„Macocha wystroiła się na pogrzeb ojca jak na imprezę. Zamiast płakać po mężu, już liczyła jego kasę”

smutny mężczyzna fot. Adobe Stock, New Africa
„– Muszę iść – oznajmiłem stanowczo. – Po ceremonii zabiorę cię do szpitala, ale teraz nie mogę tutaj zostać, ksiądz na mnie nie poczeka – spojrzałem na matkę Sylwii. – Niech pani się nią zajmie, to w końcu pogrzeb mojego ojca. – Marek, nie zostawaj mnie tutaj! – Sylwia zaczęła płakać, ale już jej nie słyszałem”.
/ 18.03.2024 13:15
smutny mężczyzna fot. Adobe Stock, New Africa

– Mamo, proszę, przemyśl to jeszcze raz... Czy na pewno podjęłaś już ostateczną decyzję? Przecież to jest ostatnia podróż taty. Co ludzie powiedzą? – spojrzałem na nią z błaganiem.

– Nie zmuszaj mnie do czegoś, co nie jest zgodne z moim sercem – odpowiedziała mama, uśmiechając się smutno. – Pożegnam tatę na swój sposób, a właściwie zrobiłam to już dawno. Nie zamierzam rywalizować na cmentarzu z tą kobietą, tylko po to, aby inni nie plotkowali. On miał inną żonę i to ona pójdzie za jego trumną.

– Przysięgał ci przed Bogiem, więc nikt go z tej przysięgi nie zwolnił. Ty również nie jesteś z niej zwolniona. To ty jesteś wdową – upierałem się przy swoim. – Przecież zdajesz sobie sprawę, że od długiego czasu między nimi było źle, a tata żałował swojego wyboru i wielokrotnie mi o tym mówił.

Nie podobało mi się, że mama nie chciała wziąć udziału w pogrzebie taty, ale jest ona niezwykle uparta i ambitna. Kiedy raz coś sobie postanowi, ciężko jest ją przekonać do zmiany zdania. I tak naprawdę nie powinienem się jej dziwić – odejście taty wiele lat temu bardzo ją zraniło i upokorzyło. Wiedziałem na pewno, że ta rana w jej sercu wciąż krwawi.

Ojciec odszedł do młodszej kobiety

Zawsze dbał o rodzinę, pokazywał miłość do mamy i mnie. Szczególnie troszczył się o matkę, która często była chora. A potem nagle, jak grom z jasnego nieba, oznajmił, że w jego życiu pojawiła się ważna osoba i że zamierza się wyprowadzić. Miałem wtedy czternaście lat i byłem zszokowany.

Zrozumienie przyszło do mnie, już jak byłem dojrzałym mężczyzną – mój ojciec po prostu nie dał rady poradzić sobie ze swoim kryzysem wieku średniego. Sylwia, atrakcyjna i znacznie młodsza od niego, pełna energii i pewności siebie, bez problemu go oczarowała. Nie zaprzeczam, ojciec finansował moje studia, dom, nie zostawił nas bez środków do życia, mimo że zaczynał nowy rozdział. Ale nie wyglądał na szczęśliwego. Potrafiłem to dostrzec. Zgasł po kilku latach pełnych, jakby stracił całą swoją energię. A Sylwia... Cóż, wiedziała, jak korzystać z życia u boku mojego ojca, szczególnie z jego majątku.

Zawsze była starannie ubrana i elegancka, ale równocześnie bardzo głośna. Odwiedzałem ich wiele razy i często widziałem, jak ojciec jest zaniepokojony, kiedy Sylwia wybuchała głośnym, obscenicznym śmiechem. Byli tacy różni od siebie!

Zmarł tak nagle

Nigdy nie pomyślałbym, że matka przeżyje ojca. Kiedy pewnego wieczoru Sylwia zadzwoniła do mnie z wiadomością, że ojciec miał zawał, nie mogłem w to uwierzyć. Mimo że natychmiast wyruszyłem z domu, był za późno. Odszedł kilka minut przed moim przybyciem do szpitala.

Jego żona powiedziała mi, że nie doświadczył bólu, że natychmiast stracił świadomość, której już nie odzyskał. Po tym poprosiła mnie, abym ją wspomógł w organizacji pogrzebu.

– Wiesz, jakoś nie mogę się skupić na tych sprawach – narzekała, obdarzając mnie smutnym spojrzeniem. – Trzeba załatwić różne formalności, wybrać trumnę i takie tam... – w tym momencie nabrała energii. – Zajmę się sama tylko doborem kwiatów i menu w restauracji i zadzwonię do notariusza zapytać o spadek?

– O jakim menu mówisz i jaki notariusz? O co ci chodzi? – przerwałem jej, zaskoczony jej słowami.

– Przecież musimy zaprosić gości z pogrzebu na stypę, prawda? – rzuciła mi niechętne spojrzenie. – Jak sobie wyobrażasz pogrzeb bez stypy? I chciałabym, żebyś szedł za trumną ze mną, trzymając się ze mną za ręce. W końcu jesteś jedynym synem Tadeusza, a ja jestem wdową...

Nie byłem w stanie dłużej znosić jej gadulstwa. Zaledwie godzina upłynęła od momentu, gdy ojciec odszedł, a ona już planowała, co podać do jedzenia na stypie i liczyła, ile kasy dostanie w spadku. Nie dostrzegałem na jej twarzy żadnego smutku. Paplała, jakby opowiadała o planach na wesele, a nie o pogrzebie swojego męża. "Co za bezmyślna i pusta kobieta! Jak mój ojciec mógł z nią wytrzymać przez te wszystkie lata?" – z ironią zastanawiałem się.

Matka nie chciała iść na pogrzeb

Zamierzałem oznajmić, że z pewnością stanę obok trumny, podtrzymując wdowę po ojcu, ale na pewno nie będzie to ona, lecz moja matka. Na szczęście, w ostatniej chwili powstrzymałem się od wypowiedzenia tych słów – nie był to odpowiedni moment na takie dyskusje. A potem okazało się, że matka nie chce nawet myśleć o uczestnictwie w pogrzebie...

– Modlić się za jego duszę będę w kościele – oznajmiła na zakończenie naszej rozmowy wieczorem przed ceremonią. – To będzie moje pożegnanie. Ty jednak idź tam z nią, ona ma do tego prawo – westchnęła ciężko.

Nastąpił moment, kiedy uświadomiłem sobie, że mimo bolesnych ran na duszy, moja kochana matka wciąż darzyła ojca głębokim uczuciem. 

Macocha przesadziła

Nastał czas pogrzebu ojca. Z sercem pełnym niepokoju przekroczyłem próg kaplicy, dostrzegłem rozmawiającą z kimś Sylwię i zamarłem z nie wierząc w to, co widzę. Od tej kobiety można było oczekiwać wszystkiego, ale nie tego! Patrzyłem na jej krótką spódniczkę, obcisły żakiet, ogromny kapelusz z woalką, szpilki... Wyglądała tak, jakby była na jakimś przyjęciu, a nie na pogrzebie swojego męża!

Kiedy mnie dostrzegła, uśmiechnęła się i pomachała ręką. Podszedłem bliżej, aromat jej perfum był tak silny, że musiałem na chwilę wstrzymać oddech.

– Podobają ci się te kwiaty? – wskazała głową na wieńce wokół trumny. – Wydałam na nie mnóstwo pieniędzy, ale co z tego, niech inni widzą, że nie jestem sknerą – uśmiechnęła się. – A miejsce na posiłek wybrałam na Starówce, będzie lunch, wino i dobrej jakości koniak...

Naprawdę było mi przykro. Zastanawiałem się nad ojcem i jego życiem z tą kobietą, a w mojej wyobraźni pojawiała się obraz skromnej mamy. Jak różne były te dwie kobiety, dwie wdowy po moim ojcu. W głębi duszy współczułem mu... Ale cóż, nie można przecież cofnąć czasu, sam też nie byłem w stanie nic więcej zrobić. Oprócz tej ostatniej przysługi, a potem modlitwy przy jego grobie.

Byłem zły i smutny

Po nabożeństwie procesja żałobna opuściła kaplicę. Sylwia chwyciła mnie pod ramię, choć nie byłem w nastroju. Spojrzałem na jej niewiarygodnie wysokie buty na obcasie – musiały ją uciskać. Nie dziwiło mnie, że opierała na mnie całe swoje ciało.

Smutek we mnie narastał, kiedy myślałem, że to nie moja mama, ale Sylwia idzie ze mną. Myśl o tym, że ona sama, gdzieś tam w kościele, żegnała się ostatni raz ze swoim mężem, sprawiła, że serce zaczęło mi nerwowo bić.

Gwałtowne szarpnięcie ze strony Sylwii przerwało moje rozmyślania. Kobieta oparła się o mnie drugą ręką, wydając jednocześnie cichy jęk. Na początku nie zrozumiałem, co się dzieje.

– Jezu, to tak strasznie boli! – wydusiła z siebie macocha. – Wydaje mi się, że skręciłam kostkę. Marek, pomóż mi, nie dam rady dalej iść! – skakała komicznie na jednej nodze.

To było jak zrządzenie losu

Elegancka, czarna szpilka z połamanym obcasem leżała przy krawędzi alejki.

– Powinni poczekać – wskazała głową na kondukt żałobny. 

Spojrzałem na jej lewą stopę. Kostka była spuchnięta, nie było szans, że Sylwia jest w stanie założyć but.

– Musisz to jakoś zabandażować, nałożyć kompres – zaproponowałem. – Przydałby się tu medyk – skinąłem głową.

– Ale skąd niby na cmentarzu miałby się wziąć lekarz – wycedziła ze złością i natychmiast skrzywiła się z bólu. – Niech poczekają, nie rozumiem, dlaczego tak się spieszą! Marek, zrób coś w końcu.

– Nie wiem co – odpowiedziałem, patrząc bezradnie. – Nie możesz chodzić, ale przecież pogrzeb nie może czekać. Wiesz, ksiądz, harmonogram i tak dalej.

Zostawiłem ją

Nikt nie zauważył, że coś się przydarzyło Sylwii. Bliscy, przyjaciele mojego ojca, znajomi, a także dwóch duchownych i młodzi ludzie niosący kwiaty kontynuowali swoją drogę w zadumie. Również ja musiałem iść dalej. Zatem posadziłem Sylwię na najbliższej ławce.

– Muszę iść – oznajmiłem stanowczo. – Po ceremonii zabiorę cię do szpitala, ale teraz nie mogę tutaj zostać, ksiądz na mnie nie poczeka – spojrzałem na matkę Sylwii, która była jedyną osobą, która zdecydowała się zostać z nami. – Niech pani się nią zajmie, to w końcu pogrzeb mojego ojca.

– Marek, nie zostawaj mnie tutaj! – Sylwia zaczęła płakać, ale już jej nie słyszałem.

Ruszyłem szybko, żeby dogonić kondukt. Chciałem dobiec na sam początek, do najbliższych krewnych mojego ojca, zanim dotrą do grobu. Kiedy zatrzymałem się obok braci ojca, ksiądz już rozpoczynał swoje przemówienie. Wzdychając, niemal nieświadomie odwróciłem głowę na bok, jakby coś przyciągnęło mój wzrok. Wtedy dostrzegłem matkę;

A jednak przyszła

Stała z dala od nas, przy murze cmentarza, jakby próbowała schować się przed spojrzeniami płaczących. Była ubrana w prosty, czarny płaszcz, na głowie miała czapkę. Nie zastanawiałem się ani chwili – w mgnieniu oka znalazłem się przed księdzem.

– Proszę o chwilę cierpliwości, tylko jedną minutę – szepnąłem mu do ucha. – To ma ogromne znaczenie dla mnie i dla... - rzuciłem okiem na trumnę. – I dla ojca to jest bardzo istotne! – dodałem, ignorując jego niezadowolone mruczenie i ruszyłem w kierunku mamy.

Kilka chwil później objąłem  przytuliłem ją mocno.

– Chodźmy, nie powinnaś być tutaj sama – poprowadziłem ją za rękę. – Zaraz ksiądz rozpocznie modlitwę.

Nie mogłam się powstrzymać, musiałam tu przyjść, do Tadzia – spojrzała na mnie z łzami w oczach. – Ale ja nie mogę, tam przecież jest jego żona.

– Możesz, mamo, powinnaś nawet – odparłem zdecydowanie, prowadząc ją w stronę grobu. – Sylwia skręciła kostkę tuż po wyjściu z kaplicy, wygląda na to, że tak miało być. Pójdźmy stąd – popędziłem mamę.

Staliśmy obok trumny ojca, tuż przy proboszczu. Mama cała drżała, lecz już nie płakała. Wszyscy patrzyli na nią z życzliwością i smutkiem. Bracia ojca skinęli w naszą stronę z szacunkiem, jakby w ten sposób całkowicie zaakceptowali jej obecność tam.

Po zakończeniu modlitwy mama otrzymywała serdeczne uściski dłoni oraz kondolencje od wszystkich. Nikt nie zapytał o Sylwię. Czas zdawał się stanąć w miejscu. To ona była prawdziwą wdową po ojcu.

Czytaj także: „Dobrymi chęciami jest piekło wybrukowane. Matka chciała mnie chronić, a zrobiła mi wielką krzywdę”
„Przez matkę mam dwie lewe ręce. Traktowała mnie jak księżniczkę i teraz nawet nie potrafię zrobić prania”
„Mąż nigdy mi nie pozwalał na realizację mojego marzenia. Musiało upłynąć wiele lat, bym postawiła na swoim”

Redakcja poleca

REKLAMA