Mówi się, że z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciach i coś w tym jest. Macocha uśpiła czujność wszystkich – poza moją. Niestety okazało się, że się nie myliłam.
Choroba mamy spadła na nas nagle
Cała historia zaczęła się jakieś 10 lat temu. Wtedy bardzo poważnie zachorowała nasza mama. Któregoś dnia zemdlała w kuchni podczas gotowania. Siostra była wtedy w domu i wezwała pogotowie. Okazało się, że mama miała atak wyrostka. Ucieszyliśmy się, że to nic poważnego, ale wtedy przyszła druga diagnoza. Podczas badań USG okazało się, że ma też nowotwór jelita z przerzutami.
Byliśmy zdruzgotani. Tego nie spodziewał się nikt. Nie było żadnych objawów. Mama dotychczas czuła się dobrze. Tymczasem teraz lekarze nie dawali jej dużo czasu. Pół roku później żegnaliśmy ją na cmentarzu. Najdotkliwiej śmierć mamy przeżył tata. Zawsze powtarzał, że była miłością jego życia. Sytuacji nie poprawiał fakt, że stało się to nagle. Zabolało go to tak bardzo, że przez ponad rok korzystał ze wsparcia psychologa. Potem zaczął dochodzić do siebie. Latami powtarzaliśmy mu, by poszukał sobie kogoś nowego. On zaś uparcie powtarzał, że mama była jego jedyną miłością.
Szkoda nam było taty, bo był osobą bardzo rodzinną. Jako właściciel ogromnej firmy kurierskiej na wszystkie spotkania firmowe i integracyjne jeździł z żoną. Podobnie jak wszyscy inni ze swoimi małżonkami. Teraz jeździł sam. Oglądał szczęśliwe rodziny i nawet na zdjęciach było widać, że nie jest to ten sam człowiek, co kiedyś.
Latem tata zdecydował, że jedzie na wczasy nad morze. Po dwóch tygodniach wrócił podekscytowany i odmieniony. Nie od razu chciał powiedzieć, co się stało. Myślałyśmy, że wypoczął i stąd poprawa samopoczucia. Dwa tygodnie później zadzwonił do mnie i siostry, że zaprasza nas z naszymi rodzinami na uroczysty obiad. Impreza miała odbyć się w ulubionej restauracji taty.
Nie mogłam się do niej przekonać
Gdy weszłyśmy do środka, na nazwisko taty zarezerwowany był duży stół, żebyśmy wszyscy mogli się pomieścić. Taty jeszcze nie było. W pewnym momencie wszedł do restauracji, a pod rękę trzymała go zgrabna brunetka w okularach. Tata podszedł z nią do stolika i powiedział:
– Chciałbym wam przedstawić Lidkę, którą poznałem na wczasach nad morzem i od tego czasu dalej się spotykamy.
Trochę nas wszystkich zamurowało, ponieważ była to osoba młodsza ode mnie i od mojej siostry. Widać to było już na pierwszy rzut oka. Nie chciało mi się wierzyć, że rzeczywiście łączy ich prawdziwe uczucie. Postanowiłam na razie jednak nic o tym nie mówić. Do podobnych wniosków musiała dojść też moja siostra i nasi mężowie, ponieważ wszyscy dłuższą chwilę nic nie mówiliśmy i dopiero potem uśmiechnęliśmy się szeroko i padły słowa powitania. Kolacja przebiegła w dość przyjemnej atmosferze.
Następnego dnia zadzwoniłam do Eweliny, żeby zapytać ją, co myśli o tej wakacyjnej znajomości taty.
– Wiesz co? Ona wydaje się miła. Dobrze się z nią rozmawiało, a tata jest szczęśliwy – nie mogłam uwierzyć, że moja siostra tak łatwo daje się zwieść.
– No ale nie razi cię ta różnica wieku? – zapytałam.
– Historia zna przypadki, że mężczyźni mają dużo młodsze kobiety. Czemu zakładasz, że jest coś nie tak?
No tak… Co miałam powiedzieć? Przecież było to tylko moje przypuszczenie i wątpliwości. Postanowiłam porozmawiać o tym bezpośrednio z tatą, więc dwa dni później po pracy pojechałam do niego do domu. Ku mojemu zaskoczeniu okazało się, że Lidka już się tam wprowadziła. Poprosiłam tatę o rozmowę w cztery oczy.
– Tato nie sądzisz, że to wszystko za szybko się dzieje? Przecież dopiero się poznaliście!
– A ja z każdym dniem nie robię się coraz młodszy. Chcę się nacieszyć szczęśliwym związkiem, póki jeszcze mam czas, a mam już 63 lata.
Pokręciłam głową i westchnęłam. Z jednej strony rozumiałam ten tok myślenia, ale z drugiej to wszystko mi nie pasowało. Chciałam szczęścia taty, chciałam, żeby kogoś poznał, ale nie w taki sposób.
– Ile ona w ogóle ma lat? – zapytałam.
– Skończyła 32.
– I nie widzisz w tym nic niestosownego? Tato przecież ona jest młodsza ode mnie i od Eweliny!
Tata tylko wzruszył ramionami i uśmiechnął się, bo w drzwiach akurat stanęła Lidka. Miałam koszmarnie złe przeczucia, ale czułam się w nich osamotniona. Nie mogłam zrozumieć, dlaczego ani tata, ani moja siostra nie podzielali moich obaw.
Dosięgła nas kolejna tragedia
Czas upływał, a tata dalej spotykał się z Lidką. Mieszkali razem i wszystko wydawało się układać bardzo dobrze. Rzeczywiście była miła i dbała o dom i o niego. Tata był szczęśliwy i wszyscy w rodzinie lubili jego nową partnerkę – poza mną.
Rok później tata obwieścił, że oświadczył się Lidce, a ona się zgodziła. Nie mogłam w to uwierzyć, ale nie miałam już żadnych argumentów. Przez ostatni rok ewidentnie wkupiła się w łaski naszej rodziny, a ja wyjawiając swoje wątpliwości, wychodziłam na tę, która nie życzy tacie dobrze. Milczałam więc, choć różne słowa cisnęły mi się na usta.
Wesele było huczne i duże. Poza rodziną zaproszeni byli też znajomi taty wraz z rodzinami i osobami bliskimi. Patrząc na tatę, musiałam przyznać, że dawno nie widziałam go tak szczęśliwego, jak od kiedy był z tą kobietą. Właśnie to sprawiało, że potrafiłam ugryźć się w język i nic nie mówić. Aczkolwiek kiedyś powiedziałam Lidce, że jej nie ufam, ale ona tylko uśmiechnęła się i nic nie powiedziała. Od tego czasu nasze relacje się nie pogorszyły, co też mnie zaskoczyło.
Pół roku po ślubie tata poważnie zachorował. Przeszedł zawał i z trudnością dochodził do siebie w szpitalu. Gdy jednak wydobrzał i został wypisany do domu, wszystko wydawało się wracać do normy. Dlatego nikt nie spodziewał się tego, co się wydarzyło. Pewnego wieczora Lidka zadzwoniła do nas i powiedziała, że wezwała pogotowie, ale nie dojechało na czas. Byliśmy zdruzgotani. Straciliśmy drugiego z rodziców.
Formalności pogrzebowe załatwiałyśmy we trójkę: ja, Ewelina i Lidka. Na ten czas postanowiłam zakopać topór wojenny, bo teraz co innego miało znaczenie. Okazało się jednak, że niestety się nie myliłam.
Pewnego wieczora zadzwoniła do mnie Ewelina i powiedziała:
– Rozmawiałam przed chwilą z Lidką. Powiedziała, że skremowała tatę.
– Jak to? Przecież rozmawiałyśmy o tym, a nawet została wybrana trumna!
– Twierdzi, że taka była wola taty. Wiesz coś na ten temat? – zapytała siostra.
Przez chwilę milczałam, szukając w pamięci, czy kiedykolwiek tata coś takiego powiedział.
– Nie, absolutnie nic takiego nigdy nie mówił. Poza tym rozmawiałyśmy o tym wszystkie trzy. Wiedziała, że nie wyrażamy na to zgody – czułam, jak podnosi mi się ciśnienie i wraca antypatia do tej osoby.
Następnego dnia pojechałam do Lidki, aby z nią porozmawiać. Oczywiście szła w zaparte, że taka była wola taty i po prostu ją spełniła, a nie powiedziała nam o tym, ponieważ nie czuła potrzeby tłumaczyć się z decyzji dotyczących jej męża. Myślałam, że oszaleję z wściekłości. Za dwa dni był pogrzeb, a czułam, że to nie koniec niespodzianek.
Podejrzewałam ją o najgorsze
W weekend po pogrzebie przyjechałyśmy z siostrą do domu taty, by uporządkować jego dokumenty i niektóre rzeczy. Było bardzo dużo kwestii do zamknięcia związanych m.in. z firmą. Usiadłyśmy z Eweliną w jego biurze i zaczęłyśmy przeglądać dokumenty. Wtedy z jednej z szuflad wyjęłam testament.
– Ewelina! Chodź i zobacz – powiedziałam, a ręce trzęsły mi się z nerwów.
Pokazałam siostrze treść dokumentu, z którego wynikało, że wszystko, dosłownie wszystko, przepisał Lidce, a nas obie wydziedziczył. Testament był świeży – sprzed kilku miesięcy.
– Chyba miałaś rację, mając co do niej wątpliwości – powiedziała moja siostra. – Co teraz?
– Pewnie czeka nas batalia w sądach! Trzeba będzie pójść z tym do jakiegoś prawnika. Ja tego tak nie zostawię!
Uzgodniłyśmy z siostrą, że na razie nic nie damy po sobie poznać i skończymy porządkowanie dokumentów. Bałyśmy się bowiem, że jeśli Lidka maczała w tym palce, to pochowa jakieś dokumenty, które mogą nam się potem przydać w sądzie. Tymczasem okazało się, że najgorsze podejrzenia jeszcze były przed nami.
Gdy skończyłyśmy z siostrą porządkować gabinet taty, poszłyśmy do jego pokoju, choć w zasadzie powinnam powiedzieć – do ich sypialni. Przejrzałyśmy rzeczy w szafach i przy jego stoliku nocnym. Leżały tam opakowania od leków i dozownik, w którym powinny być poukładane dawki leków na dany dzień.
– To niemożliwe… – usłyszałam szept siostry.
– Co się stało? – zapytałam.
– Popatrz – powiedziała i podała mi dozownik z lekami. – W każdej przegródce powinna być dzienna dawka, a tymczasem są podwójne. Brakuje leków z trzech dni, a nie wiadomo jak długo były tak układane, jak długo tata tak je brał.
Popatrzyłam na siostrę, próbując zrozumieć, co oznacza to, co powiedziała. Była pielęgniarką, więc wiedziała, co mówi.
– Czy ty sugerujesz…
– Nic nie sugeruję – przerwała mi poddenerwowana. – Po prostu to się nie zgadza!
W tym momencie do pokoju weszła Lidka, więc dopytałyśmy ją, co oznaczają te tabletki. Ona uśmiechnęła się tajemniczo, wzruszyła ramionami i powiedziała, że nic, a następnie wyszła z pomieszczenia. Mnie i mojej siostrze po plecach przebiegu zimny dreszcz. Najgorsze w tym wszystkim było to, że nasze podejrzenia, nawet te najgorsze, nie były już możliwe do udowodnienia, bo tata został skremowany. Zadbała o najdrobniejszy szczegół, a my zostałyśmy z niczym.
Czytaj także:
„Brat z żoną zrobili z mojego domu coroczną kwaterę wakacyjną. Wyszło im to bokiem, gdy zrealizowałam swój plan”
„Matka powierzyła dorobek życia szarlatanowi. Pukałam się w głowę, gdy o tym słyszałam, ale sama nie byłam mądrzejsza”
„Ojciec przyzwyczaił mnie do luksusu. By ciągle żyć na tym samym poziomie, sprzedawałam ciało zagranicznym bogaczom”