Siedziałam na brzegu wanny, patrząc na dwie różowe kreski na teście ciążowym. Moje dłonie drżały, a serce biło tak mocno, że niemal słyszałam jego rytm w głowie. W tamtej chwili cały mój świat runął. Zamiast przyszłości pełnej marzeń i planów, widziałam wyłącznie chaos i strach.
– Co teraz? – szepnęłam do siebie, choć nie oczekiwałam odpowiedzi.
Wiedziałam jedno: moi rodzice nigdy nie zaakceptują tego, co się stało. Moja mama, była uosobieniem perfekcji. Każda drobna rysa na wizerunku rodziny była dla niej tragedią, a ciąża jej osiemnastoletniej córki? To byłby skandal, którego nie pozwoliłaby przetrwać nikomu z nas.
Schowałam test do kieszeni i wyszłam z łazienki. W swoim pokoju wyciągnęłam telefon i napisałam do Pawła: „Musimy porozmawiać. To ważne.” Wysłałam wiadomość, ale nie otrzymałam odpowiedzi. Nie mogłam czekać. Wzięłam kurtkę i wyszłam z domu, nawet nie tłumacząc się rodzicom.
Spotkaliśmy się w parku
Paweł, mój chłopak, patrzył na mnie niepewnie, jakby wyczuwał, że coś jest nie tak.
– Jestem w ciąży – powiedziałam wprost, zanim zdążyłam się rozmyślić.
Jego oczy rozszerzyły się z szoku.
– Co? Jesteś pewna? – zapytał, jakby to mogło zmienić sytuację.
– Tak – wyszeptałam. – I nie wiem, co robić.
Przez chwilę milczał, a potem westchnął ciężko.
– Powiemy twoim rodzicom?
Pokręciłam głową.
– Nie. Nie teraz.
Wieczorem wróciłam do domu, pewna, że to ja zdecyduję, kiedy i jak powiedzieć prawdę. Ale życie miało inne plany.
– Ewelina! – głos mamy wyrwał mnie z zamyślenia.
Zamarłam, widząc ją w progu mojego pokoju z opakowaniem po teście ciążowym.
– Co to ma znaczyć?! – wrzasnęła, a jej oczy płonęły gniewem.
W tamtej chwili poczułam, że moje życie wymyka mi się spod kontroli.
– Co tu się dzieje? – zapytał tata, patrząc to na mamę, to na mnie.
– Ewelina jest w ciąży! – wyrzuciła z siebie mama, a jej głos zadrżał.
Tata zamarł, a potem westchnął głęboko, jakby próbował powstrzymać gniew.
– Kto? – zapytał chłodno, choć oboje wiedzieli, że chodzi o Pawła.
Nie odpowiedziałam. Czułam, że moje słowa niczego nie zmienią.
Nie jestem gotowa
– Musimy to załatwić – oznajmił tata, jakby chodziło o zwykłą sprawę do rozwiązania. – Paweł musi wziąć odpowiedzialność.
– To znaczy? – zapytałam, choć już znałam odpowiedź.
– Ślub. Jak najszybciej. Żadnych dyskusji – powiedział, a mama przytaknęła.
– Ale ja... nie jestem gotowa! – wybuchłam.
– A myślisz, że ja chciałam takiego wstydu? – syknęła mama. – Nikt cię nie pyta o zdanie, Ewelina.
Próbowałam protestować, ale ich słowa były jak ściana. Paweł przyjechał następnego dnia, zaproszony przez moich rodziców. Siedział przy stole, wyglądając na jeszcze bardziej przytłoczonego niż ja.
– Ślub to jedyne rozsądne wyjście – mówił tata, patrząc na niego surowo.
Paweł tylko kiwał głową, nie próbując się sprzeciwić. Wiedziałam, że czuje się tak samo zagubiony jak ja, ale nie miał odwagi powiedzieć tego na głos.
Wieczorem, kiedy wyszliśmy na spacer, próbowałam z nim porozmawiać.
– Paweł, myślisz, że to dobry pomysł? – zapytałam.
– Nie wiem – odpowiedział cicho. – Może to jedyne wyjście.
– Ale co z nami? – spytałam, czując, jak łzy napływają mi do oczu. – Czy to jest życie, jakiego chcemy?
Nie odpowiedział.
Kilka dni później spotkałam się z Natalią. Musiałam się komuś wygadać, bo w domu nie mogłam liczyć na żadne wsparcie. Natalia była moją najlepszą przyjaciółką od dzieciństwa, a teraz stała się moją jedyną ostoją.
Siedziałyśmy w jej pokoju, otoczone książkami i herbatą. Opowiedziałam jej wszystko – o ciąży, o decyzji rodziców, o Pawle, który nie potrafił się sprzeciwić. Natalia słuchała w milczeniu, a potem ujęła moje dłonie.
– Ewelina, to twoje życie – powiedziała cicho, ale stanowczo. – Nie możesz pozwolić, żeby inni decydowali za ciebie.
– Łatwo ci mówić – westchnęłam. – Jeśli powiem „nie”, wyrzucą mnie z domu.
Natalia pokręciła głową
– Lepiej być poza ich domem i żyć po swojemu, niż zostać i tracić siebie.
Jej słowa zapadły mi w pamięć. Wiedziałam, że miała rację, ale strach mnie paraliżował. Wróciłam do domu z mieszanymi uczuciami. Z jednej strony Natalia dodała mi odwagi, z drugiej – nie wiedziałam, czy jestem gotowa na tak wielki krok. Rodzice nie przestawali planować ślubu, a ja czułam, jak moja wolność znika kawałek po kawałku.
Nie mogłam dłużej milczeć. Każdego dnia narastało we mnie poczucie, że muszę coś zrobić, zanim na dobre stracę kontrolę nad swoim życiem. Rodzice planowali ślub z pełnym zaangażowaniem, nie pytając mnie o zdanie. Mieli już nawet wybrane menu na przyjęcie.
Podczas kolacji zebrałam się na odwagę
– Mamo, tato, ja nie chcę tego ślubu. Nie jestem gotowa – powiedziałam, czując, jak głos mi drży.
Mama rzuciła widelcem na stół, a jej spojrzenie mogłoby zmrozić lód.
– Nie chcę tego słuchać – powiedziała surowo. – To nie jest kwestia twoich chęci. Musimy to załatwić, żeby nikt się nie dowiedział, jak bardzo nas zawiodłaś.
Tata tylko westchnął i pokiwał głową, jakby sprawa była już zamknięta.
– To dla twojego dobra, Ewelina. Kiedyś zrozumiesz i nam podziękujesz – rzucił spokojnie, co było jeszcze bardziej irytujące niż krzyk mamy.
– To dla mojego dobra? – wybuchłam. – Nikt nie zapytał, czego ja chcę!
– Bo ty nie wiesz, czego chcesz – odpowiedziała mama chłodno.
Czułam, jak gniew miesza się z rozpaczą. Rodzice byli jak ściana – nie do przebicia. W tamtej chwili zrozumiałam, że muszę szukać wsparcia gdzie indziej, bo ich nigdy nie przekonam.
Kilka dni później Wojtek, starszy brat Pawła, poprosił mnie o rozmowę. Spotkaliśmy się w kawiarni, z dala od oczu naszych rodzin. Wojtek był zawsze rozsądniejszy niż Paweł, a jego spojrzenie pełne troski dało mi odrobinę nadziei.
– Ewelina, wiem, że jesteś pod ogromną presją. Paweł też. Ale ślub pod przymusem to najgorsze, co możecie zrobić – powiedział, patrząc na mnie z powagą.
– Myślisz, że mam wybór? – zapytałam gorzko.
Wojtek skinął głową.
– Zawsze masz wybór. Jeśli pozwolisz, by inni decydowali za ciebie teraz, to już nigdy nie odzyskasz kontroli nad swoim życiem.
Jeśli nie powiem „nie” teraz, to już nigdy nie będę mogła żyć na własnych zasadach. Następnego dnia zebrałam się na odwagę. Gdy rodzice zaczęli omawiać kolejne szczegóły ślubu, przerwałam im.
– Nie będzie ślubu – powiedziałam stanowczo.
Mama zamarła, a potem wybuchła.
– Co ty sobie wyobrażasz?! Nie możesz nam tego zrobić! – krzyczała.
Tata milczał, ale jego spojrzenie mówiło wszystko.
– Nie robię tego wam – powiedziałam, czując, jak łzy napływają mi do oczu. – Robię to dla siebie.
Paweł, który był świadkiem tej rozmowy, w końcu się odezwał:
– Ewelina ma rację. Nie jesteśmy gotowi.
Jego słowa były jak kamień spadający z mojego serca. Po raz pierwszy poczułam, że nie jestem w tym sama.
Kilka tygodni później wynajęłam małe mieszkanie na obrzeżach miasta. Było skromne – w kuchni stał stary stół, a w pokoju miałam tylko łóżko i małą komodę, ale czułam się tam wolna.
Paweł zgodził się wspierać mnie i dziecko, ale oboje postanowiliśmy, że ślub nie jest konieczny. Byliśmy młodzi i chcieliśmy ułożyć wszystko we własnym tempie, bez presji innych. Moi rodzice przez długi czas nie odzywali się do mnie. Mama nie mogła zrozumieć, dlaczego odmówiłam, a tata unikał rozmów. Mimo to nie żałowałam swojej decyzji.
Pewnego dnia wróciłam z wizyty u lekarza, trzymając w dłoni zdjęcie USG. Patrzyłam na małą istotkę na monitorze i poczułam, że robię to wszystko dla niej.
– Damy radę – powiedziałam do siebie, gładząc brzuch.
Życie nie było łatwe, ale po raz pierwszy od miesięcy czułam spokój. Wiedziałam, że jeszcze wiele przede mną, ale byłam gotowa stawić czoła wyzwaniom.
Ewelina, 19 lat
Czytaj także:
„Płacząc nad karpiem ze zmęczenia, przysięgłam sobie spokojne święta. Mam gdzieś rodzinne tradycje”
„Od 20 lat w Święta kłamię rodzinie w żywe oczy. Wolałabym w tym czasie całować kochanka”
„W Wigilię jestem miła nawet dla podłej matki, bo bogata babcia ma mnie na oku. Poświęcam się tylko dla spadku”