„Matka była ciągle na rauszu. Znalazłam wódkę w szufladzie z majtkami. Nie wstydziła się pić nawet przy wnukach”

Smutna kobieta fot. Adobe Stock, Eléonore H
„Dwoje dzieci, w tym jedno maleńkie, i wiecznie pijana babcia. Szukałam pomocy u ojca, który mieszkał za granicą. – Gosiu, wasza mama zawsze lubiła sobie golnąć – usłyszałam. Moja siostra też umywała ręce. Uważała, że mama jest dorosła i może żyć, jak chce”.
/ 02.10.2021 07:09
Smutna kobieta fot. Adobe Stock, Eléonore H

Nigdy nie chodziła pijana, jak choćby sąsiad z parteru, ani nie spała na ławce, jak ojciec koleżanki z mojej klasy. Była zawsze zadbana, elegancko ubrana. Czasami tylko bardzo się denerwowała, krzyczała na mnie i siostry bez powodu. I czuć było od niej alkohol albo bardzo mocne perfumy… Ojciec od lat pracował na różnych budowach w całej Europie. Rzadko bywał w domu i chyba to, co się tu działo, niewiele go obchodziło.

Czas płynął, najstarsza siostra wyszła za mąż zaraz po maturze

Oboje z mężem wyjechali do Anglii. Nasz tata pracował tam wtedy od dłuższego czasu i obiecał pomóc im się urządzić. Ja dostałam się na studia. Byłam na drugim roku, kiedy poznałam Kacpra. Zakochałam się tak bardzo, że nie zważałam na nic. Zanim ochłonęłam z pierwszego amoku, byłam już w ciąży. Wzięliśmy ślub, kiedy Hania była już na świecie i zamieszkaliśmy z moją mamą i najmłodszą siostrą.

Hania była bardzo absorbującym dzieckiem, płakała po nocach, w dzień też różnie z tym bywało. Najpierw miała kolki, potem zaczęły wychodzić jej ząbki. Wszystko składało się na nieprzespane noce i męczące nerwowe dni. W końcu Agnieszka, moja najmłodsza siostra powiedziała dosyć.

– Dłużej tak nie wytrzymam. Ja, w przeciwieństwie do ciebie, chciałabym skończyć studia! – rzuciła mi prosto w twarz i wyprowadziła się do swojego chłopaka.

Dopiero dużo, dużo później dowiedziałam się, że to nasz ojciec dał im pieniądze na wynajęcie mieszkania. Sądzę, że o wiele lepiej byłoby, gdybyśmy to my z Kacprem się wtedy wynieśli. Jednak dziś nie ma już właściwie znaczenia, co sądzę. Wtedy w taki właśnie sposób zostałam, a właściwie zostaliśmy, z mamą sami. Zajęliśmy dwa mniejsze pokoje, a mama największy. Zrobiło się luźniej, więc i spokojniej. Hania podrosła. Kacper skończył studia, zaczął zarabiać. W sumie wszystko zaczęło się układać, gdyby nie… No właśnie, gdyby.

Nagle zwróciłam uwagę, że mama już nie jest taka zadbana i elegancka jak dawniej, często zamyka się w pokoju i nie wychodzi cały wieczór. Rano ma czerwone, opuchnięte oczy, a pod nimi ciemne obwódki.

Byłam wściekła na męża, ale później przyznałam mu rację

– Mama chyba jest chora – powiedziałam do męża.

Popatrzył na mnie z kpiącym uśmieszkiem w kąciku ust.

– Chora? – mruknął – A nie przepita?
– No wiesz co?! – oburzyłam się – jak możesz tak mówić?!
– Przecież to prawda – wzruszył ramionami. – Nie widzisz, że twoja mamusia jest wiecznie po drinku? Cud, że jeszcze daje radę chodzić do pracy. I że jeszcze jej z tej pracy nie wyrzucili.

Od tej chwili zaczęłam matkę obserwować. Początkowo byłam wściekła na Kacpra, ale po pewnym czasie zrozumiałam, że miał rację. Tylko dlaczego ja tego nie widziałam? Może byłam zbyt zajęta córeczką i własnym życiem, a może po prostu przyzwyczaiłam się do mamy „po drinku”, jak nazwał to Kacper i uważałam za normalne.

Próbowałam rozmawiać z mamą, ale zawsze kończyło się kłótnią

Teraz widziałam, że mama spędza wieczory z lampką albo – częściej – kilkoma lampkami wina, a jeśli wychodzi gdzieś do znajomych, to zawsze wraca przynajmniej na rauszu. Próbowałam z nią porozmawiać, ale tylko na mnie nakrzyczała, jak na małą niegrzeczną dziewczynkę. Dowiedziałam się, że nie powinnam się wtrącać w jej życie…

– Chcesz niedługo wyglądać jak nasz sąsiad z parteru?! – niemal płakałam.
– Nie potrzebuję pomocy! – krzyknęła ze złością i zamknęła się w pokoju.

Chciałam za nią pójść, ale przestraszona krzykiem Hania rozpłakała się i musiałam zająć się córką. Wieczorem mama była już pijana i żadna rozmowa nie miała sensu.

– Co ja mam z tym zrobić? – zapytałam bezradnie Kacpra.
– Chyba należało wcześniej – stwierdził.

W sumie miał rację, powinnam była zauważyć, już dawno przestałam być małą dziewczynką. Następnego dnia, kiedy mama poszła do pracy, zrobiłam coś okropnego – przeszukałam jej pokój. Nie musiałam się nawet bardzo starać. Na dole w szafie stało kilka pustych butelek po winie, w szufladzie pod bielizną miała równo poukładane buteleczki z wódką. Widocznie to był zapas, gdyby przypadkiem zapomniała kupić. Od razu zadzwoniłam do Agnieszki. Moja siostra była jednak tak bardzo zajęta, że dopiero dwa dni później znalazła chwilę, żeby się ze mną spotkać.

– Grzebałaś w rzeczach mamy? – oburzyła się, kiedy wszystko jej opowiedziałam.
– Aga, czy słyszysz, co ja tam znalazłam?
– Słyszę, ale nie rozumiem. Rewizję jej zrobiłaś? Przecież każdy ma prawo mieć w swoich rzeczach, co mu się podoba.
Agnieszka, nasza matka pije! I my musimy jej pomóc, a nie martwić się tym, że grzebałam w jej majtkach.
– Nie powinnaś była tego robić – powtórzyła uparcie moja siostra.
– Może i nie – zgodziłam się – ale gdybym tego nie zrobiła, nie wiedziałabym, że ma tyle pochowanego alkoholu.
– Teraz wiesz – pokiwała głową Agnieszka. – I co ci z tej wiedzy?

Właśnie, co mi było z tej wiedzy. Jak miałam ją wykorzystać?

– Chciałabym, żebyś pomogła mi porozmawiać z mamą – poprosiłam. – Przekonać ją, że powinna się leczyć.
– Zadzwoń lepiej do ojca. Jeśli już musisz coś robić.

Widziałam, że Aga po prostu nie chce się w to angażować. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, jak rzadko pojawiała się w domu, jak bardzo się od nas oddaliła. Jednak telefon do ojca także niewiele wniósł do sprawy.

– Gosiu, wasza mama zawsze lubiła sobie golnąć – usłyszałam.

Na długą chwilę zupełnie mnie zatkało.

– Cóż ja ci mogę pomóc, dziecko – ciągnął ojciec. – Jeśli przekonasz matkę do leczenia, wyślę wam pieniądze. Ja jej nie przekonam, nigdy w niczym nie chciała mnie słuchać.

Po rozmowie z ojcem zdałam sobie sprawę, że mogę liczyć tylko na siebie. Kilka razy próbowałam rozmawiać z mamą, ale zawsze kończyło się kłótnią. Hania zaczęła się bać moich rozmów z matką. Już poznawała, kiedy babcia jest po alkoholu i od razu prosiła:

– Mamusiu, tylko nic nie mów babci, proszę, bo będzie krzyczała.

Najgorsze było to, że Kacper zachowywał się tak, jakby w ogóle nie miał z tą sprawą nic wspólnego, jakby nie obchodziło go nic, co dzieje się w naszym domu. W końcu stało się najgorsze – mama została zwolniona z pracy. Narobiła jakichś błędów, czy nie złożyła w terminie deklaracji do urzędu. Sama dobrze nie wiem, w każdym razie dostała wypowiedzenie. Wtedy już na siłę ściągnęłam Agnieszkę, żebyśmy porozmawiały wszystkie trzy. Może dlatego, że mamę przestraszyło zwolnienie, a może dlatego, że miałam wsparcie w osobie siostry, tym razem zgodziła się na odwyk. Byłam zachwycona, siostra mniej.

– Nie wiem, czy coś z tego będzie. Matka to zrobiła pod naszą presją, a musi sama chcieć – marudziła.

Szybko wyszło na to, że miała rację. Ojciec przysłał pieniądze, mama zgłosiła się na leczenie, wszystko było dobrze. Po powrocie do domu przez pierwszy miesiąc nie piła, może trochę dłużej. Potem wszystko zaczęło się od początku. Najpierw małe ilości, potem coraz więcej i więcej. Perswazje, prośby i groźby nic nie dawały. Zaczęłam się zastanawiać, co dalej. Następny odwyk? No dobrze, a potem? Czułam się coraz bardziej bezradna.

Tymczasem zaszłam w ciążę. Zmarła też babcia Kacpra

– Wyprowadzamy się – oznajmił mój mąż.

Miałam ogromne wątpliwości. Bałam się, co będzie z mamą, kiedy zostanie sama. Kacper jednak nie odpuścił. I miał rację. Dwoje dzieci, w tym jedno maleńkie, i wiecznie pijana babcia. To się nie mogło udać. Potrzebowaliśmy spokoju i swojego kąta. Obawiałam się tej wyprowadzki. Próbowałam przekonać siostrę, że musimy mamę odwiedzać na zmianę, że ja sama nie dam rady, tym bardziej że niedługo miałam rodzić. Agnieszka jednak miała to w nosie.

– Przecież nasza mama jest dorosła – powtarzała.

Kacper twierdził, że Agnieszka ma rację, na ojca i drugą siostrę też nie miałam co liczyć. Odkąd zamieszkaliśmy w mieszkaniu po babci Kacpra, byłam jeszcze bardziej znerwicowana. Wciąż się zamartwiałam, czy mamie nic się nie stało. Odwiedzałam ją, kiedy tylko mogłam, ale gdyby nie to, że miałam klucze do jej mieszkania, często odchodziłabym od zamkniętych drzwi.

Czasem mamy po prostu nie było, ale zdarzało się, że spała pijana

Sprzątałam wtedy puste butelki, wynosiłam śmiecie, gotowałam zupę. Kiedy przychodziłam po kilku dniach, były już nowe flaszki do wyrzucenia. Po porodzie długo się z nią nie widziałam, źle się czułam, po prostu nie miałam sił. Wysyłałam Agnieszkę, która twierdziła, że wszystko jest w porządku, ale nie do końca jej wierzyłam. Dopiero kiedy pewnego dnia mama przyjechała nas odwiedzić, zaczęłam się łudzić, że teraz już wszystko będzie dobrze. Nie czuć było od niej alkoholu, przywiozła nawet Stasiowi prezent.

– Wzięłam się za siebie, córeczko. Możesz być spokojna, od przyszłego miesiąca idę do nowej pracy – zapewniała.

Uwierzyłam, że przestanie pić, bo bardzo chciałam w to uwierzyć. Że po tylu latach byłam taka naiwna!  Okazało się, że najpierw chodziła do pracy po drinku, a potem w ogóle przestała tam chodzić. Wypowiedzenie przysłali jej pocztą, sama wyjęłam ze skrzynki. Znowu długie rozmowy, kłótnie, starania, następny odwyk. Wiedziałam, że po leczeniu nie może mieszkać sama, ale co miałam zrobić?

Rozwalić swoje małżeństwo tylko dlatego, żeby jej pilnować? 

– Małgorzata, odpuść sobie – przekonywała mnie siostra. – Żeby coś z tego było, ona musi sama chcieć. A nie chce…

Kiedy mama wróciła do domu, mieszkałam z nią przez dwa tygodnie razem z dziećmi, mimo że strasznie kłóciliśmy się o to z Kacprem. Chciałam jeszcze raz spróbować, ten ostatni. Jednak pewnego razu poczułam od matki alkohol, i nerwy mi puściły. Już nie miałam sił się z nią kłócić, usiadłam przy stole w kuchni i się rozpłakałam. Potem spakowałam dzieciaki. Zawzięłam się, nie odwiedzam teraz matki, nie dzwonię, udaję, że w ogóle mnie nie interesuje. Może to lepsza metoda, zobaczymy. Na razie próbuję się od niej odciąć, podobnie, jak już dawno temu zrobiły to moje siostry. 

Czytaj także:
Pogodziłam się z tym, że trafię do domu seniora. Ale nie mogłam przeboleć, że muszę oddać kota
Nie przyjęli mnie do seminarium, więc udawałem księdza, by nie robić mamie przykrości
Matka złamała mi serce. Najpierw oddała mnie do domu dziecka, a potem okradła w dniu ślubu

Redakcja poleca

REKLAMA