„Rodzona matka nie zaprosiła mnie ślub. Dowiedziałam się o nim przez przypadek, a przecież kibicowałam jej związkowi”

kobieta, której matka nie zaprosiła na swój ślub fot. Adobe Stock, fancystudio
„Gdy wpadłam do niej bez zapowiedzi, zobaczyłam ją w eleganckim stroju. Pan Edek miał wpięty kwiat w butonierkę. Pomyślałam, że wyglądają zupełnie, jakby szli do ślubu. Chwilę później mnie olśniło, że oni właśnie ten ślub wzięli...”.
/ 07.10.2021 13:41
kobieta, której matka nie zaprosiła na swój ślub fot. Adobe Stock, fancystudio

Czy trzydziestoletnia kobieta, po studiach i na stanowisku, może się czuć postawiona do kąta przez własną matkę, jak mała dziewczynka? Ja się dokładnie tak teraz czuję. Zostałam upokorzona i to publicznie, a wcale się tego nie spodziewałam i co więcej, niczym sobie na to nie zasłużyłam.

Moja matka nie zaprosiła mnie na swój ślub...

Naprawdę nie należę do tego typu córek, które uważają, że mają prawo blokować matkom drogę do szczęścia. Moja wychowywała mnie samotnie, od kiedy skończyłam dwanaście lat i wiem dobrze, że nie w głowie były jej wtedy romanse. Kiedy się wyprowadziłam z domu podczas studiów, myślałam wielokrotnie o tym, że powinna sobie kogoś znaleźć, aby nie czuć się tak samotna.

Ona jednak przybrała cierpiętniczą minę i wolała dręczyć mnie telefonami, że nie ma nawet z kim pójść na spacer. Ile ja bym wtedy dała za to, żeby przy niej zakręcił się jakiś miły pan! Zdarzyło się to jednak dopiero rok temu, kiedy matka wyjechała na wycieczkę z naszej parafii do Lichenia. Poznała tam sympatycznego wdowca, pana Edka i wróciła odmieniona! Widać było po niej, że jest szczęśliwa i nowy przyjaciel bardzo ją dowartościował jako kobietę.

Poznałam go dość szybko, bo czułam, że mama chce się nim pochwalić. Zaskoczyło mnie to, że to taki cichy pan, który nigdy nie odzywał się pierwszy. Jestem dość dynamiczną kobietą, moja mama także, wydawało mi się więc, że chyba dziwnie się dobrali. Ale ponoć przeciwieństwa się przyciągają. Nie podzieliłam się zresztą z mamą moimi wątpliwościami, bo uznałam, że to nie moja sprawa. W końcu od dawna mieszkałam w innym mieście i tylko cieszyłam się z tego, że wreszcie ustały natarczywe telefony wzywające mnie do przyjeżdżania w odwiedziny do domu w każdy weekend.

Stanęłam w progu i po prostu mnie zatkało

Oczywiście brałam pod uwagę, że się mogą pobrać, ale to też nie był żaden problem, bo nie mamy wielkiego majątku, który mógłby przejść mi koło nosa w wypadku śmierci mamy i dziedziczenia przez jej nowego męża. Mieszkanie, w którym mama teraz mieszka, jest bowiem od dawna moją własnością, bo rodzice zamiast się dzielić majątkiem, po prostu zgodnie przepisali je na mnie z zaznaczeniem, że mama może w nim mieszkać aż do śmierci. Dlatego do głowy by mi nie przyszło, że ktokolwiek mógłby sobie ubzdurać, iż jestem przeciwna jej nowemu związkowi.

A tak właśnie zostałam potraktowana. Dość powiedzieć, że pewnej soboty przyjechałam do domu w odwiedziny, nie zapowiadając się wcześniej, a tam zastałam kilkunastu gości – rodzinę i przyjaciół mamy. Zatrzymałam się w progu zdziwiona tym, co zobaczyłam, bo przecież na sto procent nie były to jej urodziny ani imieniny! I kiedy tak stałam, zorientowałam się, że wszyscy zamiast ucieszyć się z mojego widoku, robią dziwne miny, a już kompletnie zbił mnie z pantałyku wyraz twarzy matki.

Jej wykrzywione w grymasie usta kontrastowały z kwiatami wpiętymi w uczesane włosy. W klapie garnituru pana Edka dostrzegłam taki sam kwiat i pomyślałam idiotycznie, że wyglądają, jakby szli do ślubu. A potem nagle zdałam sobie sprawę, że oni właśnie wzięli ślub! A ja wdepnęłam przypadkiem na ich wesele… Słowa: „jak mogłaś mnie nie zaprosić?” zamarły mi na ustach, bo… nie mieściło mi się w głowie to, co się stało! Dlaczego? Dlaczego mi to zrobiła?

Miałam ochotę uciec z tego mieszkania pełnego znajomych, ale jakby nagle obcych mi ludzi, którzy nie wiedzieli, jak się mają zachować w zaistniałej sytuacji. Ale potem pomyślałam, że dlaczego niby miałabym wyjść?

Tłumaczyła, że bała się obecności mojego taty

Jak w zwolnionym tempie pamiętam to, co potem zrobiłam. Podeszłam do tacy stojącej na stole, wzięłam z niej kieliszek z szampanem i z szerokim uśmiechem wzniosłam toast:

– Wszystkiego najlepszego dla młodej pary! Gratulacje, mamo!

Atmosfera nagle się rozluźniła i jakby ktoś wprawił w ruch niewidzialny mechanizm, poruszający ludźmi w pokoju. Rozległy się głosy powitania, nikt nie skomentował słowem dziwności tej całej sytuacji, wszyscy przeszli nad nią do porządku dziennego, jakby nigdy nic. A moja matka? Stwierdziła, iż bała się, że powiem mojemu ojcu, a jej byłemu mężowi o planowanym ślubie! I że on przyjedzie i ją obrazi podczas uroczystości, psując wszystko! W życiu nie słyszałam większej bzdury!

To mój tata podjął prawie dwadzieścia lat temu decyzję o rozwodzie i wyprowadził się bez szemrania z domu. Nie mam pojęcia, jakie demony siedzą w głowie mojej matki, że mogła coś takiego pomyśleć. I dlaczego nie chciała mnie na swojej uroczystości? Podeszłam do niej i wzięłam za rękę:

Ja na pewno zaproszę cię na swój ślub, mamo – powiedziałam.

Czytaj także:
Teść wystawił na stół wódkę. Byłem zgorszony, że planuje pić przy 3-latku
Edyta płacze, że rozwiodłam ją z mężem. A ja tylko zgodziłam się być jej świadkiem w sądzie
Były mąż zabawiał się z kochanką, a ja wypruwałam sobie żyły, by utrzymać synów

Redakcja poleca

REKLAMA