„Marzena to podła żmija. W liceum wpadła i teraz wyżywa się za to na swoim dziecku. Syna traktuje gorzej niż psa"

Młoda dziewczyna w ciąży fot. Adobe Stock, Proxima Studio
„Bardzo cieszyłam na to spotkanie, ale dawna przyjaciółka srodze mnie rozczarowała. Jak można tak strasznie nie lubić własnego syna? Ona bez przerwy go strofowała: źle siedział, głupio się odzywał, uśmiechał bez powodu…".
/ 27.07.2021 15:32
Młoda dziewczyna w ciąży fot. Adobe Stock, Proxima Studio

W liceum Marzena była moją najlepszą przyjaciółką, tyle miałyśmy planów: wspólny wyjazd na studia, potem praca w tym samym miejscu, zaprzyjaźnione rodziny.

I nagle, tuż przed maturą, okazało się, że Marzena jest w ciąży. Znalazłyśmy się w zupełnie odmiennej rzeczywistości: ja pozostałam beztroską nastolatką, ona planowała ślub. W dodatku twierdziła, że jest szczęśliwa!

Skończyłam studia, wyszłam za mąż, potem wyjechaliśmy na kilka lat za granicę… Kontakt z Marzeną miałam sporadyczny, dopiero dzięki Facebookowi zbliżyłyśmy się znowu.

A teraz miałyśmy się spotkać

– Nie widziałaś tej swojej Marzeny od lat, nigdy nie poznałaś jej drugiego męża – studził moje zapały mąż.

– Mam nadzieję, że nie utkniemy u kogoś z zupełnie innej bajki.

– Jeśli nawet, to w końcu Lądek Zdrój, najwyżej posiedzimy w domu zdrojowym – zbywałam go. –Napijesz się wody Jana, to się uspokoisz. Mirek, będzie super, wierz mi. Trzy dni z przyjaciółką, potem Praga – czy można marzyć o lepszym urlopie, w dodatku jeśli się udało wywalczyć wolne dopiero we wrześniu?

Złota polska jesień za szybą samochodu lśniła zachwycająco czystym błękitem nieba, na którego tle drzewa wyglądały jak namalowane, nad nami sunęły sznury dzikich gęsi, a na mijanych łąkach trwały sejmiki żurawi, powoli zbierających się do odlotu.

A u Marzeny – tam dopiero było pięknie! Poniemiecki dom pod zboczem góry, niby rustykalnie, lecz wewnątrz całkowity komfort, zdecydowanie większy niż u nas.

Przyjaciółka wyglądała kwitnąco, jej mąż okazał się miłym facetem, a przy tym utalentowanym: okazało się, że cały remont wykonał sam.

Siedzieliśmy właśnie na werandzie, gdy ze szkoły wróciła ich córka.

– O, jest nasz skarb – ucieszyła się Marzena. – Opowiadam cioci właśnie, że zdobyłaś nagrodę na konkursie. Może nam zagrasz później?

– Chętnie, mamo – dygnęła Agatka, ponoć szalenie utalentowana skrzypaczka. – Ale później… Dziś był wf.

Mąż Marzeny wyjaśnił, że młoda musi uważać na dłonie, a nie wszyscy nauczyciele to respektują… Pewnie wuefista znów zmuszał dzieci do intensywnych ćwiczeń! Na to mój Mirek zaśmiał się, że odrobina ruchu jeszcze nikomu nie zaszkodziła.

– Człowieku! – żachnęła się Marzena. – Palec wybity przy grze w siatkówkę może przekreślić jej karierę!
Uważałam, że przesadzają, przecież mowa o dziesięcioletnim dziecku, ale się nie odezwałam. Co ja o tym wiem, przecież matką nie jestem.

Byłam ciekawa, gdzie syn przyjaciółki z pierwszego małżeństwa, widziałam go jako przedszkolaka i bardzo mi się spodobał – taki był rezolutny.

– Patryk? Wróci dopiero wieczorem – koleżanka wzruszyła ramionami. – Uczy się w mieście i w tygodniu mieszka w internacie.

Próbowałam się dowiedzieć czegoś więcej, lecz Marzena machnęła ręką: nic ciekawego. Uparł się, że zostanie weterynarzem i kończy teraz technikum zootechniczne.

– Zupełnie bez sensu! – fuknęła.

Obejrzeliśmy ogród, potem usiedliśmy w kuchni przy cieście i czekaliśmy na występ Agaty, gdy przed domem zawarczał motor.

Po chwili w drzwiach pojawił się wysoki, ciemnowłosy chłopak.

– Jezu Chryste, zdejmijże buty, człowieku – zatrzymała go Marzena.– To nie stajnia! Masz, Klaudio, Patryka… Jak zwykle nieokrzesany!

Wrócił już boso, witał się z nami, gdy znów na niego huknęła:

– Siadaj wreszcie, widzisz przecież, że Agatka przyszła i chce grać!

Nie zapytała, czy syn nie jest głodny, nie zainteresowała się, jak minął mu tydzień z dala od domu, nic!

A potem było już tylko gorzej

O ile jej mąż, choć bynajmniej niewylewny, nie czepiał się Patryka, o tyle ona bez przerwy go strofowała: źle siedział, głupio się odzywał, uśmiechał bez powodu… Widać było, że stara się wszelkimi sposobami zniechęcić syna do pozostania z gośćmi.

– Chyba czas na wodę Jana – stwierdził krótko Mirek, gdy zostaliśmy już sami. – Wyjedźmy wcześniej, Klaudia, bo nie zdzierżę i palnę tę twoją psiapsiółę w pusty łeb. Jak można to robić własnemu dziecku?

Też tego nie rozumiałam…

Żeby to jeszcze jej mąż tępił pasierba, ale nie, był całkowicie obojętny, jakby w ogóle nie zauważał jego obecności.

Następnego dnia zaczęło się już przy śniadaniu. Patryk wybierał się do starszej pani, której w każdy weekend pomagał przy sprzątaniu. Marzena określiła to jako „frajerstwo”.

Zauważyłam nieśmiało, że się nie zgadzam, dobrze, że chłopak ma szlachetne porywy, że pomaga starszej osobie za darmo.

Gospodarz tradycyjnie milczał, a koleżanka wyjaśniła:

– To stara wariatka. Ma w domu milion zapchlonych kotów, już dawno powinno się je zabrać do schroniska!

W dodatku Agata ma alergię, a jej brat idiota naznosi sierści na ubraniu, i będzie musiała znów brać leki!

Resztę dnia spędziliśmy z Mirkiem w domu zdrojowym, a po powrocie oświadczyłam, że skracamy pobyt
o jeden dzień. Skłamałam, że dostaliśmy z Pragi telefon, znajomi mają dla nas bilety na premierę opery.

Uderzyła w mój najczulszy punkt. Podła s***!

Próbowali nas przekonać, żebyśmy zostali, ale naprawdę miałam dość, tym bardziej że przy kolacji znów Marzena jeździła po Patryku, nie zważając na naszą obecność.

Rano, gdy się żegnaliśmy, odciągnęła mnie na bok i zapytała, dlaczego właściwie wyjeżdżamy wcześniej. Czy to przez Patryka? Potrafi być nieznośny… No i nie zdzierżyłam.

– Przez ciebie, Marzena – powiedziałam. – Obrzydliwe jest to, co robisz własnemu synowi.

Wygarnęłam jej wszystko, a ona stała z zaciętą twarzą.

– Ciekawe, co ty możesz o tym wiedzieć! – rzuciła mi w twarz.– Przecież nawet nie masz dzieci.

– A ty nie powinnaś ich mieć, świat nie jest sprawiedliwy – rzuciłam, wsiadając do auta.

Wredna s***.

Po powrocie z Pragi zajrzałam na „fejsa”, a tam Marzena usunęła mnie ze znajomych. I dobrze.

Czytaj także:
„Mąż wyzywał mnie od idiotek, a później przepraszał. Wybaczałam mu, dopóki... nie dostałam od niego w twarz"
„Po rozwodzie wszystkie przyjaciółki się ode mnie odsunęły. Bały się, że... ukradnę im mężów"
„Mąż ma pretensje o to, że niańczę swojego brata. A przecież nawet gdy pożyczę mu kasę, to potem oddaje”

Redakcja poleca

REKLAMA