz
Andrzej szybko wrócił do swojego domu, a ja jeszcze przez godzinę pukałam do Marysi, chcąc z nią porozmawiać. W końcu odpuściłam. Uznałam, że zrobię to jutro. Nawet nie wiem, kiedy zasnęłam. Ze snu zostałam wyrwana siłą, i to dosłownie. Marysia musiała wszystko opowiedzieć matce, bo właśnie ona szarpała mną i krzyczała, wyzywając mnie od najgorszych.
– Ty zepsuta dziewucho, jak mogłaś!? Oboje jesteście zboczeni! Jak mogliście zniszczyć rodzinę? Co ty sobie wyobrażałaś?! To jest twój wujeczny brat!
– Zostaw! – wyrwałam się. – Nie masz prawa, zostaw mnie! Kocham Andrzeja, kocham! Myślisz, że mnie jest z tym łatwo?
– Niech no tylko Bronek się dowie… Nogi mu z tyłka powyrywa! Jak mogłaś?! – niczym w amoku powtarzała matka.
Matki się nie bałam. Jednak przeraziła mnie perspektywa, że o wszystkim dowie się ojciec Andrzeja. Przecież miał zapisać mu ziemię. Andrzej całą nadzieję na przyszłość pokładał w rodzinnym gospodarstwie…
– Nie chcę cię widzieć, wynoś się stąd! Zbrukałaś dobre imię naszej rodziny, nie jesteś już moją córką! – krzyknęła w końcu.
Nie musiała mi tego dwa razy powtarzać. Spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy i wyszłam z domu. Nie widziałam sensu tłumaczyć matce, że to był tylko jeden pocałunek. Ona i tak dośpiewała sobie całą resztę. Poza tym ja nie wyjechałam z domu. Nie – ja uciekłam przed miłością, która i tak nie mogłaby się spełnić. To uczucie było zakazane.
Wiedziałam, że za każdym razem, kiedy zobaczę Andrzeja, będę cierpieć. Tamtej sylwestrowej nocy nie padły żadne zobowiązania, jednak oboje czuliśmy to samo. Zrodziła się między nami miłość w najczystszej postaci. Niestety, byliśmy najbliższymi kuzynami, a nasze uczucie nie mogło być spełnione. Ani wtedy, ani nigdy…
Kilka godzin później zapukałam do drzwi przyjaciółki, która wyjechała na studia do miasta. Kiedy zobaczyła moją twarz, zapuchniętą od płaczu, bez słowa wpuściła mnie do środka. Powiedziałam jej, że szybko znajdę pracę i mieszkanie, ale chwilowo po prostu nie mogę wrócić do domu, a nie mam gdzie się podziać. Okazało się, że od stycznia zwolnił jej się pokój, współlokatorka wyprowadziła się do chłopaka. Los czuwał nade mną chociaż raz.
Potem Andrzej długo dzwonił do mnie po kilkanaście razy dziennie, ale żadnego telefonu od niego nie odebrałam. Najbardziej bolało mnie milczenie rodziców. Wyrzekli się córki, przekreślili mnie za jedną krótką chwilę słabości.
Minęły dwa lata, a Andrzej nadal mi się śni i po przebudzeniu mam przed oczami jego uśmiechniętą twarz. Nie wiem, co się z nim dzieje. Zmieniłam numer komórki, a siostrze (tylko z nią utrzymuję kontakt) zakazałam podawania mu mojego miejsca pobytu. Może kiedyś odwiedzę rodzinne strony… Kiedy już zapomnę. Kiedy wyleczę się z tej miłości. Czy nie pęknie mi serce, jeśli wtedy okaże się, że Andrzej ułożył sobie życie i założył rodzinę? Nie wiem.
Czytaj także:
„Dopiero po zdradzie Darka i rozwodzie połączyła nas prawdziwa namiętność. Mój eks wyrobił się przy młodszych”
„Odkąd jestem matką, zrezygnowałam z własnych hobby. Nudzę się, kiedy dzieci wyjeżdżają na wakacje”
„Każda sekunda spędzona z Angelą była katorgą. Robiła z siebie męczennicę, a jej rozwydrzone dzieci roznosiły mi dom”