Tylko popatrz, co ta idiotka zrobiła z moimi włosami! – koleżanka mojej mamy ze złości nie przebierała w słowach.
Musiałam zresztą przyznać jej rację, fryzjerka naprawdę ostrzygła ją fatalnie. Z przodu za krótko, z tyłu z kolei za długo… Z tego wszystkiego jej dość pulchna twarz wydawała się jeszcze okrąglejsza.
– No, nic się już z tym nie da zrobić! – pani Hela była zrozpaczona. – Siedziałam na tym fotelu w salonie fryzjerskim jak oniemiała, kiedy skończyła mnie czesać. Ale bałam się ją poprosić, żeby coś spróbowała zmienić, bo mogłoby wyjść jeszcze gorzej…
– Odrosną… – pocieszyła ją moja mama, robiąc herbatę.
– A ja bym jednak trochę poprawiła… – odezwałam się nieśmiało.
– Daj spokój, Aśka! – zgasiła mnie natychmiast mama.
Ale pani Hela spojrzała na mnie przenikliwie.
– No, co byś poprawiła, kochana? Zrobię wszystko, żeby wyglądać chociaż trochę lepiej, a ty masz zawsze taką ładną tę swoją fryzurkę. Kiedy tak na ciebie patrzę, to aż żałuję, że nie zapytałam cię wcześniej, do jakiego chodzisz fryzjera. On by mnie na pewno tak nie wyrzępolił jak ta… – zamilkła, zaciskając usta.
– Aśka nie chodzi do żadnego fryzjera! – roześmiała się na to moja mama. – Ona strzyże się sama!
– Sama? – pani Heli oczy wyszły z orbit. – I ty mi dopiero teraz mówisz, że masz taką zdolną córkę? Asiu, tym bardziej powiedz mi, kochana, czy da się coś jeszcze zrobić z moimi włosami.
– Ja bym jeszcze bardziej skróciła je z tyłu, to wtedy kosmyki z przodu wydadzą się dłuższe, a cała fryzura nabierze lepszych proporcji – stwierdziłam.
– Nie wiem dokładnie, o co ci chodzi, ale ci wierzę! Tnij! – zawyrokowała pani Hela.
Obcinałam włosy sobie i koleżankom
Poszłam do swojego pokoju po nożyczki, takie dobre, fryzjerskie, które sobie kiedyś kupiłam. Usadziłam panią Helę na taborecie w kuchni, nakryłam jej ramiona ręcznikiem i od razu zabrałam się do roboty. Po kwadransie koleżanka mamy przeglądała się rozpromieniona w lustrze.
– Twoja córka ma prawdziwy talent! – powiedziała do mojej rodzicielki. – Naprawdę, nie sądziłam, że z tego, co mam na głowie, można jeszcze zrobić coś sensownego. Dziewczyno, gdzie się tego nauczyłaś?
– Właściwie… nigdzie – wyznałam. – W zasadzie to do tej pory obcinałam tylko swoje włosy i czasami koleżankom…
– Ewka, a tobie nie? – zdziwiła się pani Hela, patrząc na moją mamę.
Uśmiechnęłam się niepewnie.
– Mama ma swoją stałą fryzjerkę – pospieszyłam z zapewnieniem, bo jakoś tak głupio mi się było przyznać, że ona uważa fryzjerstwo za moją fanaberię i marzy o tym, abym zdecydowała się na studia pedagogiczne.
Nigdy nie byłam w stanie jej wytłumaczyć, że to są jej ambicje, a nie moje, że praca w przedszkolu, którą mi załatwiła po znajomości, gdy zdałam maturę i rozglądałam się za jakimś zajęciem, wcale nie jest moim przeznaczeniem. Ja bym wolała spróbować swoich sił w jakimś salonie fryzjerskim…
W jednym zresztą mama miała rację, w takim salonie, nawet gdyby mnie przyjęli, to byłabym tylko takie „przynieś, wynieś, pozamiataj” za marne grosze. Nikt przecież dziewczynie bez doświadczenia, nie pozwoliłby strzyc klientek!
– Wiem, wiem, jaką twoja mama ma fryzjerkę… Tę, która od dwudziestu lat czesze ją dokładnie tak samo! – pani Hela puściła do mnie oko. – Moim zdaniem, dziewczyno, ty masz niezwykły talent i chyba lubisz układać włosy, co?
– Bardzo! – znowu się uśmiechnęłam, bo to była prawda.
Już jako mała dziewczynka robiłam wymyślne warkocze koleżankom. Pamiętam także, jak jednej z nich obcięłam włosy na krótko. To było pod koniec podstawówki, Ada żaliła się, że jej rodzice się nie zgadzają, aby zrezygnowała ze swoich długich włosów i nie chcą jej dać pieniędzy na fryzjera.
– A jaką chcesz mieć fryzurę? – zapytałam i gdy mi pokazała na zdjęciu w gazecie, stwierdziłam, że to naprawdę nie problem.
Ada była zachwycona rezultatem i o dziwo jej rodzice także zaakceptowali ją w nowej fryzurze. To był mój pierwszy sukces, potem zmieniłam fryzury wielu swoim koleżankom, a nawet regularnie strzygłam dwie mamy moich przyjaciółek.
Tylko moja nie dawała mi nigdy dotknąć swoich włosów. Trochę mnie to bolało, bo uważałam, podobnie jak pani Hela, że mama wygląda nieco staromodnie. Domyślałam się jednak, że w ten sposób daje mi do zrozumienia, że nie akceptuje mojego hobby.
Za to pani Hela była tak zadowolona z nowej fryzury, że polecała mnie innym. Zadzwoniła któregoś dnia z prośbą:
– Przyjechała do mnie kuzynka i strasznie jej się spodobało moje uczesanie. Powiedziałam jej, że zapytam cię, czy byś jej również tak nie ostrzygła – usłyszałam.
– Nie wiem, jakie ma włosy… – zaczęłam ostrożnie, ale wolałam być szczera. Ta sama fryzura na różnych włosach wygląda często zupełnie inaczej. – Ale oczywiście mogę spróbować.
Pani Renata okazała się bardzo miłą osobą w starszym wieku. Jak na mój gust, miała bardzo dobrą fryzurę, która wymagała tylko skrócenia, co jej zresztą powiedziałam.
– Nie zmieniałabym jej, jest idealnie dobrana do kształtu pani twarzy – zaznaczyłam.
– Zgoda, kochana, więc tylko mi skróć włosy – powiedziała.
I tak zrobiłam.
– Hela miała rację! Masz talent – usłyszałam zaraz potem. – Słuchaj, może byś przyszła do mnie na praktykę? – zapytała mnie pani Renata. – Mam niewielki salon fryzjerski i poszukuję właśnie uczennicy.
Omal nie wypuściłam nożyczek z ręki, taka byłam tym zaskoczona
– Sama nie wiem… – zaczęłam jednak z wahaniem. Staż, nauka – to wszystko pewnie byłoby bezpłatne. Nie mogłam żądać od mamy, aby mnie utrzymywała!
– Pracuję w przedszkolu… – zaznaczyłam.
– Rozumiem. Może na początek przychodziłabyś tylko w soboty? Zobaczysz, czy ci się spodoba…
Czy mi się spodoba?! Tego akurat byłam pewna!
– Wspaniale! Zgoda! – wykrzyknęłam.
I zaczęłam przychodzić do pani Renaty. Miała nieduży, ale ładny zakład, w którym cała jedna ściana obwieszona była dyplomami uzyskanymi w różnych konkursach. Byłam zaskoczona, że jest taką mistrzynią!
Pod jej czujnym okiem powoli zgłębiałam tajniki zawodu.
Zostawałam zawsze dłużej i kiedy wyszła już ostatnia klientka, pani Renata cierpliwie odpowiadała na wszystkie moje pytania dotyczące sposobu cięcia, metod farbowania czy robienia trwałej ondulacji. Już po miesiącu pozwoliła mi ostrzyc klientkę i ucieszyło ją wyraźnie, że ta pani była bardzo zadowolona.
– No, to masz za sobą chrzest bojowy! – usłyszałam.
Po czym pani Renata dała mi pieniądze, które zapłaciła jej tamta klientka.
– Proszę, są twoje. Uczciwie zarobione! – podkreśliła.
Bardzo bałam się powiedzieć prawdę!
Wracałam do domu jak na skrzydłach i bardzo żałowałam, że nie mogę z miejsca pochwalić się mamie. Nadal bowiem trzymałam moje terminowanie w tajemnicy, nie chcąc, aby się zamartwiała moją przyszłością. Tymczasem pani Renata powierzała mi coraz więcej klientek, aż w końcu dzwoniące do salonu panie zaczęły od razu pytać o mnie.
– Masz już tak wiele stałych klientek, że chyba będziesz musiała pracować w niedzielę! – uśmiechnęła się do mnie pewnego dnia szefowa.
– Dobrze – zgodziłam się szybko.
– A kiedy odpoczniesz? – była trochę zdziwiona.
– Fryzjerstwo jest dla mnie odpoczynkiem – nie kryłam entuzjazmu.
Znowu się rozpromieniła.
– W takim razie zgoda! Oczywiście te weekendy potraktuję jako część etatu, więc otrzymasz stałe wynagrodzenie – stwierdziła.
Byłam bardzo szczęśliwa
Nie mogę powiedzieć, że praca w przedszkolu nie sprawiała mi radości, lubiłam ją, owszem, ale to w soboty i niedziele robiłam to, co naprawdę kocham!
I tylko jedno spędzało mi sen z powiek – okłamywałam moją mamę, mówiąc jej, że dorabiam niańczeniem dzieci. Jakoś bałam się wyznać jej prawdę, nie chciałam, żeby była mną rozczarowana. Wyobrażałam sobie, że powie, iż jestem uparta i nie rozumiem, że we fryzjerstwie nie ma dla mnie przyszłości. Ja tak nie uważałam… Ale liczyłam się ze zdaniem mamy. Dlatego kiedy pani Renata zaproponowała mi, abym zatrudniła się u niej na cały etat, zawahałam się.
– No nie wiem...
– Przemyśl to sobie. U mnie zarobisz więcej niż w przedszkolu! – kusiła.
Wiedziałam o tym, a jednak długo nie dawałam odpowiedzi. Czułam, że to martwi panią Renatę, że jest tym zdziwiona.
Pewnego dnia powiedziała.
– Słuchaj, Joasiu, w Warszawie odbędzie się konkurs fryzjerski. Pojedziesz tam ze mną?
– Chętnie – byłam zachwycona tą propozycją.
Zawsze chciałam zobaczyć, jak fryzjerzy rywalizują między sobą.
Hotel, w którym konkurs miał się odbywać, zrobił na mnie ogromne wrażenie. Wszędzie luksus i komfort. Wśród gości zobaczyłam znanego fryzjera z telewizji.
– Jest w jury! – szepnęła pani Renata.
Start zbliżał się wielkimi krokami, organizatorzy prosili przez megafon o zgłaszanie się osób biorących udział w konkursie.
– No idź – pani Renata popchnęła mnie zachęcająco.
– Ja?! – przeraziłam się.
– Chyba nie sądziłaś, że ja wystartuję z tymi swoimi starymi, trzęsącymi się już rękoma! – roześmiała się. – Oczywiście, że ty! Ciebie zapisałam jako zawodniczkę.
Omal nie zemdlałam na tę wieść!
– No, dalej! Dasz radę! – zachęcała mnie pani Renata.
Wystartowałam, bo nie miałam wyjścia. Jeszcze bardziej niż porażki bałam się bowiem tego, że zawiodę moją nauczycielkę. Jakoś przebrnęłam przez eliminacje i w finale zdobyłam wyróżnienie!
Nie wierzyłam własnym uszom, kiedy znany fryzjer, wręczając mi dyplom, powiedział, że on był za tym, abym nawet zajęła medalowe miejsce!
– Jesteś bardzo dobra! – pochwalił mnie.
– To pani należy się ten dyplom, pani mnie wszystkiego nauczyła – powiedziałam potem pani Renacie, która podczas gali ze wzruszeniem biła mi brawo z widowni.
– Sama go zdobyłaś! Ja tylko wydobyłam na światło dziennie twój talent i oszlifowałam go jak diament – stwierdziła.
Postanowiłam zmienić swoje życie!
Wracałam do domu bardzo szczęśliwa, ale z każdym kilometrem mój entuzjazm bladł. Zdałam sobie bowiem sprawę, że wreszcie będę musiała powiedzieć mamie, że zmieniam swoje życie.
„Zrobię to po weekendzie” – postanowiłam, bo chciałam odpocząć po trudach konkursu. W sobotę rano zerwałam się jednak na równe nogi. „Na śmierć zapomniałam, że na dziesiątą mam zapisaną klientkę!”
– jęknęłam.
Zdążyłam wbiec do salonu dosłownie na styk. Kończyłam właśnie układać przybory, gdy usłyszałam dzwoneczek przy drzwiach, sygnał, że ktoś wchodzi.
– Dzień dobry, proszę się rozebrać, wieszak jest przy drzwiach – powiedziałam, stojąc jeszcze do niej tyłem, po czym odwróciłam się i… zamarłam.
To była moja mama! Zapadła niezręczna cisza
– Hela powiedziała mi, że tutaj pracujesz – mama zaczęła pierwsza. – Postanowiłam więc wpaść, aby się rozejrzeć. – dostrzegła na ścianie mój dyplom z zawodów. – Widzę, że odnosisz sukcesy...
Przełknęłam ślinę. Sądziłam, że zaraz palnie mi umoralniającą mowę o tym, że marnuję sobie życie, tymczasem mama zapytała:
– Możesz zrobić coś fajnego z moimi włosami? Już mi się znudziła ta fryzura.
– Jasne! – odparłam jeszcze trochę niepewnie i zaprosiłam ją na fotel.
Siedziała bez ruchu dobrą godzinę, kiedy skończyłam, podałam jej lusterko, aby się mogła zobaczyć także z tyłu.
– Naprawdę masz talent! Już dawno to wiedziałam, ale jakoś do końca nie mogłam uwierzyć, że wykonując zawód fryzjerki, możesz być szczęśliwa. Myliłam się, córeczko… – powiedziała.
Słuchałam tego zaskoczona
– To znaczy, że się zgadzasz, abym odeszła z przedszkola i zrezygnowała z marzeń o studiach? – zapytałam.
– To nie są twoje marzenia, prawda? – odparła pytaniem na pytanie.
Następnego dnia złożyłam wymówienie w przedszkolu. Dyrektorka nie robiła mi trudności.
Od tamtej pory minęło pięć lat. Pani Renata postanowiła przejść na emeryturę i niedawno zaproponowała, abym została jej wspólniczką i prowadziła dalej jej zakład. Zgodziłam się od razu.
Czytaj także:
„Żyłam w toksycznym związku, bo bałam się samotności. Gdy odważyłam się go zakończyć, mój eks chciał zrujnować mi życie"
„Bałam się, że na starość zostaniemy sami. To synowa sprawiła, że dom tętni życiem. Żałuje, że tak źle ją oceniłam"
„Nie pamiętam, ile to już razy wylądowałem na wytrzeźwiałce. Sięgnąłem dna. Nazywam się Adam i... jestem alkoholikiem"