„Marzyliśmy o nutce pikanterii. Gdy jak napaleni małolaci testowaliśmy sprężyny w materacu, nakryły nas dzieci”

szczęśliwa para fot. Getty Images, LWA
„Zsunęła spódniczkę i rzuciła ją w dal. Po chwili upadliśmy na materac. Łóżko zgrzytnęło pod naszym ciężarem... Przynajmniej tak wtedy pomyślałem. Ale już kilka sekund później, kiedy byliśmy kompletnie nadzy, usłyszałem z dołu dźwięk otwieranych drzwi”.
/ 14.01.2024 21:15
szczęśliwa para fot. Getty Images, LWA

Chcieliśmy tylko zaszaleć, pragnęliśmy jakiejś odmiany. Teraz wstydzimy się własnych dzieci, które patrzą na nas z niedowierzaniem.

Czekałem na to spotkanie

Gdy zadzwonił dzwonek do drzwi, poczułem dreszcz emocji. Tak, to zaraz się wydarzy, nie mogę się już wycofać! Przelotnie zerknąłem w lustro, upewniając się, że wyglądam świetnie. A potem szybko zbiegłem po schodach.

– Dzień dobry! – wypaliłem, otwierając drzwi. – Bardzo jest pani punktualna, pani...

– Przecież to ustaliliśmy. Żadnych imion – przerwała mi, szybko wchodząc do domu i zamykając za sobą drzwi. – Mamy być nieznajomymi.

– Pani już wie, gdzie mieszkam – zauważyłem, pomagając jej zdjąć kurtkę, i z zadowoleniem zauważyłem, że pod spodem ma tylko koronkową halkę i seksowne pończochy.

– Ale kiedy stąd wyjdę, nie będę już pamiętała, jaki to był adres – odparła.

– No dobrze, mam nadzieję. Zapraszam więc na górę. Kolacja jest już gotowa.

Oboje doskonale wiedzieliśmy, dlaczego tu jesteśmy, ale uznaliśmy, że warto trochę przeciągnąć ten moment. Dzięki temu będzie jeszcze bardziej satysfakcjonujący. Zwłaszcza że na stole czekały na nas dania, które powszechnie uważane są za afrodyzjaki. Kiedy skończyliśmy jeść, mój telefon nagle zaczął wibrować. Spojrzałem, kto dzwoni, ale był to obcy numer. Odłożyłem telefon na bok.

– Może go wyłączysz? – zapytała nieznajoma. – Jak znów zadzwoni, może nas rozproszyć i zepsuć nastrój.

– Moja żona zawsze daje mi znać, że już wraca do domu. Co prawda dziś się jej tu nie spodziewam, ale lepiej dmuchać na zimne.

Przeciągaliśmy ten moment

Nieznajoma wstała i podeszła do regału z książkami. Wzięła do ręki jedno ze zdjęć.

– To ona? – zapytała.

– A czy nie mieliśmy ograniczyć informacji na swój temat? – odparłem, podchodząc do niej.

– A to są wasze dzieci? Gdzie teraz są? – pytała jednak dalej, wskazując mi kolejne zdjęcie.

– Są wakacje. A dzieciaki są już praktycznie dorosłe....

– O, moje też. A ten pokój, w którym teraz jesteśmy, to pokój twojej córki?

– Tak.

– Skąd ten pomysł?

– Po prostu ma najwygodniejsze łóżko w całym domu... Może starczy już tych pytań?

Odwróciłem ją do siebie, moje dłonie znalazły się na jej pośladkach. Na dobry początek namiętnie ją pocałowałem. Halka szybko zniknęła z jej ciała, lądując gdzieś na podłodze. Na moją propozycję, aby zacząć przy ścianie, zasugerowała, by jednak wybrać łóżko. A zatem, nie przerywając pocałunku, przeniosłem ją właśnie tam.

Czy to... czyjeś kroki?

Opadliśmy na materac. Pod naszym ciężarem łóżko lekko zaskrzypiało. A przynajmniej tak mi się zdawało. Ale zaledwie kilkanaście sekund później, kiedy już nie mieliśmy na sobie ubrań, usłyszałem, jak otwierają się drzwi na dole. I dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, że to nie łóżko wydało ten dźwięk, a brama, której od jakiegoś czasu nie smarowałem...

– Ktoś idzie! – wyszeptałem.

– Co?! Twoja żona wróciła? – zapytała przerażona.

– Zwariowałaś?! Przecież to ty jesteś moją żoną!

– Cholera, za bardzo się wczułam...– ale jej słowa szybko się urwały. W tym momencie zorientowaliśmy się, co się wydarzyło.

– Dzieci! – wykrzyknęliśmy w tej samej chwili.

Od razu zaczęliśmy usuwać dowody naszego „małego wybryku”. W ten sposób chcieliśmy uczcić naszą rocznicę ślubu. A tymczasem nasze dzieci, córka i syn, wołali nas z parteru. My zaś udawaliśmy, że ich nie słyszymy, szybko wrzucając do dużej torby sportowej córki resztki szampana i jedzenia. A potem, w mgnieniu oka, zarzuciliśmy na siebie jakieś ubrania.

Gdy uznaliśmy, że wszystko jest w jak najlepszym porządku, wyszliśmy z pokoju córki. Praktycznie na progu natknęliśmy się na Maję i Tomka.

– Wołaliśmy was, nie słyszeliście? – zapytała córka.

– Nie – odparła małżonka, cała przy tym rumieniąc się.

Coś przeoczyliśmy...

– Jakim cudem? – nasz syn nie dowierzał. – Przecież krzyczeliśmy… I czemu wychodzicie z pokoju Majki?

Czy to jakieś przesłuchanie? – zirytowałem się. – I dlaczego nie zadzwoniliście, że wracacie wcześniej?

– Bo skończyły nam się pieniądze – wyjaśniła córka, a potem szybko dodała:

– Właściwie wszystkim się skończyły, zostaliśmy bez kasy i dlatego wróciliśmy. Dopiero jak nas tata Janka podwoził, to zadzwoniliśmy z jego telefonu, ale nie odbieraliście. Zostawiliśmy wiadomość na sekretarce… Po co wam moja torba? – wskazała na „opakowanie”, w którym chowaliśmy pozostałości po naszym spotkaniu.

– Potrzebowaliśmy jej... Dobra, a teraz idzie do kuchni, mama zrobi wam coś do jedzenia.

– Wolelibyśmy się najpierw rozpakować – powiedział syn.

Uznaliśmy, że spoko, niech tak będzie i sami zeszliśmy na dół. Wydawało nam się, że udało się zażegnać kryzys, chociaż dzieci ciągle patrzyły na nas dość podejrzliwie. W kuchni szybko posprzątaliśmy wszystkie ślady. Ale w pewnej chwili moja żona spojrzała na mnie przestraszona i wyszeptała:

– Halka...

A dosłownie kilka sekund później do kuchni wbiegła Maja, trzymając przed sobą koronkowy ślad naszych zabaw. Spojrzała raz na mnie, potem na matkę, i z przekąsem zapytała:

– Czy mogę prosić o wyjaśnienie, co ten przedmiot robił w moim pokoju?

Czytaj także:
„Moja przyjaciółka to prawdziwy wrzód na odwłoku. Musiałam przed nią uciec na drugi koniec Polski”
„Na urodziny dostałam od teściowej różaniec. Myśli, że szybciej będziemy mieć dziecko, jak się zacznę modlić”
„Chciałam, żeby chłopak mojej córki się jej oświadczył. Uknułam sprytną intrygę i niemal doprowadziłam do tragedii”

Redakcja poleca

REKLAMA