„Miałam być kurą domową, siedzącą całymi dniami w domu i czekającą z obiadem na męża? Niedoczekanie! Miałam swoje plany"

Kochaliśmy się, ale musieliśmy się rozstać fot. Adobe Stock, fizkes
„Miałam tu swoje życie i byłam z niego zadowolona. Liczyłam, że Paweł będzie jego częścią. Ale teraz wyraźnie zobaczyłam, że stoimy na rozdrożu. I chyba po raz pierwszy w życiu tak poważnie zaczęłam myśleć o przyszłości".
/ 15.12.2022 06:09
Kochaliśmy się, ale musieliśmy się rozstać fot. Adobe Stock, fizkes

Kochałam Pawła, ale czy w związku z tym powinnam zrezygnować dla niego z moich marzeń i zawodowych aspiracji? Nie chciałam też, by on w ten sposób poświęcał się dla mnie. Wyjście było tylko jedno…

Nigdy nie wiedziałam, co chcę robić, gdy dorosnę. Poniekąd dlatego wybrałam liceum ogólnokształcące. Sądziłam, że mając w zapasie dodatkowe cztery lata, coś wymyślę. Nie wymyśliłam i w końcu wybrałam kulturoznawstwo. Doszłam do wniosku, że przynajmniej będę się uczyć o czymś, co mnie ciekawi.

Na drugim roku poznałam Pawła

Miły, niebrzydki, z poczuciem humoru. Studiował informatykę.

– Myślałaś o przyszłości? – zapytał kiedyś, gdy piliśmy wino w jego pokoju w akademiku.

– O czym tu myśleć? – wzruszyłam ramionami. – Na razie skupiam się na tym, by jakoś przetrwać najbliższą sesję.

– Ale co potem? Po studiach?

– Znajdę ciekawą, acz źle opłacaną pracę w kulturze, a ty będziesz pisał ciekawe programy, najlepiej gry, na których zbijesz fortunę – odparłam żartobliwie i przytuliłam się do niego.

Nie chciałam wybiegać myślami za daleko w przyszłość. Wierzyłam, że będzie dobrze. Studiowałam to, co lubiłam, miałam fajnego chłopaka. Czegóż więcej potrzebowałam do szczęścia? Niedługo potem Paweł dostał fuchę w firmie, która zajmowała się doradztwem komputerowym. Ja łapałam różne prace dorywcze, chociażby luźno związane z moimi studiami.

Pomoc w organizowaniu wydarzeń kulturalnych, targów, koncertów… Na czwartym roku zamieszkaliśmy razem w wynajętej kawalerce. Wiodło nam się na tyle dobrze, że zaczęłam rozmyślać nad małżeństwem. Pawłowi nic nie mówiłam, postanowiłam poczekać, aż oboje skończymy studia i znajdziemy stabilne zatrudnienie.

Może to był błąd?

O Pawła się nie martwiłam – jako informatyk nie powinien długo szukać pracy. Bardziej niepokoiłam się o siebie. Studia fajne, ale z zatrudnieniem po nich gorzej. Od okazji do okazji, ale nic stałego. Pocieszałam się, że jeszcze mam czas. Poza tym rodzice mi pomagali. Któregoś dnia wrócił temat przyszłości.

– Zastanawiam się, czy stąd nie wyjechać – powiedział Paweł po wyjątkowo trudnym dniu w pracy.

– Wyjechać? Gdzie?

– Nie wiem. Gdziekolwiek? Gdzieś, gdzie człowieka szanują.

– Aż tak źle?

– W tym kraju lepiej nie będzie.

Nie byłam aż taką pesymistką. I nie chciałam stąd wyjeżdżać.

– Jesteś najlepszy na roku. Na pewno znajdziesz lepszą pracę.

– Na razie potrzebuję takiej, która pozwoli mi dalej studiować. Tam, gdzie jestem, mam chociaż elastyczne godziny.

– Więc wytrwaj tam do magisterki, a potem znajdź coś lepszego.

Zgodził się, acz bez entuzjazmu

A ja zapisałam się na kurs dla przewodników i pilotów wycieczek.

– Będziesz zwiedzać świat? – zapytał Paweł ze śmiechem, gdy mu o tym powiedziałam.

– Kto wie. Może.

Po kursie, jako członek koła turystycznego, zaczęłam oprowadzać wycieczki. Najpierw po naszym mieście, potem po okolicznych miejscowościach. Nasze studia powoli dobiegały końca, oboje z Pawłem byliśmy zajęci pisaniem prac magisterskich. Nawet ja zaczęłam myśleć o przyszłości. Czy raczej marzyłam i oczami wyobraźni widziałam nas, przewodniczkę wycieczek i zdolnego informatyka, mieszkających razem tak jak teraz, ale w większym mieszkaniu.

Może w domu? Może z dzieckiem? Albo z dwójką? Prawdopodobnie z kredytem. Któregoś dnia Paweł wrócił bardzo podekscytowany.

– Dostałem ofertę pracy! – zawołał, ledwo przekroczył próg.

– To fantastycznie – odparłam.

Naprawdę się ucieszyłam. Wiedziałam, że z obecnej roboty Paweł był coraz bardziej niezadowolony.

– Miałbym zacząć, gdy tylko obronię magisterkę.

– A gdzie? – zapytałam.

Może to jedna z tych dużych firm, które kojarzyłam? Google, Microsoft…? Jego odpowiedź totalnie mnie zaskoczyła.

– W Londynie.

– Wow...

– No wiem! – zaśmiał się. – Niesamowite, co?!

– Super, skarbie.

Cieszyłam się, ze względu na niego, ale w nocy nie mogłam zasnąć.

Paweł nie zapytał, czy z nim pojadę

Może był zbyt przejęty albo po prostu uznał to za oczywiste. Ale wiedziałam, że gdy ochłonie, padnie to fundamentalne pytanie. A ja miałam pojęcia, co mu odpowiedzieć. Zapytał już nazajutrz. To był jeden z tych niewielu dni w tygodniu, kiedy mogliśmy razem zjeść śniadanie. Akurat smarowałam masłem bułkę nad parującym kubkiem kawy. Poranek, jak na te porę roku, był wyjątkowo słoneczny.

– Pojedziesz ze mną? – głos Pawła wyrwał mnie z zamyślenia.

– Do Anglii?

– Chcesz tego?

– Inaczej bym nie pytał.

– Nie o to mi chodzi. Mam na myśli, czy chcesz wyjechać tam na stałe.

– Tak – odparł niemal natychmiast, czyli już to sobie przemyślał. – Mógłbym pracować dla naprawdę dużej firmy. Już teraz oferują mi spore pieniądze. Do tego mieszkanie. Przeprowadzka na ich koszt. To coś, o czym nie śmiałem nawet marzyć. Natalia! To dla mnie ogromna szansa i byłbym głupcem, gdybym z niej nie skorzystał.

– A ja? – zapytałam. – Co ze mną?

– Co masz na myśli?

– Ty będziesz miał świetną pracę, w której będziesz się realizował. A ja?

– Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z moim planem, to w ogóle nie będziesz musiała pracować! – zawołał.

– Więc co miałabym robić? Być dodatkiem? Ja mam pracę tutaj. Lubię ją. Chciałabym zrobić doktorat z kulturoznawstwa.

– W Londynie też będziesz mogła…

– Na pewno? Uznanie mojego dyplomu zajmie kilka miesięcy. Nawiązanie kontaktów całe lata. Tutaj już to wszystko mam. No dobra, dyplomu jeszcze nie, ale niedługo się obronię. Poza tym mam tu rodzinę, przyjaciół… Oczekujesz ode mnie sporego poświęcenia.

– Czyli nie chcesz jechać – bardziej stwierdził, niż zapytał.

– Nie wiem, Paweł. Naprawdę nie wiem – odparłam.

Resztę śniadania zjedliśmy w milczeniu

Miałam tu swoje życie i byłam z niego zadowolona. Liczyłam, że Paweł będzie jego częścią. Ale teraz wyraźnie zobaczyłam, że stoimy na rozdrożu. I chyba po raz pierwszy w życiu tak poważnie zaczęłam myśleć o przyszłości.

Nie tej najbliższej, ale tej za parę lat. Nie tej wyobrażonej, oglądanej przez różowe okulary, ale tej najbardziej prawdopodobnej. Jakie miałam opcje? Jeśli pojadę z nim, będziemy nadal razem. Może wspólnie założymy rodzinę, tak jak marzyłam. Ale ja nie chciałam być kurą domową, siedzącą całymi dniami w domu i czekającą z obiadem na powrót męża.

Miałam swoje pasje, plany zawodowe, które były ściśle związane z moją aktualną uczelnią. Pawłowi było łatwiej zdecydować się na wyjazd. Co go tu trzymało oprócz mnie? Jasne, miał tu rodzinę i znajomych, podobnie jak ja, ale zawsze łatwo nawiązywał kontakty, więc zapewne w Anglii szybko znajdzie nowych przyjaciół.

Z rodzicami nie był specjalnie zżyty, wystarczało mu, że się pojawiał u nich na święta. Zawsze potem wracał struty. Kilka razy pojechałam z nim i doskonale rozumiałam, dlaczego tak się czuł. Wizyty tam przypominały wejście do emocjonalnej lodówki.

Zatem stanęliśmy na rozdrożu

W którą stronę pójdziemy? Razem czy osobno? Właściwie już podjęłam decyzję, ale bałam się powiedzieć Pawłowi. Minął tydzień, nim zdobyłam się na odwagę, żeby poważnie z nim porozmawiać.

– Nie chcę wyjeżdżać – powiedziałam, zdając sobie sprawę, że to najprawdopodobniej koniec naszego związku.

Paweł dłuższą chwilę milczał. Siedział na kanapie zamyślony, patrząc w ścianę. W końcu odwrócił się do mnie.

– Dobrze – stwierdził. – Zostaniemy.

I uśmiechnął się jakoś tak smutno. W jednej chwili zrozumiałam, że to równie złe wyjście.

– Nie – powiedziałam.

– Co nie?

– Nie zostaniemy. I nie wyjedziemy.

– Nie rozumiem…

– Kotku – zaczęłam z ciężkim sercem. – Kocham cię. I wiem, że ty też mnie kochasz. Ale mamy inne cele i marzenia. Nie da się ich połączyć.

– Przecież powiedziałem, że zostanę dla ciebie.

– Właśnie – podchwyciłam. – Dla mnie. Nie dlatego, że tego chcesz, ale dlatego, że się poświęcasz. Nie mogę tego od ciebie wymagać. Sam mówiłeś, że to dla ciebie ogromna szansa. Jeśli ją zmarnujesz, wcześniej czy później mi to wypomnisz. Nawet jeśli nie powiesz tego na głos, tak pomyślisz. Raz, drugi, trzeci… W końcu mógłbyś mnie znienawidzić.

– Ja nigdy…

– Nie, Paweł. Tak musi być. Ja zostanę, ty wyjedziesz.

Padło jeszcze wiele słów, ale właściwie to był już koniec dyskusji. Przepłakaliśmy wspólnie pół nocy.

Kilka kolejnych było bardzo namiętnych

Obroniliśmy swoje prace magisterskie na piątki. Aż przyszedł ten dzień, gdy odprowadziłam Pawła na lotnisko.

– Odwiedzisz mnie?

Uśmiechnęłam się tylko.

– Taa… – odparł Paweł, kiwając głową.

Obydwoje wiedzieliśmy, że to kiepski pomysł. Po co przeciągać coś, co nie miało szansy przetrwać? Widziałam go wtedy po raz ostatni. Z lotniska wróciłam prosto do rodziców. Musiałam poszukać innego mieszkania, tańszego. Przez jakiś czas utrzymywaliśmy sporadyczny kontakt, aż po dwóch latach naturalnie wygasł.

Wierzę, że podjęłam wtedy słuszną decyzję. Spełniłam swoje marzenia. Zrobiłam doktorat, przez pewien czas pilotowałam wycieczki po Europie, aż na jednej z nich poznałam swojego przyszłego męża. Teraz mam dom i dwójkę dzieci. A Paweł? Nie wiem, co u niego, ale wierzę, że dobrze mu się wiedzie. Naprawdę w to wierzę i tego mu życzę.

Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Ono uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”

Redakcja poleca

REKLAMA