„Matka traktuje mojego chłopaka jak ostatniego łajdaka. Okazało się, że mama skrywa okrutną tajemnicę i zna tę rodzinę”

Kobieta, która kłóci się z matką fot. Adobe Stock, JackF
Historia, którą potem usłyszałam, omal nie zwaliła mnie z nóg. Z trudem udało mi się wysłuchać jej do końca. Okazało się, że ojciec Miłosza i moja mama byli kiedyś parą...
/ 01.01.2022 06:41
Kobieta, która kłóci się z matką fot. Adobe Stock, JackF

Miłosza poznałam na szkoleniu. Nigdy nie zapomnę tamtego dnia. Przyszłam na wykład zła jak osa, bo akurat tamtego dnia nie miałam chęci, a przede wszystkim czasu na naukę. Na biurku w firmie piętrzył się stos niezałatwionych spraw. Ale szef się uparł… Weszłam do sali wykładowej, wtedy  go zobaczyłam. Siedział w środkowym rzędzie i przeglądał jakieś notatki. A ja poczułam, jak  motyle w moim brzuchu rozpoczynają szalony taniec.

Usiadłam na końcu sali i próbowałam skupić się na wykładzie. Nie wychodziło mi to. Myślałam tylko o nieznajomym. Chyba poczuł, że mu się  przyglądam, bo nagle się odwrócił i spojrzał mi prosto w oczy. Zmieszana, wbiłam wzrok w podłogę. Gdy po chwili ją podniosłam, zobaczyłam, że uśmiecha się do mnie serdecznie.

Ze szkolenia wyszliśmy razem i… od tamtego dnia właściwie się nie rozstawaliśmy. Zakochaliśmy się w sobie od pierwszego wejrzenia, a nasza miłość trwa do dziś. Sprawa jest na tyle poważna, że coraz częściej mówimy o ślubie. Nawet zaplanowaliśmy spotkanie rodziców, żeby w końcu się poznali. Do spotkania niestety nie doszło, a nasza wspólna przyszłość stoi pod wielkim znakiem zapytania. Dlaczego? Bo moja mama, która początkowo wprost uwielbiała mojego ukochanego, teraz żąda, bym natychmiast się z nim rozstała.

To było jakiś miesiąc temu

Miłosz zaproponował, żebyśmy wspólnie zamieszkali,  więc rozpoczęłam wielkie pakowanie. Miałam załatwić to w jeden dzień, ale po trzech ciągle byłam w lesie. Przyjechał więc, żeby mi pomóc. Gdy wszedł do mojego pokoju, aż złapał się za głowę. Na podłodze piętrzył się stos najróżniejszych rzeczy, które wyrzuciłam z szaf i szafeczek.

– A co to jest? – podniósł z ziemi drewniane pudełko.

– Ach to? – rzuciłam okiem – Pamiątka rodzinna. Stare zdjęcia i jakieś papiery.

– Naprawdę? Możemy obejrzeć? Uwielbiam takie rzeczy.

-– No nie wiem… Chyba nie mamy  na to czasu -– skrzywiłam się.

– Proszę… Chcę zobaczyć, czy byłaś kiedyś grubiutkim, słodkim bobaskiem.

– Od początku miałam świetną figurę – roześmiałam się. – Zresztą tu nie ma moich zdjęć, tylko jakieś starocie, wiesz, babcie, ciocie i takie tam… Chodź, pokażę ci.

Usiedliśmy na kanapie i zaczęliśmy przeglądać zawartość kasetki. Głównie były to podniszczone fotografie z pożółkłymi brzegami, tak stare, że nie miałam pojęcia, kto na nich jest.  Nagle Miłosz sięgnął po fotografię przedstawiającą młodego chłopaka.

– O rany, przecież to mój ojciec! – krzyknął zdumiony.

– Jesteś pewien?

Uważnie przyglądałam się zdjęciu. Wprawdzie widziałam rodziców Miłosza tylko raz, ale dobrze zapamiętałam jego ojca. Mężczyzna ze zdjęcia nie był, moim zdaniem, ani trochę do niego podobny.

– Na sto procent! Tu oczywiście jest dużo młodszy, szczuplejszy, no i ma włosy. Ale to on. Dam się zabić! – uderzył się w pierś.

– A to ci dopiero!  Ciekawe, skąd się znają… I jaka historia się z tym kryje… – zaczęłam się zastanawiać.

– Też chciałbym wiedzieć. Wiesz co? Podpytaj mamę dyskretnie. I nie mów jej, że to mój ojciec. Ja też nie pisnę ani słowa. Chcę zobaczyć ich miny, gdy spotkają się po latach – zatarł ręce.

Niecierpliwie czekałam na powrót mamy. Chciałam jak najszybciej dowiedzieć się,  co łączyło ją z ojcem Miłosza. Ale jak na złość musiała zastąpić na dyżurze chorą koleżankę  i wróciła przed północą. Plus tego był taki, że tata poszedł już spać i mogłam z nią spokojnie pogadać.

– Jeszcze nie śpisz? – zdziwiła się.

– Czekam na ciebie!

– Miło z twojej strony– uśmiechnęła się. – Jak pakowanie? Skończyłaś?

– Ciągle nie mogę skończyć – westchnęłam. –  Wszystko leży na środku, jak leżało. Ale nie o to chodzi… Zebrało mi się dzisiaj na wspominki i oglądałam stare zdjęcia… No i takie wypadło z pudełka. Co to za facet? Całkiem nieźle wygląda –  podsunęłam jej pod nos fotografię ojca Miłosza.

Mama spojrzała i wyrwała mi ją z ręki.

– Niemożliwe! Byłam pewna, że pozbyłam się po nim wszelkich pamiątek! Jakim cudem to się zachowało! – krzyknęła, a potem podarła zdjęcie na drobne kawałeczki i wrzuciła do kosza.

– Dlaczego to zrobiłaś? – zapytałam, gdy minął pierwszy szok.

– Dlaczego? Bo to największy drań pod słońcem. Nazywał się Marek Barański… I bardzo mnie skrzywdził – odparła cicho.

Historia, którą potem usłyszałam, omal nie zwaliła mnie z nóg. Z trudem udało mi się wysłuchać jej do końca. Okazało się, że ojciec Miłosza i moja mama byli kiedyś parą! Zakochali się w sobie w drugiej klasie liceum, przez trzy lata byli nierozłączni. Wszyscy myśleli, że się pobiorą. Czar prysnął, gdy okazało się, że mama jest w ciąży. Ukochany stwierdził, że jest za młody na to, by zakładać rodzinę, i się ulotnił.

– Bardzo to przeżyłam – opowiadała mama. – Nie mogłam spać ani jeść. Całymi dniami leżałam w łóżku i płakałam. Nie mogłam uwierzyć, że mnie zostawił.

– A co się stało z dzieckiem? – wykrztusiłam wstrząśnięta. – Urodziłaś je?

– Poroniłam w czwartym miesiącu. Z żalu, bólu, tęsknoty, zgryzoty, sama nie wiem… Długo nie mogłam dojść do siebie. Przez następnych kilka lat żyłam jak w zawieszeniu. Chwilami myślałam nawet o najgorszym. Na szczęście na horyzoncie pojawił się twój ojciec. Przy nim zapomniałam o tym, co mnie spotkało i uwierzyłam, że jeszcze mogę być szczęśliwa.

– I więcej nie spotkałaś tego Marka?

-– Nie. I mam nadzieję, że nie spotkam.… Skończmy już ten temat. Nie ma co rozdrapywać starych ran.
Chciała, żebym myślała, że dawno już uporała się z przeszłością, ale widać było, że wspomnienia bardzo ją poruszyły.

Musiałam wreszcie powiedzieć mamie prawdę

Byłam w szoku. Nie wiedziałam, co robić. Zostać w domu i próbować sobie wszystko poukładać w głowie, czy od razu pojechać do Miłosza?  W końcu wybrałam to drugie rozwiązanie.
Gdy mój ukochany usłyszał całą historię, wpadł w takie samo osłupienie jak ja.

– O niczym nie wiedziałem… Przepraszam… Wszystkiego się spodziewałem, tylko nie tego… – wykrztusił.

– Nie masz za co przepraszać. To twój ojciec skrzywdził moją mamę, a nie ty.

– No tak… Tylko  co teraz będzie? Planowaliśmy rodzinne spotkanie zapoznawcze z niespodzianką. A szykuje się horror.

– I to jaki…

– No właśnie… Dlatego musisz jeszcze raz porozmawiać z mamą i powiedzieć jej, że jednak spotka się z Markiem Barańskim. Jeśli nie na obiedzie zapoznawczym, to na naszym ślubie. A z ojcem to ja już sobie sam pogadam. Wygarnę mu… I zobowiążę do tego, żeby ją przeprosił.

– A jak nie będzie chciała się spotkać?

– Oj, Aga, nie bądź taką pesymistką. Przecież minęło już wiele lat…

– Mam obawy, naprawdę. Z jednej strony jest z ojcem szczęśliwa, ale z drugiej, ten żal w niej siedzi. Biedna mama…

– Może się przełamie, choćby ze względu na ciebie. Zresztą nie ma innego wyjścia. Nie możemy iść na żywioł i pozwolić, by spotkali się w kościele.

Nie mogliśmy. Na samą myśl, co by się mogło stać, gdyby doszło do takiej sytuacji, ciarki mi przeszły po plecach. Nie ukrywam, bardzo bałam się tej rozmowy. Czułam, że nie będzie łatwo. Dlatego odkładałam ją chyba z tydzień. Byłam tak zaaferowana tym, co mnie czeka, że zapomniałam o pakowaniu i przeprowadzce. Mój pokój ciągle wyglądał tak, jakby przeszło przez niego tornado. Kiedy któregoś dnia omal nie zabiłam się o leżące na   podłodze książki, zebrałam się na odwagę. Znowu wybrałam dzień, w którym mama późno wróciła z pracy i tata już spał.

– Musimy poważnie pogadać – powiedziałam, gdy tylko pojawiła się w domu.

– Koniecznie dzisiaj? Jestem potwornie zmęczona. Jeśli się zaraz nie położę, to padnę trupem – westchnęła.

– To naprawdę ważne. Chodzi o Miłosza.

– Pokłóciliście się? Jeszcze nie zamieszkaliście razem a już drzecie koty?

– Między nami wszystko w porządku. Nadal planujemy wspólną przyszłość…

– Cieszę się – odetchnęła – To taki sympatyczny, dobrze wychowany, rozsądny i odpowiedzialny mężczyzna. W sam raz dla ciebie. Musi mieć naprawdę wspaniałych rodziców. Cieszę się, że wreszcie ich poznam. Kiedy planujecie nasze spotkanie? Czas już chyba najwyższy…

– Za dwa tygodnie. Jest jeden problem…

– Co, nie mogą przyjechać? No dobrze, to my do nich pojedziemy.

– Nie w tym rzecz…

– To co? Boisz się, że przypalisz kotlety? Nie martw się, pomogę ci przy garnkach.

– To też nie to.

– To co? Mów wreszcie, bo kluczysz jak szczur w labiryncie – ziewnęła.

– Wiesz, że Miłosz ma na nazwisko Barański? Jak ten twój Marek?

– Wiem. Na szczęście nie jednemu psu Burek. Barańskich jest tysiące, jeśli nie setki tysięcy. Przykra zbieżność nazwisk. Jeśli o tym chciałaś pogadać, to wiedz, że jakoś to przeżyję. Możesz przyjąć jego nazwisko.

– Sęk w tym, że to nie jest zbieżność nazwisk. Marek Barański jest spokrewniony z Miłoszem. A dokładniej mówiąc, jest jego rodzonym ojcem.

– To żart, prawda?

– Nie. Miłosz rozpoznał go na zdjęciu, tym, które podarłaś kilka dni temu.

Bardzo mnie zaskoczyła jej reakcja

Spodziewałam się oczywiście, że mama nie będzie, delikatnie mówiąc, zachwycona. Myślałam, że wybuchnie, zacznie płakać, może nawet przeklinać. Ale jej reakcja kompletnie mnie zaskoczyła.
Przez chwilę patrzyła na mnie szeroko otwartymi oczami, a potem wstała i zaczęła przechadzać się po pokoju.

– Jak to dobrze, że tak guzdrałaś się z tym pakowaniem. Wcześniej doprowadzało mnie to do białej gorączki. A teraz się cieszę – powiedziała spokojnym głosem.

– Tak? – spojrzałam na nią.

Byłam tak zaskoczona tym spokojem, że nie dotarł do mnie sens  jej słów. Dopiero po chwili zrozumiałam, do czego zmierza.

– Nie przeprowadzisz się do Miłosza. Natychmiast skończysz tę znajomość. To nie jest mężczyzna dla ciebie.

–  O czym ty mówisz? Przed chwilą wychwalałaś go pod niebiosa! Mówiłaś, że…

– I co z tego, że mówiłam? – przerwała mi. – Pomyliłam się. Dałam się oszukać, tak jak jego ojcu. Tamten też miło się uśmiechał, składał obietnice, mówił piękne słówka. Do mnie, do mojej mamy. Była nim zachwycona. Siadała i wieczorami opowiadała, jakie huczne wesela nam wyprawi.  Dopiero jak wziął nogi za pas, to przejrzała na oczy. Ja nie popełnię tego błędu! – zacisnęła pięści, aż zbielały jej kostki.

– Mamo, daj spokój, jestem dorosła. Wiem, co robię – studziłam emocje.

– Nie wiesz! Jesteś zakochana, a miłość jest ślepa. Dlatego posłuchaj mnie i zakończ tę znajomość póki czas. Nie chcę, żebyś cierpiała tak jak ja cierpiałam. Popłaczesz trochę, to oczywiste, ale potem spotkasz swojego księcia z bajki. Tego prawdziwego, a nie paskudną żabę.

– Ja, to nie ty. A Miłosz to nie ojciec. To naprawdę dobry człowiek. Jestem pewna, że będziemy razem szczęśliwi.

– Nie bądź naiwna. Łajdak nigdy nie wychowa dziecka na porządnego człowieka. Wypuści z domu takiego samego łajdaka jak on sam. Żyję już na tym świecie dość długo i wiem, co mówię – upierała się.

– Mimo to zaryzykuję. Kończę pakowanie i wyprowadzam się do Miłosza. Czy ci się to podoba, czy nie! – podniosłam głos.

– Wyprowadź się, proszę bardzo. Bujaj w obłokach. Ale upadek będzie bardzo bolesny. Przekonasz się o tym, gdy wrócisz do domu rodzinnego z brzuchem!

– Dzieci planujemy dopiero po ślubie!

– Jakim ślubie? Żadnego ślubu nie będzie! Chyba że po moim trupie – oznajmiła i poszła do sypialni.

Nie próbowałam jej nawet zatrzymywać. Czułam, że dalsza rozmowa nie ma sensu. Od tamtej pory minął miesiąc. Mieszkam już u Miłosza, nadal planujemy wspólną przyszłość.  Wyznaczyliśmy nawet datę ślubu: ósmy czerwca przyszłego roku. Mój ukochany porozmawiał z ojcem i tamten do wszystkiego się przyznał. Obiecał, że poprosi mamę o wybaczenie, że zejdzie jej z oczu, byle tylko pozwoliła się nam pobrać. Chciałam jej to przekazać, ale nie miałam kiedy. Właściwie się z nią nie widuję. Byłam raz w domu, ale prawie natychmiast wyszłam. Bo gdy tylko przekroczyłam próg mieszkania, od razu zaczęła przekonywać mnie, żebym zerwała z Miłoszem. Bo to łajdak, drań, świnia. Nie mogłam słuchać tych obelg, więc trzasnęłam drzwiami.

Najgorsze jest to, że ciągle nie docierają do niej żadne argumenty. Miałam nadzieję, że jak sobie wszystko na spokojnie przemyśli, to zrozumie, jaką krzywdę mi robi. Ale ona tak zacietrzewiła się w tej swojej nienawiści i złości, że nie potrafi odpuścić. Nawet z tatą się pokłóciła, gdy stanął po mojej stronie. Jak katarynka powtarza, że nie chce, bym wychodziła za Miłosza, że on mnie na pewno skrzywdzi.
Ostatnio mama oznajmiła, że nie pojawi się na ślubie. Nie wyobrażam sobie, żeby w najważniejszym dniu mojego życia nie było jej obok mnie. Miłosz powtarza, że to  dopiero za kilka miesięcy, na pewno mama do tego czasu zmądrzeje. Oby! A jeśli tak się nie stanie? Co wtedy zrobię?

Czytaj także:
„Ukochany zostawił mnie dla osiedlowej wywłoki. Szybko zatęsknił za moim seksapilem, a ja kopnęłam go w tyłek”
„Żona zdeptała mój honor i wygryzła mnie z pracy. Chciałem ją zdradzić żeby pokazać, gdzie jest jej miejsce”
„Rodzice faworyzowali mojego brata. Traktowali go jak bohatera nawet wtedy, gdy pobił kolegę z klasy”

Redakcja poleca

REKLAMA