„Ojcem >>mojej<< córeczki jest kochanek żony. Wrobiła mnie w dzieciaka, bo tamten nie miał pracy i pił”

ojciec z ukochaną córką fot. Adobe Stock, hetmanstock2
„Zapytałem Elę, po co była ta cała szopka i wrabianie mnie w ojcostwo. Dlaczego nie zostawiła mnie już wtedy, gdy zaszła w ciążę? Bez owijania w bawełnę odparła, że jej kochanek nie miał pracy, a ja w tym czasie dobrze zarabiałem. Wszystko sobie przekalkulowała”.
/ 29.04.2022 06:00
ojciec z ukochaną córką fot. Adobe Stock, hetmanstock2

Nie będę kłamał – gdy zacząłem podrywać Elę, wiedziałem, że ma męża. Nawet go spotkałem na jakiejś służbowej imprezie. Nie miałem skrupułów. Dziś życie mi odpłaciło pięknym za nadobne…

Elka nie jest pięknością. Przeciętna brunetka średniego wzrostu. Ubiera się szaroburo, zero makijażu. Właściwie niczym się nie wyróżnia. Choć sam padłem ofiarą jej uroku – nie umiem powiedzieć, na czym polega. I dlaczego mężczyźni lgną do niej jak pszczoły do miodu. Po raz pierwszy zauważyłem ją na zakładowej stołówce. Jadła obiad z koleżankami. Nagle podniosła wzrok i chyba trochę bezwiednie uśmiechnęła się do mnie. Kilka dni później złapałem się na tym, że na korytarzu, na stołówce – cały czas się za nią rozglądam.

Los się do mnie uśmiechnął tydzień później. W księgowości potrzebny był pilnie informatyk. Poszedłem. Okazało się, że komputer zawiesił się właśnie jej.

– Ela – uśmiechnęła się i podała mi rękę. – Znamy się z widzenia, prawda?

Od razu zobaczyłem, że na palcu ma obrączkę. Szkoda… Chociaż – zauważyłem, że Ela uśmiecha się do mnie tak jakby zalotnie… Więc może jest nadzieja?

Szybko uporałem się z komputerem.

– No to możesz wracać do pracy. A ja idę na obiad – oświadczyłem.

– Wiesz, też akurat miałam iść. To zejdę z tobą!

W stołówce spędziliśmy ponad godzinę. Rozmawialiśmy o wielu rzeczach, ale Ela ani razu nie wspomniała męża. Uznałem, że to dobry znak.

– Zawsze jesz o 14? – zapytała na koniec, a ja przytaknąłem.

Nie miałem wyrzutów sumienia

Następnego dnia, gdy zszedłem do stołówki – już tam była. Sama. Przysiadłem się. Podobnie następnego dnia i następnego… W końcu się odważyłem i zaproponowałem piwo po pracy. Zgodziła się od razu. „Może jest z mężem w separacji? Albo nosi obrączkę tylko po to, żeby odstraszać facetów?” – zacząłem się zastanawiać. Uznałem, że to nie mój problem.

Gdy przyszedłem po pracy pod jej pokój, usłyszałem, jak rozmawia przez telefon:

– Kochanie, dziś wrócę później, mamy audyt i musimy zostać po godzinach. Tak, wiem. Przykro mi…

A więc mąż jednak był. I Ela z mojego powodu właśnie go okłamała… Zamiast facetowi współczuć – ja poczułem satysfakcję! Podobam się jej! Hurra!

Około 22 odprowadziłem ją pod dom. Na pożegnanie pocałowała mnie lekko w usta. Nawet nie spojrzała w górę – więc pewnie okna mają na podwórko – pomyślałem.

W następną sobotę było przyjęcie z okazji urodzin firmy. Odstawiłem się, wyperfumowałem… Krążyłem po sali rozglądając się za Elą. Miałem nadzieję, że przyjdzie bez męża. Zacząłem już tracić nadzieję, gdy zobaczyłem ją przy jednym ze stolików. Siedziała zupełnie sama. Byłem już lekko wstawiony i wpadłem na pomysł, że pocałuję ją na przywitanie w kark.

– Kochanie, nie było już prosecco, wziąłem ci białe wino – usłyszałem nagle zza pleców. Do Eli podszedł wysoki blondyn i podał jej kieliszek. W tym momencie Ela zobaczyła mnie.

– O, cześć Jacek. Poznaj mojego męża. Jacek jest informatykiem – gładko zagaiła, choć wydaje mi się, że się lekko zarumieniła.

– Krzysiek – przedstawił się mąż. Nie miałem wyjścia, przysiadłem się do nich. Krzysztof niestety był bardzo sympatyczny. Ale chociaż świetnie nam się rozmawiało, w ogóle nie przestałem myśleć o tym, jak bardzo pragnę jego żony… A Ela jakby czytała w moich myślach.

– Krzysiu, właśnie się dowiedziałam, że za tydzień muszę jechać na weekendowe szkolenie do Rabki. Znowu zmieniają jakieś unijne przepisy – Ela przewróciła oczami, udając zdegustowanie.

Wiedziałem, że nie ma żadnego szkolenia. Zrozumiałem, że następny weekend spędzimy razem.

W nocy dostałem esemesa: „To u ciebie, czy gdzieś wyjedziemy? Sprytna jestem, prawda? Ale wiesz, ciągle o tobie myślę”. Ela wychodziła z przyjęcia mocno podchmielona. Pewnie dlatego zrobiła się wylewna. Ciekawe, czy będzie pamiętała, żeby skasować tego esemesa?

Weekend spędziliśmy u mnie

Nawet nie wiem, czy Ela zobaczyła mój salon. Gdy tylko otworzyłem jej drzwi, zaczęliśmy się całować jak szaleni i poszliśmy prosto do sypialni. I przez dwa dni poruszaliśmy się między nią, łazienką i kuchnią. Gdy w niedzielę wieczorem zamknęły się za nią drzwi – padłem na łóżko i zasnąłem. Byłem kompletnie wycieńczony.

Romansowaliśmy tak jeszcze pół roku. W tym czasie dwa razy spotkałem Krzysztofa. Raz na firmowej Wigilii, raz przypadkiem, w supermarkecie. Rozmawialiśmy jak starzy dobrzy znajomi. Nie miałem absolutnie żadnych wyrzutów sumienia, aż trudno mi dziś w to uwierzyć.

Pamiętam, że to były Walentynki. Ela miała zaplanowaną kolację z mężem, więc siedziałem sam przed telewizorem. Nagle z drzemki wyrwał mnie dzwonek. W progu stała Elka z walizką.

Jestem w ciąży. To twoje dziecko, nie mam wątpliwości. Powiedziałam już Krzyśkowi. Popłakał się. Wiesz, on od lat namawiał mnie na dziecko. Trudno. Widać nie było nam pisane. Najdziwniejsze, że był bardzo zaskoczony, że to ty jesteś ojcem. On zupełnie nic nie podejrzewał, rozumiesz? Zupełnie nic.

Stałem osłupiały i nie wiedziałem, co powiedzieć. Przez chwilę zrobiło mi się nawet faceta żal. I przemknęła mi przez głowę myśl, że Ela to jednak chyba nie ma uczuć… Ale zapomniałem o tym, gdy przytuliła się do mnie i wyszeptała mi do ucha:

– No, co tak stoisz? Pocałuj mnie, idioto. Teraz już będziemy razem na zawsze…

Ze względu na ciążę Eli sąd dał rozwód jej i Krzyśkowi bardzo szybko. Na wszelki wypadek trzymałem się z daleka. Nie chciałem spotkać Krzysztofa. Nie umiałbym mu spojrzeć w oczy.

Pobraliśmy się na dwa dni przez urodzeniem Gucia. Po schodach do urzędu musiałem Elkę prawie wpychać. Ważne, że zdążyliśmy – dzięki temu Gustaw od razu został zapisany jako mój syn. Inaczej zostałby uznany za dziecko Krzysztofa i musielibyśmy to sądownie okręcać. Na Krzyśka natknąłem się potem tylko raz – w parku, na spacerze z kilkuletnim Guciem. Na nasz widok zatrzymał się. Wystraszyłem się, że podejdzie. Ale tylko z daleka skinął mi głową. Popatrzył na Gucia i poszedł w swoją stronę.

Za namową Eli zmieniłem pracę. Na dużo lepiej płatną, ale też bardziej wymagającą. Dzięki temu mogliśmy kupić dom za miastem, w którym… właściwie tylko sypiałem, bo z pracy wracałem po 22. Ale stać nas było na wakacje na Maderze, narty w Alpach, dwa samochody.

Żyło nam się wygodnie, ale coraz rzadziej się kochaliśmy. Gdy ja wracałem – Ela już spała. Rano spieszyła się do pracy. W weekendy bolała ją głowa albo miała wyjście z koleżankami. Powoli zacząłem się godzić z faktem, że już jej nie kręcę. Nie uprawialiśmy seksu ani razu nawet na wakacjach. Eli, choć zawsze lubiła tropiki, nagle zaczął dokuczać upał.

Wprost uwielbiałem małą Zuzię

Dlatego, gdy pewnego wrześniowego dnia po powrocie do domu zobaczyłem ją rozpartą w łóżku w seksownej czerwonej bieliźnie, nie bardzo wiedziałem, co o tym myśleć.

– Jacek… Tak dawno nie byliśmy razem… To bez sensu, przecież się kochamy – wyszeptała namiętnie. Przestałem myśleć.

Przez następne dwa tygodnie Ela znów była demonem seksu. Kochaliśmy się wieczorem, rano, a w weekendy także po obiedzie. Na efekty nie trzeba był czekać. Ela zaszła w drugą ciążę. Byłem w siódmym niebie. Kochałem Gucia, ale bardzo chciałem też mieć córeczkę.

Ela źle znosiła ciążę, o seksie musieliśmy więc na razie zapomnieć. Trzy miesiące później lekarz oznajmił nam to, co tak bardzo chciałem usłyszeć: – Dziewczynka. Zuzia od pierwszych dni okręciła mnie wokół malutkiego paluszka. Świata poza nią nie widziałem. Musiałem się kontrolować, żeby nie zaniedbywać Gustawa. Szedłem z nim pograć w piłkę, ale za małą zaczynałem tęsknić, gdy dochodziliśmy do furtki…

Ela nie miała nic przeciwko, że Zuzią zajmowałem się głównie ja. Bo co w tym złego? Przecież mamy równouprawnienie. Widziała od początku, jak głęboka łączy mnie z córką więź. I nigdy nie starała się między nas wkroczyć. To ja wstawałem do córki w nocy, gdy ząbkowała. Nosiłem ją na rękach, gdy miała kolkę. Jej pierwszym słowem było „tata”. Potem woziłem ją do żłobka, przedszkola. Zuzia mogła robić ze mną, co chciała. Plotła mi warkocze, wiązała kokardy, malowała paznokcie. Pozwalałem jej na wszystko!

Byłem tak zaobsorbowany córką, że nie zauważyłem, że Eli nie ma coraz częściej w domu. Że nagle zaczęła jeździć na weekendowe szkolenia. I że częściej sypia w pokoju Gucia, niż ze mną.

– Musimy porozmawiać. Poważnie – zatrzymała mnie któregoś dnia po kolacji.

– Potrzebujesz pieniędzy? Zaraz ci przeleję – odparłem odruchowo i ruszyłem w stronę pokoju Zuzi.

– Zaczekaj. Spójrz na mnie. Jacek! Ja cię już nie kocham, rozumiesz? Jest ktoś inny. Od dawna. Składam pozew o rozwód.

Wreszcie udało się jej przykuć moją uwagę.

– Rozwód? Jaki rozwód? – zacząłem niepewnie, ale po chwili zrozumiałem, że w ogóle nie robi to na mnie wrażenia. I że ważne jest tylko jedno… – Okej, jak chcesz. Podzielimy się wszystkim, nie ma sprawy. Także dziećmi. Ty weźmiesz Gucia, ja Zuzię. W jeden weekend dzieci będą razem ze mną, w drugi z tobą. To chyba fair?

Ela nic nie powiedziała. Ale jakoś dziwnie się uśmiechnęła.

Ustaliliśmy, że na razie ona i Gucio wyprowadzą się do naszego starego mieszkania, które od miesiąca, po wyprowadzce lokatora, stało puste. Syn miał stamtąd blisko do szkoły. Ja z Zuzią zostanę w domu. A potem się zobaczy.

Wszystko było dobrze aż do pierwszej rozprawy rozwodowej. Adwokat Eli złożył wniosek o przyznanie mi i jego klientce wspólnej opieki nad synem. Oraz o prawo wyłącznej opieki nad Zuzią matce.

– Pan Jacek nie jest biologicznym ojcem dziewczynki – usłyszałem głos adwokata. – Wysoki Sądzie, to wyniki badań genetycznych. Są jednoznaczne…

Zakręciło mi się w głowie. O co chodzi? Przecież nie mogą mi zabrać mojej córki!

– To niemożliwe, Zuzia jest moja – zacząłem krzyczeć. Mój adwokat próbował mnie uspokoić, ale odepchnąłem go. – Elka, powiedz, że to nieprawda! – darłem się.

Ela spojrzała na mnie i uśmiechnęła się triumfująco…

– Jak mogłaś mi to zrobić?! – w tym momencie straciłem resztki kontroli nad sobą i rzuciłem się na żonę. Jej adwokat zdążył mnie złapać za ręce. Gdyby nie to, mógłbym ją w tamtej chwili udusić. – Jak mogłaś pozwolić mi ją pokochać?! Nie możesz mi jej zabrać! – wyłem.

Z sali wyprowadziła mnie straż. Zostałem ukarany mandatem za obrazę sądu.

Sędzia orzekł rozwód z winy Elki. Tylko co z tego, skoro straciłem Zuzię. Prawo jest w tej sytuacji bezwzględne: nie ma znaczenia, że uznałem ją za swoją córkę i wychowywałem. Liczy się genetyka. Ojca Zuzi poznałem, gdy przyszedł z Elką zabrać z domu jej rzeczy.

– Marek – przedstawił się.

Nie odpowiedziałem. Dawno zrozumiałem, że skoro jest ojcem Zuzi, muszą się znać z Elką kilka lat. Przypomniałem sobie, jak nagle mojej żonie wróciło zainteresowanie seksem… Nurtowało mnie jedno pytanie. Gdy wychodzili, złapałem Elkę za rękę.

– Zaczekaj. Po co była ta szopka i wrabianie mnie w ojcostwo? Dlaczego nie zostawiłaś mnie już wtedy? Dlaczego teraz?

– Marka znam jeszcze ze studiów. Chodziliśmy ze sobą ponad rok. Spotkałam go znowu kilka lat temu. I uczucie wróciło. Ale Marek nie miał pracy. Żył z zasiłku. Pił… Gdy zaszłam w ciążę, poszedł na odwyk. Nie pije już od czterech lat. Trzy miesiące temu znalazł wreszcie pracę. I to całkiem dobrą. Uznałam, że wreszcie możemy być rodziną. Nie chciałam cię skrzywdzić. Po prostu nie miałam innego wyjścia…

Elka nie zdobyła się nawet na proste „przepraszam”. Podejrzewam, że nie miała nawet wyrzutów sumienia. Pomyślałem wtedy o Krzysztofie, jej pierwszym mężu. Gdyby mnie teraz widział, pewnie by powiedział, że ten się śmieje, kto się śmieje ostatni.

Miałby rację. Miałem, na co zasłużyłem. Gustawa widuję co drugi weekend. Z trudem powstrzymuję się, by nie rozmawiać z nim tylko o tym, co u Zuzi. Na szczęście syn jest lepszym człowiekiem niż ja. Lituje się nade mną i pokazuje mi zdjęcia siostry. Ale chyba nie powinienem ich oglądać. Gdy widzę, jak siedzi na kolanach Marka i wiąże mu na głowie kokardy – serce pęka mi z tęsknoty. Nie wiem, jak mam dalej żyć…

Czytaj także:
„Dałam im palec, ale zabrali całą rękę. Chciałam być babcia na medal, ale na Boga, mam też swoje życie”
„Ojciec po śmierci zostawił mamie marne grosze i... nieślubnego syna. Nie wiedziała, że przez 12 lat płacił alimenty”
„Tomek złamał mi serce, bo byłam tylko jego przykrywką, ale dzięki niemu spotkałam miłość. >>Oddał<< mnie swojemu bratu”

Redakcja poleca

REKLAMA