Przyjaźniłyśmy się z Alicją od lat. To była jedna z tych relacji, które wydają się nierozerwalne. Byłyśmy razem we wszystkim – w sukcesach, w porażkach, w chwilach zwątpienia. Kiedy wyszła za Marka, byłam tam, przy ołtarzu, jako świadkowa. Szczęśliwa, że moja najlepsza przyjaciółka znalazła miłość, o której zawsze marzyła. A Marek? Cóż, zawsze wydawał mi się po prostu jej mężem. Kochał ją, troszczył się o nią – nigdy nie patrzyłam na niego inaczej. Ale to się zmieniło.
Zaczęłam zauważać w nim coś więcej, od kiedy ich małżeństwo powoli zaczynało się sypać. A ja, mimo że wcale nie chciałam, coraz częściej nie potrafiłam przestać myśleć o nim w inny sposób. Walczę z tym, bo wiem, że jeśli powiem prawdę, zniszczę wszystko.
„Olga, co ty wyprawiasz?” – powtarzam sobie w myślach. „Przecież to Marek, mąż Alicji. Tak nie można” – upominałam samą siebie.
Długo tłumiłam to w sobie
Byliśmy w trójkę nierozłączni. Alicja, Marek i ja. Odkąd pamiętam, spędzaliśmy razem czas – wycieczki, kolacje, spotkania na kawę. Zawsze czułam się swobodnie, jakbym była częścią ich małżeństwa, ale w najlepszym sensie – jako przyjaciółka, ktoś, komu oboje mogą zaufać. Aż do teraz.
Alicja zaczęła się coraz częściej skarżyć: „Marek się zmienił”, mówiła. „Przestaliśmy rozmawiać. Przestaliśmy być blisko”. Każda jej skarga była jak igła, która wbijała się we mnie głębiej, bo nagle dostrzegłam, jak bardzo Marek starał się ratować to małżeństwo. Zaczęłam widzieć go nie tylko jako męża Alicji, ale jako kogoś, kto jest pełen ciepła i zrozumienia. Kogoś, kto zasługiwał na więcej, niż otrzymywał.
– Olga, on się oddala ode mnie – zwierzała się Alicja, bawiąc się nerwowo filiżanką z kawą. – Myślisz, że jeszcze możemy to naprawić?
Patrzyłam na nią, chcąc powiedzieć coś wspierającego. Zawsze byłam dla niej opoką. Ale teraz? Głos uwiązł mi w gardle.
– Może to tylko chwilowy kryzys – odpowiedziałam, choć serce biło mi mocniej na samą myśl, że może Marek zasługuje na kogoś innego, lepszego...
Siedziałam tam, zmuszając się do uśmiechu, chociaż wszystko w środku krzyczało, że to niewłaściwe. Nie mogłam przestać myśleć o jego oczach, o sposobie, w jaki na mnie patrzył, kiedy spotkaliśmy się ostatnio na kawę we trójkę. Chciałam wierzyć, że sobie to wyobrażam. Ale nie mogłam zignorować tego uczucia, które zaczęło kiełkować we mnie, nieznośnie powoli, ale zdecydowanie.
„Olga, co ty robisz?” – pytałam się w myślach, gdy Alicja odeszła na chwilę do łazienki.
Próbowałam dalej im pomagać
Zaczęło się niewinnie. Przypadkowe spojrzenia, kilka dodatkowych minut rozmowy, kiedy Alicja wychodziła z pokoju. Marek nigdy nie dawał mi powodów, bym sądziła, że czuje coś więcej. Zawsze traktował mnie jak przyjaciółkę, niemal jak siostrę. Ale to ja zaczęłam dostrzegać w nim coś, czego wcześniej nie zauważałam – jego spokój, sposób, w jaki opiekował się Alicją, nawet gdy byli w konflikcie. To było jak budzące się z uśpienia uczucie, którego nie potrafiłam w sobie zdusić.
Spotkaliśmy się we trójkę na obiedzie. Marek wpadł spóźniony, wyglądał na zmęczonego. Gdy tylko usiadł, od razu zaczął rozmowę z Alicją, próbując rozładować napięcie, które od jakiegoś czasu narastało między nimi. A ja siedziałam tam, czując się jak intruz, ale jednocześnie... nie mogłam oderwać wzroku. Był taki... obecny. A jego ciepłe spojrzenie, kiedy pytał mnie, jak minął dzień, przebiło się przez moje serce, jakby był jedyną osobą w pokoju.
– Olga, mogłabyś nam pomóc z tymi kłótniami? – spytał Marek, na wpół żartując, kiedy Alicja odeszła do toalety.
Zaśmiałam się nerwowo, ale wewnątrz... coś we mnie pękło. Jak mogłam udawać, że to wszystko jest w porządku? Jak mogłam być świadkiem ich małżeńskich problemów, jednocześnie ukrywając, że serce mi przyspieszało na samą myśl o Marku? Nagle czułam, że nie jestem w stanie dłużej znosić tych spotkań.
– Czasem mam wrażenie, że Alicja zasługuje na kogoś lepszego – powiedział cicho Marek, odwracając wzrok. To było pół żartem, ale ja widziałam w tym coś więcej.
Zamarłam. Miałam w głowie chaos. Z jednej strony chciałam mu odpowiedzieć, wesprzeć go. Ale z drugiej... jego słowa przeniknęły mnie, jakby były skierowane prosto do mnie. Czy on naprawdę to powiedział?
– Marek, to nieprawda... To ty… – zaczęłam, ale w tym momencie Alicja wróciła. Nasza rozmowa urwała się natychmiast, a ja poczułam ciężar, jakby ktoś przygniótł mnie całą odpowiedzialnością tego, co się działo.
Każde spotkanie z nim przypominało mi, że coś się zmieniło. A moje uczucia rosły, powoli niszcząc wszystko, w co kiedyś wierzyłam. Wiedziałam, że jestem na drodze bez odwrotu.
Walczyłam ze swoimi uczuciami
Starałam się unikać Marka, ich obojga. Alicja zauważyła, że coraz rzadziej spotykam się z nimi na wspólne kolacje, odwołuję wyjścia na ostatnią chwilę. Czułam się jak tchórz, ale nie mogłam znieść tego, co się działo w mojej głowie i sercu. Przecież to była Alicja – moja najlepsza przyjaciółka. A Marek? Wciąż próbowałam sobie wmówić, że to tylko chwilowe, że wkrótce mi przejdzie. Ale każda myśl o nim przypominała mi, że to uczucie rosło we mnie jak bańka.
Pewnego dnia Alicja zadzwoniła do mnie zrozpaczona. Powiedziała, że Marek wyszedł z domu po kolejnej kłótni i nie wrócił na noc. Chciała się spotkać, porozmawiać. Czułam, że nie dam rady, że każde jej słowo o Marku będzie wbijać we mnie kolejną igłę. Ale nie mogłam jej odmówić. Była moją przyjaciółką, potrzebowała mnie.
Spotkałyśmy się w kawiarni. Alicja siedziała przy stoliku, oczy miała czerwone od płaczu.
– Olga, ja już nie wiem, co mam robić – zaczęła, nie czekając nawet, aż usiądę. – Marek jest zupełnie inny. Czasem mam wrażenie, że nasz związek się rozpada, a ja nie mam pojęcia, jak go naprawić.
Patrzyłam na nią, czując, jak łzy zbierają mi się w oczach. Chciałam ją pocieszyć, ale słowa nie przychodziły mi do głowy. Byłam kobietą, która czuła coś do jej męża. To ja byłam przyczyną, przynajmniej w swojej głowie, dlaczego ich małżeństwo przechodziło taki kryzys.
– Może potrzebujecie czasu, żeby porozmawiać – wymamrotałam w końcu, czując, jak w gardle rośnie mi gula.
– Ale on nie chce rozmawiać – wybuchła Alicja, zalewając się łzami. – Wszystko się rozpada, a ja nie wiem, co mam zrobić. Kiedyś byłaś nam bliższa. Dlaczego się odsunęłaś?
Zamilkłam. Jak miałam jej powiedzieć prawdę? Jak mogłam wyznać, że to ja byłam powodem mojego dystansu? Że każde spotkanie z nimi tylko pogłębiało mój ból, bo wiedziałam, że nic nie mogę zrobić? Byłam w pułapce własnych uczuć.
– Przepraszam. Miałam ostatnio dużo pracy... – skłamałam, wiedząc, że to nie wystarczy, ale nie potrafiłam jej wyznać, co naprawdę czułam. W tym momencie jedyne, na czym mi zależało, to by jakoś ocalić naszą przyjaźń.
Alicja patrzyła na mnie zranionym wzrokiem. Czułam, jak grunt zaczyna mi się usuwać spod nóg.
Gryzły mnie wyrzuty sumienia
Kiedy Alicja odeszła tego dnia, zostałam sama z kubkiem zimnej kawy, patrząc na drzwi, za którymi zniknęła. Wiedziałam, że coś się we mnie łamie, a między nami powstaje coraz większa przepaść. Zawsze byłyśmy nierozłączne, ale teraz byłam powodem jej bólu. Miałam ochotę biec za nią, wyznać wszystko, ale co by to dało? Zniszczyłabym nasze lata przyjaźni, a ona już nigdy by mi tego nie wybaczyła.
Kilka dni później spotkałyśmy się znowu, tym razem na kolacji u nich w domu. Miałam nadzieję, że to spotkanie będzie inne, że może uda mi się wyprzeć te uczucia, które we mnie narastały. Jednak już od samego progu czułam, że coś wisi w powietrzu. Alicja była bardziej milcząca niż zwykle, a Marek unikał mojego wzroku. Atmosfera była ciężka.
– Coś się stało? – zapytałam w końcu, nie mogąc znieść tej ciszy.
– Wiesz... – Alicja spojrzała na Marka, a potem na mnie. – Czuję, że ostatnio się od nas odsunęłaś. Czy coś się stało?
Poczułam, jak serce mi przyspiesza. Wiedziałam, że nie mogę jej powiedzieć prawdy. Byłam jak zwierzę w pułapce, otoczona przez tych dwoje ludzi, których tak bardzo kochałam, ale na zupełnie różne sposoby.
– Nie, nic się nie dzieje – skłamałam, próbując się uśmiechnąć. – Po prostu... miałam dużo na głowie.
– Nie wierzę ci – Marek odezwał się nagle, a jego głos był cichy, ale stanowczy. – Zawsze byłaś blisko nas, a teraz czuję, że coś przed nami ukrywasz. Przecież możesz nam zaufać.
Zamilkłam, czując, jak ogarnia mnie panika. Czy on coś podejrzewał? Czy może to Alicja zaczęła coś zauważać? Ewa, nasza wspólna przyjaciółka, mówiła mi niedawno, że Alicja wydaje się coraz bardziej zaniepokojona moim zachowaniem.
Stałam tam, czując, jak z każdym słowem nasze relacje zaczynają się rozpadać. Wiedziałam, że nie mogę dłużej udawać. Jednak przyznanie się do tego, co naprawdę czułam, oznaczało zniszczenie wszystkiego, co było między nami.
– Przepraszam... – wyszeptałam, wstając od stołu. – Muszę już iść.
– Olga, zaczekaj – zawołała Alicja, ale ja już byłam przy drzwiach. Czułam, że jeśli zostanę choćby chwilę dłużej, wybuchnę. A na to nie mogłam sobie pozwolić.
Wyszłam, nie oglądając się za siebie.
Wybrałam milczenie
Siedziałam w domu, wpatrując się w telefon. Kilkanaście nieodebranych połączeń od Alicji. Nie odebrałam żadnego. Nie wiedziałam, co mogłabym jej powiedzieć. Każde słowo, które przyszłoby mi do głowy, wydawało się zbyt nieznaczące, zbyt nijakie wobec tego, co naprawdę się we mnie działo. Czułam, jakbym stała na krawędzi przepaści. Jeśli zrobię krok do przodu, zniszczę wszystko – przyjaźń, małżeństwo Alicji i Marka, siebie samą.
Kilka dni później, kiedy Marek zadzwonił, poczułam, jak serce podchodzi mi do gardła. Zgodziłam się na spotkanie. To było nasze pierwsze zetknięcie, odkąd uciekłam z ich domu. Spotkaliśmy się w parku, gdzie zawsze chodziliśmy na spacery całą trójką, a teraz było tam dziwnie pusto. Nie wiedziałam, czego się spodziewać, ale wiedziałam jedno – musiałam to zakończyć, zanim całkowicie stracę kontrolę.
– Olga, co się z tobą dzieje? – zapytał Marek, gdy usiedliśmy na ławce. Jego głos był pełen troski. Byłam pewna, że niczego nie podejrzewa. Wciąż widział we mnie tylko przyjaciółkę, osobę, której mógł ufać.
Przez chwilę milczałam, wpatrując się w ziemię. W mojej głowie toczyła się walka. Czy mogę mu to powiedzieć? Czy mogę zdradzić mu, co czuję, zamiast Alicji?
– Muszę... muszę na jakiś czas wyjechać – powiedziałam nagle, bez żadnego wstępu. Nawet dla mnie samej te słowa były zaskoczeniem, ale jedyne, co czułam, to że muszę się od nich odsunąć.
Marek spojrzał na mnie zaskoczony.
– Wyjechać? Ale dlaczego? – zapytał, jakby zupełnie nie rozumiał, co się działo.
Wzięłam głęboki oddech, próbując zebrać myśli.
– Potrzebuję czasu. Wszystko ostatnio stało się dla mnie zbyt skomplikowane. Nie mogę dłużej udawać, że jest w porządku – powiedziałam, wiedząc, że to jedyna prawda, jaką mogłam mu wyznać.
Nie odpowiedział. Jego twarz wyrażała troskę, ale też zagubienie. Widziałam, że chciał coś powiedzieć, ale nie wiedział, co. To było dla mnie jak ostateczny cios. Jego niezrozumienie było przypomnieniem, że nasze drogi nigdy nie powinny się zbliżyć.
– Wrócę, kiedy uporządkuję wszystko w sobie – dodałam cicho, mając nadzieję, że zrozumie, choć wiedziałam, że nigdy nie będzie w stanie zobaczyć tego tak, jak ja.
– Olga... Jeśli coś jest nie tak, możemy porozmawiać – jego głos był pełen troski, jak zawsze. Ale ja wiedziałam, że nie mogę zaryzykować tej rozmowy.
– Wszystko będzie dobrze – skłamałam po raz kolejny, choć serce ściskało się na myśl, że żegnam się z czymś, czego nigdy nie mogłam mieć.
Wstałam, zanim zdążył odpowiedzieć, i odeszłam. Wiedziałam, że to jedyny sposób, by uratować choć cień tej relacji. Nie mogłam wyznać prawdy ani jemu, ani Alicji. Zrozumiałam, że czasem milczenie jest jedynym wyjściem.
Zrobiłam to, co należało
Wyjechałam tego samego tygodnia, nie mówiąc nikomu dokładnie, gdzie się wybieram. Wysłałam tylko krótką wiadomość Alicji: „Muszę wyjechać, uporządkować swoje myśli. Niedługo wrócę”. Nie mogłam jej powiedzieć, dlaczego naprawdę odchodzę. Prawda zniszczyłaby wszystko, co było między nami, a ja wiedziałam, że nigdy by mi tego nie wybaczyła. Moje uczucia do Marka musiały pozostać w ukryciu, nawet jeśli oznaczało to, że muszę opuścić ludzi, których kochałam.
W nowym miejscu czułam dziwną ulgę, ale i głęboką pustkę. Uciekłam, ale serce wciąż pozostawało tam, gdzie zostawiłam Marka i Alicję. Wyobrażałam sobie, jak siedzą razem, może próbują naprawić to, co się między nimi rozpadło. Czasami zastanawiałam się, czy Marek myśli o mnie. Ale wiedziałam, że nie mogę pozwolić sobie na takie myśli. Musiałam nauczyć się żyć bez nich.
Po kilku tygodniach Alicja zadzwoniła. Jej głos był inny, spokojniejszy, choć wciąż brzmiała jak zmęczona.
– Olga, jak się masz? Gdzie jesteś? Marek i ja... trochę się pozbieraliśmy. Chciałam ci podziękować, że dałaś nam przestrzeń.
Słysząc te słowa, poczułam bolesny skurcz w sercu, ale z drugiej strony wiedziałam, że postąpiłam słusznie.
– Cieszę się, Alicja. Naprawdę. Potrzebowałam tego czasu dla siebie – odpowiedziałam, choć każde słowo było jak ukłucie nożem.
Zrozumiałam wtedy, że największym aktem miłości było to, czego nigdy nie wyznałam. Milczenie było moją ofiarą, moją pokutą. Zostawiłam im szansę na odbudowanie swojego życia, choć sama musiałam nauczyć się żyć z pustką.
Kiedy skończyłam rozmowę, patrzyłam przez okno, zastanawiając się, co przyniesie przyszłość. Może kiedyś znajdę kogoś, kto będzie tylko mój. Może moje serce w końcu się uspokoi, a uczucia do Marka znikną. Wiedziałam jedno – poświęciłam miłość, której nigdy nie mogłam mieć, dla przyjaźni, która kiedyś była moim całym światem. Czasem miłość to również poświęcenie.
Olga, 34 lata
Czytaj także:
„Uwierzyłam, że mąż od lat zdradza mnie z kochanką. A okazało się, że we troje jesteśmy ofiarami podłego manipulatora”
„Mąż zdradza mnie z moją siostrą, a mama każe mi milczeć. Zabrania mi rozwodu, bo przysięgałam przed Bogiem”
„Mój były mąż był strasznym łajdakiem. Jednak to on uratował mi życie w momencie, kiedy myślałam, że to już koniec”