„Mama czuła się samotna. Ja nie miałam dla niej czasu. Może dlatego skusiły ją umizgi internetowego kochanka-oszusta”

kobieta, którą internetowy kochanek oszukał na 50 tysięcy złotych fot. Adobe Stock, Hector
„Zawsze rozsądna, zrównoważona, mama była ostatnią osobą, która mogłaby z miłości narobić długów. I to w parabankach! 50 tysięcy złotych plus zawrotne odsetki, myślałam z rozpaczą. Co on takiego napisał, że rozpalił w rozsądnej emerytce chęć podarowania mu takiej kwoty?!”.
/ 08.10.2021 11:26
kobieta, którą internetowy kochanek oszukał na 50 tysięcy złotych fot. Adobe Stock, Hector

Brian był nie tylko przystojny, miał również szlachetną, myślącą twarz. Przyprószone siwizną skronie dodawały mu wdzięku, informując, że oto mam do czynienia z człowiekiem doświadczonym, a dyskretne zmarszczki na opalonej twarzy wzbudzały zaufanie. I jeszcze polowy mundur! Nawet gdyby był amerykańskim kominiarzem, a nie majorem pełniącym ważną funkcję na misji, rwałby oczy kobiet.

– Na co patrzysz? – Beata zajrzała mi przez ramię. – A ten. Spoko, chociaż stary.

Dla trzynastolatki wszyscy powyżej trzydziestki to kandydaci na nieboszczyków, a co dopiero pięćdziesięciokilkuletni Brian. Zdziwiłam się jednak, że córka zareagowała na podobiznę ukochanego mamy, jakby go znała. Zapytałam ją o to.

– Widziałam go w kilku filmach, przecież to aktor. Często występuje w serialach, twarz znam, ale nazwiska nie pamiętam. Mogę poszukać w sieci, jeśli ci zależy.
– Musisz pomóc mi namierzyć tego drania – poprosiłam, wzbudzając szczere zainteresowanie Beaty.

Domniemany major wojsk lądowych, który pisywał do mojej matki wprost z wojskowej misji ONZ, miał całkiem spore fotograficzne dossier, a nawet fanklub.

Najpierw ucieszyłam się, że dorwałam oszusta, ale prędko przyszło otrzeźwienie

Zadzwoniłam na policję, a oni potwierdzili, że fotografia aktora została użyta bez jego wiedzy i zgody. Oszuści ukradli mu twarz, by stworzyć fikcyjną osobę, atrakcyjną dla samotnych kobiet. Nie rozumiałam, jak to się mogło stać, że mama, emerytowana nauczycielka angielskiego, o której można było powiedzieć wiele rzeczy, ale na pewno nie to, że jest naiwna, nabrała się na internetowe umizgi podstarzałego lowelasa. Uwierzyła, że ją kocha?

Zawsze rozsądna, zrównoważona, była ostatnią osobą, która mogłaby z miłości narobić długów. I to w parabankach! Pięćdziesiąt tysięcy złotych plus zawrotne odsetki, myślałam z rozpaczą. Kwota zadłużenia wzrastała codziennie, trzeba było szybko zebrać pieniądze i wyzwolić się z tej pułapki. Mogłam liczyć na siebie, mama miała tylko skromną emeryturę.

Uświadomiłam sobie ze zdumieniem, że nie zdążyłam jej zapytać, jak to się stało, że przekazała taką sumę mężczyźnie, którego nigdy nie widziała na oczy.

Mama zrozumiawszy, że została oszukana, zasłabła

Zdążyła wezwać pogotowie i zadzwonić do mnie. Pojechałam do niej. Lekarz stwierdził migotanie przedsionków, mama trafiła do szpitala i chociaż jej stan dość szybko się poprawił, bałam się denerwować ją pytaniami. Była tak przybita tym, co ją spotkało, że obawiałam się, by nie wpadła w depresję.

– Córeczko, co ja narobiłam! – łkała za każdym razem, gdy ją odwiedzałam. – Przepraszam, masz ze mną same kłopoty.

I to niespodziewane, myślałam. Na poważne rozmowy przyjdzie czas, teraz trzeba było ugasić pożar, który wznieciła.

– W starym piecu diabeł pali – mruknęłam złośliwie. – Beata, pomóż – zwróciłam się do córki. – Ty się lepiej na tym znasz – pokazałam portal społecznościowy, z którego korzystała mama.

Pomyśleć, że byłam taka dumna z jej umiejętności komputerowych!

– Czego szukasz? – zapytało dziecko. – Hasła dostępu do konta babci…

Wiedziałam, że znajdę tam korespondencję z amerykańskim bohaterem. Musiałam dowiedzieć się, co takiego napisał, że rozpalił w rozsądnej, ponad sześćdziesięcioletniej kobiecie chęć podarowania mu pięćdziesięciu tysięcy?

– Znam hasło, bo to ja zakładałam babci konto, ale to nieładnie szperać w jej korespondencji – zauważyła Beata.
– Dobrze cię wychowałam – pochwaliłam. – Ale mamy sytuację kryzysową.
– Z powodu?

Opowiedziałam jej, co się wydarzyło. Miała prawo wiedzieć, zwłaszcza że jeśli wezmę kredyt, żeby spłacić zobowiązania mamy, obie będziemy cienko przędły. Wpisałam podane przez Beatę hasło i dostęp do maminych tajemnic stanął przede mną otworem. Zawahałam się. Dlatego że ja również zostałam dobrze wychowana i dlatego, że nie miałam ochoty grzebać w sekretach matki. Bałam się, czego mogę się o niej dowiedzieć.

Pisała z majorem Brianem od kilku miesięcy, mogłam się spodziewać, że internetowa znajomość weszła w dość zaawansowaną fazę, a korespondencja może być naszpikowana intymnymi wyznaniami. Nigdy nie uważałam mamy za demona seksu, ale kto wie, co drzemie w człowieku. Sześćdziesiątka z okładem jeszcze nic nie znaczy, ludzie w późniejszym wieku dobierają się w pary i wątpię, żeby żyli w celibacie. Temat jest drażliwy, więc rzadko kto go porusza i dobrze. Prywatne sfery życia powinny pozostać tajemnicą.

Tak uważałam, a jednocześnie chciałam wsadzić palec w mrowisko w poszukiwaniu sensu historii, od której przyszło mi teraz płacić grube odsetki. Nabrałam powietrza i spojrzałam na stronę. Jest. Pierwszy wpis od Briana. Oszust pisze krótko, po żołniersku, przedstawia się i grzecznie tłumaczy, dlaczego poprosił o dołączenie do grona znajomych. Czuje się samotny, jest wdowcem, córka dawno się usamodzielniła, mieszka w Detroit.

Chciałby z kimś porozmawiać, nic więcej, szuka bratniej duszy, osoby w podobnym wieku, której nie trzeba tłumaczyć, co przeżywa. Trochę się pogubił, kończy jeden etap życia i zaczyna drugi, o którym nic nie wie. Będzie musiał zdjąć mundur, bo odchodzi na emeryturę. Zupełnie jak mama, pomyślałam. Czy ona przeżywała to podobnie jak wirtualny Brian? Mówiła, że się cieszy, odpocznie, pobędzie z nami, ale tak rzadko się spotykałyśmy. Moja praca, szkoła Beaty, dodatkowe lekcje, koleżanki.

Dla mamy nie pozostawało wiele czasu, ale ona się nigdy nie skarżyła.

Wirtualny major był dla niej lekiem na samotność, amerykańskim snem

Kolejne wpisy Briana były nawet interesujące. Opowiadał o codziennym życiu w żołnierskim obozie zbudowanym na pustyni, o zabijaniu czasu między patrolami, kłopotach z dyscypliną w szeregach. „Jestem odpowiedzialny za tych chłopców, niektórzy są młodsi od mojej córki” – pisał. „Nie mogę zdradzić szczegółów, bo obowiązuje mnie tajemnica, ale powiem ci, że można nie wrócić z rutynowego patrolu. Wszyscy jesteśmy tego świadomi, żyjemy w ciągłym stresie. Dlatego tak bardzo zależy mi na wymianie myśli z mądrą, ciepłą kobietą. To pomaga”.

Rozzłościłam się. Bezbłędnie zagrał na opiekuńczym instynkcie mamy, a jednocześnie dał do zrozumienia, że jest bohaterem, który jej potrzebuje. Kim był ten oszust? Psychologiem? A może to nie jedna osoba, tylko gang, którego stać na profilowanie ofiar? Mamę rozpracowali bezbłędnie. Kilka akapitów dalej Brian znienacka odkrył, że ma polskie korzenie. Zaczął wtrącać polskie słówka, łżąc, że to spuścizna po ukochanej babci. Bił się w piersi, że nie nauczył się więcej i kokieteryjnie obiecywał wszystko nadrobić.

Ma się rozumieć, pod kierunkiem najlepszej nauczycielki, mojej mamy. Obiecał, że przyjedzie, zaraz, jak tylko skończy służbę. Nie ma dokąd wracać, nikt na niego nie czeka, więc wpadnie do Polski, rozejrzy się, może otworzy tu jakiś biznes. Liczy na to, że mama mu doradzi, przecież lepiej od niego zna tutejsze realia. Przy okazji poznają się lepiej, chociaż jeśli o niego chodzi, to już wie, że znalazł przyjaciółkę, o jakiej marzył w bezsenne noce na pustyni.

– No, no, prawdziwy mistrz z ciebie, draniu – wycedziłam przez zęby z niechętnym podziwem.

Gdyby zaczął opowiadać mamie o romantycznej miłości, jaką wzbudziła w nim na odległość, nic by nie osiągnął. Ale on doskonale wiedział, co powinien napisać. Użył magicznego słowa przyjaźń. Dość by zainteresować, za mało, by wystraszyć. Dał mamie złudzenie, że w każdej chwili może się wycofać i jednocześnie nadzieję na coś więcej. Uderzył w czułą strunę, samotna, spragniona bliskości kobieta nie miała szans. Najpierw zapytał, czy mógłby przelać pieniądze na jej konto. Okazał zaufanie. Zawile tłumaczył, że tak będzie korzystniej przy płaceniu cła za rzeczy wysyłane do Polski.

Mama nawet nie zapytała, co chce wysłać do kraju, w którym nigdy nie był, pamiętała przecież, że miał zamiar przyjechać i otworzyć firmę. Kłamstwa zadziałały. Kiedy doniósł ze smutkiem, że pieniądze utknęły, a on z powodów proceduralnych nie może nimi zawiadywać, przebywając na misji, nawet tego nie sprawdziła. Natychmiast ofiarowała pożyczkę, była przecież jego przyjaciółką. Brian bezwstydnie zażyczył sobie sporej sumy w dolarach. I mama mu ją przesłała. Teraz już wiedziałam, jak ją podszedł.

Był lekiem na samotność, amerykańskim snem, przyjacielem, a może nawet kimś więcej. Prezentem od losu podarowanym, kiedy już straciło się wszelką nadzieję. Policja prowadzi śledztwo, ale niewiele do tej pory niewiele udało im się ustalić. Okazało się, że ofiar jest więcej i wszystkie słono płacą za niespełnione marzenia. Ostatnio nawet ja dostałam propozycję znajomości od przystojnego chirurga z wojskowego szpitala polowego. Bez wahania ją odrzuciłam.

Czytaj także:
Teść wystawił na stół wódkę. Byłem zgorszony, że planuje pić przy 3-latku
Edyta płacze, że rozwiodłam ją z mężem. A ja tylko zgodziłam się być jej świadkiem w sądzie
Były mąż zabawiał się z kochanką, a ja wypruwałam sobie żyły, by utrzymać synów

Redakcja poleca

REKLAMA