To miał sympatyczny dzień. Dostaliśmy zaproszenie na obiad, podczas którego obie panie miały się wreszcie poznać. Również się tym spotkaniem mocno stresowałem i chciałem mieć już je za sobą. Bardzo kochałem Klaudię i pragnąłem, aby matka też ją polubiła i – co najważniejsze – zaakceptowała. Stało się jednak inaczej.
Nie polubiły się
Na widok mej narzeczonej mamie od razu zrzedła mina. Zlustrowała Klaudię wzrokiem od góry do dołu i nawet nie starała się ukryć swojego niezadowolenia. Posiłek upłynął w dość napiętej atmosferze. Między dwoma najważniejszymi dla mnie kobietami niestety nie zaiskrzyło. Klaudia, widząc, co się dzieje, siedziała potwornie spięta i bała się odezwać. Matka z kolei porozumiewała się z nami bardzo zdawkowymi zdaniami. Czułem się wepchnięty pomiędzy młot i kowadło, co powodowało ogromny dyskomfort.
– Daj spokój, nie było tak źle – zdobyłem się na słowa pocieszenia, chociaż nie miały one niczego wspólnego z rzeczywistością.
– Chyba żartujesz – obruszyła się Klaudia. – Gdyby spojrzenia mogły zabijać, byłabym trupem.
– Nie stresuj się tak bardzo – czule pogładziłem ją po policzku. – Wszystko się jakoś poukłada.
– Jasne – rzuciła z przekąsem.
– Kochanie, popatrz na mnie – ująłem w dłonie jej twarz. – Mamy siebie, kochamy się i to jest najistotniejsze.
Milczała przez dłuższą chwilę, po czym głęboko westchnęła.
– Masz rację.
– A moją matką aż tak strasznie się nie przejmuj, miewa swoje humorki – wysiliłem się na uśmiech, pomimo że w gruncie rzeczy do śmiechu mi wcale nie było.
– Pogadasz z nią? – zapytała Klaudia.
– Tak, pogadam.
– Obiecujesz?
– Oczywiście – przytaknąłem.
Naturalnie zamierzałem dotrzymać tej obietnicy.
Matka była nieugięta
Nie miałem bladego pojęcia, dlaczego mama nie znosi Klaudii. Moja narzeczona na ogół szybko zjednywała sobie sympatię innych ludzi. Była pogodna, pozytywnie nastawiona do świata oraz pełna ciepła i empatii. Dlatego też postawa rodzicielki wydawała mi się kompletnie niezrozumiała.
– Po prostu jej nie polubiłam – mówiła, kiedy poruszałem ten temat. – I nie uważam, aby była odpowiednią kobietą dla ciebie.
– Skąd takie wnioski? – dociekałem.
– Jest przemądrzała i zbyt pewna siebie, żeby nie powiedzieć, że zarozumiała – usłyszałem w odpowiedzi.
– Jesteś jedyną osobą, jaką znam, która ma o niej takie zdanie – nie zgadzałem się z opinią matki.
– Jeszcze się przekonasz, że będziesz miał przez nią same problemy – zabrzmiało to bardziej jak groźba, niż ostrzeżenie.
– No cóż – wzruszyłem ramionami – nie podzielam twojej opinii.
– Popełniasz duży błąd.
Zarozumiałość była ostatnią rzeczą, o jaką można było posądzić Klaudię. Gdyby zadzierała nosa i uważała za lepszą od innych, nie wzbudziłaby mojego zainteresowania – a już na pewno bym się jej nie oświadczył. Byliśmy razem dwa lata i przez ten czas nabrałem absolutnej pewności, że właśnie z tą kobietą chcę spędzić resztę swojego życia. Mama nie ma wyjścia – musi się z tym faktem pogodzić.
Próbowała się wtrącać
Przygotowania do ślubu trwały nieco ponad pół roku. Nie chcieliśmy wystawnej uczty kosztującej majątek, a skromnej uroczystości w gronie najbliższych nam osób. Matka kręciła nosem.
– Nie zamierzacie zaprosić cioci Stasi z Gdańska? A co ze stryjkiem Heńkiem? – lista gości nie przypadła jej do gustu, ponieważ była zbyt krótka.
– Wybacz, ale to nasz ślub i nasza decyzja – ani mi się śniło wdawać się w dyskusje na ten temat.
Byłem zadowolony z tego, że wszystko finansowaliśmy z własnej kieszeni. Gdybym prosił rodzinę o kasę, bez wątpienia czułbym się zobowiązany do uwzględniania cudzego widzimisię. Tak przynajmniej mieliśmy wolną rękę i doskonały powód, aby zorganizować całość po swojemu.
Nigdy zresztą nie rozumiałem podejścia typu „zastaw się, a postaw”. Mnóstwo moich znajomych tak właśnie podchodziło do tematu zaślubin i wesela – byle tylko sprostać czyimś oczekiwaniom w imię świętego spokoju. Ja i Klaudia na szczęście mieliśmy identyczny pogląd na tę sprawę.
Ślub był totalną katastrofą
Najbardziej jednak martwiło mnie jej stosunki z moją mamą, które nie układały się dobrze. Co więcej, im bliżej dnia ślubu, tym było coraz gorzej. Do przyszłej synowej matka odnosiła się wrogo, a moje upominania nie przynosiły żadnych rezultatów. Nie tylko Klaudię stawiało to w mało komfortowym położeniu.
Niemniej po cichu liczyłem na to, że po ślubie nastąpi zmiana i matka wreszcie przyjmie do wiadomości to, że pewnych rzeczy nie przeskoczy. Nie chodziło wcale o to, żeby nagle zapałała do Klaudii uwielbieniem i miłością, ale aby zachowała neutralność, skoro na nic innego zdobyć się nie potrafi. Jednego tylko nie przewidziałem – że gdy ja i Klaudia powiemy sobie sakramentalne „tak”, wybuchnie bomba.
– Obyś się szybko rozwiódł, synu – takie oto życzenia złożyła mi matka, kiedy oficjalnie zostałem mężem.
Moja świeżo upieczona żona kręciła się obok, ale akurat słowa te doleciały do jej uszu. Tym razem nie odpuściła.
– Wspaniałe życzenia, nie ma co – fuknęła.
– Przynajmniej są szczere – mama rzuciła jej pogardliwe spojrzenie.
– O co pani chodzi? – zapytała Klaudia wprost.
– Już ty dobrze wiesz, więc nie zgrywaj niewiniątka.
– Mamo, proszę, przestań… – uznałem za stosowne się wtrącić.
– Nie wyjawiła ci słodkiego sekreciku? – chyba po raz pierwszy w życiu usłyszałem w głosie mamy nienawiść.
Byłem w szoku
Kątem oka zerknąłem na Klaudię. Jej twarz oblała się rumieńcem.
– Taka jesteś odważna? – zwróciła się do niej matka. – To czemu mu nie powiedziałaś, że sypiałaś z jego ojcem?
Nogi się pode mną ugięły, a serce zaczęło walić niczym oszalałe.
– Że co? – wierzyć mi się nie chciało w to, co przed momentem usłyszałem.
– Była studentką twojego ojca. Na krótko przed jego śmiercią mieli romans. Staremu głupcowi amorów się zachciało – mama wypowiedziała to na jednym wydechu, zbierało się jej na płacz.
– To prawda? – spojrzałem na żonę.
Klaudia wbiła wzrok w czubki swoich butów.
– Tak – bąknęła cicho.
– A nie mówiłam – w tej chwili nie zwracałem uwagi na matkę.
– Chyba należą mi się jakieś wyjaśnienia – wpatrywałem się w Klaudię z niedowierzaniem.
– Filip, to nie tak jak myślisz… Kiedy cię poznałam, nie wiedziałam, że jesteś jego synem – wyznała ze łzami w oczach.
– Ale później już wiedziałaś? – kręciło mi się w głowie.
– Chciałam ci powiedzieć, ale… – głos jej się łamał – bałam się, że mnie zostawisz.
– Jezu, to jakiś koszmar. Okłamałaś mnie.
Czułem się zraniony
Klaudia się rozpłakała.
– Ja cię kocham, Filip.
– Ja ciebie też, ale to może w tej chwili nie wystarczyć.
Odwróciłem się na pięcie i ruszyłem przed siebie, byle tylko iść i znaleźć się jak najdalej od tego miejsca. W głowie kotłowały mi się setki myśli. Chciało mi się płakać i krzyczeć na przemian.
– Filip, zaczekaj – Klaudia pobiegła za mną. – Błagam, nie zostawiaj mnie, nie możesz.
– A to dlaczego? – w tej sekundzie byłem na nią wściekły. – Ty mogłaś spać z moim ojcem i milczeć na ten temat.
– Jestem w ciąży, będziemy mieli dziecko.
Odebrało mi mowę.
– To miał być mój prezent ślubny dla ciebie – dodała Klaudia. – Wiem o tym od tygodnia.
W pewnych sytuacjach człowiek nie ma bladego pojęcia, jak w ogóle się zachować. Z jednej strony targały mną gniew i złość, a z drugiej najzwyklejsza w świecie radość. W pierwszym odruchu pragnąłem z całych sił uściskać żonę, ale się powstrzymałem. To było stanowczo za dużo, jak na jeden dzień.
Do tej pory sądziłem, że takie rzeczy dzieją się wyłącznie w filmach. Musiałem na spokojnie zastanowić się, co dalej. Serce podpowiada, żeby nie kierować się przeszłością i zacząć od czystej karty – w końcu spełni się moje marzenie o tym, żeby zostać tatą.
Czytaj także: „Rocznicę ślubu świętowałam z teściową. Mąż w tym czasie kotłował się w pieleszach z sąsiadką”
„Nakryłam męża z kochaną w jego gabinecie. Próbował mi wmówić, że się potknął i na nią upadł. Dureń myśli, że uwierzę”
„Uciekłam sprzed ołtarza. Nie żałuję, dzięki temu poznałam miłość życia i jestem szczęśliwa jak nigdy”