Chociaż dochodziło południe, wciąż było strasznie zimno, kilka stopni poniżej zera. Przed hotelem stał elegancki bus z włączonym silnikiem. Dym z rury wydechowej tworzył bajkowe chmurki w zimnym powietrzu. Jeśli w czasie jazdy dalej będą białe, oznacza to, że samochód ma uszkodzoną uszczelkę pod głowicą albo samą głowicę. Wysoki kierowca o kamiennej twarzy otworzył mi drzwi. Wsiadłem i poczułem delikatny zapach egzotycznych owoców zmieszany z wyraźną nutą kubańskich cygar.
W środku wozu, w którym znajdowało się sześć foteli, siedziała uśmiechnięta blondynka o długich, kręconych włosach. Miała na sobie białą puchową kurtkę, ale i tak wyglądała luksusowo, jakby była ubrana w futro z norek czy innych srebrnych lisów. Z jednej i z drugiej strony miała po jednym starym, grubym dziadzie w drogim płaszczu. Byli wniebowzięci, że mogą wąchać powietrze, którym oddychała.
Znałem z widzenia tych gości, dwóch dzianych udziałowców ważnych banków, i wiedziałem, że mogli mieć każdą laskę. Swoją drogą to dziwne, że nie jechali na konferencję swoimi limuzynami. Pewnie to była taka demonstracja, że niby oszczędzają firmowe pieniądze. Jej nie znałem.
– Dzień dobry – usiadłem naprzeciwko tej trójki.
– Dzień dobry – odpowiedziała pierwsza.
Tamci coś mruknęli. Miałem ochotę powiedzieć, że gdy w nocy spadł piękny śnieg, wiedziałem, że dziś musi się coś wydarzyć.
– Tylko na tego pana czekaliśmy, proszę ruszać – rzucił kierowcy większy z grubasów. Chyba miał w głosie lekką pretensję. Rzeczywiście spóźniłem się pięć minut.
– Ciężki poranek? – spytała.
Uważnie patrzyła na mnie lśniącymi oczami. Mogła mieć około trzydziestki. Była jedną z tych kobiet, które się od razu zauważa i których się nie zapomina. Mężatka? Dłonie chowała w kieszeniach kurtki. Uśmiechnąłem się tylko. Prawda była taka, że nie mogłem znaleźć swoich notatek. Jak przystało na prawdziwego naukowca. Bus wiózł nas na konferencję nudnych bankierów z całej Polski.
Marzyłem, by jeszcze kiedyś ją spotkać
Jechaliśmy przez zaśnieżony Kraków. Wąskie uliczki, zamyśleni przechodnie, na prawo Wawel, Wisła, na lewo stare kościoły. Wychowałem się w Warszawie, na osiedlu prostokątnych bloków, więc w Krakowie moje zmysły szalały. Najbardziej fascynowały mnie stare kamienice z wysokimi oknami. Wyobrażałem sobie mieszkańców chodzących po skrzypiącej, stuletniej podłodze, palących w piecach z białych kafli. Zawsze chciałem tu mieszkać.
– W Krakowie czas się zatrzymuje – powiedziałem w końcu. Mało odkrywcze, wiem. Biznesmeni uśmiechnęli się ironicznie.
– Niestety nie dla wszystkich – odpowiedziała.
Podobał mi się jej głos. Melodyjny, zmysłowy… Jego dźwięk budził we mnie dreszcz podniecenia. I te jej lśniące bystre oczy pewnej siebie, nieprzeciętnie inteligentnej kobiety. Zatrzymaliśmy się przed Centrum Konferencyjnym. Powiedziałem kierowcy, że silnik nie pracuje równo i że powinien pojechać do warsztatu. Jego twarz pozostawała obojętna. Pewnie nie wierzył, że znam się na samochodach.
Żałowałem, że jechaliśmy tak szybko, ale to już ze względu na kobietę. Rzuciłem jej długie spojrzenie, jednak nie przeszło mi przez gardło: „Mam nadzieję, że się spotkamy”. Poszła z grubasami do sali vipów, a ja – do organizatorów. Zapomniałem, gdzie mam wykład.
– Tylko kilkanaście procent banków w Polsce korzysta z big date, czyli analizowania dużych i zmiennych zbiorów danych – zacząłem wykład.
W auli było ponad sto osób, większość zaglądała do teczek, które dostali przy wejściu, reszta klikała w tablety lub rozglądała się po sali w poszukiwaniu znajomych. Patrzyło na mnie zaledwie parę oczu i było to spojrzenie z cyklu „posłucham chwilę i zajmę się czymś pożyteczniejszym”.
– Z tego powodu co roku tracicie, wy bankowcy, kilkadziesiąt miliardów złotych.
Już znacznie więcej osób na mnie spojrzało.
– Skoro udało mi się państwa zainteresować, przejdę do przykładu. Jedna z amerykańskich pizzerii wzięła na warsztat dane dotyczące pogody. Myślą sobie państwo, aha, jak pada deszcz albo jest zimno, ludzie więcej jedzą. Oni chcieli odkryć coś więcej i znaleźli, kiedy dokładnie z powodu pogody, są przerwy w dostawie prądu. Wtedy właśnie pizzeria wysyła na smartfony promocyjną ofertę. Wdzięczność klientów jest ogromna. Nim oni zdążą pomyśleć, „jak zrobię po ciemku obiad?!”, już mają rozwiązanie problemu i to w atrakcyjnej cenie. W ciągu roku zyski wzrosły wielokrotnie. Podobnych zależności szukamy w bankowości. Jak i kiedy mamy szansę rozwiązać problemy naszych klientów?
Teraz miałem już uwagę większości, a ci, co jeszcze wpatrywali się w smartfony i tablety, właśnie się orientowali, że dzieje się coś ciekawego, podnosili na mnie wzrok. Uwielbiałem ten moment, gdy całkowicie panowałem nad słuchaczami, gdy na chwilę o wszystkim zapominali i dawali się porwać.
Godzina wykładu minęła błyskawicznie. Potem przez półtorej godziny musiałem odpowiadać na pytania
Kolejny wykładowca zamiast mnie pośpieszać, sam przyłączył się do pytających. W końcu udało mi się uciec z auli. Szedłem korytarzem, chowając po kieszeniach wizytówki biznesmenów zainteresowanych współpracą. Prawie unosiłem się nad podłogą.
– Czy da się pan zaprosić na drinka? – usłyszałem nagle.
Za mną stała kobieta z samochodu. Była na wykładzie? Jak mogłem jej nie zauważyć? Miała na sobie kremową sukienkę z krótkim rękawem, idealnie dopasowaną do sylwetki. Kremowe szpilki sprawiały, że jej nogi wydawały się nie mieć końca. Wyciągnęła wypielęgnowaną dłoń.
– Magda.
– Robert.
W hotelu stało się jasne, czego ode mnie chce
Po drinku, a nawet dwóch, poszliśmy na spacer. Śnieg prószył, przechodnie przed nami zostawiali na nim pierwsze ślady. Przeszliśmy przez rynek, minęliśmy rząd dorożek i ruszyliśmy w kierunku Kazimierza. Nie mówiliśmy za dużo, ale to była cisza z tych, które zbliżają, a nie oddalają. Pełne porozumienie dwojga obcych sobie osób. Nie wiedziałem o niej nic. Co robiła na konferencji? Czy miała męża?
Nie nosiła obrączki, ale na serdecznym palcu miała pierścionek wyglądający na zaręczynowy. Ona o mnie wiedziała tylko tyle, że jestem naukowcem. Szliśmy długą ulicą Starowiślną, torami obok sunęły stare tramwaje. Wziąłem Magdę za rękę…
– Wiesz, że to będzie jednorazowa przygoda? – spytała, nie patrząc na mnie. – Dlatego o nic mnie nie pytaj... Tak będzie łatwiej.
– Może i tak – uśmiechnąłem się.
Tak bardzo cieszyłem się, że jestem z nią teraz, że kompletnie nie martwiłem się, co będzie jutro. Pociągnąłem ją w boczną uliczkę, przy której zaczynał się ciąg małych knajpek. Za zaparowanymi szybami siedzieli zagadani goście, sporo zakochanych par. Przez nieszczelne drzwi wydobywał się zapach grzanego wina.
– Chodźmy do hotelu – poprosiła.
Poczułem ciepło rozpływające się po całym ciele. O tym przecież marzyłem, gdy tylko się spotkaliśmy. Nic nie pamiętam z drogi powrotnej. Najwyraźniej myśli odpłynęły z mojej mądrej głowy. Nie była pierwszą kobietą, która mnie podrywała. Naukowcy, wbrew temu, co pokazywał serial „Teoria wielkiego podrywu”, mają duże powodzenie.
Jesteśmy idealnym materiałem genetycznym. Przyszłe matki widzą w nas szansę na mądre dzieci. Schody zaczynają się podczas wspólnego mieszkania. Nie chcę mówić za kolegów, ale ja byłem w tym beznadziejny. O wszystkim zapominałem i doprowadzałem moje partnerki do szału.
Magda nie chciała jednak ze mną być. Chciała tylko się ze mną przespać. Nie rozumiałem dlaczego, aż do momentu, gdy byliśmy już sami w pokoju hotelowym. Nie chciała, bym się zabezpieczył a po szalonej nocy wyszła, prosząc, bym nigdy jej nie szukał.
Czytaj także:
Moja narzeczona jeździ na wózku. To dlatego matka nie chce naszego ślubu
Moja żona miała obsesję na punkcie wagi. Nawet w ciąży się głodziła
Nieodpowiedzialny tatuś zostawił dziecko samo przed sklepem. Doszło do tragedii