Zawsze byłam córunią tatunia. Uwielbiałam, gdy nosił mnie na barana, bo wtedy mogłam patrzeć na świat z wysoka. Śmiałam się z absolutnego szczęścia, kiedy podrzucał mnie do góry, pod samo niebo, i chwytał swoimi mocarnymi ramionami. Ufałam mu bezgranicznie.
Kiedy ta bańka bezpieczeństwa pękła? Wtedy, gdy wykopał mojego psa z domu, bo przyniosłam ze szkoły pierwszą trójkę? To była trzecia… nie, czwarta klasa podstawówki. Byłam w szoku.
– Tatuś, proszę. Poprawię ocenę, ale pozwól Borysowi wrócić – płakałam.
– Księżniczko – powiedział surowo, jakby nie mówił do mnie, ukochanej, jedynej córeczki, a do swojego pracownika w warsztacie. – Nie jesteś już maluchem i musisz zrozumieć, że każde działanie ma swoje konsekwencje. Powiedziałem ci, że trójek nie akceptuję. To jest konsekwencja.
– Ale Borys…
– Do pokoju, uczyć się.
Wtedy mama jeszcze żyła (rak pokonał ją dwa lata później) i załatwiła Borysowi nowy dom, co mnie uspokoiło, choć rozstanie wciąż bolało.
Mama nigdy nie sprzeciwiała się tacie. Kiedy byłam dzieckiem, wierzyłam, że to dlatego, że on zawsze miał rację. Potem już wiedziałam – bała się go. Ale o tym, co działo się za drzwiami ich sypialni, czy o tym, że poniżał ją przed znajomymi, dowiedziałam się znacznie później.
On nie zawsze był taki. Alkohol go zmieniał
A kiedy przejął po teściu warsztat naprawy sprzętów AGD i próbował z tego zrobić większy biznes, zaczął pić więcej. Nie wiem, dlaczego. Żeby zlikwidować stres, a może dlatego, że tak wypadało, gdy ubijał z innymi interesy?
Nie zawsze uczciwe, jak się okazało, gdy trafił na dwa lata do więzienia. Studiowałam już wtedy i na myśl o ojcu żołądek zwijał mi się w lodowatą kulę. Po śmierci mamy nie miałam nikogo, kto by mnie utulił, akceptował. Bo ojciec już nie widział we mnie idealnej księżniczki, tylko niedoskonałą kobietę, którą trzeba dopiero ukształtować. I nigdy nie był zadowolony.
Pierwszy raz uderzył mnie, gdy miałam 14 lat. Nie pamiętam już o co poszło, w każdym razie powiedziałam mu, że gdyby żyła mama, ona by mnie zrozumiała. I wtedy dostałam w twarz. Za to, że pyskuję.
– Już najwyższy czas, żebyś zrozumiała, że skoro ja płacę, to ja wymagam i należy mi się szacunek.
Zabraniał mi mówić o mamie, spalił wszystkie jej zdjęcia, udało mi się uratować tylko jeden mały album, który zdążyłam wynieść do przyjaciółki. Wtedy jeszcze spotykałam się z koleżankami. Skończyło się to w moje 15 urodziny. Oznajmił, że ponieważ prokurator mnie już nie chroni, on przejmuje obowiązki.
– Żadnych chłopaków, żadnych zajęć pozalekcyjnych, żadnych prywatek, w domu masz być od razu po lekcjach – wyliczał na palcach. – A teraz spiszesz mi nazwiska swoich przyjaciółek, a ja sprawdzę, czy są dla ciebie odpowiednie.
– Ale, tato… – nieopatrznie zaprotestowałam i dostałam tak mocno w twarz, że poleciałam na ścianę.
– Nigdy mi się nie sprzeciwiaj – wyskandował; wyraz jego twarzy mnie przeraził. – Nigdy. Rozumiesz?
W szkole nikt mi nie uwierzył
Od tamtej pory na ścianie mojego pokoju wisiał regulamin. Co mam robić, czego mi nie wolno. Obowiązki. Miałam sprzątać dom, gotować, prać, chodzić do szkoły, po szkole od razu do domu, by w przerwach między pracami domowymi uczyć się, tak by przynosić czwórki i piątki.
Nie miałam życia towarzyskiego, bo okazało się, że żadna z moich przyjaciółek nie jest dla mnie odpowiednia. Byłam służącą, kucharką i workiem treningowym, kiedy czuł się sfrustrowany.
Kiedy poskarżyłam się wychowawczyni, ta poszła do dyrektora, a ten wezwał mnie i powiedział, żebym nie zmyślała.
– Twój tata ciężko pracuje. Opiekuje się tobą, mimo że twoja mama nie żyje. Nie chodzisz głodna, obdarta, nie widzę, żebyś miała podbite oko. Że ogranicza twoje życie towarzyskie i każe się uczyć? Dba o ciebie, żebyś wyrosła na ludzi. Że masz obowiązki domowe? On pracuje i cię utrzymuje, to co? Ma jeszcze gotować? A ty księżniczka jesteś? Jak będziesz miała męża, to podziękujesz ojcu, że cię dobrze do małżeństwa przygotował.
I było po sprawie. Bo wychowawczyni miała podobne zdanie. W naszym mieście plotki szybko się rozchodziły, do ojca dotarło, że poszłam do szkoły na skargę.
– A kiedy jeszcze raz dowiem się, że jesteś niezadowolona i kłapiesz o tym obcym ludziom, to naprawdę pożałujesz, gnojówo.
Byłam nieustannie zalękniona, a jednocześnie musiałam pilnować, aby ludzie widzieli zadowolenie na mojej twarzy. Kiedy przychodzili do domu kumple ojca czy dawni znajomi, a ja podawałam herbatę, chwalił mnie przed wszystkimi, że ma taką pomocną córeczkę.
Zostawiłam ojcu kartkę, by mnie nie szukał
– Doskonale się uczy i w dodatku jest taka śliczna, prawda? – uśmiechał się z dumą i ściskał mnie za ramię tak mocno, że czułam łzy pojawiające się z bólu w oczach.
Nikt nie wiedział, że gdy byliśmy sami, wyśmiewał mnie – a to, że jestem za chuda, że mam rzadkie włosy , że nikt mnie nie zechce, i w ogóle to jestem głupia i nic dobrego mnie w życiu nie spotka.
Ale jeszcze gorsza ode mnie była moja matka. I zaczynał nadawać na nią. To było brudne, okropne i najbardziej mnie bolało. I nie mogłam nawet jej bronić, bo musiałam stać przed ojcem i w milczeniu wysłuchiwać jego tyrad, które zazwyczaj wygłaszał, kiedy był pijany.
Kilka razy w tygodniu. Wiedziałam, że każde słowo sprzeciwu, każde skrzywienie twarzy, gdy rzucał pod adresem mamy brudne oszczerstwa natychmiast wywołają jego wściekłość. A ja dostanę karę. Nienawidziłam go. Marzyłam o tym, żeby wreszcie skończyć osiemnaście lat i móc się wyprowadzić. Dokądkolwiek. Jak najdalej.
Ojciec nie chciał puścić mnie na studia. Podarł pismo, które dostałam z uniwersytetu, że zostałam przyjęta.
– Utrzymywałem cię osiemnaście lat. Nie wyjedziesz sobie ot tak. Teraz musisz mi to spłacić.
Nie sprzeciwiałam się, tylko pewnego dnia, gdy byłam już gotowa, spakowałam swoje rzeczy i wyjechałam do Warszawy. Miałam załatwioną pracę kelnerki, wynajęłam mieszkanie z dwiema dziewczynami, zaczęłam studia. Zostawiłam ojcu kartkę, by mnie nie szukał.
Było mi ciężko, ale dałam sobie radę
Powoli opanowałam nerwicę, nauczyłam się żyć wśród ludzi. Choć wciąż byłam spiętą, nieufną, podskakującą na każdy głośniejszy dźwięk dziewczyną z problemami gastrycznymi. Wrzody żołądka, drażliwe jelito.
W międzyczasie ojciec wpakował się w jakieś nielegalne interesy i poszedł siedzieć. Niestety, przez to jakoś poznał mój adres i to, gdzie studiuję. Przysyłał listy, w których były same żądania – pieniędzy, odwiedzin, paczek. Nie odpowiedziałam na żaden. Po trzech przestałam otwierać kolejne. Nie chciałam go znać.
Ale kiedy nadchodził list, czułam, jak wraca przeszłość – moje serce bije boleśnie, żołądek się kurczy, dostaję wymiotów, biegunki, przestaję jeść, spać. Stawałam się wrakiem człowieka.
Wtedy poznałam Roberta, mojego przyszłego męża.
Rok mnie obłaskawiał, że tak powiem, aż mu zaufałam i poszłam z nim na randkę. To dzięki niemu, dzięki jego miłości, łagodności i cierpliwości, a przede wszystkim zrozumieniu tego, co się ze mną dzieje, powoli, krok za krokiem, zaczęłam uzdrawiać moje życie. Stawać się na powrót kobietą, jaką byłabym, gdyby nie mój ojciec. Pobraliśmy się rok później.
Zamieszkaliśmy w dwupokojowym mieszkaniu babci Roberta. Starsza pani zajmowała większy pokój, a my się nią opiekowaliśmy. Po trzech latach zmarła i mieszkanie przeszło na Roberta. Mieliśmy już wówczas córeczkę.
Ojciec już był na wolności. Pił. Interesy szły coraz gorzej, stracił firmę, potem mieszkanie, które musiał sprzedać, by spłacić długi. Spadał coraz niżej. Wiem, że przez jakiś czas mnie szukał, ale zmieniłam nazwisko, a on nie miał odpowiednich znajomości.
Żyłam przez kilkanaście lat w błogim spokoju, pracując, wychowując z mężem dwójkę dzieci. W zeszłym roku wzięliśmy kredyt na dziesięć lat, dołożyliśmy sumę uzyskaną ze sprzedaży mieszkania po babci i kupiliśmy większe na naszą czwórkę. Nasz budżet był dokładnie wyliczony, ale dawaliśmy sobie radę. Aż do dnia, gdy dostałam pismo z sądu.
Odnalazł mnie. Wszystko wraca
Mój ojciec w końcu mnie odnalazł i wystąpił o alimenty – źle mu się dzieje i oczekuje, że ja spłacę swój wobec niego dług. Próbowałam się odwoływać, ale nie mam świadków bicia, psychicznego poniżania, maltretowania.
Sąd uznał, że ojciec mnie dobrze wychował po śmierci mamy, opiekował się mną, utrzymywał, wysłał na studia. Okazałam się niewdzięczną córką – według słów ojca, które podchwycił sędzia – która zerwała z nim kontakt, bo powinęła mu się noga i wylądował w więzieniu.
Ale to już tylko mój problem. Alimenty muszę płacić. Tysiąc dwieście złotych miesięcznie. Dzisiaj rano zebrałam z grzebienia garść włosów. Wszystko wraca.
Czytaj także:
„Synowa zemściła się za zdradę męża i odebrała mi wnuki. Nic nie rozumiem, to nie ja wskoczyłam obcej babie do łóżka”
„Przyjaciółka na starość oszalała. Usłyszała >>habibi<< od przystojnego Egipcjanina i straciła głowę jak małolata”
„Mam 33 lata, jestem po rozwodzie i wróciłam do rodziców. Mieszkałam u męża i nie miałam do niczego prawa”