Ojciec nie znosił wyuzdanych kobiet i wulgarnych facetów, więc chronił mnie przed wszystkimi niebezpieczeństwami świata. Gdybym tylko wcześniej dowiedziała się, dlaczego to robi...
Najpierw byłam córeczką tatusia
Dzieciństwo wspominam, jak przez mgłę. Może to dlatego, że większość moich znajomych mieli wiecznie w głowie złe, traumatyczne wspomnienia, których ja nie miałam. Zamiast pojedynczych scen, które mogłyby zapaść mi w pamięć, widzę ogólny obraz domowego ciepła i życzliwości.
– Czemu liżesz mamę? – pytałam, gdy tylko tata cmokał mamę w policzek czy w usta. Zwykłe buziaki, nie zachowywali się przy mnie obscenicznie.
– Bo jest moją królową, a ty księżniczką. Poza tym kobiety trzeba szanować. Jeśli jakiś chłopiec w przedszkolu będzie ciągnął cię za warkocze, koniecznie powiedz tacie.
Faktycznie ojciec interweniował kilka razy. Chłopcy sprzeczali się z dziewczynkami, wszyscy sobie wzajemnie dokuczaliśmy. Tata nie podchodził do nich jednak z agresją. Za każdym razem serdecznie tłumaczył dzieciom, dlaczego powinny zachowywać się lepiej i czemu złe zachowanie wyrządza innym krzywdę.
Kiedy miałam jakieś dziesięć lat, oglądaliśmy całą rodziną hollywoodzki film. Strzelaniny, pościgi, oczywiście w tle wielka miłość. Gdy tylko jednak pojawiła się scena łóżkowa, tata od razu wyłączył telewizor.
– Ja nie patrzyłam! – odpowiedziałam zawstydzona.
W rzeczywistości pewnie i patrzyłam, ale zaskoczona nagłą reakcją ojca chciałam się obronić.
– W porządku. Ale ja też nie chcę patrzeć. Jest dużo aktorek, które później żałują takich scen. Chciały zarobić, zyskać pozycję w filmowym świecie. A potem tylko żal – ojciec wydawał się naprawdę zatroskany ich losem.
– Ale co my mamy do tego?
– Ja nie wspieram rzeczy, które mogły wcześniej kogoś skrzywdzić. Wtedy człowiek czuje, że jakoś się do tego dokłada, choć może nie bezpośrednio. Chodź, obejrzymy jakiś film Disneya.
– Nie masz ich dość?
– Nie mam. To mądre bajki.
Potem zaczął trzymać mnie pod kloszem
Pamiętam pierwszy dzień w gimnazjum. Przyszłam w dzierganym swetrze, z dwoma warkoczami i różowym plecakiem. Wszystkie inne dziewczyny miały zaś fajne jeansy i t-shirty, niektóre potajemnie malowały paznokcie przezroczystym błyszczącym lakierem. Z makijażem nauczyciele nie mieli siły już walczyć. Tusz do rzęs, a raczej śmiesznie posklejane nim rzęsy królowały na korytarzach.
– Dodasz mnie na Snapie? – spytała jedna koleżanka. No cóż, to były już te czasy.
– Nie mam.
– Fejs? Insta? Musical.ly?
– Też nie mam – odpowiedziałam mocno upokorzona.
Tata uznawał, że te wszystkie młodzieżowe apki jedynie ogłupiają ludzi. Dla niego to były niebezpieczne miejsca, siedliska wariatów i pomyleńców. Miałam zresztą stary telefon, co prawda dotykowy, ale wiekowy: nic na nim nie działało.
– Pójdziemy na zakupy? Chcę jakieś kosmetyki. Proszę, proszę, proszę – namawiałam rodziców, mocno wyalienowana przez koleżanki.
– Jesteś za młoda, by się malować. A poza tym ci to niepotrzebne. Piękno człowieka skrywa się gdzie indziej – tłumaczył ojciec.
– Ale wszyscy się malują!
– Ty nie jesteś „wszyscy”!
Oczywiście nie mogłam nosić też bluzek odkrywających pępek ani spodni z dziurami. Nie puszczano mnie na imprezy, nie mogłam umawiać się z chłopakami, choćby byli tylko kolegami.
– Chłopcy w tym wieku myślą tylko o jednym. Każdy jeden chciałby cię wykorzystać.
– To nieprawda! Marek z mojej klasy...
– Powiedziałem swoje, słońce. Trochę podrośniecie, to pomyślimy o znalezieniu ci miłego chłopaka. Na przykład w Kościele – zaproponował. Moi rodzice byli w końcu bardzo wierzący.
Nie buntowałam się. Chciałam zadowolić mojego kochanego tatę...
– Nie przejmuj się, Kaja. Ojciec taki jest. Dużo przeżył – tłumaczyła go matka. Nie zdradzała jednak więcej szczegółów.
Praktycznie zniszczył moją przyjaźń
Kiedy poszłam na studia i przeniosłam się do akademika, wciąż byłam mocno zagubiona. Zżyłam się wtedy z Klarą, wygadaną buntowniczką.
– Rodzice też mi wszystkiego zakazywali. No więc na przekór im poszłam w inną stronę – zwierzała mi się.
Wydekoltowana, umalowana, wachlarz przedłużonych rzęs. Nosiła obcasy, które w dwie sekundy złamałyby mi nogę. Przywiązałam się do niej, bo szukałam jakiejś odmiany. Przeciwieństwa lubią się przyciągać.
– Praktycznie z nimi nie rozmawiam. Urwaliśmy kontakt – kontynuowała innego dnia.
– To skąd masz kasę? – spytałam ze szczerym zainteresowaniem. Rodzina fundowała mi wszystko, w końcu się uczyłam.
– Płacą mi faceci. Dla mnie to praca, jak każda inna. Nie mam żadnej traumy, nie związuje się z tym wszystkim emocjonalnie.
Zrobiło mi się jej żal. Nie chciałam, by pracowała w ten sposób i nie wierzyłam, że jest jej z tym dobrze! Trzymałam się z nią odtąd nie tylko dlatego, że ją lubiłam, ale też z powodu chęci pomocy. Chciałam powoli ją z tego wyciągnąć. Wspólnie zatrudniłyśmy się w knajpie na pracę weekendową, żeby tylko pokazać jej, że można żyć inaczej.
– Widziałem tą twoją Klarę! Masz dwa dni, żeby skończyć tą znajomość, inaczej przestanę opłacać ci studia.
– Ojciec! Przecież mam swój rozum, ja nie jestem Klarą. Lubię ją pomimo tego.
– Chcesz jej pomóc, tak? A skończy się tak, że sama cię w to wciągnie. Wiesz, ile takich znałem?! Dobrych dziewczyn, które schodziły na taką drogę?
– Niby skąd? Nie wychodzisz poza dom i Kościół!
Nie odpowiedział, ale spełnił obietnicę. Przyjechał do akademika pakować moje rzeczy w furii. Dopiero wtedy zgodziłam się zerwać przyjaźń z Klarą, ale nadal z nią pisałam. Po prostu przestałyśmy się razem pokazywać.
Zaszantażowałam go prośbą
– Mam dość! – zaczęłam wypłakiwać się matce przy okazji wizyty w domu rodzinnym. – Nic nie mogę! Czuję się, jak w klatce!
– Zależy ci na tej Klarze, nie?
– Bardzo! Pierwszy raz w życiu czuję, że mam przyjaciółkę.
– Nie przekonasz ojca. Gardzi takimi kobietami.
– Niby dlaczego?!
Wtedy złamała się, rozpłakała i opowiedziała mi historię z ich młodości. Wychowywali się w bardzo nieciekawej dzielnicy, dodatkowo w patologii i ubóstwie. Przysiągł sobie, że nigdy nie będzie obracał się w podobnym towarzystwie.
– Naoglądał się ludzkich tragedii, te dziewczyny najczęściej bardzo tego żałowały. Zaczął chodzić na msze i spotkania kościelne, tam poznał mnie. W ramach wolontariatu pomagałam takim dziewczynom. Nikt nie dbał o ludzi z tamtych okolic.
– Dam ci ultimatum, jeśli chcesz jeszcze oglądać mnie na oczy – zagroziłam ojcu.
– Mów, dziecko – odpowiedział zrezygnowany.
W kilka godzin, od rozpoczęcia naszej rozmowy, wydawał się widocznie zestarzeć.
– Przyprowadzę tu Klarę, a ty z mamą jej pomożecie. Nie odmienisz świata, ignorując jego wady i trzymając mnie pod kloszem. Ale oboje wciąż możecie zrobić coś dobrego.
Mocno się zamyślił. Nic dziwnego, że matka ukrywała przede mną prawdę, a sam ojciec nigdy nie ujawnił, czemu zachowuje się w taki sposób. Bał się demonów przeszłości.
– Ona musi tego chcieć. Nie pomożemy jej, jeśli lubi takie życie.
W głębi serca nie lubiła. Wiedziałam to. To był jej bunt, chęć pokazania światu, że radzi sobie sama i jest jej dobrze.
– Chce. Przyprowadzę ją. Powiem jej prawdę.
W końcu się zgodził. Klara była już u nas kilka razy, zwierzeń ojca słuchało się wtedy niezwykle ciężko. Opowiadał o dziewczynach takich, jak moja przyjaciółka. Wydaje mi się, że Klara zaczyna powoli rozumieć, że droga, jaką obrała, nie prowadzi ją ku wyższemu celowi. Zależy mi tylko na tym, by jej pomóc. Na moim ojcu przestało mi zaś zależeć. Nigdy nie popełnię błędów, o których wspomina. Wystarczyła mi do tego ta historia: zmieniła we mnie więcej, niż całe lata ograniczeń i kłamstw...
Kaja, 21 lat
Czytaj także:
„Ojciec dostawał dziwne listy i telefony. Wiedziałem, że skrywa tajemnicę, ale prawda okazała się gorsza od wyobrażeń”
„Wystarczyła chwila zapomnienia, by na teście zakwitły dwa paski. Mąż mnie znienawidzi, gdy dowie się, kto jest ojcem”
„Żona nie używa perfum i żywi się korzonkami. Chce, żebyśmy żyli jak pustelnicy, a ja marzę o golonce i schabowym”