„Małolata oskarżyła ojczyma o obrzydliwe czyny. Zniszczyła związek matki, żeby się zemścić za głupoty”

nastolatka telefon intryga fot. Getty Images, Richard Bailey
„Nic złego nie zrobiłam, chciałam tylko pokazać Romanowi, gdzie jego miejsce. Nie jest moim ojcem, a wtrącał się w moje osobiste sprawy. Chciałam go ukarać”.
/ 02.09.2023 19:15
nastolatka telefon intryga fot. Getty Images, Richard Bailey

Matka zawsze powinna stać po stronie dziecka. Tak zrobiła Marzena, poznawszy prawdę o Romanie…

Było jej ciężko, ale musiała przełknąć tę gorzką pigułkę.

Nie wiedziała, co robić

– Wszystko działo się pod moim nosem, a ja niczego nie zauważyłam! – zrozpaczona kobieta ukryła twarz w dłoniach, a moja przyjaciółka Renia natychmiast przysunęła się bliżej i współczująco westchnęła.

– Świnia z tego Romana! – powiedziała z uczuciem. – A ja miałam go za przyzwoitego faceta. I uzdolnionego! Takie piękne rzeczy z drewna robił, był świetnym stolarzem, z artystycznym zacięciem.

– Nadal jest, nie umarł – chrząknęłam, ale Renia nie zwróciła na mnie uwagi.

Przed chwilą wtargnęła do mojego gabinetu z koleżanką i zażądała pomocy.

– Wandzia, my nie wiemy, co robić, doradź, sprawa jest poważna. Marzena ma zostać z Romanem czy odejść?

Znękana kłopotami Marzena niewiele mówiła, całkowicie zdając się na wygadaną Renię. Dopiero kiedy poprosiłam przyjaciółkę, żeby pozwoliła jej dojść do słowa, usłyszałam, co się wydarzyło. Otóż Roman, który tak bardzo podpadł Reni, od kilku lat był partnerem Marzeny. Związek był udany, ślubu nie planowali, ale żyli zgodnie i bardzo szczęśliwie. Jagoda, córka Marzeny, również zaakceptowała Romana, starali się stworzyć rodzinę, nawet dobrze im to wychodziło.

– Trudno go nie lubić, to facet porządny do szpiku kości – mówiła Marzena, wycierając nos chusteczką.– Jest trochę staroświecki w podejściu do rodziny i obowiązków, twierdzi, że tak go wychowano.

– Tyran – prychnęła Renia, gotowa natychmiast osądzić tego człowieka.

– Ależ skąd! – zaprotestowała Marzena.

– Roman nie lubi rządzić, większość decyzji oddawał w moje ręce. „Rób, jak chcesz, kochanie, ja się dostosuję”, mówił. Polegał na moim rozumie.

– Pantoflarz – zmieniła front Renia.

Marzena potrząsnęła przecząco głową.

– Nie, on był po prostu miły – szepnęła i zaczęła płakać.

To może ja opowiem, bo ona do niczego się nie nadaje – skorzystała z okazji Renia. – Widzisz, do czego ją doprowadził, drań jeden. Ja bym takich… Wiadomo. No dobrze, zacznę od początku. Jak wiesz, Marzena ma córkę, Jagoda jej na imię. Dziewczyna ma teraz szesnaście lat, jest ładna i chce być dorosła. Wymyśliła nawet, że wyprowadzi się do mieszkania po babci, ale Marzena jej nie pozwoliła. Może szkoda, ale kto mógł się spodziewać, że spokojnemu, rozważnemu Romanowi odbije na jej punkcie palma.

Spodziewałam się, że zaraz usłyszę coś, co jest główną przyczyną naszego spotkania.

– Wyobraź sobie, że wysłał do niej kilka esemesów, i to jakich! Takie pikantne wiadomości to on może posyłać dorosłej kobiecie, nie nastolatce, którą w dodatku wychowuje! Czytałam je, ociekały lubieżnością. Fuj!

Takie wiadomości były co najmniej nie na miejscu, skoro Jagoda była młodocianą, przyszywaną córką Romana.

– Marzena nie chciała tego nigdzie zgłaszać. Jeszcze nie podjęła decyzji, jak postąpi, dlatego przyszłyśmy do ciebie po radę. On na razie o niczym nie wie, jest za granicą, wróci dopiero za miesiąc.

Sytuacja była bardzo nieciekawa

Słyszałam o kobietach, które postawione przed koniecznością zerwania z partnerem nagabującym córkę, nie chciały burzyć sobie życia, wolały z nim zostać i przymknąć szczelnie oczy na to, co się dzieje. Ale pierwszy raz widziałam taką na żywo. Jedno mnie tylko zdziwiło, Roman chciał wykorzystać pasierbicę na odległość? A, jasne, esemesy nie uznają granic.

Tak nagle mu odbiło, aż dziwne – ciągnęła Renia. – Spokojny był z niego człowiek, widać było, że kocha Marzenę. Jagodą zajmował się mało, często wyjeżdżał, ale jak był w domu, pilnował, żeby w złe towarzystwo nie wpadła. Oglądał chłopców, którzy do niej przychodzili, wypytywał, sprawdzał. Jagoda krzyczała, że robi jej obciach, ale on się nie przejmował. Mówił, że to dla jej dobra. Myślałam, jakie to słodkie, że tak się opiekuje dziewczyną, ale teraz wyszło, że był zwyczajnie o nią zazdrosny.

– Renia, nie przesadzaj! – Marzena zareagowała gwałtownie, jakby wróciła do życia. – Źle go osądzasz, Roman wiedział, co robi i ja go popierałam. Jagoda ma skłonność do zadawania się z niewłaściwymi chłopcami, Roman lepiej niż ja rozpoznawał osiedlowych łobuzów, miał na nich nastawiony specjalny radar. To on namówił mnie, żebym nie puszczała Jagody z domu, nie pozwoliła jej zamieszkać w mieszkaniu po babci.

Marzena starała się bronić swojego partnera i tłumaczyć jego zachowanie.

– Powiedział, że jeszcze na to za wcześnie, jest za głupia i zrobi sobie krzywdę. Zacznie szaleć, jak tylko zdejmiemy z niej oko. Teoretycznie sama to wiedziałam, ale Jagoda tak błagała, że prawie jej uległam. Pomyślałam, że będę ją codziennie odwiedzać, a na obiad i tak przyjdzie do domu. Zamąciła mi w głowie, dzięki Romanowi odzyskałam jasne spojrzenie. Powiedziałam Jagodzie, że pozwolę jej wyprowadzić się, jak będzie pełnoletnia.

– Jak zareagowała? – spytałam.

– Była wściekła, ale szybko się uspokoiła. Wyprowadzi się za dwa lata, o ile będzie tego chciała, to niedługo, wytrzyma. Jagoda jest w głębi ducha rozsądną dziewczyną, tylko czasem ponosi ją temperament.

– Kiedy dowiedziała się pani o tych esemesach? – zaciekawiłam się.

– Niedawno. Jagoda długo wahała się, czy mi je pokazać, dusiła to w sobie, ale w końcu się przełamała. Przeczytałam wszystkie wiadomości, było ich dokładnie pięć. Nigdy nie uwierzyłabym, że pisał je Roman, są zupełnie nie w jego stylu, ale na własne oczy widziałam, od kogo przyszły. Nie mam wątpliwości, że od niego. I co teraz? Co pani zrobiłaby na moim miejscu?

– Chroniłabym córkę – powiedziałam bez wahania i bez namysłu.

– No tak – Marzenę chyba rozczarowała moja rada. Skinęła głową, pożegnała się i wyszła, za nią wybiegła Renia.

Dobro córki było najważniejsze

Dowiedziałam się później, że Marzena jednak rozstała się z partnerem, nad uczucie przedkładając dobro córki. Roman oczywiście nie przyznał się do wysłania nastolatce esemesów, ale niezbyt stanowczo się wybielał, chyba wolał zachować w tajemnicy szczegóły tego, co zaszło. Powiedział tylko, że nie chce tracić Marzeny i będzie czekał, aż do niego wróci.

Renia twierdziła, że wspiął się na szczyty bezczelności. Widocznie uważał, że to, co zrobił, było całkiem w porządku, chciał poczekać, aż sprawa przyschnie.
Marzena nie utrzymywała z nim kontaktów, zachowywała się tak, jakby Roman nigdy nie istniał. Nikomu nie zwierzała się z tego, co przeżywa, nawet Reni.

Dwa lata później Jagoda skończyła osiemnaście lat, odbył się uroczysty obiad, Roman na urodziny dziewczyny, z oczywistych powodów, nie został zaproszony.
Wtedy Marzena jeszcze raz spytała córkę o esemesy, od których zaczęła się tamta afera. Jagoda, w urodzinowym uniesieniu, po legalnym kieliszku wina, przyznała, że wiadomości… niekoniecznie pisał Roman.

– Jak to: niekoniecznie? – zdębiała Marzena, a wtedy pobladła Jagoda zaczęła się dziwnie wiercić na krześle.

– Mamuś, trochę głupio wyszło, nie wiedziałam, że tak sobie weźmiesz do serca te kilka słów – plątała się w zeznaniach. – Miałam ci nic nie mówić, niepotrzebnie wychlapałam. Nie patrz tak na mnie, nic złego nie zrobiłam, chciałam tylko pokazać Romanowi, gdzie jego miejsce. Nie jest moim ojcem, a wtrącał się w moje osobiste sprawy. Pamiętasz, jak przegonił mi Franka? Już wtedy należała mu się nauczka, ale naprawdę wściekłam się, kiedy zbuntował cię i nie dałaś mi kluczy od mieszkania babci. Chciałam go ukarać.

– Kto napisał te obrzydliwe wiadomości? – spytała Marzena.

– Taki jeden kolega. Przepuścił je przez bramkę internetową, zmieniając nadawcę. On umie takie rzeczy, wszyscy myśleli, że napisał je Roman.

– On zaprzeczył.

– A ty mu nie uwierzyłaś. W sumie dobrze zrobiłaś, nie napisał, ale mógł to zrobić. Czujności nigdy dość – Jagoda zaśmiała się z własnego dowcipu.

– Roman w jednym się nie mylił, nie jesteś wystarczająco mądra i dojrzała, żeby zamieszkać osobno. Dam ci klucze, jak uznam, że zmądrzałaś.

Wymyśliła to wszystko, żeby się zemścić

Jakiś czas później Jagoda wróciła do domu i znalazła złożoną na pół kartkę z zeszytu opartą o czajnik. Była to wiadomość od Marzeny. Napisała, że wyjeżdża i niedługo wróci, Jagoda ma się nie martwić i uważać, żeby nie narobić głupstw. Dziewczyna połączyła fakty i uznała, że nie jest dobrze, a ponieważ najbliższą osobą była ciocia Renia, zadzwoniła do niej po pomoc.

– Mama uciekła z domu przeze mnie. Zrobiłam coś strasznego i teraz nie wiem, gdzie ona jest ani kiedy wróci.

Renia chętnie włączyła się w aferę, ale ona też nie wiedziała, gdzie szukać Marzeny.

Obie z Jagodą spędziły w niepewności ponad dwa tygodnie, na tyle skazała je Marzena. Po tym czasie bez problemów odnalazła się pod Kolonią, gdzie akurat pracował Roman. Pojechała do niego, jak tylko córka zwierzyła jej się z tego, co zrobiła. Przyjął ją z otwartymi ramionami, nie robiąc trudności. Podobno czekał, aż sprawa z esemesami się wyjaśni. Był pewien, że wcześniej czy później to nastąpi i Marzena do niego wróci. Postawił tylko jeden warunek: Jagoda nigdy nie będzie go odwiedzać.

Czytaj także:
„Babcia uknuła intrygę, żeby zeswatać mnie z wnuczką przyjaciółki. Dzięki tej prowokacji zyskałem miłość życia”
„By odegrać się na szefie i jego pupilce uknułam intrygę, która miała ich pogrążyć. Niechcący wyświadczyłam im przysługę”
„Nie lubiłam dziewczyny syna, więc uknułam intrygę. Sama sobie wybrałam synową i wpędziłam tego naiwniaka w jej ramiona”

Redakcja poleca

REKLAMA