„Matka chciała mnie przy sobie uwiązać. Odcinała mnie od kolegów, dziewczyny wyzywała i obrażała, byle mieć mnie dla siebie”

Żadna kobieta nie zasługuje na mojego syna fot. Adobe Stock, fizkes
„Nie miałem życia, wszystko kręciło się wokół mamy. Nie mogłem wyjechać z kumplami na narty, bo zaczynała płakać, że połamię sobie nogi albo jeszcze coś gorszego. Nie mogłem jechać na wakacje, bo prosiła, żebym nie zostawiał jej samej. Nawet na piwo nie bardzo mogłem pójść, bo zaraz do mnie dzwoniła z pytaniami, dlaczego nie wracam do domu”.
/ 21.11.2022 20:30
Żadna kobieta nie zasługuje na mojego syna fot. Adobe Stock, fizkes

Miałem siedem lat, kiedy ojciec odszedł od nas do innej kobiety. Dziś, jako dorosły mężczyzna, jestem w stanie go zrozumieć. Zapewne po prostu nie mógł z nią wytrzymać. Długo jednak nie potrafiłem mu darować, przede wszystkim tego, że mnie z nią zostawił. A ona całą swoją miłość przelała na mnie. W podstawówce odprowadzała mnie do szkoły za rękę, nosiła mój tornister. Chciała dobrze, wiem o tym, ale ja strasznie wstydziłem się przed kolegami. Oni do szkoły docierali sami, a często prowadzili jeszcze młodsze rodzeństwo. Po lekcjach zostawali na boisku, grali w piłkę, ścigali się, a zimą rzucali śnieżkami lub lepili bałwana. Ja ani razu nie pobawiłem się z nimi, bo mama zawsze już na mnie czekała. Uważała, że nie powinienem biegać, bo mogłoby mi się coś stać. Mógłbym się przewrócić i złamać nogę, a zimą zapewne bym się przeziębił.

Była okropnie nadopiekuńcza

Nakładała na mnie tyle ubrań, że nawet gdyby mi pozwoliła, ciężko byłoby mi swobodnie się w nich poruszać. Mimo moich usilnych próśb nie pozwoliła mi uczyć się jazdy na łyżwach. Zawsze byłem słaby z WF-u, nie dorównywałem kolegom. Dlatego też nigdy ich nie miałem. Chłopaki wyśmiewali się ze mnie, nie chcieli się ze mną bawić. Dopiero kiedy poszedłem do liceum, sytuacja odrobinę się poprawiła. Schudłem, zacząłem uczyć się gry na gitarze, poznałem nowych kolegów i, przede wszystkim, koleżanki. Z całych sił starałem się nie odstawać. I nawet początkowo mi się udawało. Niestety, mama czuwała…

Kiedy chciałem pojechać na obóz narciarski, dostała prawie ataku serca. Czekało tam na mnie tyle niebezpieczeństw, tyle pokus, nie wspominając już o całej hordzie wstrętnych dziewuch, które myślały tylko o tym, by mnie uwieść. Nie potrafiłem postawić się mamie. Koledzy pojechali na obóz, a ja pojechałem z mamą do Zakopanego. Wynudziłem się jak mops i powiedziałem sobie w duchu, że to był ostatni raz, kiedy jej ustąpiłem. W trzeciej klasie zacząłem spotykać się z Agatą. Początkowo starałem się izolować ją od mojej mamy, ale po pewnym czasie Agata zapytała prosto z mostu:

– Krzysiek, czy ty się mnie wstydzisz?

– Oszalałaś? – spojrzałem na nią autentycznie zdziwiony. – Jak w ogóle coś takiego mogło ci przyjść do głowy?

Bo nigdy nie zaprosiłeś mnie do siebie – odparła z wyrzutem. – Nawet jak uczyliśmy się razem matematyki, to u mnie, mimo że sam wiesz, jakie mam warunki.

Fakt, Agata miała troje młodszego rodzeństwa i w domu prawie nigdy nie było cicho ani spokojnie. Zrobiło mi się głupio.

– Nie ma sprawy – mruknąłem. – Jutro możemy uczyć się u mnie. To nie tak, że się ciebie wstydzę, to raczej moja mama… – zająknąłem się, nie bardzo wiedziałem, jak to ująć – jest trochę szczególna – dokończyłem.

– Nie rozumiem – zmarszczyła brwi.

– Oj tam, nieważne – machnąłem ręką z rezygnacją. – Sama się przekonasz.

No i przekonała się

Mama wpadała do mojego pokoju co pięć minut. A to proponowała nam herbatę, a to sok, potem pytała, czy nie jesteśmy głodni. Mimo że nie byliśmy, i tak przyniosła nam kanapki. W końcu, kiedy wyszła, zostawiając szeroko otwarte drzwi i ogłaszając, jak to bardzo jest duszno, Agata nie wytrzymała. Roześmiała się głośno, a następnie, nawet nie starając się mówić specjalnie cicho, stwierdziła:

– Twoja mama zachowuje się identycznie jak Pawlak z „Samych swoich”. Czy ona myśli, że kiedy tylko wychodzi, to my się natychmiast na siebie rzucamy?

Wzruszyłem ramionami. Co miałem jej powiedzieć? Mama najwyraźniej tak właśnie myślała. Poza tym byłem pewien, że słyszała każde słowo Agaty i od tej chwili znienawidziła ją z całego serca. W kółko zaczęła mi powtarzać, że to nie jest odpowiednia dziewczyna dla mnie, bo rodzice ją źle wychowali, pochodzi z biednej rodziny i takie różne. Cały czas wymyślała jakieś obelgi!

– Zobacz, synu, jak ona się ubiera! No i nawet wysłowić się porządnie nie umie. Naprawdę, zasługujesz na kogoś lepszego! Jak możesz zadawać się z tą prostaczką?

Chwilami nie mogłem już tego słuchać, ale kiedy próbowałem protestować, mama natychmiast dostawała duszności, brała krople i zaczynałem słuchać, jaki to ja jestem niewdzięczny, ona wszystko dla mnie poświęciła, a ja zadaję się z jakąś patologią.

– Mamo, Agata nie jest żadną patologią, pochodzi z normalnej rodziny – próbowałem jej tłumaczyć, ale tylko machała ręką i wyciągała buteleczkę z kroplami.

W końcu i Agata miała dość. Pewnego dnia, kiedy poszedłem zrobić herbatę, mama ogłosiła podniesionym głosem:

– Nie dość, że ciągle sprowadzasz do nas tę córkę sprzątaczki, to jeszcze skaczesz wokół niej jak… – nie zdążyła dokończyć, bo Agata wpadła do kuchni jak furia.

Wszystko słyszała przez otwarte drzwi.

– Może i moja mama jest sprzątaczką, ale jest też wspaniałą kobietą i cudowną matką! Pani mogłaby jej co najwyżej buty czyścić! – krzyknęła rozwścieczona.

Mama nabrała powietrza

– Słyszysz to, słyszysz?! – wyjąkała. – Czy ty słyszysz, jak ona się do mnie odzywa?

– Mam dość, Krzysiek – dodała Agata, chwytając płaszcz. – Nic z tego nie będzie, nie wytrzymam z tą babą. Między nami koniec – wyszła, trzaskając drzwiami.

Chciałem ją zatrzymać, chciałem za nią pobiec, ale mama osunęła się na krzesło i dostała tych swoich duszności.

– Krzysiu, Krzysiu… – stękała. – Moje krople, pomóż mi, kochanie.

Następnego dnia Agata w ogóle nie chciała ze mną rozmawiać. W sumie nie dziwiłem jej się za bardzo. Gdyby jej rodzice tak mnie traktowali, też pewnie bym nie wytrzymał. Tak skończył się mój pierwszy związek. Po Agacie nie szukałem innych dziewczyn. Wziąłem się ostro za naukę. Chciałem dobrze zdać maturę i dostać się na psychologię. Chwilami chodziło mi po głowie, że mógłbym składać papiery na uniwersytet w Poznaniu albo w Krakowie, byle daleko od domu. Niestety, mama na tę, tylko wstępną, sugestię prawie zasłabła.

– Po co masz się wyprowadzać tak daleko? Zostawiłbyś mnie tu samą? – rozpaczała. – Już nie jestem najmłodsza, czasem potrzebuję pomocy. O ciebie też zresztą nikt nie zadba tak jak matka.

Czułem, że jestem słaby, nie miałem sił z nią walczyć. O nic. Nawet o swoją pasję. Bo kiedy wspomniałem o studiowaniu psychologii, znów spotkała mnie fala krytyki.

– Cóż to za zawód? – słuchałem w kółko. – Psychologowie wiecznie obracają się wśród jakichś popaprańców, aż po kilku latach im samym odbija. Powinieneś studiować medycynę albo prawo.

W ogóle nie liczyło się to, co mnie interesuje, ani to, co ja chciałbym robić. Mama zawsze miała rację, bo, jak twierdziła, znała życie i chciała dla mnie dobrze. Zanim zdałem maturę, zdążyła mnie przekonać, że prawo to dla mnie najlepszy kierunek. Ojciec, z którym spotykałem się od pewnego czasu, oczywiście w tajemnicy, bo według mamy nie powinienem mieć z nim nic wspólnego, tylko kręcił głową.

– Powinieneś robić to, co sprawia ci przyjemność – powtarzał. – Nie pozwól matce sobą manipulować. Postaw się jej!

– Ale ona nie może się denerwować, jest chora na serce… – rozkładałem ręce.

– Akurat! – prychnął tylko ojciec. – Po prostu tobą manipuluje, chce, żeby zawsze było tak, jak ona zadecyduje.

Kto wie, może w tym przypadku ma rację? – powiedziałem bez przekonania.

Zacząłem studiować prawo

W końcu prawnik to dobry zawód. Usiłowałem sobie wmówić, że sam podjąłem taką decyzję. Na studiach spotykałem się z różnymi dziewczynami. Dwie z nich znaczyły dla mnie coś więcej. Żadna nie spodobała się mamie. Jolka nie umiała gotować, nie chciała mieć dzieci i nie zamierzała zajmować się domem. Nastawiona była na robienie kariery. I, co gorsza, przynajmniej według mojej mamy, przyznawała się do tego bez ogródek.

– Jest nas w domu pięcioro rodzeństwa – mówiła. – A ja jestem druga z kolei. Nie chcę żyć jak moja mama, chcę robić coś dla siebie, nie tylko dla domu i dzieci.

To nie jest dziewczyna dla ciebie – usłyszałem od mamy. – Nie nadaje się na żonę.

Rozstaliśmy się po kilku miesiącach. Nie wiem, czy Jolka nadawała się na żonę, w każdym razie zaraz po studiach wyszła za naszego wspólnego kolegę z roku. Teraz robi aplikację notarialną i wychowuje, przy pomocy męża i rodziców, roczne bliźniaki. Z kolei Wiola, zdaniem mamy, ubierała się jak ladacznica. Fakt, poświęcała wiele czasu i uwagi swojej urodzie. Nosiła oryginalne fryzury, zawsze polakierowane na różne kolory paznokcie i rzucające się w oczy ciuchy. Mama powiedziała jej wprost:

Boże drogi, dziewczyno, wyglądasz jak prostytutka! Kto to widział tak się ubierać!

Wioletta wzruszyła ramionami i warknęła:

– Niech pani lepiej spojrzy na siebie.

Kiedy jednak zostaliśmy sami, miała do mnie pretensje:

– Jak możesz pozwalać, żeby twoja matka odnosiła się do mnie w ten sposób?

– Daj spokój, przecież wiesz, jaka ona jest… – próbowałem łagodzić.

– Wolałabym, żeby to się więcej nie powtórzyło – syknęła. – Zrób coś z nią.

Niby co miałem zrobić? Próbowałem rozmawiać, prosiłem, żeby się uspokoiła, ale efekty były żadne. Mama miała swoje zdanie, swoje przekonania, a w ostateczności dostawała ataku nerwicy. Długo spotykaliśmy się z Wiolą. Była silna i zależało jej na mnie, dlatego znosiła wszystkie złośliwości mojej mamy. Kiedy zmarła moja babcia, matka ojca, i zostawiła mi kawalerkę, zaczęliśmy się nawet zastanawiać nad wspólnym zamieszkaniem. Ojciec bardzo popierał nasz pomysł, ale ja bałem się powiedzieć o tym mamie.

– Krzysiek, przecież jesteś dorosły – przypominała mi Wiola. – Nie zachowuj się jak mały chłopczyk, który boi się mamusi.

Niestety, nic nie wyszło z naszych planów

Wszystko się rozsypało, kiedy odmówiłem wyjazdu z Wiolą do Francji na zbiór winogron. Wiedziałem, że możemy zarobić sporo pieniędzy na wspólny początek, ale mama nagle zachorowała. Źle się czuła, leżała w łóżku, bolało ją serce, miała duszności. Nie mogłem jej zostawić bez opieki, tym bardziej że za nic nie chciała iść do lekarza. Wiola nie odpuściła i pojechała sama. We Francji poznała kogoś i nie wróciła do mnie.

– Widzisz, mówiłam ci, że to zwykła puszczalska – podsumowała mama.

Po rozstaniu z Wiolą długo byłem sam. Skończyłem studia, zacząłem robić aplikację adwokacką, pracy i nauce poświęcałem mnóstwo czasu. Mieszkanie po babci wynająłem, bo nie chciałem zostawiać mamy samej. Chwilami czułem się jednak jak ubezwłasnowolniony. Nie miałem właściwie swojego życia, wszystko kręciło się wokół mamy. Nie mogłem wyjechać z kumplami na narty, bo zaczynała płakać, że połamię sobie nogi albo jeszcze coś gorszego mi się przydarzy. Nie mogłem jechać na wakacje, bo prosiła, żebym nie zostawiał jej samej. Nawet na piwo nie bardzo mogłem pójść, bo zaraz do mnie dzwoniła z pytaniami, gdzie jestem i dlaczego nie wracam do domu.

Ewa zatrudniła się w naszej kancelarii jako sekretarka. Była fajną, inteligentną dziewczyną o delikatnej urodzie. Spodobała mi się od razu, sam nie wiem dlaczego. Nie należała do tych rzucających się w oczy, ani budzących zainteresowanie mężczyzn od pierwszego spojrzenia.

Tak jakoś pomału zaczęliśmy się spotykać

Najpierw były wspólne kawy, potem obiady w pobliskim barku, aż wreszcie zaprosiłem ją do kina i na kolację. Ja mieszkałem z mamą, a ona w wynajętym pokoju z koleżanką, więc właściwie nie mieliśmy gdzie się podziać. Moje mieszkanie wciąż było wynajęte, ale w końcu wypowiedziałem umowę lokatorom. W ciągu dwóch miesięcy mieli się wyprowadzić.

– Nawet jeśli nie będziemy razem mieszkać, to takie gniazdko się nam przyda – oznajmiłem Ewie zadowolony.

Popatrzyła na mnie zdumiona.

– A właściwie dlaczego nie mielibyśmy razem zamieszkać? – spytała.

Wtedy opowiedziałem jej, jaka jest moja mama. Nie znały się dotąd, bo po prostu bałem się je ze sobą poznać. Ewa słuchała w milczeniu, nie przerywała mi. Odezwała się dopiero, kiedy zamilkłem.

– Ona jest chyba bardzo nieszczęśliwa.

– Dlatego nie mogę zostawić jej samej.

– Nie – pokręciła głową. – Dlatego musisz się od niej uwolnić, bo zniszczy ci życie. Jeżeli jest chora, jak twierdzi, to dlaczego nie idzie do lekarza, nie bierze leków? Jej nic nie jest, Krzysztof, ona tylko chce przywiązać cię do siebie jak najmocniej.

– Skąd to wiesz?

– Wszyscy to widzą, tylko ty nie, bo jesteś od niej emocjonalnie uzależniony.

Milczałem, bo było mi głupio

– Zastanów się nad tym – dodała Ewa. – Ja nie jestem nastolatką, nie będę się z tobą spotykać pokątnie, jak z żonatym kochankiem. Jeśli chcesz ze mną być, to musisz ze mną być. Nie chować się.

Wiedziałem, że ma rację. Jeśli nie chciałem, by mama zniszczyła kolejny mój związek, musiałem się postawić. Zacząć decydować o swoim życiu jak mężczyzna. Kiedy trzy miesiące później razem z Ewą przeprowadzaliśmy się do kawalerki po babci, mama była na nas obrażona. Najpierw próbowała swoich histerii, duszności, ataków. Kiedy zaproponowałem wizytę u lekarza i kompleksowe badania, odmówiła stanowczo i po prostu przestała się do mnie odzywać. Zawziąłem się jednak i postanowiłem, że tym razem nie odpuszczę. Mieszkamy z Ewą razem już pół roku. Nie jest łatwo, bo mama wcale nie zaniechała swoich manipulacji. Czasem zastanawiam się, ile Ewa jeszcze wytrzyma, ale ona śmieje się tylko i powtarza, że wzięła sobie mnie razem z mamusią i nie da się pokonać. 

Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”

Redakcja poleca

REKLAMA