„Ludzie w pociągu prawie mnie zlinczowali, bo dyskretnie nakarmiłam synka piersią. Miałam pozwolić, żeby był głodny?”

matka karmiąca dziecko piersią fot. Adobe Stock, Alena Ozerova
„Ta sama dziewczyna, która jeszcze przed chwilą bez skrępowania obściskiwała się ze swoim chłopakiem, zaczęła mi prawić morały o >>publicznym obnażaniu się<<. Postanowiłam nie wchodzić z nią w żadne pyskówki, choć wszystko się we mnie gotowało”.
/ 14.03.2022 05:31
matka karmiąca dziecko piersią fot. Adobe Stock, Alena Ozerova

Mama zawiadomiła, że załatwiła wózek od kuzynki, więc przynajmniej tej kolumbryny nie musiałam taszczyć ze sobą. Jaśka wsadzę w chustę, przyklei się do mojej piersi, torbę do ręki, jakoś dam radę…

Rafał zadzwonił już z trasy, żeby się upewnić, że wszystko w porządku i nie jestem zła. Mieliśmy razem jechać w odwiedziny do moich rodziców, ale nagle trafiła mu się robota. Ciągle mu było łyso i tłumaczył się jak uczniak. Bo przecież chyba go rozumiem, przecież wiem, że z kasą u nas cienko, i po prostu głupotą byłoby odrzucanie takiej fuchy…

– Poradzę sobie – zapewniłam po raz kolejny. – To tylko dwie godziny pociągiem. Tata będzie czekał na mnie na stacji, nie martw się.

– Okropnie mi przykro, Klaudia.

– Powiedz to jeszcze raz, a zacznę podejrzewać, że jedziesz do tych Włoch z kochanką – zagroziłam. – I nie rób ze mnie kaleki.

– Jak wrócę, zaraz po was przyjadę – obiecał.

Specjalnie zasłoniłam się szalem

Ech, pewnie, że smutno mi będzie jechać bez niego, tylko z synkiem, ale twardym trzeba być, nie miękkim. Najwyżej sobie pobuczę wieczorem w panieńskim łóżeczku. Postanowiłam, że razem z małym szarpniemy się na pierwszą klasę, skoro tacie tak zależy, że nawet funduje bilety. Odrobina luksusu jeszcze nikomu nie zaszkodziła, prawda?

Byłam pełna entuzjazmu, choć przyznam, że jego poziom nieco mi opadł, gdy po wejściu do przedziału zobaczyłam miny pasażerów.

– A taki maluszek to nie będzie płakać? – wyrwało się eleganckiej paniusi, która siedziała przy drzwiach.

A jakby nawet, to co? Miałam obiecać, że wyrzucę dziecko przez okno? Albo zagipsuję mu usta. Uśmiechnęłam się tylko grzecznie i nic nie odpowiedziałam. Jej zresztą chyba zrobiło się głupio, że tak wyskoczyła, bo z własnej inicjatywy postawiła mi torbę na półce. Jasiek łaskawie spał mi na rękach, ale o czytaniu nie było mowy, bo na szelest kartek czuły jest niczym wygłodniały mol. Pozostało mi więc głównie gapienie się w okno i subtelna lustracja współtowarzyszy podróży.

Rany, jak ja już dawno nie przebywałam z obcymi! Ciągle tylko dom i dom, czasem jakieś zakupy w biegu, spacery z Jaśkiem po parku, ewentualnie podziwianie świata zza okna samochodu. A tu nieznajomi na wyciągnięcie ręki, i to na parę godzin! Każdy zatopiony w swoich myślach albo w lekturze, oprócz pary młodych, dla których reszta mogłaby nie istnieć. Aż poczułam dojmującą tęsknotę za Rafałem, widząc, jak czule sobie gruchają… Co tam, to tylko parę dni, przetrwam.

W którymś momencie poczułam kopnięcie w brzuch. Jasiek to potrafi człowieka przywrócić do rzeczywistości! Spoglądał na mnie uważnie błękitnymi oczami, jakby chciał powiedzieć: „Ej, matka, jestem tu!”. Pohuśtałam go leciutko i uśmiechnęłam się do gada obłudnie, że wszystko w porządku. Śpijże, chłopie, jeszcze tylko czterdzieści minut.

Najbardziej się bałam, że zwali kupę i będę musiała go przewinąć. Niby ludzka rzecz, ale nie wyobrażałam sobie, że macham współpasażerom przed nosami brudnym pampersem. Puściłam do niego oko i wydawało mi się, że łobuz zrobił to samo. W każdym razie wyglądał na tyle rześko, że wyjęłam z kieszeni jego ukochaną gumową kaczuszkę.

Złapał ją i natychmiast włożył do buzi, po czym znienacka rozwrzeszczał się głośno i rozpaczliwie. Wsunęłam mu ukradkiem palce w pieluchę, wyjęłam, czyste. Uff… Znaczy się, po prostu zgłodniał, nic nowego! Straszny żarłok się zrobił z niego ostatnio, ale i rośnie jak na drożdżach, to nie ma się co dziwić. Przewidziałam taką ewentualność, toteż rozsupłałam szal, który miałam na szyi i pod jego osłoną zaczęłam karmić Jaśka. Przyssał się do piersi, jakby głodował od tygodnia.

Dyskutowali sobie o mnie w najlepsze

Nagle usłyszałam sapnięcie i głos:

– No to już przesada! – to była panna, która do tej pory zajmowała się swoim chłopakiem. – Nie przyszło pani do głowy, że ta sytuacja może być dla kogoś krępująca?

Rozejrzałam się dokoła, czy aby na pewno mówiła do mnie?

Poprawiłam szal, na wypadek jakby jednak była w stanie coś dojrzeć, i postanowiłam nie wchodzić w żadne pyskówki. Nic nie widać, a poza tym, jak się zacznę denerwować, Jaśkowi się udzieli i dopiero będzie bal!

– Nikt mnie nie poprze? – smarkula była nieustępliwa. – Przecież to nie jest normalne! A jak to ja bym się rozebrała w przedziale?

– Przesadzasz, kochanie – luby nieśmiało próbował ją uspokoić.

– Ja przesadzam?! Ja?! – zaperzyła się. – Wielka mi Matka Polka! Nie mogłaby wyjść i machać tymi wymionami gdzieś dyskretnie?! Przecież to jest publiczne obnażanie się!

Aż mną zatrzęsło. Co za bezczelna gówniara. Obściskuje się przy wszystkich, a przeszkadza jej, gdy ja muszę nakarmić głodne dziecko?!

– Nie mogła pani przygotować butelki? – naskoczył na mnie przyparty do muru chłopak. – Moja siostra karmi mieszanką.

– A ja nie.

– Ale jednak można było zapytać, czy nam to nie przeszkadza – odezwała się znienacka pięćdziesięciolatka, która przez całą drogę żarła chipsy, krusząc wokół niemiłosiernie.

Słowo daję, to jakiś kosmos! Niby w tym kraju wszyscy są prorodzinni, a można zostać zlinczowanym za karmienie naturalne! Dyskretne!

– Może niech każdy zajmie się swoimi sprawami? – zaproponowała pani, która tak się wystraszyła na początku, że Jaś będzie płakał.

– Mnie to nie przeszkadza – odezwał się niespodziewanie staruszek spod okna. – Przecież to zupełnie normalne, wzruszające nawet…

– Jasne! – prychnęła smarkata. – Stary to dorobi każdą ideologię, żeby na cycki popatrzeć!

Zostawiłam kłócące się towarzystwo i z Jaśkiem przy piersi doczekałam w korytarzu, aż pociąg wjedzie na stację. A potem z płaczem rzuciłam się tacie w ramiona. Nigdy więcej takich podróży!

Czytaj także:
„Rozwód nie był dla mnie katastrofą, tylko drugą szansą od losu. W końcu mogłam zadbać o siebie i żyć po swojemu”
„Nie mogłam się pogodzić, że rzucił mnie facet. Całymi dniami snułam marzenia o naszym spotkaniu i to był błąd”
„Myślałam, że ojciec po śmierci mamy się załamie. Okazało się, że czekał 40 lat, by móc związać się z inną”

Redakcja poleca

REKLAMA