„Przyjaciółka na starość oszalała. Usłyszała >>habibi<< od przystojnego Egipcjanina i straciła głowę jak małolata”

Zakochana kobieta fot. Adobe Stock, Galina
„Moja znajomość z Justyną nigdy nie była prosta. Najpierw była moją przyjaciółką, potem wrogiem, później kimś, kto niósł krzyż zamiast mnie, ale teraz przeszła samą siebie. Do głowy mi nie przyszło, że z wakacji przyjedzie zadurzona jak osiemnastolatka”.
/ 25.05.2022 13:30
Zakochana kobieta fot. Adobe Stock, Galina

Moja znajomość z Justyną nigdy nie była prosta. Najpierw była moją przyjaciółką, potem wrogiem, później kimś, kto niósł krzyż zamiast mnie…

A teraz sama nie wiem, bo historia jakby zatoczyła koło – znów się regularnie spotykamy, gadamy o wszystkim i chyba nawet martwię się o nią. Nie potrafię rozstrzygnąć, czy z wewnętrznego nakazu, czy raczej dlatego, że nie ma nikogo innego, kto by się o nią troszczył.

Dziękowałam Bogu za splot zdarzeń

– Zawsze byłaś taką kwoczką – śmiał się ze mnie Maciek. – I żeby nie było, uważam to za komplement. Przynajmniej masz komu matkować, odkąd dzieci się rozjechały.

– Wolałabym już odpocząć i zająć się sobą – machałam ręką na jego mądrości. – I naprawdę się martwię o Justynę… W życiu bym nie pomyślała, że jej tak odbije na stare lata.

– Patrz na pozytywy, Agnieszko. W końcu dobrze się bawi.

– No tak, to niewątpliwie prawda... O ile ktoś uważa za coś dobrego zabawę zapałkami. A może nawet dynamitem…

Kiedy rok temu Justyna postanowiła, że najwyższy czas zakończyć żałobę po mężu, bardzo ją w tym wspierałam. Powiedzmy sobie szczerze, nie miała z nim lekkiego życia, czas pokazał, że to raczej ja wygrałam na tym, że dwa miesiące przed ślubem uwiodła mi narzeczonego i ekspresowo się za niego wydała.

Po latach, gdy nasze drogi znów się zbiegły, i zobaczyłam, jak wygląda życie Justyny u boku Mariusza, za każdym razem, gdy pomyślałam, że mogłabym być na jej miejscu, oblewał mnie zimny pot.

I dziękowałam Bogu za splot zdarzeń, które całe lata uważałam za niefortunne. Kto by pomyślał, że chodzący z głową w chmurach zdolny informatyk skończy jako wojskowy i zmieni się w niestroniącego od wódki kobieciarza, w dodatku z wężem w kieszeni!

To aż idiotyczne, kiedy pomyślę, że właściwie jestem wdzięczna Justynie za to, co mi zrobiła – czasem rozmawiałam o tym z mężem.

Maciek to najlepsze, co w życiu mam…

– Gdyby nie ona – mówił – w życiu byś nie zauważyła mojego istnienia, nie mielibyśmy Dagmary ani Radka.

A potem któregoś dnia, ledwo miesiąc po przejściu na emeryturę, Mariusz wypił za dużo, pokłócił się z Justyną, wsiadł do samochodu i skończył jako śmiertelna ofiara zderzenia czołowego.

Nie spodziewałam się, że koleżanka będzie skakać ze szczęścia, ale też nigdy bym nie przypuszczała, że ta strata wpędzi ją w długotrwałą depresję. Całymi dniami oglądała zdjęcia z Mariuszem, w końcu zrobiła całą kolekcję albumów pod wspólnym tytułem: miłość mojego życia.

– Na papierze są bezpieczniejsze niż w „chmurze” – wyjaśniła, gdy zapytałam, kiedy zamierza zacząć budowę mauzoleum. – I co to w ogóle za uwagi? Ciągle mi zazdrościsz, że to ja go zdobyłam?

Zrobiło mi się przykro, ale wytłumaczyłam sobie, że człowiek w żałobie może nagiąć zasady dobrego wychowania. Zresztą też nie wykazałam się taktem. Może zły mąż, mimo wszystko, jest lepszy niż żaden?

Wiem, co znaczy stracić kogoś, kogo się kochało

Starałam się nie zostawiać Justyny samej, tym bardziej że prawie rok była na urlopie bezpłatnym i nie miała za wiele kontaktu z ludźmi. Czasem po prostu leżała całymi dniami w łóżku i płakała, obwiniając się o to, że nie byli tak szczęśliwi, jakby mogli, albo po sto razy przepowiadała sobie dialogi ze starych małżeńskich kłótni.

Próbowałam ją wyciągać do parku czy do kina, przekonywałam, że umartwianie nic nie zmieni, a tylko odbierze jej resztki energii. Do cholery, przecież wiem, co to znaczy stracić kogoś, kogo się kochało. To właśnie dzięki niej poznałam smak tego doświadczenia…

– Guzik tam wiesz! – wykrzyczała mi kiedyś w twarz. – Ty masz przynajmniej dzieci, nigdy nie będziesz zupełnie sama!

Nie zawsze taka była, czasem wydawało się, że odzyskuje równowagę, brała się wtedy za sprzątanie, kilka razy pozwoliła się wyciągnąć na spacer lub do kawiarni, raz nawet wyjechała z nami do domku na Mazurach. Po tym weekendzie mój Maciek się wymiksował, stwierdzając, że jednak za nią nie przepada.

– Wdzięczność to jedno – stwierdził – a sympatia i chęć wspólnego spędzania czasu to coś zupełnie innego. Mówię ci, towarzystwo Justyny umęczyło mnie bardziej niż dodatkowe dyżury w szpitalu.

W końcu Justynie postawili w pracy ultimatum, że albo wraca, albo musi zwolnić etat. Narzekała strasznie na bezlitosny świat, ludzi pozbawionych empatii i ogólną znieczulicę, ale zdecydowała się na powrót do kieratu.

Moim zdaniem, był na to już najwyższy czas, bo coraz częściej widziałam u niej w kuchni puste butelki po alkoholu. I nagle, trzy miesiące później, Justyna rzuciła hasło, że razem z koleżanką z biura wyjeżdża na wczasy do Egiptu. Bo jej się też coś wreszcie od życia należy, poza tym potrzebuje słońca i ciepła, już za długo żyła w mroku, wśród ponurych wspomnień.

– Najważniejsze, że nie będziesz nalegać, żeby ją zabrać do domku nad jeziorem – mruknął Maciek.

– Chyba, że wolałabyś Egipt…

– Wiesz, że nie cierpię upałów – wzruszyłam ramionami. – Poza tym, nikt mi nie zaproponował.

Miałam nadzieję, że te wakacje będą przełomem

Moja przyjaciółka wróci do kraju wypoczęta, opalona i znów będzie pełna energii. Do głowy mi nie przyszło, że przyjedzie zadurzona jak osiemnastolatka i każdą wolną chwilę zacznie spędzać na Skype z Egipcjaninem, którego poznała w Hurghadzie

– Ale chyba nie zamierzasz znów się wydać? – upewniłam się.

– Zwariowałaś? Zrezygnować z emerytury po Mariuszu? Poza tym, już byłam żoną, po co mi to? Za każdym razem, gdy się spotykałyśmy, opowiadała tylko o Mahmudzie: jaki jest przystojny, szarmancki, jak wspaniale pływa… A w łóżku to w życiu nie było jej z nikim tak dobrze. Nigdy! Arabowie są zupełnie inni, to fascynująca kultura.

Dziwnie mi się tego słuchało, nie dlatego, żebym była jakąś rasistką, ale po prostu nie wyobrażałam sobie, żeby mocno dorosła kobieta potrafiła aż tak odlecieć, obojętne na czyim punkcie.

Jednak najwyraźniej skłonność do nieracjonalnych uczuć nie słabnie z czasem… Starałam się patrzeć pozytywnie na tę całą historię, a plusów było sporo: Justyna znów była radosna, wyglądała dużo młodziej, bo też i dbała o siebie jak nigdy wcześniej.

Fryzjer, solarium, kosmetyki – nawet się dziwiłam, że ją na to stać, ale stwierdziła, że ten kretyn, świętej pamięci Mariusz, zostawił jej niezłe oszczędności poupychane na różnych kontach. I teraz ma aż nadto.

Już pod koniec zimy zaczęła planować kolejny wyjazd, bo, jak stwierdziła, życie jest za krótkie, by czekać. Poza tym, Mahmud tak za nią tęskni! Załatwił nawet prywatną kwaterę dla nich dwojga, w końcu będą mieli trochę prywatności i skończy się przemycanie faceta po nocy jak w akademiku.

Na święta przyjechała do domu Dagmara z Hiszpanii i tak nam zeszło na tematy wakacji, potem naturalną koleją rzeczy na tropiki, coś napomknęłam o Justynie i jej egipskim podboju, a córa aż się za głowę złapała.

Matko święta, tyle się słyszy o „habibi”, którzy nacinają kobiety z Europy na kasę albo żeby zdobyć paszport unijny! Powinnam natychmiast ostrzec koleżankę i uświadomić jej niebezpieczeństwo, a przynajmniej pokazać jej najważniejsze miejsca w sieci, gdzie poszkodowane kobiety opisują swoje przeżycia.

Strasznie się tym przejęłam, a ponieważ Justyna zaraz po świętach zadzwoniła z pytaniem, czy pomogę jej zwęzić spódnicę, uznałam to za znakomitą okazję do podzielenia się swoimi obawami.

Żyła już tylko wyjazdem

Chyba ze trzy razy w czasie mojej wizyty odpisywała na SMS-y Mahmuda.

– Biedak – wyjaśniła. – Wszystko mu się zwaliło na głowę. Córka jego brata zachorowała, a wiesz, oni tam są tacy rodzinni! Mam nadzieję, że zbiorą na operację dla małej.

Zapytałam, czy ona też się dokłada, ale zaprzeczyła. Skąd, Mahmud nigdy by jej o to nie poprosił! Tyle tylko, że musiała opłacić tę kwaterę prywatną, gdzie będą mieszkać w czasie urlopu.
Rany, zupełnie tak, jak opisywały dziewczyny oszukane w Egipcie! Na pewno zawyżył cenę kilka razy!

– Justa, nie boisz się, że on cię wykorzystuje? – zapytałam delikatnie. – Wiesz, krótko się przecież znacie…

– A co? – zjeżyła się. – Uważasz, że mnie nie można po prostu kochać?!

– Ja się martwię – wyjaśniłam. – Podobno w Egipcie często zdarzają się oszustwa, których ofiarami padają właśnie kobiety. Sama widzisz, już dopłacasz…

– Ty mi pieniędzy nie licz! – wściekła się. – Całe życie mordowałam się z Mariuszem zamiast ciebie, bo ty nie miałaś jaj, żeby walczyć o swoje. A jak w końcu jestem szczęśliwa, to próbujesz mi wmawiać, że jestem jakąś pieprzoną ofiarą losu. Też coś!

– Jestem twoją przyjaciółką...

– Akurat! Po prostu nudzisz się jak mops ze swoim doktorkiem i ciągasz się za mną jak smród za wojskiem, ot co! – prychnęła.

Stałam tam i czekałam, aż się opamięta, ale nakręcała się tak, że nie pozostało mi nic, oprócz zabrania się do domu.

Tak mi jej szkoda, może stracić wszystko dla jakiegoś cwaniaka, dla którego jest tylko jedną z wielu zdobyczy… Czy mogę jeszcze coś zrobić, żeby ją uratować. 

Czytaj także: 
„Byliśmy zgodnym małżeństwem, dopóki Anka nie sprzedała domu po rodzicach. Napływ gotówki przewrócił jej w głowie”
„36 lat temu zakochany listonosz przestał przynosić mamie listy. Mało brakowało, a nie byłoby mnie przez to na świecie”
„Mój piętnastoletni syn pije. Chowa po szafkach puste butelki, a potem kłamie, że to kolegi. Gdzie popełniłam błąd?”

Redakcja poleca

REKLAMA