„Matka się mnie wyparła, bo odebrałam siostrze dzieci. Patrycja wolała szlajać się po melinach i pić, niż o nie zadbać”

Kobieta, która odebrała siostrze dzieci fot. Adobe Stock, Настя Короткова
„Sprowadzała do mieszkania jakiegoś ćpuna, dilera czy innego złodzieja. Nie mogłam na to pozwolić, ale ceną była relacja z mamą. Ona uznała, że >>wsadziłam własną siostrę za kraty<<”.
/ 10.12.2021 07:27
Kobieta, która odebrała siostrze dzieci fot. Adobe Stock, Настя Короткова

Tak, była pijana. Dzwoniła, bo po kilku godzinach imprezowania przypomniało się jej, że zostawiła Amandę i Daniela samych w domu. Mamo, ciocia Patka dzwoni! – zawołała mnie Helenka i poczułam ucisk w żołądku. Moja siostra nigdy nie dzwoniła, żeby zapytać, co u nas, czy zaprosić na ciasto. Kontaktowała się ze mną tylko wtedy, kiedy miała kolejne kłopoty. Wzięłam od córki telefon z niedobrymi przeczuciami.

– Alinaaa, zie esteś? – Patrycja bełkotała.

– W domu. A ty gdzie?! – momentalnie pomyślałam o jej dzieciach, sześcioletniej Amandzie i półrocznym Danielku. – Jesteś pijana? Co się dzieje?

Tak, była pijana i w dodatku poza domem. Dzwoniła, bo po kilku godzinach imprezowania przypomniało jej się, że zostawiła dzieci same „na chwilkę”. Teraz by pewnie nie trafiła nawet z powrotem do domu, więc wybrała mój numer, żebym po nie pojechała. Pędziłam do siostrzeńców z duszą na ramieniu. Po drodze atakowały mnie najczarniejsze wizje. Niedawno, kiedy Patrycja wyszła z domu wieczorem, Amanda chciała wykąpać braciszka. Cudem się rozmyśliła przed wsadzeniem niemowlęcia do wanny wypełnionej wodą.

Kiedy to usłyszałam przy kolejnej interwencji, zagroziłam siostrze, że jeśli jeszcze raz zostawi dzieci bez opieki, a ja się o tym dowiem, to zadzwonię po policję. Na szczęście tym razem sześciolatka „tylko” przewinęła brata, bo zrobił kupkę. Narobiło się z tego trochę bałaganu, ale uznałam, że ten może sobie sprzątać ich matka, kiedy wróci z alkoholowej balangi.

– Amanda, kochanie, pojedziecie do mnie i do Helenki – powiedziałam do siostrzenicy. – Chodź, spakujemy trochę rzeczy Danielka i twoich. Jak chcesz, to weź wasze ulubione zabawki.

– Ulubioną żyrafę mam u Helenki – poinformowała mnie z powagą dziewczynka. – Tutaj nic nie ma, bo mama wyrzuciła…

Rzeczywiście, w pokoju dzieci nie było zabawek. Nie chciałam zadręczać małej pytaniami, zresztą domyśliłam się, że siostra powyrzucała rzeczy w pijackim widzie. Moja córka była trzy lata starsza od Amandy i traktowała ją jak siostrę. Przez jakiś czas nawet myślała, że są prawdziwymi siostrami, bo kiedy chodziła do przedszkola, Amanda mieszkała u nas przez prawie rok. Patrycja była wtedy na odwyku, później usiłowała stanąć na nogi. Udało jej się. Na kilka miesięcy…

Siostra nie zainteresowała się, czy pojechałam do jej dzieci ani co się z nimi dzieje aż do wieczora kolejnego dnia. Wtedy zadzwoniła. Nie, bynajmniej nie po to, żeby zapytać, co u nich.

– Możesz je jeszcze trochę potrzymać u siebie? – zapytała bez ogródek. – Bo wiesz, nie jestem sama. Poznałam kogoś i…

W tym momencie jej nienawidziłam!

Znowu to zrobiła! Sprowadziła do mieszkania jakiegoś ćpuna, dilera czy innego złodzieja, z którym przez ostatnie czterdzieści osiem godzin kotłowała się w jakiejś melinie! Byłam chora, słysząc to jej „poznałam kogoś”. To oznaczało, że moja siostrzyczka ma teraz faceta, i guzik ją obchodzi cały świat, będzie z nim chlać i balować, dopóki gość – jak każdy poprzedni – nie kopnie jej w cztery litery. Wtedy przejdzie do kolejnego etapu i będzie chlać i balować z rozpaczy.

– Tak, mogą zostać z nami – wykrztusiłam przez ściśnięte gardło. – Nie musisz się o nie martwić.

Chwilę potem Grzesiek głaskał mnie uspokajająco i przekonywał, że damy sobie radę. Zachowywał się wspaniale od kiedy, już nie mogąc tego ukrywać, wyjawiłam mu, że moja siostra jest alkoholiczką. Chociaż te kilka lat temu jeszcze jakoś funkcjonowała. Miała pracę i stałego partnera, ojca Amandy. Ale on nie wytrzymał życia z nią i odszedł. Płacił alimenty na córkę, a Patrycja je konsekwentnie przepijała, więc przestał. A potem to już była równia pochyła…

– Powinni odebrać jej dzieci – powiedziałam do męża, kiedy przyłapałam ją na karmieniu piersią maleńkiego Daniela w stanie upojenia alkoholowego. – Zagraża im!

Chodziło jej tylko o podwójne 500+

Grzesiek mnie mitygował. Wierzył, że Patrycja się zmieni, wyjdzie z nałogu. Zawsze był dobrym wujkiem dla jej dzieci, akceptował fakt, że spędzały u nas mnóstwo dni w miesiącu. Chciał pomagać Patrycji, raz załatwił jej odwyk, pomógł znaleźć pracę, pogonił któregoś z jej agresywnych kochanków. Ale teraz już nie zniechęcał mnie do pomysłu wystąpienia o prawa rodzicielskie do Amandy i Daniela.

– Co na to twoja mama? – zapytał tylko.

Mama zawsze broniła Patrycji. Uważała, że moja siostra miała trudne dzieciństwo, bo to ona znalazła naszego tatę, kiedy popełnił samobójstwo. Patrycji zawsze wszystko było wolno i jeśli coś zrobiła źle, szło to na karb jej traumatycznego przeżycia.

– Mama kocha Amandę i Daniela – powiedziałam z przekonaniem. – Wie, że to dla ich dobra.

Niestety, to było zbyt optymistyczne założenie. Mama przede wszystkim kochała Patrycję. Moim zdaniem zresztą to nie była miłość, tylko jakieś zaślepienie, być może wynikające z poczucia winy. W każdym razie mama wpadła w szał.

– Jak możesz robić to własnej siostrze?! – krzyczała. – Ona kocha swoje dzieci! Ma problemy, ale to nie znaczy, że trzeba w to mieszać policję! Jesteśmy rodziną!

– Amanda i Daniel też są moją rodziną – powiedziałam, siląc się na spokój. – Nie zrobią jej krzywdy, mamo. Każą jej iść na kolejny odwyk, potem znaleźć pracę. My będziemy rodziną zastępczą dla dzieciaków. Wolałabyś, żeby poszły do domu dziecka albo do obcej rodziny?

– Wolałabym, żebyś nie donosiła na swoją siostrę! Nie wiem, jak teraz możesz spać!

No cóż, spałam akurat kiepsko, głównie dlatego, że miałam pod opieką sześciomiesięczne dziecko. Daniel cierpiał, jak się okazało, na infekcje skóry i niedowagę. Choćby dlatego chciałam prawa do opieki nad nim – żeby móc chodzić z nim do lekarzy.

Niestety, mama zareagowała emocjonalnie i postanowiła, że zrobi wszystko, żeby „pomóc” Patrycji. Opowiadała służbom, a potem w sądzie, że jej córka jest dobrą matką i nie zaniedbuje dzieci. Kłamała, że to ona z nimi zostaje, kiedy Patrycja wychodzi, i że nie wie, do jakiego stanu potrafi się doprowadzić jej córka. Patrycja zalewała się łzami i obiecywała poprawę. Patrzyłam na to z obrzydzeniem, bo wiedziałam, o co jej chodzi. O podwójne pięćset plus i o to, „co ludzie powiedzą”.

Skąd to wiedziałam? Bo przez ten czas dzieci były na mocy decyzji sądu rodzinnego u nas, a ona ani razu nie chciała rozmawiać z Amandą, ani razu nie zapytała o ich zdrowie czy samopoczucie. Użalała się wyłącznie nad sobą. Wiem, że wyrażenie „na szczęście” w tym kontekście brzmi fatalnie, ale właśnie tak bym określiła to, co się stało, kiedy sprawa wydawała się wisieć na włosku. Otóż Patrycja uznała, że… odbierze swoje dzieci siłą.

Namówiła jakichś dwóch kolesi, zapewne poznanych w melinie, żeby napadli na mnie pod domem, kiedy będę wracała ze szkoły z Helenką i Amandą oraz Danielkiem w wózku. Porwali Amandę, Danielka udało mi się obronić. Ale tego było za wiele. Zgłosiłam sprawę na policji, siostrzenicę znaleziono niecałą godzinę później w mieszkaniu matki. Patrycja została aresztowana. Ponieważ w szarpaninie zostałam uderzona, a moja córka popchnięta na ziemię tak, że miała otarcia i siniaki, sprawa zrobiła się poważna. Do tego, podczas odbierania Amandy, policjanci zabezpieczyli w mieszkaniu Patrycji narkotyki i przedmioty powiązane z innym przestępstwem.

Dzieci zostały u nas jako u rodziny zastępczej

Matka nie chciała ze mną rozmawiać, uznała, że „wsadziłam własną siostrę za kraty”. Patrycja na początku była dobrej myśli. Uważała, że wyjdzie z aresztu na dniach, tyle że sprawy zaczęły się komplikować. Nowy absztyfikant okazał się poszukiwany przez policję, jej udowodniono pomocnictwo w popełnieniu przestępstwa. Dodając do tego napaść na mnie i podżeganie innych osób do popełnienia przestępstwa, prokuratura nie była skłonna szybko wypuścić Patrycji. Sąd rodzinny też nie zastanawiał się za długo – została jej odebrana władza rodzicielska, ale z zastrzeżeniem, że będzie mogła ubiegać się o jej odzyskanie. Do tego jednak droga była daleka.

Amanda akurat kończyła zerówkę, więc przeżywała swoje pójście po wakacjach do pierwszej klasy. Helenka opowiadała jej, jak to jest „być prawdziwą uczennicą”, dziewczynki były praktycznie nierozłączne.
Daniel wyszedł ze wszystkich infekcji, zaczął ładnie przybierać na wadze i po trzech miesiącach od odebrania go zaniedbującej jego potrzeby matce był już zupełnie zdrowym, normalnie rozwijającym się bobasem. Dziewczynki uwielbiały wozić go w wózku i bawić się z nim, a on przyjmował ich zainteresowanie z zachwytem. Czasami patrzyłam na tę trójkę i czułam, jak ze wzruszenia łzawią mi oczy.

We wrześniu Amanda poszła do pierwszej klasy i poznała mnóstwo koleżanek. Codziennie odbierałam ją i Helenkę ze świetlicy, w której się spotykały po lekcjach. Raz, kiedy do mnie przybiegły, podeszła też trzecia dziewczynka, wyraźnie czymś zainteresowana. Kiedy moje małe opowiadały mi, co narysowały i jak się bawiły na boisku, ta dziewczynka z zaciekawieniem zwróciła się do Amandy:

– Dlaczego mówisz do mamy ciociu?

Moja odpowiedź nie była istotna. Ważne było to, co w tamtym momencie zrozumiałam. Wieczorem zaczęłam o tym rozmawiać z Grześkiem. Okazało się, że moja siostra miała problemy nie tylko z alkoholem.

– Musimy wiedzieć, co będzie dalej – westchnęłam. – Daniel niedługo zacznie mówić. Jak ma nas nazywać? Ciocia i wujek czy… – nabrałam tchu – mama i tata?

Grzesiek zagryzł wargę i potarł czoło.

– Co ona mówi? Chce je odzyskać?

Od miesięcy żadne z nas nie było w stanie wymówić imienia mojej siostry.

– Jak ją znam, będzie chciała – było mi ciężko to powiedzieć. – Wiem, że mama cały czas jej powtarza, że da sobie radę i na pewno będzie świetną matką. A jej w sumie nie przeszkadzało, że miała dzieci…

– Więc chyba jednak zostaniemy ciocią i wujkiem – szepnął mój mąż.

To było trudne, ale nie wyobrażałam sobie, że odbierzemy dzieci siłą. Wiedziałam, że Patrycja przeszła w areszcie przymusowy odwyk, ale nie terapię. Sprawa jej współuczestnictwa w przestępstwie nie była bardzo poważna, więc sąd wydał salomonowy wyrok: jeśli siostra podejmie trzymiesięczne leczenie w zamkniętym ośrodku, sąd odstąpi od wymierzenia kary.

Patrycja podjęła próbę. Choć było to dla nas trudne, bo żadne z nas nie wierzyło, że maluchom będzie lepiej z matką, ustaliliśmy, że musimy je – a raczej Amandę – przygotować do powrotu pod opiekę Patrycji. Pierwszą rozmowę miałam odbyć z nią sama. Jednak kiedy tylko wspomniałam, że mamusia za jakiś czas po nich przyjedzie i zabierze do domu, siostrzenica wpadła w taką histerię, że aż się posiusiała.

– Nie! Nieee! Ciociu, nie oddawaj nas, proszę! Ja będę pilnować Daniela, żeby nie pluł zupką! I będę go sama przewijać! Tylko nas nie oddawaj!

Tłumaczyłam jej, że ta decyzja nie ma nic wspólnego z ich zachowaniem, ale Amanda była przekonana, że to ich wina. Wizja, że matka ich zabierze, była dla niej przerażająca i uznała ją za coś w rodzaju kary.

– Ja chcę, żebyś ty była moją mamą! – szlochała mi w szyję, kiedy ją przytulałam. – I ja nie chcę, żeby Daniel wiedział, że nie jesteś naszą mamą. On myśli, że jesteś! Ciociu, mama nim szarpała i go biła, jak płakał! A on tylko zrobił kupkę! On nie może wrócić do domu! Błagam, nie oddawaj nas…

Potem jeszcze długo płakała. Opowiedziała mi wreszcie, dlaczego usiłowała wykąpać braciszka i dlaczego go przewijała. Okazało się, że mama nie znosiła, kiedy maluszek brudził pieluchę. Krzyczała wtedy, że nie będzie marnować na niego pieniędzy, że pampersy kosztują, i potrząsała nim wściekle albo biła po główce i brzuszku. To właśnie w ramach kary za robienie kupki wyrzuciła wszystkie jego zabawki, a przy okazji przytulanki Amandy.

W jednej chwili zrozumiałam, że moja siostra miała problem nie tylko z alkoholem. Miała też problemy z samą sobą, kontrolowaniem emocji i z agresją. Nie wymagała leczenia wyłącznie z nałogu, jej była potrzebna kompleksowa psychoterapia. I wtedy podjęłam decyzję.

– Będziemy walczyć – powiedziałam do męża. – Chcę, żebyśmy adoptowali dzieci.

Walkę wygraliśmy. Ceną było to, że odcięła się od nas moja mama. Do dzisiaj uważa, że skrzywdziliśmy Patrycję. Tyle że moja siostra nie potrzebuje głaskania po główce, bo przeżyła tragedię w dzieciństwie. Potrzebuje profesjonalnej opieki psychologicznej i – jak na szczęście stwierdził sąd rodzinny po ujawieniu jej przemocy wobec Daniela – nie jest zdolna do sprawowania władzy rodzicielskiej. Na tej samej rozprawie sąd wyznaczył nas jako rodziców adopcyjnych Amandy i Daniela.

Wczoraj Danielek po raz pierwszy powiedział „mama”. Do mnie. Oczywiście będzie znał prawdę o swojej biologicznej matce, ale na razie zasługuje na to, żeby po prostu mieć mamę, dla której jest najukochańszym dzieckiem. Tak samo jak dwie moje córki.

Czytaj także:
„Zrezygnowałam z miłości dla kariery. Nie chciałam wyjeżdżać z Pawłem, a nie wierzę też w związki na odległość”
„Eks przepisał firmę na swoją nową żonę, żeby nie płacić mi alimentów. Po latach zostawiła go z niczym”
„Musiałem wybrać: zostać z ciężarną żoną i być przy narodzinach dziecka lub wyjechać do pracy marzeń”

 

Redakcja poleca

REKLAMA