W moim rodzinnym domu nigdy się nie przelewało. Nie to, że nie było czego do garnka włożyć, bo absolutnie nie mogę powiedzieć, iż dziadowaliśmy. Niemniej przysięgłam sobie, że ja w taki sposób nie będę żyć.
Szukałam bogatego męża
Szczytem moich marzeń stało się znalezienie bogatego męża, który zapewni mi byt na wysokim poziomie. Aby przyciągnąć odpowiedniego faceta, dużą wagę przykładałam do wyglądu zewnętrznego. Poszłam też na studia, bo przecież żaden zamożny przystojniak nie poleci na byle idiotkę po ogólniaku.
Kiedy poznałam Krystiana, czułam się tak, jakbym złapała pana Boga za nogi. Jego rodzina spała na pieniądzach, a spadkobiercą familijnego interesu był nie kto inny, jak mój wybranek. Nosił modne ciuchy i jeździł luksusowym, sportowym samochodem. Wyróżniał się spośród pozostałych chłopaków na roku. Jak tylko go zobaczyłam, od razu wiedziałam, że musi być mój. Nie ukrywam, że konkurencję miałam sporą, więc gdy to na mnie skupił swoją uwagę, nie posiadałam się ze szczęścia. Wyznał, że zafascynowało go coś więcej, niż ładna buzia i wysportowana sylwetka.
– Jesteśmy pokrewnymi duszami – słowa, które padały z jego ust, były dla mych uszu jak ambrozja.
Wzięliśmy ślub
Kułam żelazo, póki gorące. Niedługo po ukończeniu studiów stanęliśmy na ślubnym kobiercu. Moich rodziców rozsadzała duma. Matka i ojciec Krystiana podchodzili do naszego związku nieco mniej entuzjastycznie, ale byli dla mnie bardzo mili. Szczerze powiedziawszy, miałam w głębokim poważaniu ich opinię na mój temat.
Liczył się wyłącznie Krystian. Kochałam go na swój sposób, ale wiążąc się z nim, kierowałam się rozsądkiem. Naprawdę go lubiłam i przyjemnie spędzaliśmy czas we dwoje. Ustaliliśmy, że póki co z dziećmi się wstrzymamy.
– Skarbie, najpierw nacieszmy się sobą – powtarzał, a ja przytakiwałam.
Nie przyznałam się na głos, że było mi to na rękę. Ciąża zniszczyłaby figurę, na którą w pocie czoła ciężko pracowałam. Nie miałam ochoty tego zaprzepaścić w imię grzebania się w pieluchach.
Początkowo było bajkowo
Po ślubie zamieszkaliśmy w eleganckim apartamencie, który był własnością Krystiana. Przez jakieś dwa tygodnie po zawarciu związku małżeńskiego praktycznie nie wychodziliśmy z sypialni. Potem wybraliśmy się na Bali, gdzie spędziliśmy nasz miesiąc miodowy. Było fantastycznie. Wciąż nie wierzyłam, że tak mi się poszczęściło.
Krystian był czuły i spełniał wszystkie moje zachcianki. Zupełnie bez okazji obsypywał mnie drogimi podarunkami. Miałam wrażenie, że przy nim z Kopciuszka przeistaczam się w księżniczkę. Uwielbiałam to, jak się dzięki temu czuję – lepsza od innych. Teraz było mnie stać na wiele rzeczy, do których do tej pory mogłam co najwyżej powzdychać. Nie oszczędzałam na ciuchach, pachnidłach i kosztownych zabiegach w salonach kosmetycznych. Miałam świadomość, że nie mogę sobie pozwolić na żadne zaniedbania. Obawiałam się tego, że w przeciwnym wypadku Krystian by się mną znudził i poszłabym w odstawkę. Nie miałam wątpliwości co do tego, że na moje miejsce od razu znalazłoby się wiele chętnych. Zbyt wygodnie się urządziłam, żeby z tego zrezygnować.
To był inny świat
– Wspaniały pierścionek, Krystian to ma gest – wzdychały moje nowe znajome na widok złotego drobiazgu mieniącego się na mojej dłoni.
– To prawda – uśmiechnęłam się promiennie i dyskretnie skinęłam na kelnera, żeby przyniósł mi kolejnego drinka.
Ludzie, którymi się obecnie otaczałam, w niczym nie przypominali towarzystwa, w którym się kiedyś obracałam. Nie narzekali na brak pieniędzy i znakomicie się prezentowali. Koleżanki wyglądały jak modelki z żurnala. Mogłyśmy godzinami plotkować o najnowszych torebkach czy butach z ekskluzywnych butików, trendach w makijażu i najlepszych stylistach. Byłam w niebie. Dokładnie o takim życiu marzyłam.
Kiedy zdarzyło mi się od czasu do czasu odwiedzić rodziców, czułam potworny dyskomfort. U nich było tak biednie. Do tego stopnia zatraciłam się w bogactwie, że mej uwadze umknęła jedna niezwykle istotna rzecz – nic nie trwa wiecznie, a każda sielanka prędzej czy później się skończy.
Mąż zmienił się w potwora
Mniej więcej rok po ślubie Krystian zaczął pokazywać oblicze, którego nie znałam. Być może niepokojące sygnały pojawiały się już wcześniej, ale ja ich nie dostrzegałam lub dostrzegać nie chciałam.
– Misiaczku, nie wydaje ci się, że nieco przytyłaś? – zapytał niespodziewanie któregoś dnia, gdy jedliśmy kolację w naszej ulubionej restauracji. – Nie to, że mi to przeszkadza, ale wiesz, jak jest, zaraz będą gadać.
Momentalnie przeszła mi ochota na jedzenie. Odsunęłam od siebie talerz.
– Nie wydaje mi się – bąknęłam niepewnie. – Tak sądzisz?
– Nie przejmuj się – uśmiechnął się promiennie. – Może jeszcze winka? Jest rewelacyjne na trawienie.
Uznałam to za drobne nieporozumienie i starałam się zignorować, lecz nie potrafiłam. Codziennie się ważyłam i obsesyjnie przeglądałam w lustrze w poszukiwaniu fałdek, zwiększyłam też intensywność treningów. Miałam nadzieję, że Krystian pochwali mnie za to, że super wyglądam, ale on zaczął się czepiać o wszystko.
Wszystko mu przeszkadzało
Raptem przestały mu się podobać moje wyjścia z koleżankami, przylegające do ciała sukienki oraz zbyt wyzywający, jego zdaniem, makijaż. Co więcej, zażyczył sobie, abym przynosiła mu rachunki od kosmetyczki czy fryzjerki, a także ograniczyła wydatki na ciuchy. Nie brzmiało to jednak jak prośba, a żądanie.
– Skarbie, nie potrzebujesz tylu fatałaszków i szminek, tylko dla mnie masz być piękna.
Nie bardzo miałam pomysł na sensowną odpowiedź, więc głupio się uśmiechałam i przytakiwałam. Dla luksusu byłam w stanie wiele wytrzymać.
To było poniżające
Myślałam, że miarka się przebrała, kiedy pewnej nocy wrócił do domu mocno pijany i zaczął się do mnie bezceremonialnie dobierać.
– Krystian, jestem śpiąca. Zrobimy to rano, dobrze? – wymruczałam z zamiarem przewrócenia się na drugi bok.
Jednakże moje słowa podziałały na niego niczym płachta na byka. Głośno zaczął się domagać seksu i rzucił pod moim adresem parę wyzwisk. W zaistniałych okolicznościach trudno było mieć ochotę na czułości, ale dla świętego spokoju pozwoliłam mu na to, czego chciał. Przez resztę nocy nie zmrużyłam oka. Płakałam do poduszki, a on jak gdyby nigdy nic chrapał obok.
Zrobił się agresywny
Łudziłam się, że na tym jednym razie się skończy, ale się pomyliłam. Na domiar złego zrobił się agresywny. Zdarzało się, że mnie popchnął albo uderzył. Bez krzty sprzeciwu z mojej strony dostawał to, czego żądał. Ja natomiast czułam, że gasnę. Koleżanki oczywiście to zauważyły, a ja im z uśmiechem odpowiadałam, że przeżywamy z Krystianem drugi miesiąc miodowy i kochamy się bez wytchnienia.
– Wiecie – udawałam zadowoloną – jestem taka niewyspana...
Okłamałam je również wtedy, kiedy mąż przyłożył mi w twarz. Powiedziałam, że się potknęłam i przewróciłam. Nie sądzę, aby uwierzyły. Tych kłamstw było znacznie więcej, aż się w nich gubić zaczęłam. Atmosfera w domu stała się nie do wytrzymania. Krystian znęcał się nade mną psychicznie i fizycznie, co było istnym szokiem. Zaledwie w przeciągu roku z czułego kochanka przeistoczył się w potwora, czego kompletnie nie pojmowałam.
– Słuchaj – powiedziała mi raz jedna z koleżanek – nie jestem w tym sama.
– Jak to? – nie kryłam zdziwienia i udawałam, że nie wiem, o co chodzi.
– Wszystkie tak mamy, to cena za życie w luksusie.
Nie wiem, co z tym dalej zrobić. Wiele dało mi to, że wreszcie z kimś na ten temat porozmawiałam. Bez ogródek i zakładania masek przystrojonych nienagannym makijażem. Zbieram się w sobie, żeby odejść, a właściwie uciec, od Krystiana, lecz wciąż brakuje mi odwagi.
Moim sercem zawładnął niepokój. Przymierzam się do poproszenia o pomoc rodziców, bo do nikogo innego nie mogę się zwrócić. Jak to się wszystko potoczy, czas pokaże – na ten moment za bardzo się boję, żeby zrobić cokolwiek.
Czytaj także: „Po 30 latach małżeństwa na widok żony nie tylko ręce mi opadają. Kłamię, że jesteśmy za starzy na harce w łóżku”
„Po rozwodzie miałam namiętny romans z byłym mężem i nie żałuję. Nabrał wprawy przy młodszych kochankach”
„Urabiałam się po łokcie, by mój mąż mógł roztrwaniać moją wypłatę. Całymi dniami leniuchował przed telewizorem”