„Matka wmawiała mi, że ojciec mnie nie chce i nie kocha. Po jej śmierci wyszły na jaw kłamstwa”

smutna młoda kobieta fot. Getty Images, Tetra Images
„W końcu z ostatniej szuflady zamkniętej na klucz wyjęłam dużą i grubą szarą kopertę, a z niej wiele zwykłych kopert. Koperty były nieotwarte i wszystkie były adresowane do mnie. Ręce mi drżały, kiedy otwierałam jedną po drugiej”.
/ 04.09.2023 07:15
smutna młoda kobieta fot. Getty Images, Tetra Images

Moi rodzice wychowali się w domu dziecka. Żadne z nich nie znało swoich rodziców. Nie miałam dziadków, cioć, wujków, nikogo. Tylko rodziców. I może dlatego kochałam ich najbardziej na świecie.

Nie wiem, dlaczego tak się stało

Tata wyprowadził się z domu nagle, kiedy miałam dziesięć lat. Bardzo to przeżywałam, dotychczas byłam przecież jego ukochaną córeczką, księżniczką, jedynaczką. A potem nagle znikł. Mama powiedziała, że przestał nas kochać, ma teraz inną żonę i będzie miał nowe dziecko. Nie chciałam w to wierzyć, myślałam, że tylko wyjechał, zaraz wróci i wszystko będzie jak dawniej.

– Kłamiesz, kłamiesz! – krzyczałam ze złością. – Tata nigdy by mnie nie zostawił!

Nie chciałam chodzić do szkoły, przestałam się uczyć. Wydawało mi się, że jak tata dowie się, że mam złe stopnie, to zmartwi się i wróci. Potem udawałam, że coś mi dolega, wymyślałam przeróżne dolegliwości i prosiłam, żeby mama zadzwoniła do taty i powiedział mu, że zachorowałam.

– Wtedy na pewno wróci – mówiłam.

Mama woziła mnie po lekarzach, którzy oczywiście rozkładali ręce. Nie mogli nic stwierdzić, bo tak naprawdę byłam zdrowa. Wszystkie objawy były wymyślone. Tata jednak nie wracał. A co gorsze, w ogóle się ze mną nie kontaktował, nie dzwonił, nie pisał, jakby o mnie zapomniał.

– Przykro mi, córeczko, ale tata po prostu przestał nas już kochać – powtarzała mama. Dziś zastanawiam się, jak mogła mówić tak do małej zrozpaczonej dziewczynki. Ale mówiła i nawet powieka jej nie drgnęła.

– Przykro mi, kochanie, ale on ma już inną żonę i nowe dziecko. Nas nie chce znać.

Wszystkie te jej słowa spowodowały, że zaczynałam myśleć inaczej, może nie nienawidzić ojca, ale mieć do niego coraz większy żal. Nadal za nim tęskniłam, ale już nie przyznawałam się do tego głośno. Nie mówiłam, że chciałabym się z nim spotkać, porozmawiać i żeby z nami był.

– Mamo, dlaczego on tak po prostu o mnie zapomniał? – zapytałam, będąc już w liceum. – Jak on mógł? Ja rozumiem, że rozwiódł się z tobą, ale ja przecież nadal byłam jego córką? – powiedziałam.

Mama miała dziwny wyraz twarzy, jakby się speszyła i nie wiedziała, co odpowiedzieć.

– Nie wiem – odpowiedziała w końcu. Najlepiej będzie, jak o nim zapomnisz.

– Mam zapomnieć o swoim ojcu? – nie mogłam jej zrozumieć. – Co ty mówisz? Przecież tak się nie da! – zaprotestowałam.

– Ja się wychowałam bez rodziców, ty dasz radę bez ojca – powiedziała wtedy, a mnie na te słowa aż ścisnęło w środku.

Bardzo brakowało mi ojca

Tak bardzo było mi żal, że moje koleżanki mają mamę, tatę, czasem rodzeństwo, a na ogół jeszcze babcie, dziadków, różnych wujów i ciotki, a ja tylko mamę. Wszystkie święta spędzałyśmy we dwie, moja mama nawet przyjaciółek nie miała. Ja zresztą byłam chyba do niej pod tym względem podobna, bo również nie miałam zbyt wielu znajomych. Wtedy wydawało mi się, że jesteśmy przyjaciółkami dla siebie nawzajem.

Tata pojawił się w moim życiu, kiedy zdawałam maturę. Nie mogłam uwierzyć, że to on. Wróciłam do domu ze szkoły, a on siedział z mamą w salonie i pił kawę. Mama miała wściekły wyraz twarzy, a ojciec? Po prostu wstał i chciał mnie przytulić. Tak jakby nigdy nic się nie stało.

– Witaj, córeczko – szepnął i mogłabym się założyć, że miał w oczach łzy.

Jednak nie pozwoliłam mu się dotknąć. Odskoczyłam jak oparzona.

– Nie chcę cię znać! – krzyknęłam. – Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego!

– Weroniczko… – szepnął tata

– Teraz to Weroniczko! A tyle czasu w ogóle o mnie nie pamiętałeś!

– Jak to nie pamiętałem? – zapytał.

– Idę do łazienki, jak wrócę ma cię tu nie być! – coś jeszcze mówił, ale nie słuchałam.

Nie chciałam z nim rozmawiać, nie chciałam go widzieć. Chociaż nie, tak naprawdę to bardzo chciałam, tylko nie mogłam mu darować, że mnie zostawił. Długo siedziałam w tej łazience, bardzo długo. Wyszłam dopiero, kiedy usłyszałam trzaśnięcie drzwi. Kiedy wyszłam, mama siedziała w pokoju sama i piła czerwone wino.

– Tylko nic nie mów! – rzuciłam krótko, ze złością. – Nie próbuj mnie przekonywać.

– Nawet nie mam zamiaru! – usłyszałam.

Tata przychodził kilka razy pod szkołę, usiłował ze mną porozmawiać, coś tłumaczył, wspominając o jakichś listach. Nie chciałam go słuchać, zawzięłam się. Prosił, żebym się z nim spotkała, poszła na obiad, on mi wszystko wyjaśni, ale też nie chciałam. W końcu powiedział, że wyjeżdża, mieszka teraz w Anglii, dłużej nie może zostać, musi wracać do pracy.

– Gdybyś miała ochotę do mnie przyjechać… – zaczął, ale nawet nie dałam mu skończyć, ba, właściwie to nawet nie pozwoliłam mu dobrze zacząć.

– Nie będę miała! – krzyknęłam. – Nie przyjadę, nie chcę znać ani twojej żony, ani twoich nowych, lepszych dzieci.

– Jakich dzieci, Weroniko? – ojciec popatrzył na mnie zdziwiony.

– Nie kłam! – warknęłam. – Już nigdy w nic ci nie uwierzę!

Przez niego byłam zagubiona

Wizyta tatusia rozbiła mnie tak bardzo, że znowu tak jak dawniej przestałam się uczyć i zaczęłam chodzić na wagary. W efekcie nie zdałam matury. Całą winę za ten fakt zrzuciłam na ojca i co za tym poszło, jeszcze bardziej go znienawidziłam. Mama mnie pocieszała, wspierała, załatwiła mi pracę u siebie w biurze i namówiła do drugiego podejścia.

Tylko jej zawdzięczałam, że w końcu udało mi się egzaminy zdać, a nawet zacząć studiować rachunkowość. Wybrałam ten kierunek pod wpływem mamy, która obiecała, że jak skończę, to załatwi mi u siebie pracę. Jakoś nie miałam sił zabiegać o cokolwiek samodzielnie.

Moje życie uczuciowe też jakoś mi nie wychodziło. Wszystkie związki prędzej czy później się sypały. Nie potrafiłam wierzyć mężczyznom. Byłam przekonana, że kłamią i w końcu każdy mnie zostawi. Nie chciałam się na to narażać, wolałam sama odejść. A jeżeli nawet nie odchodziłam, to stawałam się zaborcza, zazdrosna i ogólnie nie do wytrzymania, więc w końcu facet sam odchodził.

Ojciec od czasu do czasu dzwonił, zawsze zapraszał mnie do siebie na Wyspy, a kilka razy nawet przysłał jakąś paczkę, ale wcale się nie cieszyłam.

– Nie potrzebuję – złościłam się i rozdawałam przysłane ciuchy koleżankom. Dziwiły się, ale brały.

– Ja to bym się cieszyła, gdyby ojciec mi takie rzeczy przysyłał – stwierdziła Kasia, koleżanka ze studiów.

– A ja mam to w nosie! – warknęłam. – Kiedy byłam mała, to o mnie nie pamiętał. Nawet nie masz pojęcia, ile nocy przepłakałam. A on co? Nic. Nawet do mnie nie napisał, nie zadzwonił, nie przyjechał.

– Może nie mógł – skrzywiła się Kaśka.

– A tam nie mógł? Nie chciał i tyle. A ja wtedy naprawdę go potrzebowałam.

– A dzisiaj na pewno już go nie potrzebujesz? – zapytała przyjaciółka.
W odpowiedzi wzruszyłam ramionami.

– A skąd wiesz, że nie chciał? – drążyła uparcie Kaśka. – Powiedział ci to?

– On był na to zbyt zajęty, ale mama mi powiedziała – odparłam.

– I jesteś pewna, że to wszystko prawda? – Kaśka włożyła moje nowe spodnie. – To mogę wziąć? – spojrzała pytająco.

– Bierz, ja w tym i tak chodzić nie będę.

– Naprawdę ci się dziwię. Ja bym korzystała. I na twoim miejscu pojechałabym do Anglii, gdyby mnie zaprosił.

Ale ja wciąż nie chciałam ani jego prezentów, ani zaproszeń.

Całe życie mnie okłamywała

Dopiero śmierć mojej mamy wszystko zmieniła. Wracała z pracy, nie wiem, czy się zagapiła, czy zamyśliła, czy może jeszcze coś innego. W każdym razie weszła prosto pod autobus. I to w dodatku na czerwonych światłach. Nagle zostałam sama, niby byłam już dorosła, ale mama była moją opiekunką i opoką od zawsze. Nie umiałam bez niej funkcjonować. Bardzo długo trwało, zanim się jako tako pozbierałam. Przestałam chodzić na uczelnię, przestałam wychodzić z domu, miałam klasyczną depresję. Przez długi czas nie robiłam po prostu nic.

W końcu zaczęłam pomału dochodzić do siebie, bo jakoś tak sama, nie wiem w sumie dlaczego ani po co, zaczęłam grzebać w dokumentach mamy. Wyciągałam masę papierów, większość zupełnie niepotrzebnych, ale niektóre rozkładałam i umieszczałam w papierowej teczce. Mogły się jeszcze przydać – albo jak stare zdjęcia – być pamiątką. W końcu z ostatniej szuflady zamkniętej na klucz wyjęłam dużą i grubą szarą kopertę, a z niej wiele zwykłych kopert.

Czyżby moja mama miała sekretny romans? – przebiegło mi przez myśl. – Ciekawe z kim prowadziła tę korespondencję?”. Jednak koperty były nieotwarte i wszystkie były adresowane do mnie. Ręce mi drżały, kiedy otwierałam jedną po drugiej. A potem czytałam listy, niekoniecznie po kolei, a łzy płynęły mi po policzkach. Na koniec znalazłam kilka kopert zaadresowanych do mamy, te również były zaklejone.
 
Widać mama nie tylko mnie nie przekazała listów od ojca, ale swoich również nie czytała. Tata jednak o mnie nie zapomniał. W listach do mamy ojciec wspominał o pieniądzach, które na mnie wysyłał, a mama zawsze podkreślała, że tata nic na mnie nie daje. Dlaczego przez tyle lat tak uparcie kłamała? Wynikało z nich, że tata wysyłał również paczki i to chyba specjalnie dla mnie, bo pytał w listach, czy podobały mi się wybrane przez niego zabawki. Nigdy nie zobaczyłam żadnej z nich. Co mama z nimi zrobiła? I dlaczego? Czyżby aż tak bardzo znienawidziła ojca? I tak bardzo chciała go ukarać? Tylko za co chciała ukarać mnie?
 
Numer telefonu do ojca miałam zapisany w komórce na samym końcu niezbyt długiej listy kontaktów. Nigdy jeszcze z niego nie skorzystałam. Nie zadzwoniłam do niego nawet po śmierci mamy, pewnie w ogóle o niej nawet nie wiedział. Dopiero teraz postanowiłam to zrobić.
 
– Tato – wyszeptałam do słuchawki zachrypniętym od płaczu głosem.

 

– Rany boskie, Weronika, co się stało? – ojciec był przerażony.

Odruchowo spojrzałam na zegar, była druga trzydzieści w nocy.

– Boże, przepraszam, nie wiedziałam, że jest już tak późno, zadzwonię rano…

– Nie! – zaprotestował ojciec. – Nie rozłączaj się, córcia. Powiedz, co się stało.

Znalazłam twoje listy, mama nigdy mi ich nie pokazała. Dlaczego nie powiedziałeś mi, jak było naprawdę?

– Przecież próbowałem, ale nie chciałaś mnie słuchać… – przypomniał.

No tak, rzeczywiście, nie chciałam.

– Wiesz, że mama nie żyje? – wykrztusiłam w końcu. – Dwa tygodnie temu był jej pogrzeb… – powiedziałam.

Tata głośno wciągnął powietrze. Nie robił mi wyrzutów, że nie zadzwoniłam wcześniej, o nic nie pytał.

– Przylecę jutro – zapowiedział tylko.

Tym razem poleciałam z ojcem do Londynu. To wcale nie było tak, że nagle wszystko mu wybaczyłam i o wszystkim zapomniałam. Wcale nie, po prostu nie chciałam zostać sama, na starych śmieciach, w mieszkaniu, w którym mieszkałyśmy razem z mamą.

W Londynie okazało się, że ojciec owszem ma żonę, ale pobrali się dopiero pięć lat temu, więc na pewno nie wtedy, kiedy mama opowiadała mi o jego nowej rodzinie. Jeśli chodzi o dzieci, to ja jestem jego jedyną córką. Nie mam rodzeństwa, choć dzisiaj może trochę tego żałuję.

– Dlaczego mama tak kłamała? – nie mogłam tego zrozumieć.

– Może bała się, że będzie musiała się tobą podzielić – odpowiedział.

– Ale ty przecież nigdy o mnie nie walczyłeś? – wypomniałam ojcu.

– Walczyłem – odpowiedział smutno. – Ale chyba za mało – dodał.

Nie sprzedałam mieszkania w Polsce. Nie wiem, być może będę chciała tam wrócić. Na razie mieszkam w Londynie z ojcem i jego żoną Jolą. To całkiem sympatyczna kobieta. Załatwiła mi pracę w pobliskiej restauracji, ale cały czas powtarza, że powinnam skończyć zaczęte w Polsce studia.

– Cały czas będziesz podawała żarcie i piwo w knajpie? – zapytała, gdy odpowiedziałam, że nie chce mi się studiować.

Nigdy specjalnie nie ciągnęło mnie do nauki. Ale może Jolka ma rację?
Z ojcem dogaduję się coraz lepiej. Spędziliśmy wiele godzin na wspominkach i wyjaśnianiu sobie, co tam komu w duszy gra i jakie jedno do drugiego ma żale. Faktem jest, że kiedy ojciec przyjechał do Polski i chciał ze mną porozmawiać, a nie byłam już wtedy dzieckiem, odepchnęłam go. Za dużo żalu wtedy we mnie było, żeby cokolwiek mogło się udać.

Dzisiaj też gdzieś tam w zakamarku serca mam żal, że zostawił nas z mamą, że za mało się starał, za mało walczył o kontakty ze mną. Ale ten żal już ucichł, nie ma sensu go rozniecać. Właściwie to cieszę się, że w końcu odzyskałam ojca.

Czytaj także:
„Przyjaciółka okłamywała nas, że urodziła dziecko. W rzeczywistości przesyłała nam kradzione zdjęcia”
„Kontrolowałam życie mojej córki, bo bałam się ją stracić. Ona mnie okłamywała i ryzykowała swoim życiem”
„Okłamywałem wszystkich, że jestem wielką szychą w banku. Było mi wstyd, że tyle obiecywałem i niczego nie osiągnąłem”

Redakcja poleca

REKLAMA