Przez wiele lat, nawet gdy już dorośliśmy i wyprowadziliśmy się z domu, żyliśmy w bardzo dobrych relacjach. Grzesiek i Wiktor, moi bracia, zawsze służyli mi radą i pomocą, gdy tylko jej potrzebowałem.
Byłem „środkowym” bratem: Grzegorz był najstarszy, a Wiktor najmłodszy. Mawia się często, że „środkowe” dzieci mają najgorzej: bo najwięcej uwagi poświęca się albo tym starszym, albo najmłodszym. U nas tak nie było. Rodzice nigdy nie faworyzowali żadnego z nas. Nie porównywali nas do siebie, ani nie oceniali, gdy któremuś coś nie wyszło.
Prawdę mówiąc, przez długi czas nie rozumiałem historii o waśniach pomiędzy rodzeństwem – na przykład takich, którymi raczyła mnie moja żona. W jej rodzinie od zawsze darto ze sobą koty, a z siostrą miała dość nieprzyjemne relacje. Od dziecka ze sobą rywalizowały o uwagę rodziców, a oni premiowali bądź besztali je, gdy któraś była lepsza lub gorsza od drugiej.
Zupełnie nie pojmowałem, jak rodzeństwo może mieć do siebie taki stosunek. Ja i chłopaki jednoczyliśmy się zawsze wtedy, gdy sytuacja tego wymagała, np. po śmierci mamy. Troszczyliśmy się o ojca i co tydzień każdy z nas jeździł go odwiedzać, woziliśmy mu ciepłe obiady i dotrzymywaliśmy towarzystwa w pustym domu. Niestety, w końcu i ojciec zmarł. Nie sądziłem, że akurat taki moment zweryfikuje, jakimi ludźmi naprawdę są moi bracia. Liczyłem na to, że nasza relacja jeszcze bardziej się umocni, gdy zostaniemy na świecie „sami”, tylko we trójkę.
Bracia zupełnie się zmienili
Już w pierwszych dniach po śmierci taty zauważyłem zmianę w moich braciach. Zaczęli mruczeć coś o podziale pamiątek rodzinnych, o notariuszach i o spadkach. Dopiero co straciliśmy ukochanego rodzica, i to już drugiego, a oni myśleli o kasie? Wydawało mi się to niesmaczne.
– Musicie przecież o tym myśleć, Robert. Dopilnuj tego, bo zaraz się zlecą hieny. Nieważne, jak dobre relacje mieliście wcześniej. Spadki i walka o pieniądze odmieniają ludzi – ostrzegała mnie żona.
– Co ty wygadujesz! Moja rodzina naprawdę jest inna. Nie wierzę, żeby coś takiego mogło się między nami wydarzyć – zapewniałem ją.
– Jeszcze zobaczysz – westchnęła.
W tamtym momencie naprawdę nie sądziłem, że żona może mieć rację. Przecież życie zweryfikowało moją relację z braćmi już na wszystkie możliwe sposoby. Znałem ich jak łyse konie, wiedziałem, czego mogę się spodziewać. A jednak nie doceniłem ludzkiej chciwości… Dotąd myślałem, że to cecha, której rodzice nam nie wpoili, a wręcz skutecznie nas od niej odcięli. Jak się okazało, odcięli od niej jedynie mnie.
Zaczęły się sekretne wycieczki do domu
Nie zorientowałbym się, że coś faktycznie jest na rzeczy, gdyby nie to, że wpadłem któregoś razu do domu rodziców, żeby sprawdzić, czy zostały zakręcone zawory z wodą oraz gaz. Zastałem tam Grzegorza myszkującego w szafach i wrzucającego bibeloty prosto do wypakowanej już po brzegi torby.
– A co ty tu robisz? – zapytałem.
– Ja…? Aaa… Nic. Stwierdziłem, że posprzątam swoje rzeczy, żeby już było z głowy. Trochę tu takich staroci, które zajmują miejsce…
– I teraz cię na to wzięło? Daj spokój, przejrzymy to wszyscy któregoś dnia, przyniesiemy piwko, powspominamy… – zaproponowałem.
– Nie… Już prawie skończyłem – Grzegorz dziwnie się jąkał, wyglądał trochę, jakbym przyłapał go na czymś, czego nie powinien był robić.
Subtelnie rzuciłem okiem na jego torbę. Nie wyglądało mi to na stare graty, których trzeba się pozbyć… W środku były jedwabne krawaty ojca, eleganckie stare wydania niektórych książek, które rodzice gromadzili przez lata. To były wszystko wartościowe rzeczy. Postanowiłem jednak nie dopytywać. Zdarzało mi się zachodzić do rodziców jeszcze kilka razy. Sprawdzałem pocztę, ścierałem kurze i nieco sprzątałem. Nie chciałem, żeby dom rodzinny zarastał brudem, wiedziałem, że rodzicom zależałoby na tym, żeby nadal był zadbany, nawet pod ich nieobecność. Miałem jednak dziwne wrażenie, że z każdą wizytą ubywa tam rzeczy…
– Mówiłam ci, zgarniają teraz, zanim wszystko podzielicie, żeby jak najmniejszą ilością musieć się dzielić! – triumfowała żona.
Faktycznie, innych opcji nie było
Tylko ja i bracia mieliśmy klucze do domu rodzinnego. A jednak nie potrafiłem uwierzyć w taką sytuację. Naprawdę bracia chcieli mnie pozbawić rodzinnych pamiątek? Wartościowej biżuterii, obrazów czy książek, którymi powinniśmy się podzielić sprawiedliwie? Wmawiałem sobie jeszcze przez jakiś czas, że Grzegorz i Wiktor kierują się jedynie sentymentalnymi pobudkami. Może po prostu zależało im na „tej” konkretnej książce albo „tym” konkretnym krawacie ojca, bo mieli z nimi związane jakieś wspomnienia? Niestety, na spotkaniu w sprawie dalszych losów naszego domu przekonałem się, że bracia okazali się być zwyczajnie… chciwi.
– Dom teoretycznie jest zapisany na nas trzech, ale nie sądzicie, że powinienem dostać z niego więcej niż ta jedna trzecia? Przecież to ja dałem rodzicom na remont kilka lat temu. Sporo w to zainwestowałem… – mruknął Wiktor.
– Stary, żartujesz sobie? Jeśli tak się mamy liczyć, to ja przez dziesięć lat kosiłem im trawę i obrabiałem ogród! Wiesz, ile wziąłby za to ogrodnik? Na podstawie takich argumentów to mnie też się należy większa część – argumentował Grzegorz.
Wiktor poczerwieniał lekko.
– Uspokójcie się, co wy wygadujecie – przywołałem braci do porządku. – Zajmijmy się konkretami. Dom chyba trzeba sprzedać, bo będzie tylko stał i niszczał. Fortuny za niego nie dostaniemy, ale zależałoby mi na tym, żeby trafił do fajnej rodziny, która wypełni go nowymi wspomnieniami… Jestem gotów nawet wziąć za niego odrobinę mniej, byle tylko wybrać odpowiedniego kupca.
Bracia spojrzeli na mnie jak na kosmitę.
– Zwariowałeś? Przecież to wartościowa działka! Świetnie położona! – zaczął się burzyć Wiktor.
„No, faktycznie świetnie, w sąsiedztwie cmentarza i śmierdzącej stacji benzynowej…”, zaśmiałem się w myślach.
– Wiktor ma rację, pieniądze się przydadzą. Tę działkę można kupić pod wiele inwestycji, nie tylko dom. Dom można zawsze zburzyć, jeśli inwestor będzie chciał tu postawić coś innego. Ziemia jest dziś niezwykle wartościowa!
– Zburzyć? – zdziwiłem się. – Nie ma dla was znaczenia, czy nasz dom będzie dalej stał, czy nie?
– No, a co za różnica? Przecież i tak nikt tu już nie mieszka – wzruszył ramionami Grzegorz.
Byłem szczerze zaskoczony takim materializmem moich braci. Liczyłem, że porozmawiamy o pięknych chwilach, które przeżyliśmy w tym domu: o jabłonce, na którą wspinaliśmy się, gdy byliśmy mali, o szopie, w której ojciec pokazywał nam jak używać poszczególnych narzędzi… Nie spodziewałem się zimnego, wyrachowanego spotkania biznesowego.
– Ja się zgadzam. Można za tę działkę zainkasować naprawdę niezłą sumkę. W sumie rodzina tu mieszkała od pokoleń, kto wie, co tu jest w lasku za domem! Jeszcze się okaże, że kolejny właściciel znajdzie jakieś skarby przedwojenne na naszej działce. Trzeba dokładnie wszystko przeszukać, zanim sprzedamy – gorączkował się Wiktor.
W końcu nie wytrzymałem
– Czy wyście powariowali?! Jeszcze ojciec w grobie nie ostygł, a wy już wyliczacie zarobek, sprzedajecie nasz rodzinny dom i podkradacie co cenniejsze pamiątki, żeby na pewno wpadły w wasze łapy?! – uniosłem się.
– Kto podkrada?! Grzesiek, no wiesz co! Powinniśmy się tym przecież podzielić! – warknął Wiktor.
– Tak jakbyś sam nie podebrał biżuterii mamy – odpowiedział nieprzyjemnie Grzegorz. – Ostatnio tu jeszcze była, a dziś już nie ma. Kto inny ją zabrał?
Wiktor zarumienił się i wzruszył ramionami.
– Dosyć! Jak wy się zachowujecie?! Jak hieny jakieś! Myślałem, że jesteśmy ze sobą blisko i nigdy przenigdy nie rzucimy się sobie do gardeł o pieniądze czy inne spadki, ale widzę, że się myliłem. Dobrze, chcieliście, to macie! Będę z wami walczył. Mam bardzo dużo zdjęć z ojcem z ostatnich miesięcy życia. Wszystkie rodzinne pamiątki na półkach zostały na nich uwiecznione. Jeszcze mi oddacie to, co rozkradliście! A o sprzedaży domu to możecie sobie pomarzyć! Zablokuję wam każdą możliwość!
– Co ty, brat, po co? Zgłupiałeś? Kasy masz za dużo?
– A taki mam kaprys! Nie potrzebuję pieniędzy. Wystarczy mi słodka świadomość, że wy nie dostaniecie ani grosza! – odkrzyknąłem i wyszedłem.
Czytaj także:
„Wszystko wskazuje na to, że mam nieślubną córkę. Jest tak piękna, jak jej matka, ale obie nie chcą mnie znać”
„Kochałam się w szkolnym łobuzie, a on potrzebował 10 lat, żeby że do mnie zagadać. Przypadkowe spotkanie rozpaliło żar miłości”
„Karol był moim mężem, kochankiem i przyjacielem, byliśmy parą idealną. Po 25 latach dowiedziałam się, że żyliśmy w trójkącie”