Kiedy straciłam pracę, poczułam się kompletnie osamotniona. Okazało się, że moje biurowe koleżanki bardzo mnie lubiły, ale wtedy, gdy chodziłam z nimi na zakupy i imprezy. Biedna przestałam do nich pasować. Coraz rzadziej dzwonił mój telefon, nikt mnie nie zapraszał na spotkania. Kiedy zwróciłam się do jednej z nich z prośbą o niewielką pożyczkę, wymigała się, tłumacząc, że musi odkładać pieniądze na wakacje. Druga powiedziała, że chce kupić nowy telewizor, a trzecia poradziła mi, żebym wzięła kredyt z banku. Jakby nie wiedziała, że ja kredytu nie dostanę.
Zostałam całkiem sama. Moi rodzice mieszkali na wsi i ledwo wiązali koniec z końcem. Przyjaciół nie miałam, partnera też. I wtedy niespodziewanie pojawił się on – Maciek, z którym spotykałam się trzy lata temu. Rozstaliśmy się po roku znajomości, bo nie umiałam się w nim zakochać. Nie było źle w naszym związku, tylko brakowało zaangażowania z mojej strony. Nie chciałam żyć z mężczyzną, nie czując do niego miłości. On mnie chyba kochał, tak przynajmniej deklarował; ja nie potrafiłam tego uczucia odwzajemnić.
Po rozstaniu dzwonił, przekonywał mnie, żebyśmy spróbowali jeszcze raz. Ale wiedziałam, że choćbyśmy próbowali i dziesięć razy, nic z tego nie wyjdzie.
Czemu to zrobiłam? Z samotności...
Teraz, po stracie posady, spotkałam go przypadkiem, wychodząc z biura pośrednictwa pracy. Nie mieli dla mnie żadnych ofert.
– Cześć, Matylda – odezwał się ktoś za moimi plecami.
Odwróciłam się.
– Cześć, Maciek – przywitałam się z nim. – Co tu robisz? Chyba nie szukasz pracy? – zapytał.
– Niestety, tak – odparłam. – Szukam, i to już od dwóch miesięcy, ale bez rezultatu.
Poszliśmy na kawę. Maciek pracował w dużej firmie konsultingowej, więc poprosiłam go, żeby rozejrzał się za jakąś robotą dla mnie. Obiecał, że popyta, a potem zaczął dociekać, co dzieje się w moim życiu osobistym, czy mam kogoś. Niechętnie przyznałam, że ciągle jestem sama.
– To tak, jak ja – powiedział i popatrzył na mnie uważnie.
Nic na to nie powiedziałam.
Po trzech dniach zadzwonił z propozycją spotkania. Zrozumiałam, że ma dla mnie jakąś pracę. Na miejscu jednak okazało się, że pracy nie znalazł, za to kupił dwa bilety na koncert mojego ulubionego zespołu. Pomachał mi nimi przed oczami.
– Mnie na to teraz nie stać – przypomniałam mu z goryczą.
– A czy to ważne, kto płaci? Ważne, że grają w naszym mieście. Ile czasu ich tu nie było?
– Trzy lata – odparłam. – Byliśmy razem na ich koncercie tuż przed naszym rozstaniem…
I to był mój błąd, bo Maciek zaczął wspominać nasz związek. Koncerty, wyjazdy nad morze, wycieczki w góry. Przypominał zabawne sytuacje, jak ta, kiedy starszy pan wziął nas za parę kolegów (byłam ubrana w wojskową kurtkę i miałam czapkę z daszkiem), albo kiedy w lesie musieliśmy salwować się ucieczką przed stadem dzików. Maciek zawsze umiał opowiadać ciekawie i z humorem. Śmiałam się przy kawiarnianym stoliku, aż mi łzy pociekły.
Później poszliśmy na koncert. Bawiłam się świetnie. Nie przeszkadzało mi nawet, gdy w pewnym momencie Maciek chwycił moją rękę. Potem pocałował mnie, a ja automatycznie oddałam pocałunek i dopiero w domu naszły mnie wątpliwości.
„Co ty robisz? Przecież to facet, którego rzuciłaś, bo nie umiałaś go pokochać. Musisz przestać się z nim spotykać, inaczej stracisz do siebie szacunek!” – zganiłam się w myślach.
Ale wbrew samej sobie i swojemu postanowieniu po raz kolejny spotkałam się z Maćkiem. Chyba po prostu czułam się bardzo samotna… Zabrał mnie w góry. I nie chciał słyszeć o tym, że nie stać nawet na bilet na pociąg.
– Dzisiaj ja mam kasę, jutro będziesz miała ty – powiedział po prostu. Cały Maciek.
Powinnam odmówić, ale potrzeba wyjazdu, ucieczki z miasta, była silniejsza. Wróciliśmy późnym wieczorem i pojechaliśmy do mnie. Po trzech lampkach wina stało się – wylądowałam w łóżku z byłym chłopakiem. Zastanowiło mnie przelotnie tylko to, że nic nie czuję, ale zbagatelizowałam sprawę, składając to na karb wypitego alkoholu.
Sytuacja zaczynała być kłopotliwa
Wkrótce Maciek zaczął być stałym gościem w moim domu. Przychodził z zakupami, które układał w lodówce, przynosił moje ulubione kosmetyki. Zabierał mnie do kina, restauracji, kupował mi sukienki i buty… Zapłacił nawet czynsz za moje mieszkanie. Kiedy oponowałam, powiedział, że przecież mieszka u mnie. Nie było to nieprawdą…
Co jakiś czas pytałam go o pracę dla mnie i za każdym razem słyszałam, że pamięta o tym, ale na razie jeszcze nie znalazł nic odpowiedniego.
Właściwie powinno mi być dobrze. Miałam u boku faceta, który starał się o mnie i dla mnie, był troskliwy, potrafił utrzymać nas oboje i nie robił problemu, gdy wymawiając się bólem głowy, nie chciałam z nim iść do łóżka. No właśnie – ta ostatnia sprawa stała się dla mnie kłopotliwa. Nie czułam do niego pożądania, nie podniecały mnie jego pocałunki ani pieszczoty…
Wystarczyły trzy miesiące życia z Maćkiem, a moje zainteresowanie szukaniem pracy spadło. Już nie kupowałam gazet, nie śledziłam ogłoszeń z ofertami w Internecie, nie posyłałam aplikacji do firm działających w mojej branży. Dzień wypełniało mi gotowanie, sprzątanie, a potem wieczorne rozrywki. Maciek bardzo się starał, aby każde popołudnie było atrakcyjne. Chodziliśmy na wernisaże, do kina, teatru albo do jego znajomych z pracy. Wszyscy traktowali nas jak parę, chociaż mnie to nie do końca odpowiadało.
Pewnego dnia obudziłam się z poczuciem, że już dłużej w takim życiu nie wytrzymam. Poczułam do siebie obrzydzenie i wstręt, że Maciek zdołał mnie kupić – mnie, kobietę dotąd niezależną pod każdym względem. Zobaczyłam też, że jego starania nie przyniosły efektów, gdyż ja nie umiem się zakochać na zawołanie ani z wdzięczności.
Zdawałam sobie sprawę z tego, jak wiele mam do stracenia: kochającego mężczyznę, niezły status materialny, atrakcyjne rozrywki. Jednak po drugiej stronie było dużo więcej – szacunek do samej siebie. Bo coraz częściej budziłam się z myślą, jak mało jestem warta.
Postanowiłam porozmawiać z Maćkiem. Chciałam mu wyjaśnić, co się ze mną dzieje, powiedzieć, że niestety, nie kocham go i musimy nasz związek zakończyć. Liczyłam, że mnie zrozumie i doceni moją uczciwość. Okazało się jednak, że nic z tego! Nazwał mnie wyrachowaną materialistką, oszustką – i były to najłagodniejsze z określeń, których użył. Nie interesował go kompletnie fakt, że sam poniekąd przystał na taką niejasną z mojej strony sytuację, że nigdy nie pytał mnie, czy go kocham, czy chcę z nim być, a po prostu kupował mnie za prezenty, zupełnie jak… luksusową prostytutkę.
Mam swoją godność
Rozstaliśmy się z hukiem. Trzasnął drzwiami, zapowiadając, że jeszcze wróci i odbierze, co jego. Nagle z czułego, spokojnego mężczyzny zamienił się w agresywnego drania. Czy byłam temu winna? Po części tak. Ale ja naprawdę myślałam, że zdołam obdarzyć go uczuciem. Nie udało mi się to.
Teraz intensywnie szukam pracy. Już nie w zawodzie, bo tu ofert jest jak na lekarstwo. Szukam jakiejkolwiek, żeby tylko zarobić na czynsz i skromne utrzymanie. Ostatnio dostałam drobne zlecenie, niby niewiele, a jednak bardzo się z niego ucieszyłam. Gdy opowiedziałam swoją historię koleżance z dawnej pracy, Elce, była wręcz zaszokowana moim postępowaniem.
– Miałaś takiego faceta i go zostawiłaś? Dlatego, że nie czułaś miłości? Matylda, faceci nie są do kochania, a po to, żeby nam się lepiej żyło. Mój mąż święty nie jest, ale dobrze zarabia i ja nie muszę tyrać, no i pobłażliwie patrzy na moje zakupy.
Ja też lubię robić zakupy, jak każda kobieta. Znacznie ważniejsza jest jednak dla mnie własna godność. Zakupy? Tak, ale za własne, zarobione pieniądze. Związek z mężczyzną? Tylko wtedy, kiedy będę go kochać.
Czytaj także:
„W pijanym widzie omal nie zabiłem żony, a ona wybroniła mnie przed sądem. Czy taki drań jak ja zasługuje by żyć?”
„Zaprosiłem Justynę na randkę, a ona spytała, czy to z litości. Nie mogła uwierzyć, że zakochałem się w niej jak wariat”
„Siostra mnie błaga, żebym poszła do łóżka z jej mężem i urodziła im dziecko. Nie ma pojęcia, że już raz to zrobiłam”