„Przyjaciółka wierzyła, że wygrała męża w totku, a on zdradzał ją na lewo i prawo. Musiałyśmy dowieść, że to zwykły babiarz”

Kobieta, która odkryła prawdę fot. Adobe Stock, SHOTPRIME STUDIO
„I oto stanęłyśmy przed dylematem: zostawić wszystko losowi i się nie wtrącać, licząc na to, że prawda zawsze w końcu wypłynie, czy uświadomić naszej przyjaciółce, że brzydząc się kłamstwa, sama w nim żyje? Korciło nas, żeby zobaczyć jej minę, kiedy się dowie o wszystkim”.
/ 14.06.2022 16:15
Kobieta, która odkryła prawdę fot. Adobe Stock, SHOTPRIME STUDIO

Mam trzy przyjaciółki: Marię, Karolinę i Olę. Znamy się od podstawówki i wiemy o sobie prawie wszystko, więc podczas spotkań gadamy nie tylko o tym, co jest, ale także o tym, co było i co miało wpływ na nasze życie.

Była szczera do bólu...

Są to zarówno drobiazgi, jak i sprawy poważne. Czasami się sprzeczamy, ale to nie są kłótnie; po prostu jedna drugą próbuje przekonać, że racja jest po jej stronie. Ale to się prawie nigdy nie udaje!

Podczas któregoś ze spotkań zapytałam Marię, czy wolałaby wiedzieć, że na przykład mąż ją zdradza, czy żyć w nieświadomości, ale spokojnie i bez nerwów. Nie wahała się ani sekundy:

– Wolę najgorszą prawdę niż najpiękniejsze kłamstwo – odpowiedziała zdecydowanie. – Miałabym wielki żal do kogoś, kto by mnie oszukiwał, wiedząc, jak jest w rzeczywistości. Nienawidzę oszustów!

To pytanie o zdradę było celowo zadane właśnie Marii, bo kto jak kto, ale ona była nieprzejednaną zwolenniczką mówienia prawdy we wszystkich sprawach i tematach. Z jednej strony ludzie ją za to szanowali, a z drugiej – nie znosili, bo nie wszyscy chcą, żeby im odbierać złudzenia, a Marysia to robiła, nie oglądając się na konsekwencje i nie licząc się z cudzą wrażliwością.

Koleżance, która zmieniła kolor włosów i wyglądała z tym nieszczególnie, powiedziała na przykład:

– Co ty masz na głowie? Zwariowałaś? Naprawdę nie masz na co wydawać kasy?!

Tłumaczyłyśmy, że tej dziewczynie jest na pewno przykro i że można było delikatniej przekonać ją do kolejnej wizyty u fryzjera, ale Maria miała jedną odpowiedź:

– Mam kłamać? Niedoczekanie!

Wygrała w małżeńskim totku

Maria jest głęboko wierząca, a więc i przykazanie „nie cudzołóż” traktuje bardzo poważnie. Nie dopuszcza możliwości sprzeniewierzenia się zasadom, które uznała za drogowskaz w swoim życiu.

Nawet nie zakłada, że kiedykolwiek i w jakiejkolwiek sytuacji mogłaby zmienić zdanie. Jest pewna, że i jej mąż myśli podobnie. Nie wie, jak bardzo się myli i że my wiemy o nim dużo więcej!

Mąż Marysi jest znanym chirurgiem. To niezwykle sympatyczny i uczynny facet, uwielbiany przez swoich pacjentów i ogólnie szanowany. Dla Marii jest mężem ze snu – wszystkie jej zazdrościmy, bo trzeba mieć nieprawdopodobne szczęście, żeby trafić taką szóstkę w małżeńskim totku.

Marysia trafiła i jest szczęśliwa od prawie dziesięciu lat. Mają piękny dom, udaną córkę i życie bez niespodzianek. Przynajmniej Marii tak się wydaje…

My wiemy więcej od czasu, kiedy Karolina leżała na oddziale męża Marysi z zapaleniem wyrostka robaczkowego. W szpitalu była kilka dni i tam właśnie zobaczyła coś, co ją zszokowało, a nas wprawiło w osłupienie.

Nie mogła spać, więc poprosiła o proszek nasenny, ale i tak obudziła się po dwóch godzinach. Strasznie chciało jej się pić, więc cichutko, żeby nie budzić współpacjentek, podreptała do szpitalnej kuchenki, gdzie zawsze stał czajnik z wodą.

Po drodze mijała dyżurkę pielęgniarek. Drzwi były niedomknięte, więc zobaczyła wyraźnie męża Marysi w absolutnie jednoznacznej sytuacji z jedną z młodych i urodziwych sióstr. Byli tak sobą zajęci, że jej nie dostrzegli. Karolina, rezygnując z wody, wróciła na palcach do swojej sali, ale była tak rozdygotana, że już do rana nie zmrużyła oka.

Co będzie lepsze: udawanie czy prawda?

O wszystkim opowiedziała nam podczas najbliższego spotkania, oczywiście gdy nie było jeszcze Marii. Kazałyśmy jej na razie trzymać język za zębami, bo uznałyśmy, że trzeba się najpierw zastanowić, co będzie lepsze: udawanie, że nic nie wiemy, czy owa prawda, której Maria była taką zwolenniczką.

Uznałyśmy również, że trzeba się dokładniej dowiedzieć, co w trawie piszczy, bo może Karolina przesadza, może miała umysł zmącony od lekarstw, a może jej się tylko wszystko śniło, więc najlepiej będzie spytać kogoś, kto jest zorientowany w sytuacji, bo na przykład pracuje w tym szpitalu.

Trochę trwało, zanim znaleźliśmy taką osobę, ale kiedy już to się stało, przestałyśmy mieć wątpliwości. Mąż zdradzał Marię od dawna i kiedy tylko miał okazję. Takie były fakty!

I oto stanęłyśmy przed dylematem: zostawić wszystko losowi i się nie wtrącać, licząc na to, że prawda zawsze w końcu wypłynie, czy uświadomić naszej przyjaciółce, że brzydząc się kłamstwa, sama w nim żyje? Korciło nas, żeby zobaczyć jej minę, kiedy się dowie o wszystkim.

Dopiero wtedy okazało się, jak bardzo Maria nas denerwowała tą swoją bezkompromisową szczerością i jak chciałyśmy jej utrzeć nosa.

– Nie uwierzy nam, dopóki się sama nie przekona – zdecydowała Ola. – Musi mieć to czarno na białym, bo inaczej wmówi sobie i nam, że to wierutne bzdury. Dopiero wtedy uwierzy.

Myślałyśmy nad najróżniejszymi opcjami, ale w końcu stanęło na tym, że któraś z nas się „poświęci” i uwiedzie tego zdrajcę. Wtedy udowodnienie Marysi, że nie wszystko w jej małżeństwie gra i się układa, nie będzie trudne. Trzeba było tylko ustalić czas, miejsce, okoliczności, no i osobę, a potem to dopiąć na ostatni guzik.

Jako wabik zgłosiła się Ola

Do dzisiaj się zastanawiam, czemu właśnie ona. Istotnie, była najładniejsza z nas, ale chyba nie o to chodziło. Czasami miałam wrażenie, że Ola najbardziej jej zazdrości i nie pojmuje, czemu ona – atrakcyjniejsza od Marii, swobodna i wyluzowana, śmiała i pewna siebie – jest po dwóch rozwodach, a każdy jej kolejny związek kończy się porażką.

Kiedyś nawet powiedziała, że życie jest niesprawiedliwe, bo Maria – cnotka i sztywniaczka – ma świetnego faceta, a jej się wszystko rozłazi. Nie zwróciłyśmy na to uwagi, a może zwróciłyśmy, tylko wygodniej nam było milczeć, bo na dnie serca każdej z nas była taka zadra i dobrze rozumiałyśmy niechęć Oli. Może również dlatego zgodziłyśmy się na tę intrygę?

Wszystko się udało tak, jak zaplanowałyśmy.  Ola niby skręciła nogę u siebie w domu, więc jak zwykle poprosiła Marię o pomoc, bo rzekomo nie mogła się ruszyć i płakała z bólu. Ta wydelegowała do Oli swojego męża. Reszta potoczyła się zgodnie z naszym planem. Była ukryta kamera, wszystko wyśmienicie się nagrało.

Marysia nie mogła mieć najmniejszych wątpliwości: jej mąż wielokrotnie, świadomie i z upodobaniem ją zdradzał. Towarzyszyłyśmy jej, kiedy to oglądała. Na pewno było nam jej żal, ale co jeszcze czułyśmy? Do tego żadna z nas się nie przyzna!

Była zdruzgotana. Nie powiedziała ani słowa i nie odpowiedziała na żadne pytanie. Po prostu wstała i wyszła, zostawiając nas w nieprzyjemnym milczeniu. Wyłączyła telefon, a później chyba zmieniła numer, bo dotąd nie można się do niej dodzwonić.

Oczywiście, że próbowałyśmy. Wiele razy. Byłyśmy też u niej w pracy, ale powiedziano nam, że wzięła bezpłatny urlop. Jej męża też nie było w szpitalu, ale krócej. Kiedy wreszcie się pojawił, Ola spróbowała z nim pogadać, ale usłyszała tylko: „Spadaj, bo nie ręczę za siebie… Wynocha!”.

Więc my już nie ryzykowałyśmy. Zresztą nasze kontakty też się bardzo rozluźniły i nie spotykamy się tak jak kiedyś. Ola znalazła pracę w Niemczech i wyjechała, nie podając nowych namiarów na siebie, Karolina udała, że mnie nie widzi, kiedy się spotkałyśmy na mieście, a Maria? Cóż, podobno mocno chorowała, ale już jest lepiej.

Wyraźnie się zmieniła

Niedawno ją widziałam. O dziwo, ufarbowała włosy, ale mnie się wydaje, że przedtem w naturalnym kolorze było jej lepiej. Zeszczuplała, ubiera się młodzieżowo i trochę krzykliwie. Z wyglądu w niczym nie przypomina dawnej Marii i gdyby nie to, że była w towarzystwie męża i córki, pewnie bym jej nie poznała.

Jedli obiad w restauracji, co samo w sobie było dziwne, bo niegdyś Maria nie uznawała jedzenia poza domem. Była zresztą świetną gospodynią i uwielbiała gotować, więc ten rodzinny posiłek w knajpie kompletnie do niej nie pasował.

Ale widocznie uznała, że czas na zmiany, więc największa zmiana zaszła w niej samej: ona, zawsze taka szczera i ciekawa świata, siedziała ze spuszczonym wzrokiem i sprawiała wrażenie kompletnie niezainteresowanej tym, co się wokół niej dzieje.

Jakby między nią a resztą ludzi była szklana szyba, szczególnie gruba i twarda od strony jej męża. Siedzieli blisko siebie, ale sprawiali wrażenie obcych. Nawet nie udawali, że jest inaczej…

Pomyślałam, że jeśli Marysia jest taka wierząca, to powinna swojemu mężowi wybaczyć. Ale czy ona to potrafi zrobić? I czy wybaczy także nam – swoim najwierniejszym i najszczerszym przyjaciółkom? Wątpię…

Czytaj także:
„Mąż jest alkoholikiem. Wstyd mi, kiedy wlokę go pijanego przez miasto, więc sama kupuję mu alkohol, żeby pił w domu”
„Wiekowi rodzice są gorsi niż małe dzieci. Mama ucieka z domu, ojciec ledwo daje radę, a ja mam dość tego cyrku”
„Nie było nas stać, by wyjechać z synkiem nad morze. By zdobyć pieniądze, mąż posunął się do... drobnego oszustwa”

Redakcja poleca

REKLAMA