„Magia świąt? Zarabiam 1500 zł na rękę i nawet zakupy w Pepco są poza moim zasięgiem. To najgorszy czas dla mnie”

Kobieta której nie stać na święta fot. Adobe Stock
Nie kupię dzieciom siostry używanych prezentów, ale moja córka w 90% ma ubrania czy książki z drugiej czy nawet trzeciej ręki. Na upominki zbieram pieniądze przez 6 miesięcy, a potem i tak słyszę od siostrzeńców, że marzyli o figurkach czy grze na Play Station…
/ 18.12.2020 09:11
Kobieta której nie stać na święta fot. Adobe Stock

W domu nigdy się nie przelewało i szanują każdą złotówkę. 10 razy pomyślę, zanim kupię nawet dżem w sklepie, bo bardziej opłaca się przecież samemu go zrobić. Podobnie mam z odzieżowymi sklepami - nie pojmuję, jak można wydać na spodnie więcej niż 40 zł, tym bardziej nie przepłacam na dziecku, choć czasem poniesie mnie fantazja. Na każdym kroku widzę tylko koszty, mimo oszczędzania ledwo dopinam budżet i przed wypłatą zazwyczaj jemy odmrażane obiady.

Dlatego tak bardzo nie przepadam za świąteczną rozpustą. Serce mi się kraje, jak widzę ile ludzie wydają na coraz to więcej „potrzebnych rzecz”, piątą lalkę dla dziecka czy kolejny zegarek do kolekcji dla męża czy kolczyki dla żony. Gdybym ja tak zarabiała...

Ale niestety - pracuję w hurtowni na zmiany przy pakowaniu kosmetyków (dzięki temu mam okazję korzystać z rozdawania feralnie opakowanych produktów czy dużych zniżek). Mojej siostrze się powiodło - znalazła męża, który ją utrzymuje i razem wychowują dwójkę rozpieszczonych dzieci

Żeby nie było - kocham dzieci siostry, ale ona zupełnie inaczej prowadzi dom. Gdy moja Tosia do nich przychodzi, to po powrocie do domu 4-latka nie może usnąć z wrażeń, mając pewnie wyobrażenie że tak wygląda Disneyland. 

Jej synowie mają własne pokoje, wielkie łóżka, szafy w piłkarskie motywy. Każdy ma telewizor w pokoju z podłączoną konsolą do gier - szczerze mówiąc, chyba nawet im się znudził ten luksus.

Chłopcy są starsi od Tosi i wybredni - ja jestem tylko biedną ciocią, która zakupy prezentów na ich urodziny czy na święta planuje z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem. Kiedy ja się zarzynam, by kupić każdemu coś za 100 zł, to dla mojej siostry taki wydatek to jak splunąć. Przy okazji  zwykłych zakupów czasem kupuje im ciuchy czy zabawki za połowę mojej pensji.

Jest mi smutno, że nie mogę dać dzieciom tego, o czym marzą, ale czuję też niesprawiedliwość, bo naprawdę się staram. Niestety głową muru nie przebiję, a nawet gdybym zarabiała więcej, to pewnie wolałabym odłożyć, niż kupować kolejne zabawki, o których dzieciaki zapomną z końcem roku.

Dlatego nie lubię świąt? Przypominają mi, że są ludzie, którzy nie szanują tego, co posiadają, co mają. Są i tacy, którzy zapożyczają się, by spełnić materialne marzenia innych osób. Czy tak to powinno wyglądać?

Zobacz też: „Jeansy kupuję, jak mi się stare podrą na tyłku. U kosmetyczki byłam 2 razy w życiu”„500+ powinno zostać podniesione, przecież nie da się za tyle wychować dziecka”„Wigilię spędzamy sami, a sąsiadka sprasza rodzinę. Jak tu jej nie oceniać?”

Redakcja poleca

REKLAMA