„Podstarzały oszust obiecał mi karierę modelki i zwabił do studia fotograficznego. Tylko cudem uniknęłam złego losu...”

mama pociesza nastolatkę fot. Adobe Stock, fizkes
„Mężczyźni zaczęli tańczyć z dziewczynami na środku sali, a Jowita klaskała. Dostrzegłam, że na stoliku w kuchni zostawiła telefon. Podeszłam, wzięłam go i…”.
/ 14.11.2022 12:30
mama pociesza nastolatkę fot. Adobe Stock, fizkes

Pan Konrad skontaktował się ze mną przez portal społecznościowy, kiedy zajęłam trzecie miejsce w konkursie Miss Powiatu. Oczywiście nie odpowiedziałam od razu. Najpierw sprawdziłam jego stronę. Rzeczywiście był fotografem, miał sporo zdjęć i sesji na koncie, zaniepokoiło mnie tylko, że wszystkie pochodzą sprzed dziesięciu lat. Powiedziałam o tym mamie.

– No co ty, córuś! Chyba nie zamierzasz przepuścić takiej szansy?

– Ale te zdjęcia są stare! Tak jakby facet najlepsze lata miał już za sobą.

– No to co? – zaperzyła się mama. – Zaproponował ci zrobienie darmowego portfolio, które chce pokazać w kilku magazynach. Może trafisz na okładkę? Ale zgoda, najpierw trzeba do niego zadzwonić.

Przez telefon pan Konrad brzmiał życzliwie i szczerze. Nie ukrywał, że liczy na zarobek ze sprzedaży zdjęć i uspokajał, że na sesję zaprosił nie tylko mnie, ale też kilka innych dziewcząt. To przekonało mamę. I mnie.

Dlaczego mam jej oddać mój telefon?

Warszawskie studio fotograficzne urządzone było w dawnej fabryce. W drzwiach powitała mnie kobieta około czterdziestki, Jowita.

– Są już asystenci i oświetleniowcy, a także większość dziewczyn – powiedziała, odbierając ode mnie kurtkę. – Czekamy tylko na wizażystki i stylistkę. Daj mi swój telefon, a tam – wskazała ciemne pomieszczenie – przebierz się w te ciuszki – podała mi coś, co przypominało koszulę nocną.

Nie spodobało mi się to, ale dostrzegłam inne dziewczyny paradujące po studiu w takich samych wdziankach, więc pomyślałam, że nie będę zachowywać się jak dzikus.

– Ale dlaczego mam oddać telefon?

Pani Jowita się roześmiała.

– Nigdy nie leciałaś samolotem? Tam też trzeba wyłączać komórki. Chodzi o to, żeby sygnał telefonu nie zakłócał działania elektroniki.

– To może ja też go tylko wyłączę? – jakoś nie chciałam rozstawać się z jedynym źródłem kontaktu z domem.

Twarz kobiety stężała.

– Wyłączysz, a potem włączysz. I spali się lampa za dziesięć tysięcy albo aparat. Nie, nie możemy ryzykować.

Oddałam komórkę i przebrałam się w prześwitującą koszulkę. Byłam jeszcze zbyt zawstydzona, żeby tak wyjść przed oblicze pana Konrada i jego asystentów – grubych, łysych facetów w średnim wieku. Do studia dotarła akurat ostatnia spóźniona dziewczyna. Aż podskoczyłam na jej widok. To była Marlena, wicemiss naszego powiatu i moja dobra koleżanka! Padłyśmy sobie w ramiona, a ja od razu poczułam się raźniej.

Trzymając się za ręce, weszłyśmy do studia

– O, cipuszki nierozłączki! – zadrwił jeden z obleśnych łysoli.

– Wyglądacie na spięte! – powiedział Konrad. – Idźcie do kuchni, niech Jowita naleje wam drinki.

Widziałam, że inne dziewczyny nie mają ochoty na alkohol. Byłyśmy nastolatkami i nie podobało się nam, że mamy pić razem z facetami starszymi od nas jakieś dwadzieścia lat. Mimo to wszystkie, nawet Marlena, podeszły do podającej szklanki kobiety. Obleciał mnie strach. To nie było normalne!

– Nie idziesz? – spytała koleżanka, widząc, że wracam do przebieralni.

– Czegoś zapomniałam – skłamałam i skryłam się w półcieniu.

Inne dziewczyny pociągnęły po łyczku i od razu zaczęły zachowywać się jak pijane. Śmiały się i zataczały… Cholera! Czegoś im dosypali! Zrozumiałam, że muszę się stąd wydostać. Ale jak? Mężczyźni zaczęli tańczyć z dziewczynami na środku sali, a Jowita klaskała. Dostrzegłam, że na stoliku w kuchni zostawiła telefon. Podeszłam, wzięłam go i… nie byłam w stanie przypomnieć sobie numeru do rodziców! Co robić? Wystukałam przypadkowy rządek cyfr. Odebrał ktoś obcy, więc się nie odezwałam.

Gdzie dzwoniłaś? – Jowita nagle zjawiła się tuż obok.

– Do rodziców – skłamałam.

Spojrzeli po sobie. W ich oczach dostrzegłam niepokój.

– Wyrzuć ją! – zadecydował Konrad. – Nie chcę kłopotów!

Chwilę później, już ubrana, szłam popychana przez Jowitę w stronę drzwi. Udało się! Ale Marlena została...

– Idziesz ze mną? – zapytałam.

– Ona zostaje! – wrzasnął jeden z łysych i zatrzasnął za mną drzwi.

Wróciłam do domu i opowiedziałam wszystko rodzicom. Mama uznała, że przesadzam, ale pochwaliła, że odmówiłam picia. Do Marleny dodzwoniłam się nazajutrz. Płakała.

– Urwał mi się film, a oni robili mi zdjęcia – załkała. – Okropne! W takich pozycjach. Zagrozili, że jeśli znowu nie przyjadę, to wrzucą je do sieci!

– Musisz to zgłosić policji!

– Nie! – przeraziła się. – Nie mogę dopuścić, żeby zobaczyli je moi rodzice. I koleżanki w szkole. I nauczyciele. Nie, wolę już pojechać. Konrad obiecał, że zarobię trzysta złotych.

Czytaj także:
„Rozstałam się z Pawłem, bo był egoistą, ale w łóżku nie miał sobie równych. Gdy chciał wrócić, stanęłam przed dylematem…”
„Facet traktował mnie jak lalkę. Kazał mi nosić kuse kiecki i wysokie szpilki, żebym >>nie odstawała od jego towarzystwa<<"
„Kuzynka bez cienia żenady wprosiła się do nas na weekend. Jest samotną matką, więc wszystko jej się należy?”

Redakcja poleca

REKLAMA