„Ojciec po śmierci zostawił mamie marne grosze i... nieślubnego syna. Nie wiedziała, że przez 12 lat płacił alimenty”

Zdradzona kobieta fot. Adobe Stock, New Africa
„Wiadomość, że mój ojciec ma nieślubnego 12-letniego syna, spadła na mnie jak grom z jasnego nieba. A mama ledwie ją przeżyła. Nie mieściło jej się w głowie, że człowiek, z którym była przez tyle lat w szczęśliwym związku, zdradził ją jak zwykły drań”.
/ 26.04.2022 07:55
Zdradzona kobieta fot. Adobe Stock, New Africa

Wiem, jak ma na imię, mogę sobie wyobrazić, jak wygląda. Ale nie chcę go poznać. Dla mnie on nie istnieje. Nigdy nie sądziłem, że mój ojciec może wyciąć matce taki numer, i to już po… swojej śmierci. Jeszcze nie mogę w to uwierzyć, chociaż już dawno powinienem pogodzić się z faktem, z którym nic nie da się zrobić.

W moich oczach rodzice zawsze uchodzili za dobre małżeństwo. Oczywiście zdawałem sobie sprawę z tego, że ojciec to choleryk, ale mama zawsze go tonowała. Potrafiła rozbroić starego jak saper bombę, jednym swoim uśmiechem.

Nigdy nie wątpiłem w to, że ją kochał

Lecz teraz widzę, była to miłość dziwnie zaborcza. On kochał grać rolę przewodnika stada, a mama zawsze była od tego, aby pilnować domowego ogniska. Owszem, siedziała w domu, ale przecież nie mogę powiedzieć, że nie pracowała, bo byłbym strasznie niesprawiedliwy.

Mój ojciec prowadził niewielki zakład szklarski i choć zatrudniał księgową, to przez lata wszystkie faktury wypisywała lub sprawdzała mu właśnie mama. Kiedy nastała era komputerów, tata uznał, że to już dla niego zdecydowanie zbyt skomplikowana technika. Z trudnością namówiłem go, żeby nauczył się chociaż wysyłać mejle! Ale już program kalkulacyjny przekroczył jego możliwości. Przynajmniej on tak twierdził.

Za to mama odnalazła się w komputerowym świecie zadziwiająco łatwo. Przez ostatnie dziesięć lat prowadziła księgowość, którą potem raz w miesiącu sprawdzała księgowa z uprawnieniami.
Oczywiście, mama robiła wszystko całkiem charytatywnie, bo tacie „nie opłacało się” zatrudnić jej na etat.

Cóż z tego, że w ten sposób oszczędzał na księgowej, która miała mniej pracy? Nawet nie przyszło mu to do głowy, żeby mamie płacić. Ona była od tego, aby prowadzić dom, a on od zarabiania pieniędzy. Jego zdaniem, wszystkie finanse i tak w końcu były wspólne, jak to w małżeństwie.

To ja nie jestem jedynym synem ojca?

Właśnie dlatego mama nie dorobiła się żadnej emerytury. Nie martwiła się jednak, ufając tacie, który często powtarzał, jak bardzo lubi swoją pracę.

– Będę pracował aż do śmierci, a moim bliskim niczego nie zabraknie – jeszcze dziś słyszę w głowie jego pełen energii głos.

Rzeczywiście, tak się stało – zmarł na zawał, wymieniając szyby u klienta. Miał wtedy tylko 63 lata… Kiedy minął szok związany z tak tragicznym wydarzeniem, powstało pytanie, co dalej? Z czego teraz będzie żyła mama?

Jedynym wyjściem pozostało staranie się o rentę. Wydawało się to proste, bo tata zawsze sumiennie płacił najwyższe składki. Kilka tygodni po pogrzebie zawiozłem więc mamę w do ZUS-u, gdzie złożyliśmy odpowiednie dokumenty.

Urzędniczka wstępnie obliczyła, że mama powinna dostać kilkaset złotych renty. Nie były to kokosy, ale ja, znając polskie realia, i tak nie liczyłem na więcej. Potem czekaliśmy spokojnie na decyzję, która miała przyjść pocztą. Jakież było nasze zdziwienie, gdy renta została przyznana, ale w głodowej wprost wysokości.

 – Czy oni oszaleli? Taka kwota dla wdowy po facecie, który harował przez ponad 40 lat?

Nie byłem rozgoryczony tak jak moja rodzicielka. Byłem wściekły. Wpakowałem mamę do auta, chociaż opierała się nieco, twierdząc, że po co robić raban w urzędzie, skoro na pewno i tak nic nie wskóramy. Wpadłem do ZUS-u jak huragan, mama ledwo za mną nadążała. Tłumiąc wściekłość zapytałem urzędniczkę, skąd taka kwota, skoro osobiście mówiła nam niedawno zupełnie coś innego.

– Ale pan mnie nie poinformował o tym, że do świadczenia po Feliksie upoważniona jest jeszcze jedna osoba – rzuciła na to babka z pretensją w głosie.

– Jaka „inna osoba”? – zapytałem, nie wierząc własnym uszom. – To bzdury.

– Pan D. przecież ma dwunastoletniego syna – odparła urzędniczka takim tonem, jakbym był niedorozwinięty.

– Co? – rozdziawiłem usta. O czym bredzi ta baba? Jaki syn?!

– Ja jestem jedynym synem Feliksa i jak pani widzi, nie mam dwunastu lat – wysyczałem.

Po czym, wbrew swoim słowom, jak bezradne dziecko spojrzałem na mamę. Stała obok oniemiała i bardzo blada.

– A więc państwo nic nie wiecie, tak? – miałem wrażenie, że w głosie urzędniczki słychać pewną satysfakcję.

Oto odsłaniała przed nami głęboko skrywane tajemnice rodzinne. Niestety, faktycznie nie wiedzieliśmy. Wiadomość, że mój ojciec ma nieślubnego dwunastoletniego syna o imieniu Maciej, spadła na mnie jak grom z jasnego nieba. A mama ledwie ją przeżyła.

Nie mieściło jej się w głowie, że człowiek, z którym była przez tyle lat w szczęśliwym, wydawałoby się, związku, zdradził ją i oszukiwał jak zwykły drań! Nie wiem, czy kiedykolwiek poznam okoliczności, w jakich tata poznał tamtą kobietę. Miał przecież już pięćdziesiąt lat, kiedy to się stało. Z dokumentów wynika, że kochanka była aż o 20 lat młodsza od niego, kiedy zaszła w ciążę…

Czy się wstydził tego romansu i dziecka, czy obawiał, co się stanie, gdy jego żona pozna prawdę? Skąd brał pieniądze na alimenty? Nie mam pojęcia, trzymał wszystko w tajemnicy. Jednak nieźle musiał kręcić za plecami mamy, skoro ona nigdy się nie doliczyła braku pieniędzy. Nie był zatem aż taki niekumaty w kwestii finansów, za jakiego chciał koniecznie uchodzić.

Ciekawe, jak sobie wyobrażał swoje życie. Może sądził, że zanim umrze, dziecko dorośnie i usamodzielni się, a mama nigdy się o zdradzie ojca nie dowie?

Nie o takiej starości dla mamy myślałem

Dopiero teraz, gdy dowiedziałem się o moim przeszło 20 lat młodszym bracie, dotarło do mnie, dlaczego w pewnym momencie tata tak strasznie zaczął nalegać, aby oboje z mamą przepisali na mnie mieszkanie.

Wtedy, kilka lat temu, przyjąłem tę darowiznę, nie zastanawiając się nad tym głębiej. W końcu dla mnie nic się nie zmieniało, bo przecież nie zamierzałem wyrzucać rodziców z ich mieszkania. No cóż, dzięki zapobiegliwości ojca, teraz przynajmniej mama nie musi się obawiać, że ta druga kobieta wystąpi o spadek albo przynajmniej o zachowek po ojcu dla swojego syna. Formalnie bowiem biorąc, mój tata nie miał żadnego majątku.

Tylko tej renty chyba nie przewidział…

Gdyby nie to, że moja żona zaproponowała, aby mama zamieszkała z nami, a swoje mieszkanie przeznaczyła pod wynajem, chyba nie dałaby sobie rady. Kiedy do głodowej renty dodamy tysiąc złotych za wynajem mieszkania, to robi się całkiem znośna kwota, daje się przeżyć.

Teraz mama ma towarzystwo nasze i dwójki wnuków, i mam nadzieję, że nie rozpamiętuje tego, co ją spotkało. Z pewnością jednak nie tak wyobrażała sobie swoją starość…

Od śmierci ojca minęły trzy lata. Ja w ogóle nie mam ochoty poznać brata, jest dla mnie tylko bękartem, obcym człowiekiem. Nawet nie jestem go ciekaw.

Czytaj także:
„Mąż przez lata katował mnie i córkę. Teraz sąd chce przyznać mu opiekę nad dzieckiem. Nigdy mu jej nie oddam”
„Teściowa zrujnowała moje małżeństwo i doprowadziła do rozwodu. Po jej śmierci... pobraliśmy się ponownie”
„Mąż był alkoholikiem i bez przerwy mnie poniżał. Pewnego dnia wyszłam z domu w jednej bluzce, musiałam zacząć od nowa”

Redakcja poleca

REKLAMA