Poznałam go na przyjęciu. Mój szef robił imprezę dla swoich najlepszych klientów i zaprosił między innymi Maćka, właściciela dużej firmy budowlanej. Byliśmy jedynymi singlami, więc automatycznie zostaliśmy sobie „przypisani”. Posadzono mnie z nim przy jednym stoliku i wcale tego nie żałowałam.
Maciek okazał się czarującym rozmówcą
Natychmiast wyczułam w nim bratnią duszę. Po przyjęciu odprowadził mnie do domu i zaproponował spotkanie. Zaproszenie przyjęłam z ochotą. To była znajomość w starym stylu. Romantyczne kolacje, kwiaty, spacery przy świetle księżyca. Bardzo mi się to podobało. Zawsze marzyłam o dobrze wychowanym, odpowiedzialnym mężczyźnie, poważnie patrzącym na życie. A Maciek taki właśnie był.
Kiedy po roku znajomości poprosił mnie o rękę, zgodziłam się bez wahania. Nie obchodziło mnie, że jest ode mnie dużo starszy. Czułam, że to jest ten jedyny. I że będę z nim szczęśliwa.
Jakiś czas po ślubie spotkałam się z koleżankami. Dawno się nie widziałyśmy. Najpierw wesele, potem miesiąc miodowy... Umówiłyśmy się w kawiarni. Najpierw wszystko było jak dawniej. Poplotkowałyśmy o znajomych, omówiłyśmy najnowsze trendy w modzie, ponarzekałyśmy i pośmiałyśmy się. I nagle...
– Wiesz, Magda, z ciebie to taka cicha woda. Niby cichutka, nieśmiała, niedostępna... Oganiałaś się od chłopaków jak od natrętnych much. Myślałyśmy nawet, że zostaniesz starą panną. A ty po prostu czekałaś na superokazję. I ustawiłaś się najlepiej z nas wszystkich – wypaliła Dagmara.
Popatrzyłam na nią zdumiona. Nie bardzo rozumiałam, o co jej chodzi
– O czym ty mówisz? Jak to się ustawiłam? – zaczęłam dopytywać.
– No, normalnie. Zapolowałaś na bogatego faceta, rozkochałaś go w sobie, skłoniłaś do małżeństwa. Teraz on cię utrzymuje, spełnia twoje zachcianki, nie musisz pracować... A do tego jest dużo starszy od ciebie. Jak dobrze pójdzie, za parę lat będziesz bogatą i ciągle młodą wdową. Piękny dom, pieniądze, firma, samochody... Żyć nie umierać. Dobrze to sobie wykombinowałaś – westchnęła.
Nie dlatego zdecydowałam się na ślub
Zaniemówiłam. Po prostu nie mogłam uwierzyć w to, co właśnie usłyszałam. Rzeczywiście Maciek miał głowę do interesów, nie musiałam martwić się o pieniądze. Mogłam zrezygnować z pracy, żeby zająć się domem. Zrobiłam to zresztą z przyjemnością. Jestem tradycjonalistką. W głębi duszy zawsze chciałam być żoną, a nie robić karierę. Lubię czekać na męża z obiadem. Ale przecież nie dlatego zdecydowałam się na ślub.
– Zwariowałaś? Przecież ja Maćka kocham. Co za bzdury opowiadasz. Skąd ci to w ogóle przyszło do głowy? Wy też tak myślicie ? – zdenerwowałam się i spojrzałam na pozostałe dziewczyny.
Zauważyłam, że uśmiechają się pod nosem znacząco.
– Dobra, dobra, przed nami nie musisz udawać... Wiemy, jak jest. To nic złego, że wyszłaś za mąż dla pieniędzy... Przecież cię nie potępiamy. W dzisiejszych niepewnych czasach trzeba umieć się ustawić – usłyszałam.
Po powrocie do domu opowiedziałam o tym Maćkowi. Zaczął mnie pocieszać.
– Nie przejmuj się. Mamy siebie, naszą miłość... Wiemy, jak jest naprawdę. Tylko to się liczy – mówił, tuląc mnie do siebie.
Ma rację, ale ja nie potrafię się z tym pogodzić. Zresztą przekonałam się, że nie tylko przyjaciółki nie wierzą w szczerość moich uczuć do męża. Po spotkaniu w kawiarni zaczęłam zwracać uwagę na to, jak patrzą na mnie ludzie. Znajomi Maćka, ekspedientki w sklepie, listonosz... Gdy tylko się odwrócę, czuję na plecach zawistne spojrzenia i prawie słyszę ich myśli „O, to ta, co wyszła za mąż dla pieniędzy... Umiała się ustawić!”.
Czytaj także: „Nie kocham męża. Tęsknię za mężczyzną, z którym miałam romans przed ślubem. On jest ojcem mojego syna”„Wyparłem się córki, ale zrozumiałem swój błąd. Po 15 latach chcę odzyskać z nią kontakt, ale jej matka to utrudnia”„Miałam raka, straciłam dwie piersi i męża, który mnie kochał, dopóki byłam zdrowa”